Spotyka się dwóch znajomych, którzy nie widzieli się od kilku tygodni.
Spotyka się dwóch znajomych, którzy nie widzieli się od kilku tygodni. Jeden z nich ma w uchu kolczyk.
- Co się stało? Zawsze byłeś takim konserwatystą, a tu nagle kolczyk w uchu?
- A co nie można?
- Można, można. A od kiedy go nosisz?
- Odkąd moja żona znalazła go w naszym łóżku.
- Co się stało? Zawsze byłeś takim konserwatystą, a tu nagle kolczyk w uchu?
- A co nie można?
- Można, można. A od kiedy go nosisz?
- Odkąd moja żona znalazła go w naszym łóżku.
422
Dowcip #33301. Spotyka się dwóch znajomych, którzy nie widzieli się od kilku tygodni. w kategorii: Kawały o mężu, Śmieszny humor o kolczykach.
Leżą na sali dwaj sercowcy.
- No co to się stało? - pyta jeden.
- Mam sześćdziesiąt pięć lat i serduszko nie wytrzymało gdy baraszkowałem z moją dziewiętnastoletnią asystentką.
- O! A kim pan jest, jeśli wolno spytać?
- Bankierem.
- Aha...
- A pan?
- Eee... Właściwie to... A zresztą, to żaden wstyd... Jestem biedakiem. Zbieram złom.
- A co się stało?
- Była niedawno defilada, poszedłem sobie popatrzeć i wzruszyłem się...
- Jaka defilada?
- Dywizji pancernej...
- No co to się stało? - pyta jeden.
- Mam sześćdziesiąt pięć lat i serduszko nie wytrzymało gdy baraszkowałem z moją dziewiętnastoletnią asystentką.
- O! A kim pan jest, jeśli wolno spytać?
- Bankierem.
- Aha...
- A pan?
- Eee... Właściwie to... A zresztą, to żaden wstyd... Jestem biedakiem. Zbieram złom.
- A co się stało?
- Była niedawno defilada, poszedłem sobie popatrzeć i wzruszyłem się...
- Jaka defilada?
- Dywizji pancernej...
109
Dowcip #33303. Leżą na sali dwaj sercowcy. w kategorii: Śmieszny humor o szpitalu, Śmieszny humor o ubogich.
W gęstej kniei, gdzie strumyk płynie z wolna, tam gdzie mchem odziany kamień, gdzie szumi dokoła las, stoi chatka z bukowiny a w chatce mieszka strażnik leśny Edward, niezastąpiony opiekun stworzeń leśnych, przyjaciel wszystkiego co żyje. Odwiedził go raz kolega ze studiów, leśniczy Antoni.
- A cóż to? -zakrzyknął Antek na widok czegoś dużego, szklanego w kącie izby.
- Aaa, widzisz to moja farma. Mrówcza farma! - rzekł z dumą Edward.
- Farma? Farma? Hahaha! Czyś Ty kiedy widział jak wygląda farma? Toż to jakieś robale, ani to oswoić ani wytresować...
Edward uśmiechnął się tajemniczo
- Ta... robale. Kiedyś przez tydzień ich nie karmiłem. Nauczyły się uprawiać mech, potem hodować dżdżownice. Rozpaliłem ogień pod nimi, wynalazły cegły. Poraziłem prądem, siedzą nocami przy świetle. Wkurzyłem się trochę przedwczoraj, polałem je ropą i podpaliłem...
- I?
- Konstruują takie małe traktorki...
- A cóż to? -zakrzyknął Antek na widok czegoś dużego, szklanego w kącie izby.
- Aaa, widzisz to moja farma. Mrówcza farma! - rzekł z dumą Edward.
- Farma? Farma? Hahaha! Czyś Ty kiedy widział jak wygląda farma? Toż to jakieś robale, ani to oswoić ani wytresować...
Edward uśmiechnął się tajemniczo
- Ta... robale. Kiedyś przez tydzień ich nie karmiłem. Nauczyły się uprawiać mech, potem hodować dżdżownice. Rozpaliłem ogień pod nimi, wynalazły cegły. Poraziłem prądem, siedzą nocami przy świetle. Wkurzyłem się trochę przedwczoraj, polałem je ropą i podpaliłem...
- I?
- Konstruują takie małe traktorki...
521
Dowcip #33304. W gęstej kniei, gdzie strumyk płynie z wolna w kategorii: Humor o leśniczych, Śmieszne dowcipy o zwierzętach, Żarty o mrówkach, Śmieszne dowcipy o farmerach.
W małym, amerykańskim miasteczku odbywał się proces sądowy. Prokurator wezwał pierwszego świadka, stareńką, acz trzeźwo jeszcze myślącą kobietę. Zbliżył się do niej i zadał pytanie:
- Pani Williams, czy pani mnie zna?
- Ależ oczywiście. - odpowiedziała staruszka. - Znam, nawet bardzo dobrze. Znam pana, panie Jones, odkąd był pan małym chłopcem. I, szczerze mówiąc, bardzo mnie pan rozczarował. Kłamie pan, jest pan oszustem, manipuluje pan ludźmi i rozpowiada o nich bzdury za ich plecami. Myśli pan, że jest pan już szychą, podczas gdy nie ma pan nawet tyle rozumu, by zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie pan nikim więcej niż marnym prawniczkiem. Tak, znam pana...
Prokurator oniemiał. Nie wiedząc co zrobić wskazał na drugi koniec sali i zapytał:
- Pani Williams, a czy zna pani adwokata oskarżonego? Na to ona:
- Ależ oczywiście, pana Bradley’a znam również od jego dzieciństwa. Czasem się nim nawet opiekowałam, gdy nie było jego rodziców. Ale on także wielce mnie rozczarował. Jest leniwym bigotem. Ma problemy z alkoholem. Ten człowiek nie potrafi dogadać się z ludźmi. Jest aspołeczny, a w dodatku jego usługi należą do najgorszych w całym stanie. Tak, znam go dobrze...
W tym momencie sędzia kazał zebranym uciszyć się, a dwóch prawników wezwał do swojego stołu. Bardzo cicho, prawie szepcząc powiedział:
- Jeśli którykolwiek z was spróbuje zapytać ją, czy przypadkiem nie zna mnie, wsadzę go za obrazę sądu.
- Pani Williams, czy pani mnie zna?
- Ależ oczywiście. - odpowiedziała staruszka. - Znam, nawet bardzo dobrze. Znam pana, panie Jones, odkąd był pan małym chłopcem. I, szczerze mówiąc, bardzo mnie pan rozczarował. Kłamie pan, jest pan oszustem, manipuluje pan ludźmi i rozpowiada o nich bzdury za ich plecami. Myśli pan, że jest pan już szychą, podczas gdy nie ma pan nawet tyle rozumu, by zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie pan nikim więcej niż marnym prawniczkiem. Tak, znam pana...
Prokurator oniemiał. Nie wiedząc co zrobić wskazał na drugi koniec sali i zapytał:
- Pani Williams, a czy zna pani adwokata oskarżonego? Na to ona:
- Ależ oczywiście, pana Bradley’a znam również od jego dzieciństwa. Czasem się nim nawet opiekowałam, gdy nie było jego rodziców. Ale on także wielce mnie rozczarował. Jest leniwym bigotem. Ma problemy z alkoholem. Ten człowiek nie potrafi dogadać się z ludźmi. Jest aspołeczny, a w dodatku jego usługi należą do najgorszych w całym stanie. Tak, znam go dobrze...
W tym momencie sędzia kazał zebranym uciszyć się, a dwóch prawników wezwał do swojego stołu. Bardzo cicho, prawie szepcząc powiedział:
- Jeśli którykolwiek z was spróbuje zapytać ją, czy przypadkiem nie zna mnie, wsadzę go za obrazę sądu.
114
Dowcip #33305. W małym, amerykańskim miasteczku odbywał się proces sądowy. w kategorii: Żarty o adwokatach, Śmieszny humor o prokuratorach, Żarty o staruszkach, Żarty o sądzie.
Pacjent budząc się z narkozy pyta lekarza:
- Doktorze, czy udało się ocalić moją nogę?
- Jasne. Tu stoi, w bańce z formaliną.
- Doktorze, czy udało się ocalić moją nogę?
- Jasne. Tu stoi, w bańce z formaliną.
111
Dowcip #33306. Pacjent budząc się z narkozy pyta lekarza w kategorii: Śmieszne dowcipy o lekarzach, Żarty o pacjentach, Śmieszne dowcipy o operacji.
Murzyn siedzi na egzaminie i opowiada o gryzoniach:
- Do glyzioni nalezi nornica, chomik, królik i miś.
- No wie pan... - prostuje profesor - Niedźwiedź to nie gryzoń, to takie duże zwierze, żyje w Tatrach i...
- Nie, nie. - przerywa Murzyn - Taka mała miś!
- Do glyzioni nalezi nornica, chomik, królik i miś.
- No wie pan... - prostuje profesor - Niedźwiedź to nie gryzoń, to takie duże zwierze, żyje w Tatrach i...
- Nie, nie. - przerywa Murzyn - Taka mała miś!
323
Dowcip #33307. Murzyn siedzi na egzaminie i opowiada o gryzoniach w kategorii: Śmieszny humor o Murzynach, Żarty o zwierzętach, Żarty o egzaminach.
Wraca facet z delegacji i zastaje w domu klasyczną sytuację. Żona z kochankiem. Kochanek zrywa się z łóżka wpada do łazienki zdejmuje z wieszaka ręcznik i obwiązuje sobie nim biodra. W tym momencie rozwścieczony mąż wrzeszczy:
- Niee! - i wbiega za nim do łazienki.
”Boże on go zabije” myśli żona i też rzuca się za nimi. Patrzy, a tam mąż szarpie za ręcznik, którym owinął się kochanek i krzyczy:
- Ten jest do twarzy...
- Niee! - i wbiega za nim do łazienki.
”Boże on go zabije” myśli żona i też rzuca się za nimi. Patrzy, a tam mąż szarpie za ręcznik, którym owinął się kochanek i krzyczy:
- Ten jest do twarzy...
019
Dowcip #33308. Wraca facet z delegacji i zastaje w domu klasyczną sytuację. w kategorii: Żarty o kochankach, Śmieszne dowcipy o mężu i żonie, Śmieszny humor o mężu, Żarty o żonie.
Facet siedzi sobie w łódeczce i łowi ryby. Nagle obok niego wynurza się wielka łódź podwodna z napisem ”US NAVY” na burcie. Otwiera się klapa, z łodzi wychyla się kapitan i krzyczy do człowieczka w łódce:
- Dzięki Bogu, dobry człowieku, powiedz nam gdzie jesteśmy!
- Co jest do cholery, wypier*alać mi stąd matkoje*y, w d*pe pier*olone. Płoszycie mi wszystki ryby! wypier*alać je*ać swoich rodziców!!!
- Panowie, jesteśmy w Rosji!
- Dzięki Bogu, dobry człowieku, powiedz nam gdzie jesteśmy!
- Co jest do cholery, wypier*alać mi stąd matkoje*y, w d*pe pier*olone. Płoszycie mi wszystki ryby! wypier*alać je*ać swoich rodziców!!!
- Panowie, jesteśmy w Rosji!
615
Dowcip #33309. Facet siedzi sobie w łódeczce i łowi ryby. w kategorii: Żarty o Rosjanach, Żarty o rybaku, Dowcipy o treści wulgarnej, Śmieszne kawały o łodzi podwodnej.
Z pamiętnika Nowaka:
Miniona noc należała do najgorszych w moim życiu. Była zarazem pierwszą spędzoną w nowym mieszkaniu. Wyobrażałem sobie, że po trudach przeprowadzki będę spał niczym dziecko. W jakże zasadniczym byłem błędzie! Sąsiad z góry, widać też nowy lokator, przez całą noc niezmordowanie walił młotkiem, jakby wbijał gwoździe w parkiet. Nie pomogły zatyczki do uszu ani pled, w który okutałem sobie głowę. Około drugiej nad ranem, doprowadzony do rozpaczy, przyniosłem z kuchni miotłę i postukałem nią w sufit. Alfabetem Morse’a nadałem:
- P - r - o - s - z - ę o s - p - o - k - ó - j.
U góry na chwilę zapadła cisza, a potem sąsiad z bezczelnym tupetem odstukał również Morse’em:
- W - o - l - n - o - ć, t - o - m - k - u, w s - w - o - i - m d - o - m - k - u.
Po czym podjął przerwaną robotę. Skulony na brzegu łóżka przesiedziałem do rana. Równo z wybiciem godziny piątej walenie ustało. Ubrałem się i poszedłem do sąsiada, żeby po męsku zakończyć rozpoczętą w nocy konwersację. Do wymiany poglądów jednak nie doszło. Niespodziewanie okazało się bowiem, że mieszkam na ostatnim piętrze.
Miniona noc należała do najgorszych w moim życiu. Była zarazem pierwszą spędzoną w nowym mieszkaniu. Wyobrażałem sobie, że po trudach przeprowadzki będę spał niczym dziecko. W jakże zasadniczym byłem błędzie! Sąsiad z góry, widać też nowy lokator, przez całą noc niezmordowanie walił młotkiem, jakby wbijał gwoździe w parkiet. Nie pomogły zatyczki do uszu ani pled, w który okutałem sobie głowę. Około drugiej nad ranem, doprowadzony do rozpaczy, przyniosłem z kuchni miotłę i postukałem nią w sufit. Alfabetem Morse’a nadałem:
- P - r - o - s - z - ę o s - p - o - k - ó - j.
U góry na chwilę zapadła cisza, a potem sąsiad z bezczelnym tupetem odstukał również Morse’em:
- W - o - l - n - o - ć, t - o - m - k - u, w s - w - o - i - m d - o - m - k - u.
Po czym podjął przerwaną robotę. Skulony na brzegu łóżka przesiedziałem do rana. Równo z wybiciem godziny piątej walenie ustało. Ubrałem się i poszedłem do sąsiada, żeby po męsku zakończyć rozpoczętą w nocy konwersację. Do wymiany poglądów jednak nie doszło. Niespodziewanie okazało się bowiem, że mieszkam na ostatnim piętrze.
15
Dowcip #33310. Z pamiętnika Nowaka w kategorii: Śmieszne kartki z pamiętnika, Śmieszny humor o Nowaku.
Putin poprosił swojego kucharza o herbatę. Kucharz pyta:
- Z cytryną czy bez?
I w tym momencie u Putina włączył się wyćwiczony przez lata instynkt szpiega. Zaczął analizować pytanie kucharza:
- Tak... tak... Hmmm... Cytryna, owoc cytrusowy... Hmmm... To tak jak mandarynki i pomarańcze... Na Ukrainie pomarańczowa rewolucja... Znaczy mój kucharz pytając o cytrynę działa na moją podświadomość!!! Zaraz mi dosypie do herbaty jakieś dioksyny!!! To się nie uda!!! To się nie uda!!!
I kucharz wylądował w więzieniu. Przychodzi drugi kucharz. Wytłumaczono mu przyczyny aresztowania poprzednika, poinstruowano na przyszłość i dopuszczono do Putina, który właśnie wrócił z konnej przejażdżki:
- Podać kawę czy herbatę? - pyta nowy kucharz. Już miał Putin odpowiedzieć, ale w tym momencie włączył się wyćwiczony przez lata instynkt szpiega. Zaczął analizować pytanie kucharza:
- Tak... Tak... Hmmm... ”kawę czy herbatę? ”... A herbatę podaje się z cytryną.... A cytryna to owoc cytrusowy...
Także i ten kucharz wylądował w więzieniu. Następnego dnia dzwonią do Putina z działu kadr:
- Przyszedł kandydat na kucharza, Panie prezydencie!
I w tym momencie u Putina włączył się wyćwiczony przez lata instynkt szpiega. Rozpoczął analizę:
- Tak... Tak... Hmmm... Kucharz... A kucharz tylko czeka, żeby herbatę przygotować...
- Z cytryną czy bez?
I w tym momencie u Putina włączył się wyćwiczony przez lata instynkt szpiega. Zaczął analizować pytanie kucharza:
- Tak... tak... Hmmm... Cytryna, owoc cytrusowy... Hmmm... To tak jak mandarynki i pomarańcze... Na Ukrainie pomarańczowa rewolucja... Znaczy mój kucharz pytając o cytrynę działa na moją podświadomość!!! Zaraz mi dosypie do herbaty jakieś dioksyny!!! To się nie uda!!! To się nie uda!!!
I kucharz wylądował w więzieniu. Przychodzi drugi kucharz. Wytłumaczono mu przyczyny aresztowania poprzednika, poinstruowano na przyszłość i dopuszczono do Putina, który właśnie wrócił z konnej przejażdżki:
- Podać kawę czy herbatę? - pyta nowy kucharz. Już miał Putin odpowiedzieć, ale w tym momencie włączył się wyćwiczony przez lata instynkt szpiega. Zaczął analizować pytanie kucharza:
- Tak... Tak... Hmmm... ”kawę czy herbatę? ”... A herbatę podaje się z cytryną.... A cytryna to owoc cytrusowy...
Także i ten kucharz wylądował w więzieniu. Następnego dnia dzwonią do Putina z działu kadr:
- Przyszedł kandydat na kucharza, Panie prezydencie!
I w tym momencie u Putina włączył się wyćwiczony przez lata instynkt szpiega. Rozpoczął analizę:
- Tak... Tak... Hmmm... Kucharz... A kucharz tylko czeka, żeby herbatę przygotować...
51155