Przychodzi do Bacy pewien mężczyzna .

Przychodzi do Bacy pewien mężczyzna .
- Witajcie Baco!
- No witom, witom.
- A gdybym policzył wasze owieczki do dalibyście jedną?
- Tok.
- 232.
- Ooo panocku! Jak wyście to zrobili?! A gdybym powiedział kim jesteście to oddalibyście owiecke?
- Tak.
- Jesteście z Europejskiego urzędu rolnictwa!
- Skąd wiecie?
- No bo wziął pan psa zamiast owiecki!

Do Pewex- u przyszedł z wiaderkiem góral:
- Pani, han co to za flaska?
- Francuski koniak.
- Loć!
- Proszę bardzo.
- A hanta flasysia pikno mi się widzi.
- To jest najlepsze wino portugalskie ’Porto’.
- Loć. A hanta?
- Polski spirytus.
- Dużo loć. Za to sycko kielo płacem?
- Dwieście pięćdziesiąt dolarów.
- Wyloć!

- Staro, obróciłabyś się ku mnie!
- Kces mnie, mój chłopecku?!
- Nie, ino puscos bąki.

Egzaltowana turystka mówi do Bacy:
- Ależ pan musi być szczęśliwy. Patrzy pan na zaślubiny górskich szczytów z obłokami, widuje pan zachodzące słońce wypijające czar niknącego tajemniczego dnia.
- Oj widywałem ja, widywałem - przerywa Baca - ale już teraz nie piję.

Baca wlecze do lasu ścierwo psa. Sąsiad zagaduje:
- A co to się stało, kumie?
- Aaa... Musiałem go zastrzelić!
- To pewnie był wściekły, co?
- No, zachwycony to nie był!

Przychodzi facet do domu Bacy i pyta się go:
- Co tak u was śmierdzi?
- Obora otwarta albo gaździna odkryta!

Siedzi Baca nad rzeką i się onanizuje. Podchodzi turysta i się pyta:
- Baco, co wy robicie?
Na to baca:
- Jak to co? Wysyłam dzieci nad morze.

Siedzi góral na szczycie Rys i krzyczy:
- Hej!... Morze, nasze morze...

Góry. Malarz maluje pejzaż. Podchodzi Baca, patrzy jak artysta wiernie kopiuje widok i mówi:
- Cholera, ile to się człowiek musi namęczyć, jak nie ma aparatu.

Baca kocha się w nocy z bacową. W pewnym momencie psydusił jej warkocz i bacowa krzyczy:
- Warkoc Jędruś, warkoc!
A Jędruś na to:
- Wrrrrr...