Pewien facet zgrał się w kasynie do przysłowiowej suchej nitki.
Pewien facet zgrał się w kasynie do przysłowiowej suchej nitki. Żal i emocje były tak wielkie, że gość dostał sraczki. Cóż z tego skoro wiedział, że kabiny w całym kasynie otwierają się dopiero po wrzuceniu dwudziestu pięciu centów, a kieszenie jak już wiadomo miał puściutkie. Poprosił więc mężczyznę, który siedział przy automacie do gry o jedną ćwierćdolarówkę. Dostał ją i szczęśliwy poleciał do WC. Tu szczęście uśmiechnęło się do niego ponownie bo jedna z kabin była nie domknięta więc odwalił co miał odwalić za darmo. Wychodząc z kibla wrzucił zaoszczędzoną monetę do pierwszej z brzegu maszyny i Jackpot. Wypłata dziesięć tysięcy dolarów. Zagrał więc jeszcze w ruletkę i do rana został milionerem. Oczywiście zainteresowały się całą sytuacją gazety. Wywiady, zdjęcia, pytania. Facet opowiedział historię poprzedniej nocy i na koniec dodał:
- Jeśli spotkałbym tego gościa co mi pomógł w trudnej chwili podzieliłbym się z nim wygraną.
Po chwili zgłasza się osobnik, który dał mu dwadzieścia pięć centów ale w tym momencie naszemu bohaterowi strasznie żal się zrobiło ciężko zarobionej forsy więc nie tracąc rezonu wyjaśnił:
- Drogi przyjacielu, ale ja miałem na myśli tego człowieka, który nie domknął drzwi do sracza.
- Jeśli spotkałbym tego gościa co mi pomógł w trudnej chwili podzieliłbym się z nim wygraną.
Po chwili zgłasza się osobnik, który dał mu dwadzieścia pięć centów ale w tym momencie naszemu bohaterowi strasznie żal się zrobiło ciężko zarobionej forsy więc nie tracąc rezonu wyjaśnił:
- Drogi przyjacielu, ale ja miałem na myśli tego człowieka, który nie domknął drzwi do sracza.
17
Dowcip #33297. Pewien facet zgrał się w kasynie do przysłowiowej suchej nitki. w kategorii: Żarty o pieniądzach, Dowcipy o hazardzistach.
Wieczorową porą wchodzi gość do apteki i mówi...
- Poproszę jedną prezerwatywę.
- Są pakowane po trzy lub wielokrotność, ile podać?
- Prosiłem o jedną, tylko jedną.
- Nie mogę panu sprzedać jednej, bo tak nie pakują, a jeśli to jest sprawa pieniędzy, to jestem skłonny dołożyć panu do jutra.
- Niech pan da te trzy.Tutaj są pieniądze, reszty nie trzeba!
Gość bierze pudełko, wyjmuje tylko jedną, a resztę wrzuca do kosza.
- Co pan robi? - przecież pan zapłacił.
- Kończę powoli z tym nałogiem.
- Poproszę jedną prezerwatywę.
- Są pakowane po trzy lub wielokrotność, ile podać?
- Prosiłem o jedną, tylko jedną.
- Nie mogę panu sprzedać jednej, bo tak nie pakują, a jeśli to jest sprawa pieniędzy, to jestem skłonny dołożyć panu do jutra.
- Niech pan da te trzy.Tutaj są pieniądze, reszty nie trzeba!
Gość bierze pudełko, wyjmuje tylko jedną, a resztę wrzuca do kosza.
- Co pan robi? - przecież pan zapłacił.
- Kończę powoli z tym nałogiem.
34
Dowcip #33298. Wieczorową porą wchodzi gość do apteki i mówi... w kategorii: Śmieszne żarty o facetach, Humor o prezerwatywach.
Dyskoteka. Jakaś para tańczy mocno zbliżona do siebie... Jeden taniec, drugi. W końcu panna mówi:
- A Ty co? Blenda-med używasz?
- No jasne... A co, zęby białe?
- Eee nie... Jajka twarde.
- A Ty co? Blenda-med używasz?
- No jasne... A co, zęby białe?
- Eee nie... Jajka twarde.
610
Dowcip #33299. Dyskoteka. Jakaś para tańczy mocno zbliżona do siebie... w kategorii: Dowcipy o imprezie, Kawały o jądrach męskich, Śmieszny humor o tańczeniu.
Pewnemu człowiekowi, rodzice zostawili znaczny majątek, który bardzo pracowicie przepił. Ów człowiek znajduje się w towarzystwie i pewna dama go pyta:
- Jak pan to zrobił, taki znaczny majątek? Jak to było możliwe? Czym się pan w ogóle zajmuje?
- No wie pani... - odpowiada człowiek - Ja myślę metafizycznie i nie robię nic..
- Proszę pana, czy pan sobie wyobraża, co by było gdyby wszyscy myśleli metafizycznie i nic nie robili?
- Ależ proszę pani, od całego społeczeństwa tak twardej postawy nie można wymagać..
- Jak pan to zrobił, taki znaczny majątek? Jak to było możliwe? Czym się pan w ogóle zajmuje?
- No wie pani... - odpowiada człowiek - Ja myślę metafizycznie i nie robię nic..
- Proszę pana, czy pan sobie wyobraża, co by było gdyby wszyscy myśleli metafizycznie i nic nie robili?
- Ależ proszę pani, od całego społeczeństwa tak twardej postawy nie można wymagać..
814
Dowcip #33300. Pewnemu człowiekowi, rodzice zostawili znaczny majątek w kategorii: Śmieszne dowcipy o facetach, Dowcipy o pieniądzach, Humor o majątku.
Spotyka się dwóch znajomych, którzy nie widzieli się od kilku tygodni. Jeden z nich ma w uchu kolczyk.
- Co się stało? Zawsze byłeś takim konserwatystą, a tu nagle kolczyk w uchu?
- A co nie można?
- Można, można. A od kiedy go nosisz?
- Odkąd moja żona znalazła go w naszym łóżku.
- Co się stało? Zawsze byłeś takim konserwatystą, a tu nagle kolczyk w uchu?
- A co nie można?
- Można, można. A od kiedy go nosisz?
- Odkąd moja żona znalazła go w naszym łóżku.
422
Dowcip #33301. Spotyka się dwóch znajomych, którzy nie widzieli się od kilku tygodni. w kategorii: Kawały o mężu, Śmieszny humor o kolczykach.
Leżą na sali dwaj sercowcy.
- No co to się stało? - pyta jeden.
- Mam sześćdziesiąt pięć lat i serduszko nie wytrzymało gdy baraszkowałem z moją dziewiętnastoletnią asystentką.
- O! A kim pan jest, jeśli wolno spytać?
- Bankierem.
- Aha...
- A pan?
- Eee... Właściwie to... A zresztą, to żaden wstyd... Jestem biedakiem. Zbieram złom.
- A co się stało?
- Była niedawno defilada, poszedłem sobie popatrzeć i wzruszyłem się...
- Jaka defilada?
- Dywizji pancernej...
- No co to się stało? - pyta jeden.
- Mam sześćdziesiąt pięć lat i serduszko nie wytrzymało gdy baraszkowałem z moją dziewiętnastoletnią asystentką.
- O! A kim pan jest, jeśli wolno spytać?
- Bankierem.
- Aha...
- A pan?
- Eee... Właściwie to... A zresztą, to żaden wstyd... Jestem biedakiem. Zbieram złom.
- A co się stało?
- Była niedawno defilada, poszedłem sobie popatrzeć i wzruszyłem się...
- Jaka defilada?
- Dywizji pancernej...
109
Dowcip #33303. Leżą na sali dwaj sercowcy. w kategorii: Śmieszny humor o szpitalu, Śmieszny humor o ubogich.
W gęstej kniei, gdzie strumyk płynie z wolna, tam gdzie mchem odziany kamień, gdzie szumi dokoła las, stoi chatka z bukowiny a w chatce mieszka strażnik leśny Edward, niezastąpiony opiekun stworzeń leśnych, przyjaciel wszystkiego co żyje. Odwiedził go raz kolega ze studiów, leśniczy Antoni.
- A cóż to? -zakrzyknął Antek na widok czegoś dużego, szklanego w kącie izby.
- Aaa, widzisz to moja farma. Mrówcza farma! - rzekł z dumą Edward.
- Farma? Farma? Hahaha! Czyś Ty kiedy widział jak wygląda farma? Toż to jakieś robale, ani to oswoić ani wytresować...
Edward uśmiechnął się tajemniczo
- Ta... robale. Kiedyś przez tydzień ich nie karmiłem. Nauczyły się uprawiać mech, potem hodować dżdżownice. Rozpaliłem ogień pod nimi, wynalazły cegły. Poraziłem prądem, siedzą nocami przy świetle. Wkurzyłem się trochę przedwczoraj, polałem je ropą i podpaliłem...
- I?
- Konstruują takie małe traktorki...
- A cóż to? -zakrzyknął Antek na widok czegoś dużego, szklanego w kącie izby.
- Aaa, widzisz to moja farma. Mrówcza farma! - rzekł z dumą Edward.
- Farma? Farma? Hahaha! Czyś Ty kiedy widział jak wygląda farma? Toż to jakieś robale, ani to oswoić ani wytresować...
Edward uśmiechnął się tajemniczo
- Ta... robale. Kiedyś przez tydzień ich nie karmiłem. Nauczyły się uprawiać mech, potem hodować dżdżownice. Rozpaliłem ogień pod nimi, wynalazły cegły. Poraziłem prądem, siedzą nocami przy świetle. Wkurzyłem się trochę przedwczoraj, polałem je ropą i podpaliłem...
- I?
- Konstruują takie małe traktorki...
521
Dowcip #33304. W gęstej kniei, gdzie strumyk płynie z wolna w kategorii: Humor o leśniczych, Śmieszne dowcipy o zwierzętach, Żarty o mrówkach, Śmieszne dowcipy o farmerach.
W małym, amerykańskim miasteczku odbywał się proces sądowy. Prokurator wezwał pierwszego świadka, stareńką, acz trzeźwo jeszcze myślącą kobietę. Zbliżył się do niej i zadał pytanie:
- Pani Williams, czy pani mnie zna?
- Ależ oczywiście. - odpowiedziała staruszka. - Znam, nawet bardzo dobrze. Znam pana, panie Jones, odkąd był pan małym chłopcem. I, szczerze mówiąc, bardzo mnie pan rozczarował. Kłamie pan, jest pan oszustem, manipuluje pan ludźmi i rozpowiada o nich bzdury za ich plecami. Myśli pan, że jest pan już szychą, podczas gdy nie ma pan nawet tyle rozumu, by zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie pan nikim więcej niż marnym prawniczkiem. Tak, znam pana...
Prokurator oniemiał. Nie wiedząc co zrobić wskazał na drugi koniec sali i zapytał:
- Pani Williams, a czy zna pani adwokata oskarżonego? Na to ona:
- Ależ oczywiście, pana Bradley’a znam również od jego dzieciństwa. Czasem się nim nawet opiekowałam, gdy nie było jego rodziców. Ale on także wielce mnie rozczarował. Jest leniwym bigotem. Ma problemy z alkoholem. Ten człowiek nie potrafi dogadać się z ludźmi. Jest aspołeczny, a w dodatku jego usługi należą do najgorszych w całym stanie. Tak, znam go dobrze...
W tym momencie sędzia kazał zebranym uciszyć się, a dwóch prawników wezwał do swojego stołu. Bardzo cicho, prawie szepcząc powiedział:
- Jeśli którykolwiek z was spróbuje zapytać ją, czy przypadkiem nie zna mnie, wsadzę go za obrazę sądu.
- Pani Williams, czy pani mnie zna?
- Ależ oczywiście. - odpowiedziała staruszka. - Znam, nawet bardzo dobrze. Znam pana, panie Jones, odkąd był pan małym chłopcem. I, szczerze mówiąc, bardzo mnie pan rozczarował. Kłamie pan, jest pan oszustem, manipuluje pan ludźmi i rozpowiada o nich bzdury za ich plecami. Myśli pan, że jest pan już szychą, podczas gdy nie ma pan nawet tyle rozumu, by zdać sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie pan nikim więcej niż marnym prawniczkiem. Tak, znam pana...
Prokurator oniemiał. Nie wiedząc co zrobić wskazał na drugi koniec sali i zapytał:
- Pani Williams, a czy zna pani adwokata oskarżonego? Na to ona:
- Ależ oczywiście, pana Bradley’a znam również od jego dzieciństwa. Czasem się nim nawet opiekowałam, gdy nie było jego rodziców. Ale on także wielce mnie rozczarował. Jest leniwym bigotem. Ma problemy z alkoholem. Ten człowiek nie potrafi dogadać się z ludźmi. Jest aspołeczny, a w dodatku jego usługi należą do najgorszych w całym stanie. Tak, znam go dobrze...
W tym momencie sędzia kazał zebranym uciszyć się, a dwóch prawników wezwał do swojego stołu. Bardzo cicho, prawie szepcząc powiedział:
- Jeśli którykolwiek z was spróbuje zapytać ją, czy przypadkiem nie zna mnie, wsadzę go za obrazę sądu.
114
Dowcip #33305. W małym, amerykańskim miasteczku odbywał się proces sądowy. w kategorii: Żarty o adwokatach, Śmieszny humor o prokuratorach, Żarty o staruszkach, Żarty o sądzie.
Pacjent budząc się z narkozy pyta lekarza:
- Doktorze, czy udało się ocalić moją nogę?
- Jasne. Tu stoi, w bańce z formaliną.
- Doktorze, czy udało się ocalić moją nogę?
- Jasne. Tu stoi, w bańce z formaliną.
111
Dowcip #33306. Pacjent budząc się z narkozy pyta lekarza w kategorii: Śmieszne dowcipy o lekarzach, Żarty o pacjentach, Śmieszne dowcipy o operacji.
Murzyn siedzi na egzaminie i opowiada o gryzoniach:
- Do glyzioni nalezi nornica, chomik, królik i miś.
- No wie pan... - prostuje profesor - Niedźwiedź to nie gryzoń, to takie duże zwierze, żyje w Tatrach i...
- Nie, nie. - przerywa Murzyn - Taka mała miś!
- Do glyzioni nalezi nornica, chomik, królik i miś.
- No wie pan... - prostuje profesor - Niedźwiedź to nie gryzoń, to takie duże zwierze, żyje w Tatrach i...
- Nie, nie. - przerywa Murzyn - Taka mała miś!
323