Przychodzi pijany kościotrup do baru i cedzi przez zęby do barmana
Przychodzi pijany kościotrup do baru i cedzi przez zęby do barmana:
- Jeszcze jedno piwo i szmatę.
- Jeszcze jedno piwo i szmatę.
49
Dowcip #7650. Przychodzi pijany kościotrup do baru i cedzi przez zęby do barmana w kategorii: Śmieszny humor abstrakcyjny, Śmieszny humor o alkoholu, Kawały o kościotrupach.
Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu, Święty Mikołaj przygotowywał się do swojej corocznej podroży. Jednak wszędzie piętrzyły się problemy ... Czterech z jego elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko jak elfy, więc Mikołaj zaczął podejrzewać, że może nie zdążyć ... Następnie pani Mikołajowa oświadczyła mu, że jej Mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić, co bardzo zdenerwowało Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, że trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne przeskoczyły przez płot i zwiały - Bóg jeden wie dokąd. Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej ... Kiedy zaczął pakować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemię, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony Mikołaj postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, że elfy ukryły cały alkohol i nic nie było do wypicia ... Roztrzęsiony Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł więc po szczotkę, ale okazało się, że myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona ... I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi ... Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stał mały aniołek z piękną, wielką choinką. Aniołek radośnie zawołał:
- Wesołych Świąt, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień? Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, że jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadzić?
I stąd wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki ...
- Wesołych Świąt, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień? Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, że jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadzić?
I stąd wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki ...
513
Dowcip #7651. Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu w kategorii: Śmieszny humor o Świętym Mikołaju, Humor o świętach, Kawały o choince, Żarty o aniołach.
Wsiada pijany facet do taksówki. Kierowca zaczyna rozmowę.
- Gdzie pana zawieść?
- No ale o co chodzi? - pyta pijak.
- Panie ... Pytam gdzie zawieść?
- No ale o co chodzi?
- Jestem kierowcą i pytam pana: Gdzieee panaaa zawieść?
- A ja jestem pasażerem i pytam: Aleee o cooo chodziii?
- Gdzie pana zawieść?
- No ale o co chodzi? - pyta pijak.
- Panie ... Pytam gdzie zawieść?
- No ale o co chodzi?
- Jestem kierowcą i pytam pana: Gdzieee panaaa zawieść?
- A ja jestem pasażerem i pytam: Aleee o cooo chodziii?
49
Dowcip #7652. Wsiada pijany facet do taksówki. Kierowca zaczyna rozmowę. w kategorii: Śmieszny humor o pijakach, Kawały o taksówkarzach.
W cyrku siedzi klaun i mówi do słonia:
- Masz ogień?
A słoń na to:
- Nie ale poproś Prometeusza.
- Masz ogień?
A słoń na to:
- Nie ale poproś Prometeusza.
2312
Dowcip #7653. W cyrku siedzi klaun i mówi do słonia w kategorii: Humor o cyrku, Śmieszne dowcipy ze słoniem.
Egzamin na prawo jazdy. Egzaminator zadaje kursantowi pytanie:
- Ma pan skrzyżowanie równorzędne. Tu jest pan w samochodzie osobowym, tutaj tramwaj, a tu karetka na sygnale. Kto przejedzie pierwszy?
- Motocyklista. - odpowiada pytany.
- Panie, co pan wygadujesz? - warczy zły egzaminator - Toż przecież mówię, jest pan, tramwaj i karetka. Skąd wziął się motocyklista?
- A cholera ich wie, skąd oni się biorą.
- Ma pan skrzyżowanie równorzędne. Tu jest pan w samochodzie osobowym, tutaj tramwaj, a tu karetka na sygnale. Kto przejedzie pierwszy?
- Motocyklista. - odpowiada pytany.
- Panie, co pan wygadujesz? - warczy zły egzaminator - Toż przecież mówię, jest pan, tramwaj i karetka. Skąd wziął się motocyklista?
- A cholera ich wie, skąd oni się biorą.
26
Dowcip #7654. Egzamin na prawo jazdy. w kategorii: Kawały o motocyklistach, Dowcipy o egzaminach, Kawały o prawie jazdy.
Umiera narkoman i Św. Piotr z Panem Bogiem zastanawiają się, gdzie go posłać. Św. Piotr mówi, że powinien iść do piekła za to, że zmarnował życie, a Pan Bóg mówi, że w końcu nie był złym człowiekiem i nie należy mu się więcej. W końcu postanowili dać mu wybór. Postawili go przed dwoma oknami. W jednym było widać cudowne sielankowe życie, pełno aniołków ... Jednym słowem różowe życie. W drugim widać ogromne, niekończące się pole marihuany. Narkoman tak się ucieszył na ten widok, że o nic więcej nie pytając wskoczył w drugie okno. Jak już się znalazł na miejscu, szybko skręcił największego skręta, jakiego tylko potrafił i nerwowo zaczął szukać zapałek. Po kilku nerwowych godzinach dostrzegł w oddali jakąś siedzącą postać. Wielce uradowany podbiegł i z zachwytem wykrzyczał:
- Stary, daj ognia!
Ten się powoli odwrócił i rzekł:
- Przyjacielu, jak tu byłby ogień, to to byłby Raj.
- Stary, daj ognia!
Ten się powoli odwrócił i rzekł:
- Przyjacielu, jak tu byłby ogień, to to byłby Raj.
413
Dowcip #7655. Umiera narkoman i Św. w kategorii: Kawały o narkotykach, Żarty o piekle, Śmieszne żarty o niebie, Żarty o zapałkach.
Po powrocie Muldera z Marsa, dyrektor Skiner pyta:
- Czy wyjaśnił Pan już, dlaczego wszystkie bociany opuściły Ziemię i poleciały na Marsa?
- Tak szefie. Ta zagadka była wyjątkowo prosta. Marsjanie też chcą mieć dzieci!
- Czy wyjaśnił Pan już, dlaczego wszystkie bociany opuściły Ziemię i poleciały na Marsa?
- Tak szefie. Ta zagadka była wyjątkowo prosta. Marsjanie też chcą mieć dzieci!
28
Dowcip #7656. Po powrocie Muldera z Marsa, dyrektor Skiner pyta w kategorii: Dowcipy o dzieciach, Śmieszne dowcipy o UFO, Śmieszny humor o bocianach, Kawały o postaciach z filmów.
Pokłóciły się okrutnie członki ciała. No bo kto niby ma być szefem?
- Toż jasnym jest, że ja, - burknął mózg - to ja tu myślę i wszystko kontroluję.
- Bzdura! - zaprotestowały ręce - My tu robimy najwięcej, zarabiamy na wasze utrzymanie.
- Ech, - westchnęły nogi - to nasza rola rządzić, to my decydujemy jaki kierunek obrać i dążyć w słusznym kierunku.
- My, - odparły oczy - myśmy szefami - my wszystko widzimy i naprawdę nic nam nie umyka.
- Bzdura, - odparł żołądek - to ja tu rządzę, wytwarzam wam wszystkim energię, ciężko pracuję i trawię. Beze mnie zginiecie ...
- Ja będę szefem, - nagle odezwał się milczący dotąd tyłek - I już.
Śmiech ogólny, no całe ciało się nie może pozbierać.
- Dobra, - odpowiedział tyłek - jak tak, to strajk. I przestał robić cokolwiek.
Minęło kilka godzin. Mózg dostał gorączki, ręce się powykrzywiały, nogi zgięły się w kolanach, oczy wyszły na wierzch, żołądek wzdęło i spuchł z wysiłku. Szybko zawarto porozumienie. Szefem został tyłek. I tak to już jest drodzy moi. Szefem może zostać tylko ten, co gówno robi.
- Toż jasnym jest, że ja, - burknął mózg - to ja tu myślę i wszystko kontroluję.
- Bzdura! - zaprotestowały ręce - My tu robimy najwięcej, zarabiamy na wasze utrzymanie.
- Ech, - westchnęły nogi - to nasza rola rządzić, to my decydujemy jaki kierunek obrać i dążyć w słusznym kierunku.
- My, - odparły oczy - myśmy szefami - my wszystko widzimy i naprawdę nic nam nie umyka.
- Bzdura, - odparł żołądek - to ja tu rządzę, wytwarzam wam wszystkim energię, ciężko pracuję i trawię. Beze mnie zginiecie ...
- Ja będę szefem, - nagle odezwał się milczący dotąd tyłek - I już.
Śmiech ogólny, no całe ciało się nie może pozbierać.
- Dobra, - odpowiedział tyłek - jak tak, to strajk. I przestał robić cokolwiek.
Minęło kilka godzin. Mózg dostał gorączki, ręce się powykrzywiały, nogi zgięły się w kolanach, oczy wyszły na wierzch, żołądek wzdęło i spuchł z wysiłku. Szybko zawarto porozumienie. Szefem został tyłek. I tak to już jest drodzy moi. Szefem może zostać tylko ten, co gówno robi.
48
Dowcip #7657. Pokłóciły się okrutnie członki ciała. No bo kto niby ma być szefem? w kategorii: Żarty o dupie, Śmieszne żarty o szefie, Żarty z morałem.
Pan Jan często jeździł na delegacje. Lecz gdziekolwiek pojechał, to po jakimś czasie przysyłano stamtąd nakazy potrącania z pensji alimentów. Szef wzywa Jana i pyta:
- Dlaczego ma pan tyle nieślubnych dzieci, a z własną, piękną, wspaniałą żoną ani jednego.
- Bo ja, szefie, jestem jak ten dziki zwierz. W niewoli się nie rozmnażam!
- Dlaczego ma pan tyle nieślubnych dzieci, a z własną, piękną, wspaniałą żoną ani jednego.
- Bo ja, szefie, jestem jak ten dziki zwierz. W niewoli się nie rozmnażam!
27
Dowcip #7658. Pan Jan często jeździł na delegacje. w kategorii: Kawały o dzieciach, Śmieszny humor o zdradzie, Kawały o Janie, Kawały o pracownikach.
Moskwa, połowa lat dwudziestych. Zima. Nastoletni chłopiec bawi się śnieżkami na podwórku. Nagle słychać dźwięk rozbitego szkła. Wybiega typowy rosyjski dozorca z miotłą, srogi, ze świńską mordą, ubrany w waciak i uszankę. Zaczyna biec za chłopakiem. A ten uciekając tak sobie myśli: ”Po co, no po co to wszystko? Po co, skoro ja już dawno nie jestem małym chłopcem. Po co te śnieżki i ci koledzy z podwórka? Odrobiłem już lekcje, więc czemu nie siedzę w domu i nie czytam książki mojego ulubionego pisarza Ernesta Hemingwaya?”
W tym samym czasie. Hawana. Ernest Hemingway siedzi w swoim gabinecie w podmiejskiej willi. Kończy właśnie kolejną powieść, rozmyśla: ”Po co, no po co to wszystko? Jak mi wszystko już obrzydło, ta cała Kuba, te plaże, banany, trzcina cukrowa, te upały.. Piję jakiś syf z marynarzami lub staram się nadać nutę romantyzmu cuchnącym rybakom. Czemuż nie jestem w Paryżu i nie siedzę ze swoim najlepszym przyjacielem Andrew Maurois w towarzystwie dwóch pięknych kurtyzan, popijając poranny aperitif i debatując o sensie.
życia?”
W tym samym czasie. Paryż. Andrew Maurois leży w swojej sypialni, spogląda na kurtyzanę, myśli: ”Po co, no po co to wszystko? Jakże ja ma dość tego Paryża, tych gruboskórnych Francuzów, tej wieży Eiffla, z której ptaki srają mi na głowę. Upijam się każdego dnia, głupieje od tych dziwek i dymu papierosów. Dlaczego nie jestem teraz w Moskwie, gdzie chłód i śnieg? Czemu nie siedzę teraz z moim przyjacielem Andriejem Płatonowem przy stakańciku wódki, rozmawiając o wieczności...?”
W tym samym czasie. Moskwa. Zima. Andriej Płatonow w waciaku i uszance goni jakiegoś wyrostka powtarzając sobie w myśli: ”Jak go złapię to zabiję, zabiję jak psa!”
W tym samym czasie. Hawana. Ernest Hemingway siedzi w swoim gabinecie w podmiejskiej willi. Kończy właśnie kolejną powieść, rozmyśla: ”Po co, no po co to wszystko? Jak mi wszystko już obrzydło, ta cała Kuba, te plaże, banany, trzcina cukrowa, te upały.. Piję jakiś syf z marynarzami lub staram się nadać nutę romantyzmu cuchnącym rybakom. Czemuż nie jestem w Paryżu i nie siedzę ze swoim najlepszym przyjacielem Andrew Maurois w towarzystwie dwóch pięknych kurtyzan, popijając poranny aperitif i debatując o sensie.
życia?”
W tym samym czasie. Paryż. Andrew Maurois leży w swojej sypialni, spogląda na kurtyzanę, myśli: ”Po co, no po co to wszystko? Jakże ja ma dość tego Paryża, tych gruboskórnych Francuzów, tej wieży Eiffla, z której ptaki srają mi na głowę. Upijam się każdego dnia, głupieje od tych dziwek i dymu papierosów. Dlaczego nie jestem teraz w Moskwie, gdzie chłód i śnieg? Czemu nie siedzę teraz z moim przyjacielem Andriejem Płatonowem przy stakańciku wódki, rozmawiając o wieczności...?”
W tym samym czasie. Moskwa. Zima. Andriej Płatonow w waciaku i uszance goni jakiegoś wyrostka powtarzając sobie w myśli: ”Jak go złapię to zabiję, zabiję jak psa!”
27