Rzecz dzieje się w Ameryce.
Rzecz dzieje się w Ameryce. W przedziale kolejowym siedzi Żyd, a naprzeciwko niego młody Jankes. Młodzieniec zaczyna popisywać się oryginalną sztuką: opluwa dokładnie ścianę wokół głowy Żyda, po czym wstaje i przedstawia się:
- John Clark, mistrz świata w pluciu.
Żyd, nie namyślając się długo, pluje Jankesowi w twarz, po czym również wstaje i przedstawia się:
- Szloma Jekeles, amator.
- John Clark, mistrz świata w pluciu.
Żyd, nie namyślając się długo, pluje Jankesowi w twarz, po czym również wstaje i przedstawia się:
- Szloma Jekeles, amator.
37
Dowcip #4444. Rzecz dzieje się w Ameryce. w kategorii: Śmieszne żarty o Żydach, Śmieszne dowcipy o pluciu.
- Halo? Poproszę panią zamiejscowa, Lubartów 33... Czi co? Nie: czy? pytajne tylko: czy? wzięte liczebniczo... Taa, mój numer 333 ... Już jest połączenie? Dziękuję ślicznie...
Halo? Halo? HALO? - Halooo...
- Kuba?
- Kto mówi?
- Ale czy Kuba?
- Ale kto mówi?
- Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko panu nic nie powie ... Kuba?
- Jaki Kuba?
- Goldberg.
- A jeżeli Kuba, to kto mówi?
- Rappaport!
- BENIEK?
- Tak!
- Tu Kuba.
- Goldberg?
- Tak. Co jest?
- Jest interes do zrobienia.
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie, że się straci?
- Niewiele ... Dwa, trzy tysiące masz?
- Mam mieć. Co jest?
- Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator jest Barmsztajn ... On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest u Lutmana, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora.
- A co jej jest?
- Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyc musi mieć pięćset dolary.
- Cooo?
- Nie gotówką, tylko połowę, na resztę zwolnienie od protestu. Jasne?
- Oczywiście, że rozumiem.
- No!
- Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzionęła ducha?
- W tym właśnie sęk.
- Co?
- Sęk!
- Kto?
- Sęk!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w środku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? Lutmann?
- Jaki Lutmann? Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
- A gdzie jest ten las?
- Jaki las?
- No, że wspominałeś.
- Co ciebie obchodzi nagle? W puszczy Białowieszczańskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rżnie, jest deska, jest sęk.
- A kto ma ten las?
- Kuba, o co ci idzie? Nikt!
- To można kupić?
- Tę manufakturę?
- Nie, ten tartak.
- Jaki tartak, do cholery?
- No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie.
- Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!
- A ona sprzeda?
- Co?!
- Ten tartak.
- Kuba, przecież ... Jaki tartak do cholery?!
- No, że się ścina i się rżnie.
- Kuba! Że mnie co podkusiło powiedzieć ten ”sęk” ... Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!
- Co?
- Sęk.
- Który?
- Co pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. To ja go cofam.
- W Kurierze Warszawskim? To było ogłoszenie?
- Jakie ogłoszenie?
- No, że on sprzedaje.
- Kto?
- No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
- Kuba... Po co tobie ten tartak? Zleź z tego tartaka!
- No wiesz, Rappaport, że ja ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes?
- Kuba.
- Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daję dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jemu dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest Logika? To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
- Teoretycznie tak ... Tylko, że mnie coś podkusiło. Staropolszczyzny się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć ”tu leży pies pochowany”.
- Pies?
- Pies!
- Piesek! Jaka rasa?
- Szlag mnie trafi.
- Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest jaka rasa?
- Jaka rasa? Nordycka! Psiakrew, odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
- Słuchaj, Beniek, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać trzydzieści złotych. Duży piesek?
- Olbrzymie!
Słyszy telefonistkę:
- Złociutka, to nie do pani!
- Znaczy, co?
- Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote.
- No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa.
- Wiesz co ja ci powiem? Ty weź sobie ten las za darmo.
- A tartak?
- A Tar... A tartak, to ty sobie weź tyż za darmo.
- A pies?
- A pies? A pies ci mordę lizał!
Halo? Halo? HALO? - Halooo...
- Kuba?
- Kto mówi?
- Ale czy Kuba?
- Ale kto mówi?
- Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko panu nic nie powie ... Kuba?
- Jaki Kuba?
- Goldberg.
- A jeżeli Kuba, to kto mówi?
- Rappaport!
- BENIEK?
- Tak!
- Tu Kuba.
- Goldberg?
- Tak. Co jest?
- Jest interes do zrobienia.
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie, że się straci?
- Niewiele ... Dwa, trzy tysiące masz?
- Mam mieć. Co jest?
- Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator jest Barmsztajn ... On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest u Lutmana, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora.
- A co jej jest?
- Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyc musi mieć pięćset dolary.
- Cooo?
- Nie gotówką, tylko połowę, na resztę zwolnienie od protestu. Jasne?
- Oczywiście, że rozumiem.
- No!
- Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzionęła ducha?
- W tym właśnie sęk.
- Co?
- Sęk!
- Kto?
- Sęk!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w środku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? Lutmann?
- Jaki Lutmann? Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
- A gdzie jest ten las?
- Jaki las?
- No, że wspominałeś.
- Co ciebie obchodzi nagle? W puszczy Białowieszczańskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rżnie, jest deska, jest sęk.
- A kto ma ten las?
- Kuba, o co ci idzie? Nikt!
- To można kupić?
- Tę manufakturę?
- Nie, ten tartak.
- Jaki tartak, do cholery?
- No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie.
- Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!
- A ona sprzeda?
- Co?!
- Ten tartak.
- Kuba, przecież ... Jaki tartak do cholery?!
- No, że się ścina i się rżnie.
- Kuba! Że mnie co podkusiło powiedzieć ten ”sęk” ... Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!
- Co?
- Sęk.
- Który?
- Co pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. To ja go cofam.
- W Kurierze Warszawskim? To było ogłoszenie?
- Jakie ogłoszenie?
- No, że on sprzedaje.
- Kto?
- No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
- Kuba... Po co tobie ten tartak? Zleź z tego tartaka!
- No wiesz, Rappaport, że ja ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes?
- Kuba.
- Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daję dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jemu dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest Logika? To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
- Teoretycznie tak ... Tylko, że mnie coś podkusiło. Staropolszczyzny się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć ”tu leży pies pochowany”.
- Pies?
- Pies!
- Piesek! Jaka rasa?
- Szlag mnie trafi.
- Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest jaka rasa?
- Jaka rasa? Nordycka! Psiakrew, odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
- Słuchaj, Beniek, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać trzydzieści złotych. Duży piesek?
- Olbrzymie!
Słyszy telefonistkę:
- Złociutka, to nie do pani!
- Znaczy, co?
- Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote.
- No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa.
- Wiesz co ja ci powiem? Ty weź sobie ten las za darmo.
- A tartak?
- A Tar... A tartak, to ty sobie weź tyż za darmo.
- A pies?
- A pies? A pies ci mordę lizał!
39
Dowcip #4445. - Halo? Poproszę panią zamiejscowa, Lubartów 33... Czi co? Nie: czy? w kategorii: Humor o pieniądzach, Śmieszny humor o rozmowach telefonicznych, Żarty o psie, Humor o lesie.
Pewnego razu, w przedwojennej Warszawie zdarzyło się, że pokłócili się ze sobą dwaj Żydzi - pan Katz z panem Rosenkrantzem. Pokłócili się oni tak bardzo, że sprawa znalazła swój finał w sądzie. Tenże sąd po rozprawie wydał werdykt przyznający rację panu Rosenkrantzowi. Orzeczono karę - pan Katz miał przeprosić publicznie pana Rosenkrantza. Publiczne przeprosiny miały odbyć się w mieszkaniu tego drugiego.
W umówiony dzień zebrali się świadkowie w mieszkaniu Rosenkrantza. Wszyscy, włącznie z gospodarzem czekają niecierpliwie na przybycie Katza i złożenie przezeń oficjalnych przeprosin. Wreszcie jest! Pukanie do drzwi, otwiera je Rosenkrantz, za drzwiami stoi Katz i tak oto mówi:
- Dzień dobry szanownemu panu. Czy tutaj mieszka krawiec Goldberg?
- Nie! Goldberg mieszka piętro wyżej.
- Aaaaa, to ja Pana w takim razie bardzo przepraszam!
W umówiony dzień zebrali się świadkowie w mieszkaniu Rosenkrantza. Wszyscy, włącznie z gospodarzem czekają niecierpliwie na przybycie Katza i złożenie przezeń oficjalnych przeprosin. Wreszcie jest! Pukanie do drzwi, otwiera je Rosenkrantz, za drzwiami stoi Katz i tak oto mówi:
- Dzień dobry szanownemu panu. Czy tutaj mieszka krawiec Goldberg?
- Nie! Goldberg mieszka piętro wyżej.
- Aaaaa, to ja Pana w takim razie bardzo przepraszam!
111
Dowcip #4446. Pewnego razu, w przedwojennej Warszawie zdarzyło się w kategorii: Śmieszne dowcipy o sąsiadach, Śmieszny humor o Żydach, Dowcipy o sądzie, Żarty o kłótniach.
Mosze otworzył sklep na Nalewkach - Trąbki, saksofony, bębny, trumny, noże i pistolety.
- Jak idzie geszeft, Mosze? - pyta Srul.- Taki nietypowy towar ...
- Bardzo idzie! Bardzo! Przedwczoraj sprzedałem trąbę, wczoraj pistolet, dzisiaj trumnę.
- Jak idzie geszeft, Mosze? - pyta Srul.- Taki nietypowy towar ...
- Bardzo idzie! Bardzo! Przedwczoraj sprzedałem trąbę, wczoraj pistolet, dzisiaj trumnę.
216
Dowcip #4447. Mosze otworzył sklep na Nalewkach - Trąbki, saksofony, bębny, trumny w kategorii: Kawały o Żydach, Kawały o sprzedawcach, Humor o instrumentach, Dowcipy o pistoletach, Kawały o trumnie, Śmieszny humor o sklepach.
Pewien amerykański turysta żydowskiego pochodzenia wybrał się z wycieczką do Jerozolimy. Zwiedził co było do zwiedzenia, pozostała mu jeszcze Ściana Płaczu czyli Zachodni Mur. Wsiada do taksówki i nie może sobie przypomnieć jaką nazwę nosi to najbardziej znane miejsce modlitw wszystkich Żydów.
- Proszę mnie zawieźć tam gdzie wszyscy Żydzi płaczą i gdzie wznoszą modły.
Taksówkarz zawiózł go przed Urząd Skarbowy.
- Proszę mnie zawieźć tam gdzie wszyscy Żydzi płaczą i gdzie wznoszą modły.
Taksówkarz zawiózł go przed Urząd Skarbowy.
212
Dowcip #4448. Pewien amerykański turysta żydowskiego pochodzenia wybrał się z w kategorii: Śmieszny humor o kierowcach, Dowcipy o Żydach, Żarty o wycieczce, Kawały o Urzędzie Skarbowym, Śmieszny humor o taksówkarzach.
Jasir Arafat u wróżki. Pyta kiedy umrze. Wróżka zmrużyła oczy i patrzy w kulę. Mruczy coś pod nosem i w końcu mówi:
- Umrzesz w żydowskie święto.
- Które?! - pyta Arafat.
- Nieważne? - odpowiada wróżka - Jak tylko umrzesz, to będzie to żydowskie święto.
- Umrzesz w żydowskie święto.
- Które?! - pyta Arafat.
- Nieważne? - odpowiada wróżka - Jak tylko umrzesz, to będzie to żydowskie święto.
49
Dowcip #4449. Jasir Arafat u wróżki. Pyta kiedy umrze. w kategorii: Kawały o świętach, Humor o Żydach, Śmieszne żarty o wróżkach, Śmieszny humor o umieraniu.
Salcie i Mojsze prowadzili sklep z dewocjonaliami dla Żydów. Jednak w okolicy wszyscy wyprowadzali się i coraz mniej było Żydów klientów. W końcu Salcie rzekła:
- Mojsze, Ty musisz zmienić branża. Ty musisz sprzedawać teraz dla katolików.
Na co Mojsze się zdenerwował:
- Salcie! My jesteśmy Żydami i nie będziemy sprzedawać katolickich rzeczy.
Jednak okolica szybko zmieniła się w katolicką i w końcu duma dumą, ale Mojsze zajął się sprzedażą katolickich dewocjonaliów. Salcie bierze za słuchawkę i zamawia towar w jedynej w okolicy hurtowni z katolickimi rzeczami:
- Dzień dobry, chciałabym zamówić: sto różańców, pięćdziesiąt katechizmów, sto obrazków z Papieżem oraz pięćdziesiąt krzyżyków.
Na co głos w słuchawce odpowiada:
- Niech no sprawdzę: sto różańców, pięćdziesiąt katechizmów, sto obrazków z Papieżem oraz pięćdziesiąt krzyżyków... Aha, krzyżyki mają być z Jezusem czy bez? No i jutro nie dostarczamy, bo jest Szabas.
- Mojsze, Ty musisz zmienić branża. Ty musisz sprzedawać teraz dla katolików.
Na co Mojsze się zdenerwował:
- Salcie! My jesteśmy Żydami i nie będziemy sprzedawać katolickich rzeczy.
Jednak okolica szybko zmieniła się w katolicką i w końcu duma dumą, ale Mojsze zajął się sprzedażą katolickich dewocjonaliów. Salcie bierze za słuchawkę i zamawia towar w jedynej w okolicy hurtowni z katolickimi rzeczami:
- Dzień dobry, chciałabym zamówić: sto różańców, pięćdziesiąt katechizmów, sto obrazków z Papieżem oraz pięćdziesiąt krzyżyków.
Na co głos w słuchawce odpowiada:
- Niech no sprawdzę: sto różańców, pięćdziesiąt katechizmów, sto obrazków z Papieżem oraz pięćdziesiąt krzyżyków... Aha, krzyżyki mają być z Jezusem czy bez? No i jutro nie dostarczamy, bo jest Szabas.
18
Dowcip #4450. Salcie i Mojsze prowadzili sklep z dewocjonaliami dla Żydów. w kategorii: Dowcipy o Żydach, Żarty o klientach, Kawały o sklepach.
Po czym poznać pana młodego na weselu w Wołominie?
- Ma najładniejszy dres.
- Ma najładniejszy dres.
17
Dowcip #4451. Po czym poznać pana młodego na weselu w Wołominie? w kategorii: Humor o dresiarzach, Śmieszne kawały zagadki, Kawały o weselu.
- Doktorze, po raz ostatni mówię, że to wstążka z gorsetu Nataszy Rostowej, który rozwiązywałem bez użycia rąk, a nie tasiemiec!- Mówi porucznik Rżewski.
416
Dowcip #4452. - Doktorze, po raz ostatni mówię w kategorii: Żarty o lekarzach, Kawały o poruczniku Rżewskim, Śmieszny humor o Nataszy Rostowej.
Facet jest na pogrzebie prawnika i zaskakuje go liczba osób biorących w nim udział. Zwraca się do ludzi zgromadzonych dookoła siebie:
- Dlaczego wszyscy przyszliście na ten pogrzeb?
Odpowiada mu facet stojący naprzeciwko niego:
- Jesteśmy jego klientami.
- Wszyscy przyszliście złożyć mu hołd? Jakie to wzruszające.
- Nie, przyszliśmy się upewnić, że nie żyje.
- Dlaczego wszyscy przyszliście na ten pogrzeb?
Odpowiada mu facet stojący naprzeciwko niego:
- Jesteśmy jego klientami.
- Wszyscy przyszliście złożyć mu hołd? Jakie to wzruszające.
- Nie, przyszliśmy się upewnić, że nie żyje.
16