Nauczyciel pyta ucznia
Nauczyciel pyta ucznia:
- Co sadzisz o paleniu tytoniu?
- To pytanie czy propozycja?
- Co sadzisz o paleniu tytoniu?
- To pytanie czy propozycja?
36
Dowcip #4687. Nauczyciel pyta ucznia w kategorii: Śmieszne kawały o nauczycielach, Dowcipy o uczniach, Kawały o papierosach.
Pani do dzieci:
- Przedstawiam Wam: Oto Suzuki Mejd in Dżapan”
Lekcję historii teraz zrobimy,
pamięć z cytatów dziś poćwiczymy.
- ”Wolność mi dajcie, albo zabijcie”
Kto to powiedział? - proszę zgadnijcie.
- To w Filadelfii powiedział Patrick
Mówi Suzuki, Jaś na to: ”Matrix”.
Dobrze Suzuki - będzie pochwała.
Pani kolejny cytat podała.
Jasiu nie wiedział, wiedział Suzuki.
- Oj Jasiu, weź ty się do nauki.
Jasiu wkurzony siedzi na końcu
- Pocałuj w dupę mnie ty japońcu!
- Kto to powiedział? - pani wzburzona,
- McArtur oraz Lee Iaccoa
Pani z uśmieszkiem klepie nowego,
- Dobry z historii jesteś kolego.
- Chyba się zrzygam. - ktoś z końca sali.
- To był Bush senior. - Suzuki prawi
- Obciągnij druta! - Jasio wyskoczył.
Pani zdumiona przeciera oczy.
- Kto to powiedział?! - pani już szlocha,
na to Suzuki bez drgnienia oka:
- Bill Clinton w domu do asystentki,
co potem miała koszulę w cętki
- Suzuki - gówno - to głos Małgosi,
Suzuki na to: -Valento Rossi.
Klasa w histerii, pani zemdlała,
Jasio powiada: -Niezła kabała.
- Burdel tu straszny, o większy trudno.
Suzuki wdzianko poprawił równo:
- Tak mówił Miller przy całej sali,
gdy budżet z kumplem obgadywali.
- Przedstawiam Wam: Oto Suzuki Mejd in Dżapan”
Lekcję historii teraz zrobimy,
pamięć z cytatów dziś poćwiczymy.
- ”Wolność mi dajcie, albo zabijcie”
Kto to powiedział? - proszę zgadnijcie.
- To w Filadelfii powiedział Patrick
Mówi Suzuki, Jaś na to: ”Matrix”.
Dobrze Suzuki - będzie pochwała.
Pani kolejny cytat podała.
Jasiu nie wiedział, wiedział Suzuki.
- Oj Jasiu, weź ty się do nauki.
Jasiu wkurzony siedzi na końcu
- Pocałuj w dupę mnie ty japońcu!
- Kto to powiedział? - pani wzburzona,
- McArtur oraz Lee Iaccoa
Pani z uśmieszkiem klepie nowego,
- Dobry z historii jesteś kolego.
- Chyba się zrzygam. - ktoś z końca sali.
- To był Bush senior. - Suzuki prawi
- Obciągnij druta! - Jasio wyskoczył.
Pani zdumiona przeciera oczy.
- Kto to powiedział?! - pani już szlocha,
na to Suzuki bez drgnienia oka:
- Bill Clinton w domu do asystentki,
co potem miała koszulę w cętki
- Suzuki - gówno - to głos Małgosi,
Suzuki na to: -Valento Rossi.
Klasa w histerii, pani zemdlała,
Jasio powiada: -Niezła kabała.
- Burdel tu straszny, o większy trudno.
Suzuki wdzianko poprawił równo:
- Tak mówił Miller przy całej sali,
gdy budżet z kumplem obgadywali.
824
Dowcip #4688. Pani do dzieci w kategorii: Śmieszne dowcipy o uczniach, Humor szkolny, Śmieszne dowcipy rymowane, Śmieszny humor o Japończykach.
Na granicę polską przyjeżdża David Coperfield, celnik pyta:
- Czym się pan zajmuje?
- Jestem iluzjonistą.
- A co to takiego?
- A pokaże:
Przykrył swojego merca płachtą, zamachał rekami, zdjął płachtę, a tu stoi BMW. Celnik na to:
- Łeee tam... Widzisz tego tira ze spirytusem?
- No widzę.
Celnik przystawiając pieczątkę na dokumentach:
- A teraz to już jest tir z groszkiem!
- Czym się pan zajmuje?
- Jestem iluzjonistą.
- A co to takiego?
- A pokaże:
Przykrył swojego merca płachtą, zamachał rekami, zdjął płachtę, a tu stoi BMW. Celnik na to:
- Łeee tam... Widzisz tego tira ze spirytusem?
- No widzę.
Celnik przystawiając pieczątkę na dokumentach:
- A teraz to już jest tir z groszkiem!
19
Dowcip #4689. Na granicę polską przyjeżdża David Coperfield, celnik pyta w kategorii: Dowcipy o magikach, Kawały o celnikach.
Do działu rekrutacji w filharmonii zgłasza się Kowalski.
- Czy potrafi pan grać na jakimś instrumencie? - pyta kadrowa.
- Nie.
- To po co mi pan głowę zawraca?
- Potrafię wypierdzieć z nut każdą melodyjkę.
- Jak to?
- Proszę o jakieś nuty.
Kadrowa podaje mu parę arkuszy zapisanych nutkami. Kowalski przegląda je w skupieniu i po chwili wypierduje melodyjkę. Kadrowa nie wie co zrobić więc prosi Kowalskiego, by porozmawiał z dyrektorem. Rozmowa z dyrektorem ma podobny charakter jak z kadrową. W końcu dyrektor pyta:
- A wypierdzi pan piątą symfonię Beethovena?
- Mogę zobaczyć nuty?
- Proszę.
Kowalski studiuje nuty i w końcu mówi:
- Nie. Niestety tego kawałka nie mogę wypierdzieć.
- Dlaczego?
- Bo tu, - pokazuje palcem grupę nut - tu i tu mogę się zesrać.
- Czy potrafi pan grać na jakimś instrumencie? - pyta kadrowa.
- Nie.
- To po co mi pan głowę zawraca?
- Potrafię wypierdzieć z nut każdą melodyjkę.
- Jak to?
- Proszę o jakieś nuty.
Kadrowa podaje mu parę arkuszy zapisanych nutkami. Kowalski przegląda je w skupieniu i po chwili wypierduje melodyjkę. Kadrowa nie wie co zrobić więc prosi Kowalskiego, by porozmawiał z dyrektorem. Rozmowa z dyrektorem ma podobny charakter jak z kadrową. W końcu dyrektor pyta:
- A wypierdzi pan piątą symfonię Beethovena?
- Mogę zobaczyć nuty?
- Proszę.
Kowalski studiuje nuty i w końcu mówi:
- Nie. Niestety tego kawałka nie mogę wypierdzieć.
- Dlaczego?
- Bo tu, - pokazuje palcem grupę nut - tu i tu mogę się zesrać.
214
Dowcip #4690. Do działu rekrutacji w filharmonii zgłasza się Kowalski. w kategorii: Humor o Kowalskim, Śmieszne dowcipy o rozmowie kwalifikacyjnej, Śmieszny humor o muzyce, Śmieszne kawały o pierdzeniu.
Dwóch narkomanów gotuje kompot w wielkim garze. To jeden zamiesza chochlą, to drugi ... Nagle jeden pyta:
- Ty, a co by było, jakbym ja sobie ten cały gar naraz zapodał?
- Weź przestań. Poszłaby ci krew z uszu, z oczu, a na twarzy pojawiłyby ci się krwawe ślady.
- Taki mocny towar?
- Nie, tak bym ci tą chochlą przywalił.
- Ty, a co by było, jakbym ja sobie ten cały gar naraz zapodał?
- Weź przestań. Poszłaby ci krew z uszu, z oczu, a na twarzy pojawiłyby ci się krwawe ślady.
- Taki mocny towar?
- Nie, tak bym ci tą chochlą przywalił.
210
Dowcip #4691. Dwóch narkomanów gotuje kompot w wielkim garze. w kategorii: Kawały o narkotykach, Kawały o bójkach, Humor o gotowaniu.
Spotykają się dwaj koledzy:
- Cześć stary. Co słychać?
- A w sobotę na ślubie byłem.
- I jak było?
- No fajnie. O taką obrączkę mi dali.
- Cześć stary. Co słychać?
- A w sobotę na ślubie byłem.
- I jak było?
- No fajnie. O taką obrączkę mi dali.
26
Dowcip #4692. Spotykają się dwaj koledzy w kategorii: Śmieszne dowcipy o ślubie, Śmieszny humor o kolegach.
Klient odwiedzający fabrykę wyrobów z gumy jest oprowadzany przez Menedżera do spraw Marketingowych. Na początku przystanęli przy maszynie produkującej smoczki do butelek dla dzieci. Maszyna wydaje różne sycząco stukoczące dźwięki.
- Kiedy pojawia się syk, roztopiona guma jest wstrzykiwana do formy - tłumaczy sprzedawca - Dźwięk stuku to igła robiąca dziurkę na końcu smoczka.
Dalej przeszli do części fabryki gdzie produkowane są prezerwatywy. I ponownie przystanęli przy maszynie, która wydawała dźwięki: syk, syk, syk, syk, stuk; syk, syk, syk, syk, stuk; itd. co zwróciło uwagę gościa.
- Zaraz, chwileczkę. - mówi klient - ja rozumiem czym jest ten: syk, ale co to za stukot, który pojawia się tak często?
- Aaa ... To tak samo jak w maszynie smoczków - odpowiada przewodnik - Ta maszyna robi dziurki w co czwartej prezerwatywie.
- Hmm ... To chyba nie jest zbyt dobre dla prezerwatyw?
- Tak ale jest bardzo dobre dla interesu ze smoczkami.
- Kiedy pojawia się syk, roztopiona guma jest wstrzykiwana do formy - tłumaczy sprzedawca - Dźwięk stuku to igła robiąca dziurkę na końcu smoczka.
Dalej przeszli do części fabryki gdzie produkowane są prezerwatywy. I ponownie przystanęli przy maszynie, która wydawała dźwięki: syk, syk, syk, syk, stuk; syk, syk, syk, syk, stuk; itd. co zwróciło uwagę gościa.
- Zaraz, chwileczkę. - mówi klient - ja rozumiem czym jest ten: syk, ale co to za stukot, który pojawia się tak często?
- Aaa ... To tak samo jak w maszynie smoczków - odpowiada przewodnik - Ta maszyna robi dziurki w co czwartej prezerwatywie.
- Hmm ... To chyba nie jest zbyt dobre dla prezerwatyw?
- Tak ale jest bardzo dobre dla interesu ze smoczkami.
29
Dowcip #4693. Klient odwiedzający fabrykę wyrobów z gumy jest oprowadzany przez w kategorii: Kawały o prezerwatywach, Humor o pracownikach.
Środek grudnia. Od dwóch miesięcy Rosja ma w Stanach swojego nowego ambasadora. W jego biurze właśnie dzwoni telefon.
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, Panie Smith: nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy. Następnego dnia dziennikarz z New York Timesa dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę.
Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu. Dwa dni później The New York Times publikuje:
Co ambasadorowie chcieliby na gwiazdkę:
”Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie. Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio - zachodnich stosunków. Szkocki ambasador życzy sobie aby zniknął problem głodu trzeciego świata. Rosyjski ambasador chce koszyk owoców.”
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, Panie Smith: nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy. Następnego dnia dziennikarz z New York Timesa dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę.
Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu. Dwa dni później The New York Times publikuje:
Co ambasadorowie chcieliby na gwiazdkę:
”Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie. Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio - zachodnich stosunków. Szkocki ambasador życzy sobie aby zniknął problem głodu trzeciego świata. Rosyjski ambasador chce koszyk owoców.”
315
Dowcip #4694. Środek grudnia. w kategorii: Śmieszny humor o Francuzach, Śmieszne kawały o Niemcach, Humor o Rosjanach, Śmieszne żarty o Szkotach, Humor o prezentach, Śmieszny humor o dziennikarzach, Śmieszne żarty o łapówkach.
Pewien facet bardzo pragnął skoczyć ze spadochronem. W końcu przemógł swój lęk wysokości i zgłosił się na szkolenie. W samolocie jego instruktor powtórzył mu wszystko jeszcze raz.
- Słuchaj, na prawym ramieniu masz dużą czarną rączkę, jak skoczysz licz do trzystu i pociągnij, spadochron się otworzy, gitara gra. Ale, jeśli się nie otworzy to na lewym ramieniu masz małą brązową rączkę, pociągniesz za nią spadochron się otworzy, gitara gra. Ale jeśli i to nie pomorze w kieszonce szelek masz instrukcje, czytasz to i gitara gra. Kapujesz?
Facet potwierdził skinieniem głowy i skoczył.
Leci, leci, liczy, liczy.
- Trzysta! - krzyknął kiedy doliczył i ciągnie za czarną rączkę.
Bach ... Nic się nie stało.
- Cholera! - krzyknął i pociągnął za brązową rączkę.
Bach ... Nic się nie stało.
- Noż kurna! - krzyknął i wydobył z kieszonki instrukcje, otwiera na pierwszej stronie i czyta:
- Ojcze nasz któryś jest w niebie.
- Słuchaj, na prawym ramieniu masz dużą czarną rączkę, jak skoczysz licz do trzystu i pociągnij, spadochron się otworzy, gitara gra. Ale, jeśli się nie otworzy to na lewym ramieniu masz małą brązową rączkę, pociągniesz za nią spadochron się otworzy, gitara gra. Ale jeśli i to nie pomorze w kieszonce szelek masz instrukcje, czytasz to i gitara gra. Kapujesz?
Facet potwierdził skinieniem głowy i skoczył.
Leci, leci, liczy, liczy.
- Trzysta! - krzyknął kiedy doliczył i ciągnie za czarną rączkę.
Bach ... Nic się nie stało.
- Cholera! - krzyknął i pociągnął za brązową rączkę.
Bach ... Nic się nie stało.
- Noż kurna! - krzyknął i wydobył z kieszonki instrukcje, otwiera na pierwszej stronie i czyta:
- Ojcze nasz któryś jest w niebie.
26
Dowcip #4695. Pewien facet bardzo pragnął skoczyć ze spadochronem. w kategorii: Humor o modlitwie, Żarty o spadochroniarzach.
Siedzą w pubie dwa żule i popijają wódkę. Jeden mówi:
- To ja już idę.
- Idę z Tobą. Gdzie mieszkasz?
- Na Kwiatkowskiej.
- Ja też! Który blok?
- Trzynasty.
- Ja też! Która klatka?
- Druga.
- Ja też! Jakie mieszkanie?
- Osiem.
- Zenuś?!
- Tata?!
- To ja już idę.
- Idę z Tobą. Gdzie mieszkasz?
- Na Kwiatkowskiej.
- Ja też! Który blok?
- Trzynasty.
- Ja też! Która klatka?
- Druga.
- Ja też! Jakie mieszkanie?
- Osiem.
- Zenuś?!
- Tata?!
18