Dowcipy o Arabach
Przez pustynię jedzie Arab na wielbłądzie, a obok niego biegnie ledwo żywa kobieta. Nieopodal przechodzi karawana, a jej przewodnik pyta:
- Gdzie ją tak pędzisz?
- To moja żona. Zachorowała, więc jedziemy do lekarza.
- Gdzie ją tak pędzisz?
- To moja żona. Zachorowała, więc jedziemy do lekarza.
04
Dowcip #22974. Przez pustynię jedzie Arab na wielbłądzie w kategorii: „Śmieszne żarty o Arabach”.
Jedzie Arab na wielbłądzie przez pustynię, a obok, ledwie żywa, biegnie jego żona. Spotykają jadącą naprzeciwko karawanę.
- Dokąd się tak spieszysz? - pyta przewodnik karawany.
- Żona mi zachorowała, wiozę ją do szpitala.
- Dokąd się tak spieszysz? - pyta przewodnik karawany.
- Żona mi zachorowała, wiozę ją do szpitala.
14
Dowcip #12782. Jedzie Arab na wielbłądzie przez pustynię, a obok, ledwie żywa w kategorii: „Kawały o Arabach”.
Stirlitz spacerując po berlińskich ulicach, ujrzał grupę smagłolicych mężczyzn z bujnymi ciemnymi brodami i w turbanach na głowach.
- Turyści - pomyślał Stirlitz.
- Turyści - pomyślał Stirlitz.
713
Dowcip #13282. Stirlitz spacerując po berlińskich ulicach w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Arabach”.
Kowalski zawsze przechwalał się kumplom z pracy, jaki to z niego światowy człowiek. Popisywał się, że zna różnych sławnych ludzi. Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale pewnego razu przyjechał do ich zakładu Wałęsa. Idzie przez teren fabryki, aż tu nagle zobaczył Kowalskiego. Zamachał do niego, wyciskali się, wycałowali. Potem zamknęli się w pokoju i obalili parę piw. Chłopaków trochę to zbiło z tropu, ale dalej nie wierzą we wszystko, co gada Kowalski. Pewnego razu, do Polski przyjechał Clinton. Wszyscy stoją na ulicy, machają chorągiewkami. Jedzie samochód Clintona i nagle zatrzymuje się. Wysiada Bill
i Hilary, podchodzą do Kowalskiego, ciskają się jak starzy znajomi, wspominają jakie stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet. No to już zupełnie przyłamało kumpli Kowalskiego, ale dalej nie do końca mu wierzą. Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczyć Papieża. Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Kowalski mówi.
- Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z Papieżem na balkon, pobłogosławi tłum na placu.
- Eeee, zalewasz Kowalski.
- No to zobaczycie.
I faktycznie poszedł gdzieś. Za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się Papież i Kowalski. To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią. W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka Arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzna:
- Excuse me, panowie, czy moglybyszcie nam powiedzecz, czo to za faczet w białym kitlu sztoi na balkonie z Kowalskim?
i Hilary, podchodzą do Kowalskiego, ciskają się jak starzy znajomi, wspominają jakie stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet. No to już zupełnie przyłamało kumpli Kowalskiego, ale dalej nie do końca mu wierzą. Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczyć Papieża. Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Kowalski mówi.
- Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z Papieżem na balkon, pobłogosławi tłum na placu.
- Eeee, zalewasz Kowalski.
- No to zobaczycie.
I faktycznie poszedł gdzieś. Za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się Papież i Kowalski. To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią. W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka Arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzna:
- Excuse me, panowie, czy moglybyszcie nam powiedzecz, czo to za faczet w białym kitlu sztoi na balkonie z Kowalskim?
426
Dowcip #1999. Kowalski zawsze przechwalał się kumplom z pracy w kategorii: „Kawały o Arabach”.
Troje dzieci zdaje egzamin, który ma zdecydować czy zostaną przepuszczone z pierwszej klasy do drugiej. Nauczyciel zaczyna je przepytywać:
- Jasiu, przeliteruj słowo: TATA.
- T - A - T - A.
- Świetnie Jasiu, zdałeś. A teraz ty Moniko, przeliteruj słowo MAMA.
- M - A - M - A.
- Świetnie Moniko, zdałaś. A teraz ty Ahmed. Przeliteruj: DYSKRYMINACJA OBCOKRAJOWCÓW W ŚWIETLE POLSKICH PRZEPISÓW KONSTYTUCYJNYCH.
- Jasiu, przeliteruj słowo: TATA.
- T - A - T - A.
- Świetnie Jasiu, zdałeś. A teraz ty Moniko, przeliteruj słowo MAMA.
- M - A - M - A.
- Świetnie Moniko, zdałaś. A teraz ty Ahmed. Przeliteruj: DYSKRYMINACJA OBCOKRAJOWCÓW W ŚWIETLE POLSKICH PRZEPISÓW KONSTYTUCYJNYCH.
540
Dowcip #363. Troje dzieci zdaje egzamin w kategorii: „Śmieszne żarty o Arabach”.
Jedzie Arab na wielbłądzie przez pustynię. Po trzecim dniu podróży, kiedy skończyła się woda, zorientował się, że zabłądził. Nic to, jego wierny dromader podejmuje trop i już na piąty dzień docierają do studni. Uradowany Arab woła:
- Woda!
Na to ze studni wyskakuje Beduin:
- Gdzie?
- Woda!
Na to ze studni wyskakuje Beduin:
- Gdzie?
15
Dowcip #27507. Jedzie Arab na wielbłądzie przez pustynię. w kategorii: „Humor o Arabach”.
Jak Pan Bóg szukał narodu, który mógłby sobie wybrać. Na początku przyszedł do Arabów. Pyta się:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A jakie?
- ”Nie kradnij”.
- Panie! My żyjemy z rabowania karawan, jeżeli przestaniemy kraść, to jak na tej pustyni będziemy mogli wyżyć, jest to niemożliwe! Nie chcemy takiego przykazania.
Przyszedł Pan do Amorytów i pyta:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A jakie?
- ”Nie zabijaj”.
- Panie! Jesteśmy najwaleczniejszym narodem, żyjemy z wojny i z podbojów, jak będziemy mogli egzystować bez zabijania? Nie, nie chcemy twojego przykazania.
Przyszedł Pan do Amalekitów i pyta:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A jakie?
- ”Nie cudzołóż”.
- Panie! Podstawą naszego kultu są kapłanki oddające się miłości w świątyni, jeżeli tego zaniechamy to co stanie się z naszą religijnością, naszą wiarą? Nie, nie chcemy Twojego przykazania.
Pan Bóg był już w kłopocie, ale zobaczył mały naród izraelski znajdujący się w niewoli egipskiej, przyszedł do nich i pyta:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A ile by ono kosztowało?
- Nic, za darmo!
- Tak całkiem bez płacenia?
- Całkiem za darmo!
- To my byśmy wzięli dziesięć.
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A jakie?
- ”Nie kradnij”.
- Panie! My żyjemy z rabowania karawan, jeżeli przestaniemy kraść, to jak na tej pustyni będziemy mogli wyżyć, jest to niemożliwe! Nie chcemy takiego przykazania.
Przyszedł Pan do Amorytów i pyta:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A jakie?
- ”Nie zabijaj”.
- Panie! Jesteśmy najwaleczniejszym narodem, żyjemy z wojny i z podbojów, jak będziemy mogli egzystować bez zabijania? Nie, nie chcemy twojego przykazania.
Przyszedł Pan do Amalekitów i pyta:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A jakie?
- ”Nie cudzołóż”.
- Panie! Podstawą naszego kultu są kapłanki oddające się miłości w świątyni, jeżeli tego zaniechamy to co stanie się z naszą religijnością, naszą wiarą? Nie, nie chcemy Twojego przykazania.
Pan Bóg był już w kłopocie, ale zobaczył mały naród izraelski znajdujący się w niewoli egipskiej, przyszedł do nich i pyta:
- Czy chcecie moje przykazanie?
- A ile by ono kosztowało?
- Nic, za darmo!
- Tak całkiem bez płacenia?
- Całkiem za darmo!
- To my byśmy wzięli dziesięć.
015
Dowcip #26232. Jak Pan Bóg szukał narodu, który mógłby sobie wybrać. w kategorii: „Śmieszne kawały o Arabach”.
W domu naprzeciwko Kowalskiego mieszka muzułmańska rodzina. Pewnego dnia pukają do niego i mówią.
- Twoje ozdoby świąteczne nas obrażają.
- I to jest wasz największy problem. Wszystko co jest inne wam przeszkadza. Jak możecie być aż tak nietolerancyjni? Przeszkadza wam nawet choinka i lampki.
- Nie przeszkadzają nam same lampki. Przeszkadza nam, że ułożyłeś z nich napis ”Araby do domu!”
- Twoje ozdoby świąteczne nas obrażają.
- I to jest wasz największy problem. Wszystko co jest inne wam przeszkadza. Jak możecie być aż tak nietolerancyjni? Przeszkadza wam nawet choinka i lampki.
- Nie przeszkadzają nam same lampki. Przeszkadza nam, że ułożyłeś z nich napis ”Araby do domu!”
09
Dowcip #16417. W domu naprzeciwko Kowalskiego mieszka muzułmańska rodzina. w kategorii: „Śmieszne kawały o Arabach”.
Idzie nurek w pełnym stroju, akwalung, płetwy, pianka, przez pustynię. Spotyka Araba i pyta:
- Daleko stąd do morza?
- Aa, z pięćset kilometrów.
- Ale żeście plażę odwalili.
- Daleko stąd do morza?
- Aa, z pięćset kilometrów.
- Ale żeście plażę odwalili.
315
Dowcip #7566. Idzie nurek w pełnym stroju, akwalung, płetwy, pianka, przez pustynię. w kategorii: „Śmieszne kawały o Arabach”.
Arabski dyplomata odwiedza po raz pierwszy Stany Zjednoczone. Jest na obiedzie w Departamencie Stanu. Wielmożny Emir nie był przyzwyczajony do soli w amerykańskim jedzeniu (frytki, sery, salami, ryby itp.) i ciągle wysyłał po szklankę wody swojego służącego Abdula. Raz za razem Abdul znikał i pojawiał się ze szklanką wody, ale po pewnym czasie wrócił z pustymi rękami.
- Abdul, synu zwiędłego wielbłąda, gdzie moja woda?! - żąda wyjaśnień Wielmożny Emir.
- Najmocniej przepraszam, o Najjaśniejszy!- jąka się nieszczęsny Abdul - Ale jakiś biały człowiek siedzi na studni.
- Abdul, synu zwiędłego wielbłąda, gdzie moja woda?! - żąda wyjaśnień Wielmożny Emir.
- Najmocniej przepraszam, o Najjaśniejszy!- jąka się nieszczęsny Abdul - Ale jakiś biały człowiek siedzi na studni.
16