Jeśli chodzi o te nowoczesne choroby to i tak najskuteczniejsze są
Jeśli chodzi o te nowoczesne choroby to i tak najskuteczniejsze są tradycyjne metody. Na grypę A1/H1 najlepszy jest gorący C2H5OH. Podobnie zresztą jak na ADHD najskuteczniejszy jest tradycyjny łomot.
710
Dowcip #23966. Jeśli chodzi o te nowoczesne choroby to i tak najskuteczniejsze są w kategorii: Śmieszny humor o chorobach, Żarty o lekach.
Doda odwiedziła kosmonautów przygotowujących się do lotu. Takie spotkania przygotowują załogę do ewentualnego kontaktu z obcymi.
38
Dowcip #23967. Doda odwiedziła kosmonautów przygotowujących się do lotu. w kategorii: Dowcipy o Dodzie.
Kaznodzieja wygłasza niedzielne kazanie na temat przebaczenia. Po płomiennej przemowie pyta zgromadzonych:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Połowa wiernych podnosi ręce do góry. Niezadowolony kaznodzieja kontynuuje kazanie. Mija dwadzieścia minut i znowu pyta:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Tym razem zgłasza się jakieś osiemdziesiąt procent. Kaznodzieja jeszcze zawiedziony wraca do kazania. Mija kolejne trzydzieści minut. Kaznodzieja znowu pyta:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Ponieważ wszyscy już myślą o obiedzie, wszyscy podnoszą ręce do góry. Wszyscy z wyjątkiem staruszki z drugiego rzędu. Kaznodzieja pyta:
- Dlaczego pani nie chce przebaczyć wrogom?
- Nie mam żadnych.
- Jakie to niezwykłe! Ile pani ma lat?
- Dziewięćdziesiąt trzy.
- Niech pani wyjdzie na środek i powie wszystkim jak to możliwe, żeby w takim sędziwym wieku nie mieć żadnych wrogów.
Staruszka nieśmiało wychodzi na środek, bierze mikrofon i mówi:
- Przeżyłam wszystkich sukinsynów.
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Połowa wiernych podnosi ręce do góry. Niezadowolony kaznodzieja kontynuuje kazanie. Mija dwadzieścia minut i znowu pyta:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Tym razem zgłasza się jakieś osiemdziesiąt procent. Kaznodzieja jeszcze zawiedziony wraca do kazania. Mija kolejne trzydzieści minut. Kaznodzieja znowu pyta:
- Ilu z was, bracia, przebaczy swoim wrogom?
Ponieważ wszyscy już myślą o obiedzie, wszyscy podnoszą ręce do góry. Wszyscy z wyjątkiem staruszki z drugiego rzędu. Kaznodzieja pyta:
- Dlaczego pani nie chce przebaczyć wrogom?
- Nie mam żadnych.
- Jakie to niezwykłe! Ile pani ma lat?
- Dziewięćdziesiąt trzy.
- Niech pani wyjdzie na środek i powie wszystkim jak to możliwe, żeby w takim sędziwym wieku nie mieć żadnych wrogów.
Staruszka nieśmiało wychodzi na środek, bierze mikrofon i mówi:
- Przeżyłam wszystkich sukinsynów.
210
Dowcip #23968. Kaznodzieja wygłasza niedzielne kazanie na temat przebaczenia. w kategorii: Żarty o duchownych, Śmieszne żarty o staruszkach.
Każda kobieta myśląca, że droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek, mierzy odrobinę za wysoko.
715
Dowcip #23969. Każda kobieta myśląca w kategorii: Żarty o mężczyznach, Śmieszne żarty o kobietach.
Kiedy Pinokio dowiedział się, że jest z drewna?
- Kiedy walił sobie konia i się zapalił.
- Kiedy walił sobie konia i się zapalił.
1340
Dowcip #23970. Kiedy Pinokio dowiedział się, że jest z drewna? w kategorii: Śmieszne kawały erotyczne, Kawały o postaciach z bajek, Śmieszne dowcipne zagadki, Dowcipy o Pinokiu.
Kimają trzy nietoperze w jaskini - mały, większy i największy. Największy się budzi i przemawia:
- Ale jestem głodny.
Zerwał się i poleciał. Wrócił po trzech dniach z całą mordą we krwi.
- Pamiętacie tę wiochę zza siedmiu rzek, siedmiu lasów? Pamiętacie!? To zapomnijcie. - Powiedział i uderzył w kimę.
Nagle podrywa się drugi i oznajmia:
- Ale jestem głodny.
Zerwał się i poleciał. Wrócił po trzech godzinach z całą mordą we krwi.
- Pamiętacie to stado nieopodal pobliskiej wioski? Pamiętacie!? To zapomnijcie. - Powiedział i uderzył w kimę.
Nagle podrywa się najmniejszy i oznajmia piskliwie:
- Ale jestem głodny.
Zerwał się i poleciał. Nie minęły trzy sekundy i pojawił się z powrotem z całą mordą we krwi.
- Pamiętacie to drzewo za rogiem? Pamiętacie!? A ja zapomniałem!
- Ale jestem głodny.
Zerwał się i poleciał. Wrócił po trzech dniach z całą mordą we krwi.
- Pamiętacie tę wiochę zza siedmiu rzek, siedmiu lasów? Pamiętacie!? To zapomnijcie. - Powiedział i uderzył w kimę.
Nagle podrywa się drugi i oznajmia:
- Ale jestem głodny.
Zerwał się i poleciał. Wrócił po trzech godzinach z całą mordą we krwi.
- Pamiętacie to stado nieopodal pobliskiej wioski? Pamiętacie!? To zapomnijcie. - Powiedział i uderzył w kimę.
Nagle podrywa się najmniejszy i oznajmia piskliwie:
- Ale jestem głodny.
Zerwał się i poleciał. Nie minęły trzy sekundy i pojawił się z powrotem z całą mordą we krwi.
- Pamiętacie to drzewo za rogiem? Pamiętacie!? A ja zapomniałem!
511
Dowcip #23971. Kimają trzy nietoperze w jaskini - mały, większy i największy. w kategorii: Śmieszne żarty o jedzeniu, Śmieszne kawały o krwi, Dowcipy o nietoperzach, Żarty o drzewach.
Klasa Jasia pojechała na wycieczkę na basen i wszyscy się kąpali. Tylko Jasio siedział samotnie na ławeczce bo z racji tego, że miał zespół downa nie chciano go do wody wpuścić. No, ale bardzo chce pływać, więc truje ratownikowi.
- Panie ratowniku ja chce pływać! Ja chce pływać!
- Jasiu, nie bardzo, nie poradzisz sobie.
- Ale ja umiem, ja umiem! - nie poddaje się chłopak.
”No dobra” pomyślał ratownik i pozwolił mu wejść. A tam metamorfoza. Jasio pruje wodę niczym rekin, niczym Michael Phelps na igrzyskach w Pekinie. Ratownik oniemiały, jakimś cudem zebrał się w sobie i woła Jasia i się go pyta.
- Jasio, gdzie się tak nauczyłeś pływać?
- Tato mnie zabrał na środek jeziora i wyrzucił.
- No to świetna metoda! Pogratulować tylko! A trudno Ci było?
- Płynąć nie,tylko zworka się było ciężko wyplątać.
- Panie ratowniku ja chce pływać! Ja chce pływać!
- Jasiu, nie bardzo, nie poradzisz sobie.
- Ale ja umiem, ja umiem! - nie poddaje się chłopak.
”No dobra” pomyślał ratownik i pozwolił mu wejść. A tam metamorfoza. Jasio pruje wodę niczym rekin, niczym Michael Phelps na igrzyskach w Pekinie. Ratownik oniemiały, jakimś cudem zebrał się w sobie i woła Jasia i się go pyta.
- Jasio, gdzie się tak nauczyłeś pływać?
- Tato mnie zabrał na środek jeziora i wyrzucił.
- No to świetna metoda! Pogratulować tylko! A trudno Ci było?
- Płynąć nie,tylko zworka się było ciężko wyplątać.
1120
Dowcip #23972. Klasa Jasia pojechała na wycieczkę na basen i wszyscy się kąpali. w kategorii: Kawały o Jasiu, Śmieszne dowcipy o ojcu, Dowcipy o pływaniu, Dowcipy o basenie.
Kłóci się matka ze swoją nastoletnią córką. Gdy kłótnia sięga punku kulminacyjnego, matka wykrzykuje:
- Mogłam cię połknąć, kiedy miałam okazję!
- Mogłam cię połknąć, kiedy miałam okazję!
2718
Dowcip #23973. Kłóci się matka ze swoją nastoletnią córką. w kategorii: Kawały o córce, Kawały o mamie, Żarty o kłótniach.
Kłótnia dwóch przedszkolaków:
- A mój tata ma wieżę stereo!
- Moja mama też ma!
- A mój tata ma kabriolet!
- Moja mama też ma!
- A mój tata ma siusiaka!
- A moja mama też ma!
- Jak to, przecież twoja mama nie może mieć siusiaka?
- Ma, w szufladzie!
- A mój tata ma wieżę stereo!
- Moja mama też ma!
- A mój tata ma kabriolet!
- Moja mama też ma!
- A mój tata ma siusiaka!
- A moja mama też ma!
- Jak to, przecież twoja mama nie może mieć siusiaka?
- Ma, w szufladzie!
822
Dowcip #23974. Kłótnia dwóch przedszkolaków w kategorii: Śmieszne kawały o przedszkolakach, Dowcipy o mamie, Śmieszny humor o ojcu, Kawały o męskim przyrodzeniu, Dowcipy o wibratorze, Dowcipy o kłótniach.
Kartki z pamiętnika:
12 sierpnia:
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu. Boże jak tu pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać kiedy pokryją się śniegiem.
14 października:
Beskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory, tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniałe! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba.
11 listopada:
Wkrótce zaczyna się sezon polowania. Nie mogę sobie wyobrazić jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieję, że wreszcie zacznie padać śnieg.
2 grudnia:
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową. Zrobiliśmy sobie świetną bitwę śnieżną (wygrałem - yes, yes, yes!), a potem przyjechał pług śnieżny, zasypał to co odśnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową. Kocham Beskidy.
12 grudnia:
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z drogą dojazdową. Po prostu kocham to miejsce.
19 grudnia:
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę dojazdową nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny.
22 grudnia:
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, że pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Sukinsyn.
25 grudnia:
Wesołych Pieprzonych Świąt! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten koleś od pługu śnieżnego ... Przysięgam zabiję!. Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to gówno.
27 grudnia:
Znowu to białe cholerstwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia pięć centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile
to oznacza łopat pełnych śniegu?
28 grudnia:
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów tego białego cholerstwa. Teraz to nie odtaje nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie, a ten debil przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, że sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej. Potem ostatnią rozwaliłem o jego zakuty łeb.
4 stycznia:
Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi pieprzony jeleń i całkiem go zepsuł. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!
3 maja:
Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej pieprzonej soli, którą posypują drogi.
18 maja:
Przeprowadziłem się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Beskidach.
12 sierpnia:
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu. Boże jak tu pięknie. Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać kiedy pokryją się śniegiem.
14 października:
Beskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniły kolory, tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniałe! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi. Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba.
11 listopada:
Wkrótce zaczyna się sezon polowania. Nie mogę sobie wyobrazić jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieję, że wreszcie zacznie padać śnieg.
2 grudnia:
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową. Zrobiliśmy sobie świetną bitwę śnieżną (wygrałem - yes, yes, yes!), a potem przyjechał pług śnieżny, zasypał to co odśnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową. Kocham Beskidy.
12 grudnia:
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z drogą dojazdową. Po prostu kocham to miejsce.
19 grudnia:
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę dojazdową nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny.
22 grudnia:
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, że pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej. Sukinsyn.
25 grudnia:
Wesołych Pieprzonych Świąt! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten koleś od pługu śnieżnego ... Przysięgam zabiję!. Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to gówno.
27 grudnia:
Znowu to białe cholerstwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia pięć centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile
to oznacza łopat pełnych śniegu?
28 grudnia:
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów tego białego cholerstwa. Teraz to nie odtaje nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie, a ten debil przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę! Powiedziałem mu, że sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej. Potem ostatnią rozwaliłem o jego zakuty łeb.
4 stycznia:
Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi pieprzony jeleń i całkiem go zepsuł. Narobił szkód na trzy tysiące. Powinni powystrzelać te jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!
3 maja:
Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej pieprzonej soli, którą posypują drogi.
18 maja:
Przeprowadziłem się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Beskidach.
17