Dowcipy o duchownych
Stary, miejscowy kapłan zauważył, że ludzie coraz częściej spowiadają się z cudzołóstwa. Zdenerwowany powiedział przy ambonie na sumie niedzielnej, że nie chce więcej słyszeć słowa ”cudzołóstwo”. Mieszkańcy lubili księdza więc umówili się z nim, że od tej pory będą używać słowa kodowego ”upaść”. Kapłan zgodził się. Sytuacja miała się dobrze do momentu śmierci kapłana. Do miasteczka przybył nowy, młody proboszcz. Z zaniepokojeniem słuchał o ludzkich upadkach. Postanowił złożyć wizytę burmistrzowi.
- Trzeba coś zrobić z chodnikami w tym mieście. Ludzie ciągle mówią mi w konfesjonale, że upadają.
Burmistrz zorientował się, że nowy kapłan nie został wprowadzony w zwyczaje miejskie. Roześmiał się głośno i wyjaśnił, że słowo ”upaść” oznacza tu ”cudzołożyć”. Proboszcz słysząc to oburzył się o odparł:
- W takim razie nie wiem z czego się tak cieszysz. Twoja żona w tym tygodniu upadła już trzy razy.
- Trzeba coś zrobić z chodnikami w tym mieście. Ludzie ciągle mówią mi w konfesjonale, że upadają.
Burmistrz zorientował się, że nowy kapłan nie został wprowadzony w zwyczaje miejskie. Roześmiał się głośno i wyjaśnił, że słowo ”upaść” oznacza tu ”cudzołożyć”. Proboszcz słysząc to oburzył się o odparł:
- W takim razie nie wiem z czego się tak cieszysz. Twoja żona w tym tygodniu upadła już trzy razy.
313
Dowcip #31295. Stary, miejscowy kapłan zauważył w kategorii: „Dowcipy o duchownych”.
Facet przychodzi do urologa-chirurga.
- Dzień dobry, mam bardzo delikatny problem. Otóż jestem księdzem i uprawiałem seks w konfesjonale i w penisa wbiła mi się jakaś drzazga. Ja wiem, że to może być szokujące dla Pana, ale bardzo proszę mi pomóc.
Chirurg bez słowa zabrał się do pracy...
- Proszę księdza, to nie była drzazga.
- A co takiego?
- Ząb mleczny!
- Dzień dobry, mam bardzo delikatny problem. Otóż jestem księdzem i uprawiałem seks w konfesjonale i w penisa wbiła mi się jakaś drzazga. Ja wiem, że to może być szokujące dla Pana, ale bardzo proszę mi pomóc.
Chirurg bez słowa zabrał się do pracy...
- Proszę księdza, to nie była drzazga.
- A co takiego?
- Ząb mleczny!
3367
Dowcip #31373. Facet przychodzi do urologa-chirurga. w kategorii: „Żarty o duchownych”.
Kobieta leciała samolotem obok księdza. W pewnym momencie odzywa się do niego:
- Przepraszam, proszę księdza, mam taką delikatną sprawę. Czy mogłabym Cię o coś prosić?
- Oczywiście, moje dziecko. Co mogę dla Ciebie zrobić? - zapytał ksiądz.
- Kupiłam ekskluzywny sprzęt do usuwania włosów. Zapłaciłam za niego bardzo dużą sumę pieniędzy. Obawiam się, że celnicy będą chcieli go skonfiskować. Czy mógłbyś schować mi to pod sutanną?
- Mogę, moje dziecko, jednak musisz wiedzieć, że gdy zapytają mnie o coś nie będę mógł skłamać.
- Tak dobrze patrzy księdzu z oczu. Na pewno o nic nie będą pytać.
Przyszedł moment wysiadania z samolotu. Celnicy czekają już na podróżnych. Kolej księdza:
- Czy ma ksiądz coś do oclenia?
- Od czubka mojej głowy do samego pasa nie mam noc do oclenia mój synu.
- A poniżej pasa? - dopytuje celnik.
- Mam tam cudowny mały przyrząd do użytku dla kobiet, jednak ten nie był jeszcze używany.
Celnik uśmiechnął się pod nosem o puścił księdza dalej.
- Przepraszam, proszę księdza, mam taką delikatną sprawę. Czy mogłabym Cię o coś prosić?
- Oczywiście, moje dziecko. Co mogę dla Ciebie zrobić? - zapytał ksiądz.
- Kupiłam ekskluzywny sprzęt do usuwania włosów. Zapłaciłam za niego bardzo dużą sumę pieniędzy. Obawiam się, że celnicy będą chcieli go skonfiskować. Czy mógłbyś schować mi to pod sutanną?
- Mogę, moje dziecko, jednak musisz wiedzieć, że gdy zapytają mnie o coś nie będę mógł skłamać.
- Tak dobrze patrzy księdzu z oczu. Na pewno o nic nie będą pytać.
Przyszedł moment wysiadania z samolotu. Celnicy czekają już na podróżnych. Kolej księdza:
- Czy ma ksiądz coś do oclenia?
- Od czubka mojej głowy do samego pasa nie mam noc do oclenia mój synu.
- A poniżej pasa? - dopytuje celnik.
- Mam tam cudowny mały przyrząd do użytku dla kobiet, jednak ten nie był jeszcze używany.
Celnik uśmiechnął się pod nosem o puścił księdza dalej.
16
Dowcip #31335. Kobieta leciała samolotem obok księdza. w kategorii: „Żarty o duchownych”.
Misjonarz został wysłany z misją do najmroczniejszych głębi Afryki. W buszu byli sami Murzyni. Przez rok misjonarz nauczał ich, opowiadał im o Bogu i nawracał. Szczególny nacisk kładł na grzech cudzołóstwa. Murzyni ufali mu i traktowali jak swojego. Jednak pewnego razu wydarzyło się coś niesamowitego. Jedna z tamtejszych kobiet urodziła dziecko. Starosta murzyński został oddelegowany aby porozmawiać z misjonarzem. Poszedł więc do niego i mówi:
- Słuchaj, jesteś jak jeden z nas, traktujemy Cię jak brata, ale spójrz, my
wszyscy jesteśmy czarni, a tutaj w wiosce urodziło się białe niemowlę. Tylko
Ty mogłeś to zrobić. A przecież uczyłeś nas ze zdrada to grzech śmiertelny!
- Ależ ja nie mam z tym nic wspólnego! W przyrodzie zdarzają się takie
rzeczy. To genetyczny wybryk natury, że czarne + czarne = białe. Spójrz na przykład na tamte owce. Widzisz? Wszystkie są białe z wyjątkiem jednej, która jest czarna. Ta czarna owca, podobnie jak wasze białe dziecko jest wybrykiem natury.
Starosta spojrzał na czarną owce, coś sobie jakby przypominając. Zaczerwienił się i wypalił:
- Dobra stary, zawrzyjmy umowę. Ja zapomnę o sprawie z białym dzieckiem, a Ty nie powiesz nikomu o owcy.
- Słuchaj, jesteś jak jeden z nas, traktujemy Cię jak brata, ale spójrz, my
wszyscy jesteśmy czarni, a tutaj w wiosce urodziło się białe niemowlę. Tylko
Ty mogłeś to zrobić. A przecież uczyłeś nas ze zdrada to grzech śmiertelny!
- Ależ ja nie mam z tym nic wspólnego! W przyrodzie zdarzają się takie
rzeczy. To genetyczny wybryk natury, że czarne + czarne = białe. Spójrz na przykład na tamte owce. Widzisz? Wszystkie są białe z wyjątkiem jednej, która jest czarna. Ta czarna owca, podobnie jak wasze białe dziecko jest wybrykiem natury.
Starosta spojrzał na czarną owce, coś sobie jakby przypominając. Zaczerwienił się i wypalił:
- Dobra stary, zawrzyjmy umowę. Ja zapomnę o sprawie z białym dzieckiem, a Ty nie powiesz nikomu o owcy.
214
Dowcip #8727. Misjonarz został wysłany z misją do najmroczniejszych głębi Afryki. w kategorii: „Kawały o duchownych”.
Zakonnica i ksiądz wędrują przez pustynię na wielbłądzie. Nagle wielbłąd przewraca się martwy. Ksiądz po przyjrzeniu się sytuacji stwierdził, że żadne z nich nie przeżyje podróży. W tej sytuacji mówi do zakonnicy:
- Nigdy nie widziałem kobiecych piersi. Skoro mamy umrzeć czy mogłabyś pokazać mi swoje?
Zakonnica zgodziła się i pokazała księdzu swoje piersi.
- A czy mógłbym je dotknąć? - zapytał duchowny.
- Dobrze. - zgodziła się zakonnica. - Ale proszę księdza. Ja nigdy nie widziałam męskiego członka. Czy mogłabym zobaczyć Twojego?
Ksiądz zgodził się i zdjął spodnie.
- A czy mogę go dotknąć? - zapytała nieśmiało.
Ksiądz wyraził zgodę. Dotyk zakonnicy spowodował wzwód więc ksiądz mówi:
- Wiesz, że gdybym umieścił go w odpowiednim miejscu mógłbym dać życie?
Zakonnica otworzyła oczy z niedowierzaniem i mówi:
- Więc wsadź go szybko w tyłek wielbłąda i zabierajmy się stąd.
- Nigdy nie widziałem kobiecych piersi. Skoro mamy umrzeć czy mogłabyś pokazać mi swoje?
Zakonnica zgodziła się i pokazała księdzu swoje piersi.
- A czy mógłbym je dotknąć? - zapytał duchowny.
- Dobrze. - zgodziła się zakonnica. - Ale proszę księdza. Ja nigdy nie widziałam męskiego członka. Czy mogłabym zobaczyć Twojego?
Ksiądz zgodził się i zdjął spodnie.
- A czy mogę go dotknąć? - zapytała nieśmiało.
Ksiądz wyraził zgodę. Dotyk zakonnicy spowodował wzwód więc ksiądz mówi:
- Wiesz, że gdybym umieścił go w odpowiednim miejscu mógłbym dać życie?
Zakonnica otworzyła oczy z niedowierzaniem i mówi:
- Więc wsadź go szybko w tyłek wielbłąda i zabierajmy się stąd.
216
Dowcip #31294. Zakonnica i ksiądz wędrują przez pustynię na wielbłądzie. w kategorii: „Żarty o duchownych”.
Rzecz dzieje się w Izraelu. Fabryka najnowocześniejszych samolotów bojowych. Rozpoczynają się testy najnowszego osiągnięcia. Pierwszy oblatywacz wsiada, startuje i sprawdza osiągi. Przy drugim machu oderwały się skrzydła i niestety zginął... Konstruktorzy przejrzeli raz jeszcze dokumentację, zapis czarnej skrzynki i w miejscu, gdzie skrzydła odpadły dali ekstra wzmocnienia, wymienili materiały na jeszcze lepsze etc... Niestety przy drugiej próbie sytuacja się powtórzyła, skrzydła odpadły, samolot się rozbił. I znów przeglądy, dyskusje wzmocnienia... Niestety za każdym razem sytuacja się powtarza... Poszli więc do rabina po radę.
Rabin wysłuchał problemu i kazał wrócić następnego dnia. Rano przekazuje im swoje rozwiązanie.
- W miejscu gdzie skrzydła odpadają nawierćcie otwory...
- Ale jak to? Przecież to jeszcze bardziej osłabi konstrukcję...
- Róbcie jak mówię, będzie dobrze...
Tak więc nawiercili otwory, wybrali pilota, którego najmniej będzie szkoda i start...
Pilot pełen strachu przyspiesza, jeden mach, dwa machy, trzy machy... I nic. Radosny i zdrowy wrócił na ziemię, a konstruktorzy biegną do rabina i pytają.
- Jak to możliwe?
A rabin na to.
- Wiecie, wczoraj po waszym wyjściu poszedłem do toalety zrobić jak co wieczór kupę... I wiecie na co wpadłem? Papier toaletowy jakoś nigdy nie obrywa się na perforacjach.
Rabin wysłuchał problemu i kazał wrócić następnego dnia. Rano przekazuje im swoje rozwiązanie.
- W miejscu gdzie skrzydła odpadają nawierćcie otwory...
- Ale jak to? Przecież to jeszcze bardziej osłabi konstrukcję...
- Róbcie jak mówię, będzie dobrze...
Tak więc nawiercili otwory, wybrali pilota, którego najmniej będzie szkoda i start...
Pilot pełen strachu przyspiesza, jeden mach, dwa machy, trzy machy... I nic. Radosny i zdrowy wrócił na ziemię, a konstruktorzy biegną do rabina i pytają.
- Jak to możliwe?
A rabin na to.
- Wiecie, wczoraj po waszym wyjściu poszedłem do toalety zrobić jak co wieczór kupę... I wiecie na co wpadłem? Papier toaletowy jakoś nigdy nie obrywa się na perforacjach.
1524
Dowcip #29453. Rzecz dzieje się w Izraelu. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o duchownych”.
Jedzie dwóch księży samochodem. Nagle lizakiem przed maską macha policjant. Księża się zatrzymują i jeden z nich opuszcza szybę. Policjant salutuje i zaczyna:
- Szczęść Boże. Szukamy w okolicy dwóch pedofilów ...
Księża szybko zasuwają szybę i zaczynają o czymś dyskutować. Machają łapami, prawię się kłócą. W końcu się uspokoili. Odsuwają szybę i jeden mówi:
- Ok. Bierzemy tę robotę ...
- Szczęść Boże. Szukamy w okolicy dwóch pedofilów ...
Księża szybko zasuwają szybę i zaczynają o czymś dyskutować. Machają łapami, prawię się kłócą. W końcu się uspokoili. Odsuwają szybę i jeden mówi:
- Ok. Bierzemy tę robotę ...
1552
Dowcip #24594. Jedzie dwóch księży samochodem. w kategorii: „Śmieszne kawały o duchownych”.
Pewnemu księdzu zaginął ptaszek, a więc przy niedzielnej mszy zapytał parafian:
- Czy ktoś ma ptaszka?
Podniósł ręce chór mężczyzn.
- Nie o to mi chodzi, czy ktoś widział ptaszka?
Podniósł rękę chór kobiet.
- No nie o to mi chodzi, czy ktoś widział mojego ptaszka?
Podniósł rękę chór ministrantów.
- Czy ktoś ma ptaszka?
Podniósł ręce chór mężczyzn.
- Nie o to mi chodzi, czy ktoś widział ptaszka?
Podniósł rękę chór kobiet.
- No nie o to mi chodzi, czy ktoś widział mojego ptaszka?
Podniósł rękę chór ministrantów.
57
Dowcip #25948. Pewnemu księdzu zaginął ptaszek w kategorii: „Kawały o duchownych”.
Zakonnica stoi przy drodze i zatrzymuje samochody. Chce dostać się do klasztoru. Nagle zatrzymuje się nowy Mercedes, zakonnica wsiada. Za kierownicą siedzi niezła laska. Jadą tak, a zakonnica rozgląda się po samochodzie:
- Ładny samochód, pewnie męża?
- Nie, to od kochanka - odpowiada kobieta.
- Śliczną ma pani biżuterię, pewnie mąż kupił?
- Nie to od innego kochanka.
Zakonnica na chwilę zamilkła, ale widzi futro z tyłu na siedzeniu, więc mówi:
- Śliczne futerko, pewnie mąż kupił?
- Nie, to od trzeciego kochanka - odpowiada kobieta.
Resztę drogi zakonnica już nic nie mówi, tylko rozmyśla. Podjeżdżają pod klasztor, zakonnica wysiada i idzie do swojej celi. Zamyka się w niej i myśli. Nagle słychać cichutkie pukanie do drzwi:
- Siostro Łucjo, to ja ksiądz Marek, niech siostra mnie wpuści.
Na to siostra wybucha:
- Niech sobie ksiądz te bombonierki w dupę wsadzi!
- Ładny samochód, pewnie męża?
- Nie, to od kochanka - odpowiada kobieta.
- Śliczną ma pani biżuterię, pewnie mąż kupił?
- Nie to od innego kochanka.
Zakonnica na chwilę zamilkła, ale widzi futro z tyłu na siedzeniu, więc mówi:
- Śliczne futerko, pewnie mąż kupił?
- Nie, to od trzeciego kochanka - odpowiada kobieta.
Resztę drogi zakonnica już nic nie mówi, tylko rozmyśla. Podjeżdżają pod klasztor, zakonnica wysiada i idzie do swojej celi. Zamyka się w niej i myśli. Nagle słychać cichutkie pukanie do drzwi:
- Siostro Łucjo, to ja ksiądz Marek, niech siostra mnie wpuści.
Na to siostra wybucha:
- Niech sobie ksiądz te bombonierki w dupę wsadzi!
515
Dowcip #13667. Zakonnica stoi przy drodze i zatrzymuje samochody. w kategorii: „Śmieszny humor o duchownych”.
Firma konstruująca samoloty pracowała nad nowym projektem. Projektem samolotu. Samolot miał być najszybszy na świecie, z największym zasięgiem i w dodatku niewykrywalny przez radary. I był - tak na projekty wpływają rządowe dotacje. Miał jedną wadę - na wysokości osiem tysięcy metrów odpadały mu skrzydła. Nieważne, jak by nie zostały wzmocnione - samolot osiągał osiem tysięcy metrów i najpierw na ziemi lądowały skrzydła, a potem kadłubek. Rząd sygnalizował, że czas na projekt się kończy, więc pracownicy wymyślali coraz to nowe rozwiązania, ale nic nie pomagało. Rząd denerwował się coraz bardziej, kolejne egzemplarze spadały na ziemię a w firmie trwała panika.
W końcu - w akcie desperacji - jeden z konstruktorów powiedział, że w pobliżu jest gmina żydowska, w której mieszka rabin słynny z mądrości. Konstruktor został jednak zakrzyczany, że rabin nijak ma się do samolotów. Więc dalej - wzmacnianie, zmiana materiałów itd. Więc dalej - rząd grozi, że cofnie dotację. W końcu załamanie - i wycieczka do rabina. Rabin pogładził pejsy, wysłuchał problemu i powiedział:
- Wy wiecie co? Wy do mnie przyjdźcie w następną środę.
Przyszli. Mieszane uczucia, bo faktycznie - co rabin może wiedzieć o samolotach. Rebe pogładził tym razem brodę i powiedział.
- Wy wiecie co? W tym miejscu, gdzie te skrzydła się urywają, wy nawierćcie dziurki!
Wrócili do biura zawiedzeni, że rabina fantazja poniosła, i zamiast wzmocnić, to chce osłabić konstrukcję. Więc dalej - zmiany konstrukcyjne, usztywnienia itd. I ciągle ten sam kłopot - magiczna granica osiem tysięcy metrów. I ultimatum rządu - w ciągu dwóch miesięcy należy zakończyć projekt, albo zwrócić dotacje. Więc desperacka decyzja - wiercimy. Znalazł się oblatywacz - desperat, więc startują testy. tysiąc metrów - leci. Dwa tysiące - też. Na pięciu leci jak ta lala. Na ośmiu leci, na dziewięciu i dziesięciu - też. Ekipa pospiesznie robi wszelkie pomiary i testy, kończy projekt, a tymczasem konstruktorzy wraz z zarządem firmy wybrali się do rabina z podziękowaniem za poradę. Po tym, jak wszyscy ważni panowie powiedzieli już, co mieli powiedzieć a uśmiech prezesa odciśnięty w marmurze został wręczony, jeden z konstruktorów zadał pytanie.
- A jak rebe na to wpadł?
Rebe uśmiechnął się, pogładził rondo kapelusza i powiedział.
- Wy wiecie co? Ja sobie poszedłem w takie miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą. Siedzę ja tam sobie i siedzę, i patrzę, i ja zobaczył papier toaletowy. I wy wiecie co? Ten papier, to on się nigdy nie urwie tam gdzie dziurki.
W końcu - w akcie desperacji - jeden z konstruktorów powiedział, że w pobliżu jest gmina żydowska, w której mieszka rabin słynny z mądrości. Konstruktor został jednak zakrzyczany, że rabin nijak ma się do samolotów. Więc dalej - wzmacnianie, zmiana materiałów itd. Więc dalej - rząd grozi, że cofnie dotację. W końcu załamanie - i wycieczka do rabina. Rabin pogładził pejsy, wysłuchał problemu i powiedział:
- Wy wiecie co? Wy do mnie przyjdźcie w następną środę.
Przyszli. Mieszane uczucia, bo faktycznie - co rabin może wiedzieć o samolotach. Rebe pogładził tym razem brodę i powiedział.
- Wy wiecie co? W tym miejscu, gdzie te skrzydła się urywają, wy nawierćcie dziurki!
Wrócili do biura zawiedzeni, że rabina fantazja poniosła, i zamiast wzmocnić, to chce osłabić konstrukcję. Więc dalej - zmiany konstrukcyjne, usztywnienia itd. I ciągle ten sam kłopot - magiczna granica osiem tysięcy metrów. I ultimatum rządu - w ciągu dwóch miesięcy należy zakończyć projekt, albo zwrócić dotacje. Więc desperacka decyzja - wiercimy. Znalazł się oblatywacz - desperat, więc startują testy. tysiąc metrów - leci. Dwa tysiące - też. Na pięciu leci jak ta lala. Na ośmiu leci, na dziewięciu i dziesięciu - też. Ekipa pospiesznie robi wszelkie pomiary i testy, kończy projekt, a tymczasem konstruktorzy wraz z zarządem firmy wybrali się do rabina z podziękowaniem za poradę. Po tym, jak wszyscy ważni panowie powiedzieli już, co mieli powiedzieć a uśmiech prezesa odciśnięty w marmurze został wręczony, jeden z konstruktorów zadał pytanie.
- A jak rebe na to wpadł?
Rebe uśmiechnął się, pogładził rondo kapelusza i powiedział.
- Wy wiecie co? Ja sobie poszedłem w takie miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą. Siedzę ja tam sobie i siedzę, i patrzę, i ja zobaczył papier toaletowy. I wy wiecie co? Ten papier, to on się nigdy nie urwie tam gdzie dziurki.
19