Dowcipy rymowane
Pani kazała dzieciom ułożyć jakąś rymowankę o Himalajach. Zgłasza się Jasiu:
- W wielkich górach Himalajach
słoń powiesił się na jajach.
- Ależ Jasiu! Ty nie możesz tak brzydko powiedzieć!
- No to: w wielkich górach Himalajach
słoń powiesił się na trąbie...
- Bardzo dobrze Jasiu!
- ... I jajami w drzewo rąbie!
- W wielkich górach Himalajach
słoń powiesił się na jajach.
- Ależ Jasiu! Ty nie możesz tak brzydko powiedzieć!
- No to: w wielkich górach Himalajach
słoń powiesił się na trąbie...
- Bardzo dobrze Jasiu!
- ... I jajami w drzewo rąbie!
136
Dowcip #32242. Pani kazała dzieciom ułożyć jakąś rymowankę o Himalajach. w kategorii: „Śmieszne żarty rymowane”.
Poprzez wicher i słotę,
przez bezkresną dal śnieżną,
poprzez żar i spiekotę,
przez pustynię bezbrzeżną.
Poprzez kry, poprzez lody,
przez odwieczne zmarzliny,
poprzez bagna i wody,
nieprzebyte gęstwiny.
Poprzez leśne dąbrowy,
poprzez stepy i knieje,
poprzez wąskie parowy,
w których nigdy nie dnieje
i gdzie płoszą się sowy,
gdy złe jęknie, lub strzyga,
a dźwięk słysząc takowy,
serce w trwodze zastyga.
Nie zrażony ciemności,
który mrozi głusz dzika,
sam na sam z samotności,
co do szpiku przenika.
Pełen hartu i woli,
podpierając sam siebie,
mając zamiast busoli,
Krzyż Południa na niebie.
Pokonując złe żądze,
wietrząc wrogów w krąg wielu,
ufny, iż nie zabłądzę
idąc naprzód, do celu.
Drogi tej nie wytyczyły
ni głos werbla, ni cytra,
idę póki sił starczy,
idę po pół litra...
przez bezkresną dal śnieżną,
poprzez żar i spiekotę,
przez pustynię bezbrzeżną.
Poprzez kry, poprzez lody,
przez odwieczne zmarzliny,
poprzez bagna i wody,
nieprzebyte gęstwiny.
Poprzez leśne dąbrowy,
poprzez stepy i knieje,
poprzez wąskie parowy,
w których nigdy nie dnieje
i gdzie płoszą się sowy,
gdy złe jęknie, lub strzyga,
a dźwięk słysząc takowy,
serce w trwodze zastyga.
Nie zrażony ciemności,
który mrozi głusz dzika,
sam na sam z samotności,
co do szpiku przenika.
Pełen hartu i woli,
podpierając sam siebie,
mając zamiast busoli,
Krzyż Południa na niebie.
Pokonując złe żądze,
wietrząc wrogów w krąg wielu,
ufny, iż nie zabłądzę
idąc naprzód, do celu.
Drogi tej nie wytyczyły
ni głos werbla, ni cytra,
idę póki sił starczy,
idę po pół litra...
215
Dowcip #32223. Poprzez wicher i słotę w kategorii: „Humor rymowany”.
Raz do rzeźni, rzeczki brzegiem
sześć prosiątek szło szeregiem.
Z drugiej strony szło dziewczęcie
i o dziwo też na rżnięcie.
sześć prosiątek szło szeregiem.
Z drugiej strony szło dziewczęcie
i o dziwo też na rżnięcie.
211
Dowcip #24179. Raz do rzeźni w kategorii: „Żarty rymowane”.
Wchodzi Shaggy do Praktikera i pyta się sprzedawcy:
- Mysta lova lova czy jest rura metalowa?
- Nie, mamy tylko rury PCV.
- Mysta Bombastic, na co mi ten plastik?
- Mysta lova lova czy jest rura metalowa?
- Nie, mamy tylko rury PCV.
- Mysta Bombastic, na co mi ten plastik?
139
Dowcip #29000. Wchodzi Shaggy do Praktikera i pyta się sprzedawcy w kategorii: „Żarty rymowane”.
Jeszcze Kaczki wyły srogo, kiedy w sejmie zasnął Tusk,
całą zimę przespał błogo, żaden go nie zbudził plusk.
Łeb położył na łapie, zamknął oczy i chrapie.
Chrapu, chrapu, chrapu, chrapu, chrap,
chrapu, chrap, chrapu, chrap.
Z twarzy posłów bije nuda, we śnie przygód cała moc!
Kiedyś nam się ziszczą cuda, ale teraz - dajcie koc!
Zimno tu, niczym w grobie, ja wypraszam to sobie!
Z chłodu szczęka już mi drży, już mi drży, już mi drży.
Bartoszewski wraz z Geremkiem chcą pobudkę już mu grać,
Donald wnet się budzi z jękiem. - Co tu począć? Ku*wa mać!
We śnie mówię do rzeczy, tu codzienność znów skrzeczy.
Nie pomaga exposee, itp, itd.
- Spoko Donald - sitwa gada - Dzielnie dźwigasz cały kram,
bezpieczeństwo to podstawa! Niech kon-Donek żyje nam!
Niech przed Steinbach się kaje, niech nam Polskę sprzedaje!
całą zimę przespał błogo, żaden go nie zbudził plusk.
Łeb położył na łapie, zamknął oczy i chrapie.
Chrapu, chrapu, chrapu, chrapu, chrap,
chrapu, chrap, chrapu, chrap.
Z twarzy posłów bije nuda, we śnie przygód cała moc!
Kiedyś nam się ziszczą cuda, ale teraz - dajcie koc!
Zimno tu, niczym w grobie, ja wypraszam to sobie!
Z chłodu szczęka już mi drży, już mi drży, już mi drży.
Bartoszewski wraz z Geremkiem chcą pobudkę już mu grać,
Donald wnet się budzi z jękiem. - Co tu począć? Ku*wa mać!
We śnie mówię do rzeczy, tu codzienność znów skrzeczy.
Nie pomaga exposee, itp, itd.
- Spoko Donald - sitwa gada - Dzielnie dźwigasz cały kram,
bezpieczeństwo to podstawa! Niech kon-Donek żyje nam!
Niech przed Steinbach się kaje, niech nam Polskę sprzedaje!
92
Dowcip #32138. Jeszcze Kaczki wyły srogo, kiedy w sejmie zasnął Tusk w kategorii: „Humor rymowany”.
Nauczycielka mówi do Jasia:
- Jasiu, powiedz jakiś rymujący się wierszyk.
Jasiu na to:
- Morze, morze, morze. A na morzu dziewczę hoże. Ma dwie nogi jak dwa słupy, woda sięga jej do ... kolan.
- Jasiu, ale na końcu nie ma rymu!
- Jak woda przybędzie, to i rym będzie! - odpowiada Jasio.
- Jasiu, powiedz jakiś rymujący się wierszyk.
Jasiu na to:
- Morze, morze, morze. A na morzu dziewczę hoże. Ma dwie nogi jak dwa słupy, woda sięga jej do ... kolan.
- Jasiu, ale na końcu nie ma rymu!
- Jak woda przybędzie, to i rym będzie! - odpowiada Jasio.
112
Dowcip #23222. Nauczycielka mówi do Jasia w kategorii: „Śmieszne kawały rymowane”.
Królik kurkiem kranu kręci,
kroplą tranu brudząc bruk,
a przy kranie, robiąc pranie,
królik gra na fortepianie.
kroplą tranu brudząc bruk,
a przy kranie, robiąc pranie,
królik gra na fortepianie.
432
Dowcip #21363. Królik kurkiem kranu kręci w kategorii: „Śmieszny humor rymowany”.
Wleciał żołnierz do kanału i koniec kawału!
84
Dowcip #23066. Wleciał żołnierz do kanału i koniec kawału! w kategorii: „Śmieszny humor rymowany”.
P - alcie,
A - le
P - amiętajcie
I - diotki -
E - fektem
R - ak
O - raz
S - uchotki.
A - le
P - amiętajcie
I - diotki -
E - fektem
R - ak
O - raz
S - uchotki.
03
Dowcip #32990. P - alcie w kategorii: „Humor rymowany”.
Prosiak, Kubuś, dwa pijaki
wpadli raz na pomysł taki:
Naje*iemy się jak bela,
będzie ubaw jak cholera.
Pomysł był to zaku*wisty.
poszli kupić wódy czystej.
Wódka droga, choć niezdrowa,
trzeba kasę skombinować.
Poszli w bramę, prawda szczera
i czekają na frajera.
Ale w lesie cisza głucha
i cholerna zapi*ździucha.
Nagle Krzysio się pojawił,
Prosiak w mordę go zaprawił,
Kubuś z buta zapie*dolił.
Prosiak podszedł i ogolił,
krwią ma uje*ane ręce
ale kasy jest już więcej.
Za jeb*ne złote cztery
będzie chlania od cholery.
Jest tu w lesie stumilowym
taki sklep monopolowy
Gdzie jest wóda za dwa zety.
Sklep daleko jest niestety...
Mają jednak łeb chłopaki,
wpadli więc na pomysł taki,
aby szybko, jednym susem
przebyć trasę autobusem.
Jada sobie komfortowo,
myśląc, że jest młodzieżowo.
Nagle wpadka, nie do wiary!
W autobusie są kanary!
Wiedz, że nasi przyjaciele,
to nie łapsy są, nie cwele.
Nawet kanar,- choć ch*j duży,
nie zakłóci im podróży.
W mordę mu chłopaki dali,
z laczka w oko doj*bali.
Zakończywszy w brzuch fajfusa
wyskoczyli z ikarusa.
Wnet dotarli do sklepiku.
Wtem miś mówi: ”muszę siku”.
Odlał się nie patrząc gdzie,
nagle słyszy - ktoś się drze:
- Te, Puchatku! Poje*usie!
Co szczasz na mnie, Ty fajfusie!
Przyjaciela nie poznajesz?
Na kolegę mocz oddajesz?
Był to osioł Kłapouchy
co to mimo zapi*dziuchy
leczył kaca po libacji
i się ćwiczył w masturbacji.
- Kłapouchu, madafaku!
Co tu robisz, ty jeb*ku?
- Właśnie ciągłem se ogóra,
gdy poczułem - ktoś mi siura!
Poszli do sklepiku gazem,
siedem złotych mieli razem.
Więc kupili dwie wódeczki
i dwie wiśni buteleczki.
Obalili je szybciutko,
poradzili se też z wódką.
Trunki szybka dają w głowę
i koncepty idą nowe.
Kubuś śpiewa jak w operze,
Prosiak beknął sobie szczerze,
zaś Kłapouch, świntuch wielki,
już przeleciał dwa wróbelki.
Na dupczenie się zebrało,
a że panien w lesie mało
trzeba było pieprzyć ptaki,
psy, wiewiórki i ślimaki.
Właśnie kiedy przyszła pora
jechać wspólnie wraz gąsiora
posłyszeli wtem trzy słowa:
- Co jest, ku*wa? - rzekł Pan Sowa.
Gdy spojrzeli się do góry
zobaczyli dziób ponury.
To Pan Sowa z kolesiami
tak zwanymi ”dresiarzami”.
Trzeba wiedzieć, że Pan Sowa
To osoba jest nerwowa.
Gdy się wku*wi, daje słowo
wtedy całkiem jest chu*owo.
Kubuś dostał pika z główki,
wziął też w brzuszek z bejsbolówki.
Gdy już leżał, goście w paskach
kopli jeszcze z adidaska.
Się wku*wili przyjaciele.
Prosiak krzyknął: - O wy cwele!
Nagle poczuł ból pośladka
i podzielił los Puchatka.
Rzekł Kłapouch, kumpel trzeci:
- Mnie tak łatwo nie weźmiecie!
Wyjął nóż z dupy Prosiaka
i ugodził Sowę w ptaka!
Co się dzieje! Krew się leje!
Osioł się jak po*eb śmieje,
Sowa zdycha krwawiąc z kroku,
a koledzy śpią na boku.
- Na nich ku*wa! - Sowa kwika
- Trzeba pomścić mego dicka!
Za me męki, za me bóle,
niechaj zginą głupie chu*e!
Dresy Sowy to twardziele
i choć głupi są jak ciele,
to gdy trzeba komuś wje*ać,
oni wje*ią komu trzeba.
To zbyt wiele dla osiołka.
- -Znajdźcie se innego ciołka.
wrzasnął tak do obu cweli,
Zwiał i tyle go widzieli.
Dresy Sowy to prostaki.
Się musieli wyżyć na kimś
a najbliżej był ich szef,
no to bęc! Szefowi w łeb.
Trzeba kończyć nasze story,
kto nie zasnął do tej pory
chyba jest z poj*bów rasy,
albo zażył jakieś kwasy.
Taki morał naszej bajki:
Nie pij wódy, nie rusz fajki,
nie wal konia, nie pal skrętów,
nie podrabiaj dokumentów...
Siostry od tylca nie ruchaj,
nie bij ludzi, mamy słuchaj,
załóż gumę przed ciupcianiem.
Dobra, kończę przynudzanie!
Tak się kończy nasza bajka.
Myster Sowa stracił jajka,
Reszta, po porannym piwie,
żyła długo i szczęśliwie.
wpadli raz na pomysł taki:
Naje*iemy się jak bela,
będzie ubaw jak cholera.
Pomysł był to zaku*wisty.
poszli kupić wódy czystej.
Wódka droga, choć niezdrowa,
trzeba kasę skombinować.
Poszli w bramę, prawda szczera
i czekają na frajera.
Ale w lesie cisza głucha
i cholerna zapi*ździucha.
Nagle Krzysio się pojawił,
Prosiak w mordę go zaprawił,
Kubuś z buta zapie*dolił.
Prosiak podszedł i ogolił,
krwią ma uje*ane ręce
ale kasy jest już więcej.
Za jeb*ne złote cztery
będzie chlania od cholery.
Jest tu w lesie stumilowym
taki sklep monopolowy
Gdzie jest wóda za dwa zety.
Sklep daleko jest niestety...
Mają jednak łeb chłopaki,
wpadli więc na pomysł taki,
aby szybko, jednym susem
przebyć trasę autobusem.
Jada sobie komfortowo,
myśląc, że jest młodzieżowo.
Nagle wpadka, nie do wiary!
W autobusie są kanary!
Wiedz, że nasi przyjaciele,
to nie łapsy są, nie cwele.
Nawet kanar,- choć ch*j duży,
nie zakłóci im podróży.
W mordę mu chłopaki dali,
z laczka w oko doj*bali.
Zakończywszy w brzuch fajfusa
wyskoczyli z ikarusa.
Wnet dotarli do sklepiku.
Wtem miś mówi: ”muszę siku”.
Odlał się nie patrząc gdzie,
nagle słyszy - ktoś się drze:
- Te, Puchatku! Poje*usie!
Co szczasz na mnie, Ty fajfusie!
Przyjaciela nie poznajesz?
Na kolegę mocz oddajesz?
Był to osioł Kłapouchy
co to mimo zapi*dziuchy
leczył kaca po libacji
i się ćwiczył w masturbacji.
- Kłapouchu, madafaku!
Co tu robisz, ty jeb*ku?
- Właśnie ciągłem se ogóra,
gdy poczułem - ktoś mi siura!
Poszli do sklepiku gazem,
siedem złotych mieli razem.
Więc kupili dwie wódeczki
i dwie wiśni buteleczki.
Obalili je szybciutko,
poradzili se też z wódką.
Trunki szybka dają w głowę
i koncepty idą nowe.
Kubuś śpiewa jak w operze,
Prosiak beknął sobie szczerze,
zaś Kłapouch, świntuch wielki,
już przeleciał dwa wróbelki.
Na dupczenie się zebrało,
a że panien w lesie mało
trzeba było pieprzyć ptaki,
psy, wiewiórki i ślimaki.
Właśnie kiedy przyszła pora
jechać wspólnie wraz gąsiora
posłyszeli wtem trzy słowa:
- Co jest, ku*wa? - rzekł Pan Sowa.
Gdy spojrzeli się do góry
zobaczyli dziób ponury.
To Pan Sowa z kolesiami
tak zwanymi ”dresiarzami”.
Trzeba wiedzieć, że Pan Sowa
To osoba jest nerwowa.
Gdy się wku*wi, daje słowo
wtedy całkiem jest chu*owo.
Kubuś dostał pika z główki,
wziął też w brzuszek z bejsbolówki.
Gdy już leżał, goście w paskach
kopli jeszcze z adidaska.
Się wku*wili przyjaciele.
Prosiak krzyknął: - O wy cwele!
Nagle poczuł ból pośladka
i podzielił los Puchatka.
Rzekł Kłapouch, kumpel trzeci:
- Mnie tak łatwo nie weźmiecie!
Wyjął nóż z dupy Prosiaka
i ugodził Sowę w ptaka!
Co się dzieje! Krew się leje!
Osioł się jak po*eb śmieje,
Sowa zdycha krwawiąc z kroku,
a koledzy śpią na boku.
- Na nich ku*wa! - Sowa kwika
- Trzeba pomścić mego dicka!
Za me męki, za me bóle,
niechaj zginą głupie chu*e!
Dresy Sowy to twardziele
i choć głupi są jak ciele,
to gdy trzeba komuś wje*ać,
oni wje*ią komu trzeba.
To zbyt wiele dla osiołka.
- -Znajdźcie se innego ciołka.
wrzasnął tak do obu cweli,
Zwiał i tyle go widzieli.
Dresy Sowy to prostaki.
Się musieli wyżyć na kimś
a najbliżej był ich szef,
no to bęc! Szefowi w łeb.
Trzeba kończyć nasze story,
kto nie zasnął do tej pory
chyba jest z poj*bów rasy,
albo zażył jakieś kwasy.
Taki morał naszej bajki:
Nie pij wódy, nie rusz fajki,
nie wal konia, nie pal skrętów,
nie podrabiaj dokumentów...
Siostry od tylca nie ruchaj,
nie bij ludzi, mamy słuchaj,
załóż gumę przed ciupcianiem.
Dobra, kończę przynudzanie!
Tak się kończy nasza bajka.
Myster Sowa stracił jajka,
Reszta, po porannym piwie,
żyła długo i szczęśliwie.
214