Jest rok 2019.
Jest rok 2019. Jarosław Kaczyński wchodzi na spotkanie z prywatnymi przedsiębiorcami:
- Jak się macie, moi drodzy? - zażartował Kaczyński, witając się z nimi.
- Świetnie, panie prezydencie. - zażartowali przedsiębiorcy.
- Jak się macie, moi drodzy? - zażartował Kaczyński, witając się z nimi.
- Świetnie, panie prezydencie. - zażartowali przedsiębiorcy.
945
Dowcip #32686. Jest rok 2019. w kategorii: Dowcipy o Jarosławie Kaczyńskim, Żarty polityczne, Śmieszne żarty o politykach.
Ksiądz przychodzi na lekcje religii i po lekcji uczniowie mówią:
- Nara.
- Cze.
Ksiądz zachodzi na Plebanie i pyta drugiego księdza:
- Słuchaj, co to znaczy nara, cze? Nie rozumiem tego.
- Nara to jest narazie, a cze to oznacza cześć!
Na nazajutrz ksiądz przychodzi na lekcje i mówi:
- No to pochwa!
- Nara.
- Cze.
Ksiądz zachodzi na Plebanie i pyta drugiego księdza:
- Słuchaj, co to znaczy nara, cze? Nie rozumiem tego.
- Nara to jest narazie, a cze to oznacza cześć!
Na nazajutrz ksiądz przychodzi na lekcje i mówi:
- No to pochwa!
04
Dowcip #32687. Ksiądz przychodzi na lekcje religii i po lekcji uczniowie mówią w kategorii: Śmieszne dowcipy o duchownych, Śmieszne kawały o uczniach.
Małżeństwo uwielbia łowić ryby. Obydwoje umierają w tym samym czasie i idą do nieba. Siedzą tam w pięknej złotej łodzi, silnik ze srebra najwyższej próby, kołowrotki z platyny, tytanowe wędki, pełen zestaw przynęt i co najważniejsze po każdym rzucie branie. Wyciągają same okazy. Żona odwraca się do męża i mówi:
- Prawda, że jest cudownie kochanie.
- No. I pomyśleć, że gdyby nie Ty i ta Twoja niskotłuszczowa, antycholesterolowa dieta to moglibyśmy cieszyć się już tym z dziesięć lat temu.
- Prawda, że jest cudownie kochanie.
- No. I pomyśleć, że gdyby nie Ty i ta Twoja niskotłuszczowa, antycholesterolowa dieta to moglibyśmy cieszyć się już tym z dziesięć lat temu.
17
Dowcip #32688. Małżeństwo uwielbia łowić ryby. w kategorii: Żarty o wędkarzach, Śmieszne żarty o niebie, Żarty o małżeństwie.
Pewna babcia postanowiła kupić sobie jakiegoś zwierzaczka, żeby nie czuć się samotna. Jednak w zoologicznym zastrzegła, że zwierzaczek nie może być kłopotliwy. Facet w zoologicznym zaproponował papugę, gdyż będzie ona na pewno wspaniałą towarzyszką. Jednak babcia zapytała jeszcze czy nie było by problemu z zabieraniem jej do kościoła? Facet odpowiedział, że nie powinno być problemów:
- Wystarczy posadzić sobie papugę na ramieniu i ona spokojnie będzie sobie siedzieć i czekać.
Tak więc babcia zakupiła papugę, była bardzo zadowolona z towarzyszki, a gdy przyszła niedziela posadziła ją sobie na ramieniu i poszła do kościoła. Gdy usiadła w ławce papuga zaczęła się rozglądać, ale była spokojna. Jednak gdy msza się zaczęła papuga głośno zaskrzeczała:
- Cholera... Ale tu zimno.
Babcia zawstydzona uciekła z kościoła i przez cały tydzień tłumaczyła papudze, że tak nie można. Papuga sprawiała wrażenie zawstydzonej więc babcia następnej niedzieli znów zabrała ją do kościoła i znów na początku była grzeczna, aż do momentu gdy msza się zaczęła i ptak znów zaczął skrzeczeć:
- Cholera... Ale tu zimno.
Babcia znów zawstydzona uciekła z kościoła, jednak tym razem poszła do zoologicznego poskarżyć się na ptaka. Powiedziała facetowi, że papuga zachowuje się niegrzecznie w kościele i nie wie co z nią zrobić. Facet powiedział, że jest na to rada.
- Gdy papuga znów zacznie być niegrzeczna, trzeba złapać ją za pazury i zakręcić kilka razy w powietrzu.
Babcia zapytała czy to działa, a sprzedawca zagwarantował powodzenie operacji. Tak więc kobieta zabrała ptaka i zadowolona poszła do domu. Gdy nadeszła niedziela babcia znów usiadła z papugą w ławce i znów gdy zaczęła się msza papuga zaskrzeczała:
- Cholera... Ale tu zimno.
Natychmiast babcia złapała ptaka za pazury i kilka razy zakręciła nią w powietrzu i postawiła znów na swoim ramieniu. Papuga zszokowana potrząsnęła chwilkę głową i zaskrzeczała:
- I jeszcze jakieś ku*wa huragany...
- Wystarczy posadzić sobie papugę na ramieniu i ona spokojnie będzie sobie siedzieć i czekać.
Tak więc babcia zakupiła papugę, była bardzo zadowolona z towarzyszki, a gdy przyszła niedziela posadziła ją sobie na ramieniu i poszła do kościoła. Gdy usiadła w ławce papuga zaczęła się rozglądać, ale była spokojna. Jednak gdy msza się zaczęła papuga głośno zaskrzeczała:
- Cholera... Ale tu zimno.
Babcia zawstydzona uciekła z kościoła i przez cały tydzień tłumaczyła papudze, że tak nie można. Papuga sprawiała wrażenie zawstydzonej więc babcia następnej niedzieli znów zabrała ją do kościoła i znów na początku była grzeczna, aż do momentu gdy msza się zaczęła i ptak znów zaczął skrzeczeć:
- Cholera... Ale tu zimno.
Babcia znów zawstydzona uciekła z kościoła, jednak tym razem poszła do zoologicznego poskarżyć się na ptaka. Powiedziała facetowi, że papuga zachowuje się niegrzecznie w kościele i nie wie co z nią zrobić. Facet powiedział, że jest na to rada.
- Gdy papuga znów zacznie być niegrzeczna, trzeba złapać ją za pazury i zakręcić kilka razy w powietrzu.
Babcia zapytała czy to działa, a sprzedawca zagwarantował powodzenie operacji. Tak więc kobieta zabrała ptaka i zadowolona poszła do domu. Gdy nadeszła niedziela babcia znów usiadła z papugą w ławce i znów gdy zaczęła się msza papuga zaskrzeczała:
- Cholera... Ale tu zimno.
Natychmiast babcia złapała ptaka za pazury i kilka razy zakręciła nią w powietrzu i postawiła znów na swoim ramieniu. Papuga zszokowana potrząsnęła chwilkę głową i zaskrzeczała:
- I jeszcze jakieś ku*wa huragany...
08
Dowcip #32689. Pewna babcia postanowiła kupić sobie jakiegoś zwierzaczka w kategorii: Śmieszne kawały o staruszkach, Dowcipy o kościele, Dowcipy o papudze, Kawały o treści wulgarnej.
Do banku przychodzi staruszka z workiem pieniędzy i prosi o rozmowę z dyrektorem. Urzędnik po długim wahaniu prosi dyrektora.
- W czym mogę pani pomóc?
- Chciałabym wpłacić do waszego banku sumę dwustu tysięcy dolarów.
- Dobrze, ale skąd pani ma tak dużą kwotę pieniędzy?
- Po prostu zakładam się z różnymi osobami o bardzo duże sumy i zawsze wygrywam, jeżeli pan chce, mogę się też z panem założyć.
Załóżmy się o pięćdziesiąt tysięcy dolarów, że jutro o dwunastej w południe pana jaja staną się kwadratowe...
- Chyba pani żartuje.
Ale dyrektor myśli sobie, że pięćdziesiąt tysięcy to niezły pieniądz, a szansa na kwadratowe jaja równa jest zeru. Dyrektor przyjął zakład i umówili się na dwunastą następnego dnia. Dyrektor po przyjściu do domu sprawdził swoje jaja, rano też, ale nie zanosiło się na to, żeby stały się kwadratowe.
W miarę zbliżania się godziny dwunastej dyrektor coraz częściej upewniał się, a pewność wygranej rosła z każdą chwilą. Punktualnie o dwunastej do banku przyszła staruszka z pewnym facetem.
- To świadek zakładu, w razie wygranej chcę, aby wszystko było zgodnie z prawem.
- Dobrze, ale moje jaja sprawdzałem przed chwilą i są takie jak zawsze...
- Ale ja też muszę się przekonać o tym, proszę pokazać!
Dyrektor trochę zażenowany rozpina rozporek, zdejmuje spodnie...
- Proszę, są takie jak powinny! Przegrała pani pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
- Ale rozumie pan, że dopiero po wymacaniu można to stwierdzić, muszę to sama sprawdzić.
Dyrektor zezwolił, staruszka obiema rękami dotyka, ściska i maca jego jaja. Wtedy gość towarzyszący staruszce blednie, zaczyna wrzeszczeć, walić głową w mur i pada na posadzkę
- Co mu się stało? - pyta dyrektor
- Właśnie stracił sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów, bo założyłam się z nim, że o dzisiaj dwunastej będę trzymała za jaja dyrektora banku.
- W czym mogę pani pomóc?
- Chciałabym wpłacić do waszego banku sumę dwustu tysięcy dolarów.
- Dobrze, ale skąd pani ma tak dużą kwotę pieniędzy?
- Po prostu zakładam się z różnymi osobami o bardzo duże sumy i zawsze wygrywam, jeżeli pan chce, mogę się też z panem założyć.
Załóżmy się o pięćdziesiąt tysięcy dolarów, że jutro o dwunastej w południe pana jaja staną się kwadratowe...
- Chyba pani żartuje.
Ale dyrektor myśli sobie, że pięćdziesiąt tysięcy to niezły pieniądz, a szansa na kwadratowe jaja równa jest zeru. Dyrektor przyjął zakład i umówili się na dwunastą następnego dnia. Dyrektor po przyjściu do domu sprawdził swoje jaja, rano też, ale nie zanosiło się na to, żeby stały się kwadratowe.
W miarę zbliżania się godziny dwunastej dyrektor coraz częściej upewniał się, a pewność wygranej rosła z każdą chwilą. Punktualnie o dwunastej do banku przyszła staruszka z pewnym facetem.
- To świadek zakładu, w razie wygranej chcę, aby wszystko było zgodnie z prawem.
- Dobrze, ale moje jaja sprawdzałem przed chwilą i są takie jak zawsze...
- Ale ja też muszę się przekonać o tym, proszę pokazać!
Dyrektor trochę zażenowany rozpina rozporek, zdejmuje spodnie...
- Proszę, są takie jak powinny! Przegrała pani pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
- Ale rozumie pan, że dopiero po wymacaniu można to stwierdzić, muszę to sama sprawdzić.
Dyrektor zezwolił, staruszka obiema rękami dotyka, ściska i maca jego jaja. Wtedy gość towarzyszący staruszce blednie, zaczyna wrzeszczeć, walić głową w mur i pada na posadzkę
- Co mu się stało? - pyta dyrektor
- Właśnie stracił sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów, bo założyłam się z nim, że o dzisiaj dwunastej będę trzymała za jaja dyrektora banku.
09
Dowcip #32690. Do banku przychodzi staruszka z workiem pieniędzy i prosi o rozmowę z w kategorii: Śmieszne żarty o pieniądzach, Żarty o staruszkach, Żarty o zakładach, Kawały o bankierach.
Trzy ciała leżą w kostnicy, wszystkie są uśmiechnięte. Koroner wyjaśnia inspektorowi przyczyny i okoliczności każdego zgonu.
- Pierwsze ciało: Warszawiak, sześćdziesiąt lat, zmarły na zawał serca, podczas uprawiania sexu ze swoją kochanką. To tłumaczy ten jego nienaturalny uśmiech. Drugie ciało: Poznaniak, dwadzieścia pięć lat, wygrał kilka milionów na loterii, zmarł na skutek przepicia, co tłumaczy jego uśmiechniętą facjatę.
- A co z trzecim ciałem? - pyta inspektor.
- A to jeden z najciekawszych przypadków, blondynka ze wsi, z okolic Bydgoszczy, lat trzydzieści, porażona piorunem.
- Skąd więc te uśmiech na jej twarzy?
- Myślała, że jej robią zdjęcie...
- Pierwsze ciało: Warszawiak, sześćdziesiąt lat, zmarły na zawał serca, podczas uprawiania sexu ze swoją kochanką. To tłumaczy ten jego nienaturalny uśmiech. Drugie ciało: Poznaniak, dwadzieścia pięć lat, wygrał kilka milionów na loterii, zmarł na skutek przepicia, co tłumaczy jego uśmiechniętą facjatę.
- A co z trzecim ciałem? - pyta inspektor.
- A to jeden z najciekawszych przypadków, blondynka ze wsi, z okolic Bydgoszczy, lat trzydzieści, porażona piorunem.
- Skąd więc te uśmiech na jej twarzy?
- Myślała, że jej robią zdjęcie...
218
Dowcip #32691. Trzy ciała leżą w kostnicy, wszystkie są uśmiechnięte. w kategorii: Dowcipy o blondynkach, Dowcipy o śmierci, Kawały o zwłokach.
W nocy żona budzi męża:
- Słuchaj, chyba ktoś się do nas włamuje!
- To co mam zrobić?
- Idź obudź psa!
- Słuchaj, chyba ktoś się do nas włamuje!
- To co mam zrobić?
- Idź obudź psa!
28
Dowcip #32692. W nocy żona budzi męża w kategorii: Żarty o złodziejach, Śmieszne kawały o psie.
Dwóch Panów o chwiejnym kroku czekało niecierpliwie na końcowym przystanku autobusowym późno w nocy, kiedy autobusy przestały już dawno kursować. Kilka godzin już minęło, zanim się w swym pijackim otępieniu zorientowali, że odszedł już ostatni autobus. Widząc kilkanaście autobusów zaparkowanych w zajezdni postanowili pożyczyć jeden i odwieść się do domu. Ku swemu rozczarowaniu nie mogli znaleźć autobusu, którym chcieli jechać.
- Dasz wiarę? - powiedział jeden z nich - Sto autobusów, a wśród nich ani jednego z numerem trzydzieści!
- Nie szkodzi, pojedziemy autobusem numer dwadzieścia dwa do ostatniego przystanku, a resztę, te trzy kilometry przejdziemy piechotą.
- Dasz wiarę? - powiedział jeden z nich - Sto autobusów, a wśród nich ani jednego z numerem trzydzieści!
- Nie szkodzi, pojedziemy autobusem numer dwadzieścia dwa do ostatniego przystanku, a resztę, te trzy kilometry przejdziemy piechotą.
02
Dowcip #32693. Dwóch Panów o chwiejnym kroku czekało niecierpliwie na końcowym w kategorii: Dowcipy o pijakach, Kawały o autobusach.
Kowalski jest wielkim fanatykiem boksu, a właśnie dziś odbędzie się walka o Mistrzostwo Wszechwag. Godzina do rozpoczęcia walki... Kowalski wychodzi z pracy, pięćdziesiąt minut... W sklepie kupuje cztery puszki piwa i paczkę chipsów, trzydzieści minut ... Piwo w lodówce, pięć minut ... Kowalski siedzi w fotelu przed telewizorem, w jednej ręce otwarte, zimne piwo, w drugiej otwarta paczka ulubionych chipsów... Rozpoczyna się walka... Magle, w dwudziestej ósmej sekundzie nokaut!!! Koniec pojedynku!!! Kowalski nie może w to uwierzyć, siedzi z otwartymi ustami, pustym wzrokiem spogląda w ekran, piwo schłodzone upada na ziemię. Nagle Kowalski spostrzega za sobą, stojąca jego żonę. Maria oparta o futrynę z założonymi rękami mówi:
- Może teraz w końcu mnie zrozumiesz...
- Może teraz w końcu mnie zrozumiesz...
27
Dowcip #32694. Kowalski jest wielkim fanatykiem boksu w kategorii: Śmieszne kawały erotyczne, Kawały o Kowalskim, Humor o żonie, Żarty o boksie.
Po wielkiej ulewie, przed kliniką chirurgiczną, z powodu zatkanej rynny, utworzyła się ogromna kałuża, która uniemożliwiała pacjentom wejście do budynku. Był już późny wieczór, kiedy lekarz dyżurny zadzwonił do hydraulika i zażądał, aby ten natychmiast przybył na miejsce awarii. Hydraulik, który wrócił właśnie z Dorocznego Balu Hydraulików, rzekł:
- Przyjadę z samego rana.
- Nie. - brzmiała odpowiedź. - Potrzebuję Cię w tej chwili. Moi jutrzejsi pacjenci nie będą mogli wejść do kliniki. Poza tym, gdybyś to Ty nagle prosił mnie o pomoc, oczekiwałbyś mojego przyjazdu nawet o trzeciej w nocy.
- Tu mnie masz. - odparł hydraulik.
Przybył po jakiejś godzinie, ubrany w smoking i z butelką w rękach. Wyciągnął z kieszeni dwie tabletki i powiedział:
- Doktorze, wrzucam te tabletki do wody, więcej dzisiaj nie mogę zrobić.
- Co to za tabletki?
- Aspiryna. - rzekł hydraulik. - I jeśli kałuża nie zniknie do jutra, proszę zadzwonić jeszcze raz.
- Przyjadę z samego rana.
- Nie. - brzmiała odpowiedź. - Potrzebuję Cię w tej chwili. Moi jutrzejsi pacjenci nie będą mogli wejść do kliniki. Poza tym, gdybyś to Ty nagle prosił mnie o pomoc, oczekiwałbyś mojego przyjazdu nawet o trzeciej w nocy.
- Tu mnie masz. - odparł hydraulik.
Przybył po jakiejś godzinie, ubrany w smoking i z butelką w rękach. Wyciągnął z kieszeni dwie tabletki i powiedział:
- Doktorze, wrzucam te tabletki do wody, więcej dzisiaj nie mogę zrobić.
- Co to za tabletki?
- Aspiryna. - rzekł hydraulik. - I jeśli kałuża nie zniknie do jutra, proszę zadzwonić jeszcze raz.
1017