Pewien wielbiciel boksu na godzinę przed transmisją walki o tytuł
Pewien wielbiciel boksu na godzinę przed transmisją walki o tytuł zawodowego mistrza świata wszech wag ucieka z pracy. Zahacza o market, kupuje czteropak piwa, bułeczki, boczek, musztardę, ogóreczki ... Do walki jeszcze czterdzieści minut! Pędzi do domu, otwiera drzwi, rzuca szybkie ”dzień dobry” żonie, wkłada piwko do zamrażalnika, patrzy na zegarek ... Do walki jeszcze piętnaście minut! Szybko kroi bułki i szykuje ulubione kanapki do piwa ... Do walki jeszcze dziesięć minut! Kanapki kładzie na talerzu, wyjmuje z lodówki piwo i ze wszystkim udaje się do pokoju, kładzie piwo i kanapki na stole, rozbiera się w biegu, wskakuje w najwygodniejsze spodnie i lekką bawełnianą koszulkę, patrzy na zegarek. Do walki pozostała minuta! Uff! Siada wygodnie przed telewizorem w chwili, gdy rozlega się pierwszy gong. W lewej ręce trzyma otwarte piwko, prawą ręką podnosi do ust ulubioną kanapkę. Bokserzy już w ringu, pierwsza runda ... pierwszy cios ... nokaut!
Facet zamiera z kanapką przy ustach i piwem w ręce. Nie może wykrztusić słowa, mruga z niedowierzaniem powiekami, patrzy żałośnie na obserwującą go żonę. Ona przygląda mu się z politowaniem, a po dłuższej chwili mówi:
- No i co? Teraz już powinieneś wiedzieć, jak ja czuję się w sypialni ...
Facet zamiera z kanapką przy ustach i piwem w ręce. Nie może wykrztusić słowa, mruga z niedowierzaniem powiekami, patrzy żałośnie na obserwującą go żonę. Ona przygląda mu się z politowaniem, a po dłuższej chwili mówi:
- No i co? Teraz już powinieneś wiedzieć, jak ja czuję się w sypialni ...
913
Dowcip #16402. Pewien wielbiciel boksu na godzinę przed transmisją walki o tytuł w kategorii: Śmieszne dowcipy o alkoholu, Dowcipy o mężczyznach, Humor o mężu i żonie, Śmieszny humor o mężu, Śmieszne kawały o sportowcach, Śmieszne dowcipy o żonie, Śmieszne kawały o boksie.
Przychodzi Jasiu na basen i pyta ratownik:
- Proszę pana, czy mogę wyjść na głęboką wodę?
Na to ratownik mu odpowiada:
- Najpierw musisz pokazać mi jak pływasz.
Jasiu wskakuje do wody, robi skoki, salta ogólnie pływa jak Otylia Jędrzejczak.
- Gdzie nauczyłeś się tak pływać!? - pyta ratownik.
- Jak byłem mały tata wyrzucał mnie na środek jeziora.
- To chyba trudno było wydostać się na brzeg?
- Nie, najtrudniej było wydostać się z worka.
- Proszę pana, czy mogę wyjść na głęboką wodę?
Na to ratownik mu odpowiada:
- Najpierw musisz pokazać mi jak pływasz.
Jasiu wskakuje do wody, robi skoki, salta ogólnie pływa jak Otylia Jędrzejczak.
- Gdzie nauczyłeś się tak pływać!? - pyta ratownik.
- Jak byłem mały tata wyrzucał mnie na środek jeziora.
- To chyba trudno było wydostać się na brzeg?
- Nie, najtrudniej było wydostać się z worka.
24
Dowcip #16403. Przychodzi Jasiu na basen i pyta ratownik w kategorii: Dowcipy o Jasiu, Żarty o ojcu, Kawały o pływaniu, Śmieszny humor o basenie, Śmieszny humor o ratownikach.
Rolnik wezwał weterynarza do swojego konia, który zachorował. Weterynarz zbadał konia i rzecze:
- Pański koń zaraził się paskudnym wirusem! Masz tu pan lekarstwo. Trzeba mu je dawać przez trzy najbliższe dni. Za trzy dni przyjadę. Jeśli mu się nie poprawi trzeba będzie go uśpić.
Tę rozmowę usłyszała świnia. Pierwszego dnia koń dostał lekarstwo, ale nic mu się nie poprawiło. Świnia podeszła do niego i mówi:
- Dawaj, dawaj! Wstawaj!
Drugiego dnia to samo, lekarstwo nie poprawiło samopoczucia konia.
- Wstawaj! - nakrzyczała na konia świnia. - Jak nie wstaniesz to Cię uśpią!
Trzeciego dnia koniowi znowu dali lekarstwo. Znowu bez żadnego rezultatu. Przyszedł weterynarz i mówi:
- Niestety nie mamy wyboru!. Koń jest zarażony wirusem, który może się przenieść na pozostałe konie!
Usłyszawszy to świnia pobiegła do konia i mówi:
- Wstawaj! Weterynarz tu przyszedł! Ostatnia Twoja szansa! Teraz albo nigdy! Wstawaj!
A koń ostatnim wysiłkiem woli podniósł się na nogi i truchtem oddalił się na koniec pastwiska.
- To cud! - krzyknął farmer zobaczywszy oddalającego się konika. - Musimy to oblać! Z tej okazji zarżniemy świnię!
- Pański koń zaraził się paskudnym wirusem! Masz tu pan lekarstwo. Trzeba mu je dawać przez trzy najbliższe dni. Za trzy dni przyjadę. Jeśli mu się nie poprawi trzeba będzie go uśpić.
Tę rozmowę usłyszała świnia. Pierwszego dnia koń dostał lekarstwo, ale nic mu się nie poprawiło. Świnia podeszła do niego i mówi:
- Dawaj, dawaj! Wstawaj!
Drugiego dnia to samo, lekarstwo nie poprawiło samopoczucia konia.
- Wstawaj! - nakrzyczała na konia świnia. - Jak nie wstaniesz to Cię uśpią!
Trzeciego dnia koniowi znowu dali lekarstwo. Znowu bez żadnego rezultatu. Przyszedł weterynarz i mówi:
- Niestety nie mamy wyboru!. Koń jest zarażony wirusem, który może się przenieść na pozostałe konie!
Usłyszawszy to świnia pobiegła do konia i mówi:
- Wstawaj! Weterynarz tu przyszedł! Ostatnia Twoja szansa! Teraz albo nigdy! Wstawaj!
A koń ostatnim wysiłkiem woli podniósł się na nogi i truchtem oddalił się na koniec pastwiska.
- To cud! - krzyknął farmer zobaczywszy oddalającego się konika. - Musimy to oblać! Z tej okazji zarżniemy świnię!
37
Dowcip #16404. Rolnik wezwał weterynarza do swojego konia, który zachorował. w kategorii: Dowcipy o weterynarzu, Humor o koniu, Śmieszny humor o świniach.
Rozmawiają dwaj przyjaciele:
- Wczoraj poszedłem do psychologa.
- I co?
- Przez dwie godziny opowiadał mi jakie to suki, jego żona i teściowa. Od razu zrobiło mi się lżej ...
- Wczoraj poszedłem do psychologa.
- I co?
- Przez dwie godziny opowiadał mi jakie to suki, jego żona i teściowa. Od razu zrobiło mi się lżej ...
05
Dowcip #16405. Rozmawiają dwaj przyjaciele w kategorii: Żarty o mężczyznach, Kawały o psychologach, Śmieszny humor o teściowej, Śmieszny humor o żonie.
Rozmowa na wieczorku zapoznawczym w domku wczasowym:
- Niech pani spojrzy na tego kretyna, co tańczy z tą farbowaną rudaską. Nie ma na świecie gorszego szefa niż ten debil.
- A czy pan mnie zna?
- Nie.
- Jestem żoną pańskiego szefa.
- A czy pani mnie zna?
- Nie.
- No to chwała Bogu!
- Niech pani spojrzy na tego kretyna, co tańczy z tą farbowaną rudaską. Nie ma na świecie gorszego szefa niż ten debil.
- A czy pan mnie zna?
- Nie.
- Jestem żoną pańskiego szefa.
- A czy pani mnie zna?
- Nie.
- No to chwała Bogu!
04
Dowcip #16406. Rozmowa na wieczorku zapoznawczym w domku wczasowym w kategorii: Humor o szefie, Śmieszny humor o żonie, Śmieszne kawały o pracownikach.
Samochód skręca w prawo, które koło się nie kręci?
- Zapasowe.
- Zapasowe.
815
Dowcip #16407. Samochód skręca w prawo, które koło się nie kręci? w kategorii: Śmieszne pytania zagadki, Żarty o autach.
Sierżant do żołnierzy:
- Kto chce pojechać na wykopki ziemniaków na polu siostry generała?
Zgłosiło się dwóch.
- Dobra, pozostali pójdą na piechotą.
- Kto chce pojechać na wykopki ziemniaków na polu siostry generała?
Zgłosiło się dwóch.
- Dobra, pozostali pójdą na piechotą.
17
Dowcip #16408. Sierżant do żołnierzy w kategorii: Śmieszny humor o wojsku, Śmieszne kawały o żołnierzach, Śmieszne dowcipy o sierżancie.
Skarży się bankier:
- Ten kryzys jest gorszy niż rozwód! Straciłem połowę majątku i nadal mam żonę.
- Ten kryzys jest gorszy niż rozwód! Straciłem połowę majątku i nadal mam żonę.
06
Dowcip #16409. Skarży się bankier w kategorii: Śmieszny humor o żonie, Śmieszny humor o bankierach.
Spotykają się dwaj budowlańcy w czasach kryzysu:
- Jak Ty to robisz, że Twój dom jeszcze wciąż się nie zawalił?
- Ładuje dziesięć worków piasku i jeden worek cementu.
- To jednak dodajesz cement?!
- Jak Ty to robisz, że Twój dom jeszcze wciąż się nie zawalił?
- Ładuje dziesięć worków piasku i jeden worek cementu.
- To jednak dodajesz cement?!
412
Dowcip #16410. Spotykają się dwaj budowlańcy w czasach kryzysu w kategorii: Śmieszne kawały o budowlańcach.
Spotykają się dwie sąsiadki:
- A co to sąsiadka tak dziś na czarno?
- A no bo to mąż mój nie żyje.
- O mój Boże. A jak to się stało? Przecież jeszcze wczoraj go widziałam jak kopał w ogródku.
- A kopał, kopał. A potem poszliśmy do sklepu kupić mu nowe buty. No i mierzy jedną parę, drugą, trzecią ... Dziesiątą ...
Mówię mu ”Nie śpiesz się Stefan, przymierzaj dokładnie żeby na pewno dobre były.” W końcu po paru godzinach wróciliśmy do domu, on zakłada te nowe buty i mówi, że ciasne.
No nie zabiłaby pani?
- A co to sąsiadka tak dziś na czarno?
- A no bo to mąż mój nie żyje.
- O mój Boże. A jak to się stało? Przecież jeszcze wczoraj go widziałam jak kopał w ogródku.
- A kopał, kopał. A potem poszliśmy do sklepu kupić mu nowe buty. No i mierzy jedną parę, drugą, trzecią ... Dziesiątą ...
Mówię mu ”Nie śpiesz się Stefan, przymierzaj dokładnie żeby na pewno dobre były.” W końcu po paru godzinach wróciliśmy do domu, on zakłada te nowe buty i mówi, że ciasne.
No nie zabiłaby pani?
626