Dowcipy o zakładach
Masztalski wraca do domu bez ręki i bez nogi.
- Co ci to? - pyta Maryjka.
- Założyłem się z Ecikiem o rękę, że mi nogi z rzyci nie wyrwie.
- Co ci to? - pyta Maryjka.
- Założyłem się z Ecikiem o rękę, że mi nogi z rzyci nie wyrwie.
12
Dowcip #21717. Masztalski wraca do domu bez ręki i bez nogi. w kategorii: „Dowcipy o zakładach”.
- Kaziu, dlaczego nie ma dzisiaj w szkole twojego brata?
- Jest w szpitalu ...
- Co mu się stało?
- To przez zakład. Założyliśmy się, że kot się bardziej wychyli przez okno niż on. On wygrał.
- Jest w szpitalu ...
- Co mu się stało?
- To przez zakład. Założyliśmy się, że kot się bardziej wychyli przez okno niż on. On wygrał.
713
Dowcip #15763. - Kaziu, dlaczego nie ma dzisiaj w szkole twojego brata? w kategorii: „Śmieszne kawały o zakładach”.
- Od przyszłego tygodnia przestanę pić.
- Akurat ci wierzę ... Mogę się założyć, że będziesz dalej pić.
- A o co się założymy?
- O pół litra wyborowej.
- Akurat ci wierzę ... Mogę się założyć, że będziesz dalej pić.
- A o co się założymy?
- O pół litra wyborowej.
34
Dowcip #14069. - Od przyszłego tygodnia przestanę pić. w kategorii: „Śmieszny humor o zakładach”.
Dwaj koledzy wleką się ulicą.
- Zakładamy się o butelkę winka, że pierwsze słowo mojej żony, kiedy ona mnie zobaczy, będzie ”rubinku”
- Spójrz na siebie debilu - jesteś pijany i brudny.
- Zakładamy się!
- Ja twoją żonę znam - to wiedźma.
- Zakładamy się!
- Zgoda.
Przychodzą do domu.
- Rubinku kochany, otwórz, proszę, nam drzwi.
- Rubinku? Żebyś ty zdechł jak pies, obszczymurze zasrany.
- Zakładamy się o butelkę winka, że pierwsze słowo mojej żony, kiedy ona mnie zobaczy, będzie ”rubinku”
- Spójrz na siebie debilu - jesteś pijany i brudny.
- Zakładamy się!
- Ja twoją żonę znam - to wiedźma.
- Zakładamy się!
- Zgoda.
Przychodzą do domu.
- Rubinku kochany, otwórz, proszę, nam drzwi.
- Rubinku? Żebyś ty zdechł jak pies, obszczymurze zasrany.
14
Dowcip #12961. Dwaj koledzy wleką się ulicą. w kategorii: „Dowcipy o zakładach”.
Do baru wchodzi kowboj.
Siada przy barze i krzyczy:
- Barman, whisky!
Popijając rozgląda się po barze i spostrzega wielki kufel wypełniony dolarami.
- Po co ten kufel? - pyta barmana.
- Wrzuć pan dolara, to powiem.
No to kowboj wrzucił. Barman mówi:
- To jest zakład. Kto go wygra, cały kufel jest jego.
- No dobrze, a co trzeba zrobić?
- Są trzy zadania do wykonania:
Raz:Trzeba się napić przyrządzonego przeze mnie napoju bez popitki: whisky z chili, ostrym pieprzem i nawet się nie skrzywić na twarzy.
Dwa: Za barem jest taki wielki doberman. Psa boli ząb. Trzeba mu go wyrwać.
Trzy: Na pięterku mieszka taka stara paskudna staruszka. Trzeba ją zadowolić.
- Eee! Niewykonalne. Daj mi jeszcze whisky.
No to barman mu nalał. Kowboj wypił. Barman nalał mu znowu, i znowu, i znowu.
Gdy kowboj był już nieźle wstawiony:
- Dobra! Dawaj pan ten napój specjalny.
No to barman nalał whisky, wsypał pieprzu dodał chili i podał do wypicia.
Kowboj, myk, wypił i ani jednego grymasiku na twarzy. Wybiegł z baru do psa. Wszyscy ludzie wybiegli za nim, żeby zobaczyć, co się stanie. Pod budą wielka szamotanina, tuman kurzu w powietrzu, nic nie widać. Nagle słychać głośne ”chaaaaałłłłłłłłłłłł”. Tuman kurzu opada, kowboj cały pogryziony, poobijany podchodzi do barmana:
- Dobra! Gdzie ta babcia co mam jej zęba wyrwać?!
Siada przy barze i krzyczy:
- Barman, whisky!
Popijając rozgląda się po barze i spostrzega wielki kufel wypełniony dolarami.
- Po co ten kufel? - pyta barmana.
- Wrzuć pan dolara, to powiem.
No to kowboj wrzucił. Barman mówi:
- To jest zakład. Kto go wygra, cały kufel jest jego.
- No dobrze, a co trzeba zrobić?
- Są trzy zadania do wykonania:
Raz:Trzeba się napić przyrządzonego przeze mnie napoju bez popitki: whisky z chili, ostrym pieprzem i nawet się nie skrzywić na twarzy.
Dwa: Za barem jest taki wielki doberman. Psa boli ząb. Trzeba mu go wyrwać.
Trzy: Na pięterku mieszka taka stara paskudna staruszka. Trzeba ją zadowolić.
- Eee! Niewykonalne. Daj mi jeszcze whisky.
No to barman mu nalał. Kowboj wypił. Barman nalał mu znowu, i znowu, i znowu.
Gdy kowboj był już nieźle wstawiony:
- Dobra! Dawaj pan ten napój specjalny.
No to barman nalał whisky, wsypał pieprzu dodał chili i podał do wypicia.
Kowboj, myk, wypił i ani jednego grymasiku na twarzy. Wybiegł z baru do psa. Wszyscy ludzie wybiegli za nim, żeby zobaczyć, co się stanie. Pod budą wielka szamotanina, tuman kurzu w powietrzu, nic nie widać. Nagle słychać głośne ”chaaaaałłłłłłłłłłłł”. Tuman kurzu opada, kowboj cały pogryziony, poobijany podchodzi do barmana:
- Dobra! Gdzie ta babcia co mam jej zęba wyrwać?!
312
Dowcip #7718. Do baru wchodzi kowboj. w kategorii: „Śmieszne kawały o zakładach”.
Dwóch rolników, Jan i Zenon byli sąsiadami, ale nie przepadali za sobą. W 1989 roku przyszła sroga zima na -30 stopni. Rolnicy postanowili założyć się o butelkę wódki, który dłużej wytrzyma z gołym tyłkiem na parapecie. Po dwóch godzinach wraca do domu żona Jana.
- Co Ty wyprawiasz? - pyta.
- Założyłem się z Zenkiem o butelkę wódki i zamierzam wygrać ten zakład.
- Wejdź do domu bo sobie tyłek odmrozisz!
- Nie ma takiej możliwości. - zaprotestował Jan.
Żona pomyślała chwilę i wymyśliła:
- Kiedy Zenek nie będzie patrzył zamienimy się miejscami.
Ubrała ciuchy męża, ciepłą czapkę i pod nieuwagę sąsiada zajęła miejsce męża.
Do domu wróciła również żona Zenka.
- Co Ty wyprawiasz? Wracaj do domu! - zawołała.
- Nie wrócę, jestem zdeterminowany.
- Jesteś szalony. Właź do domu! - krzyczała żona.
- Oczywiście, że nie jestem szalony. Już jestem po stronie zwycięstwa. Jan pół godziny temu stracił jaja.
- Co Ty wyprawiasz? - pyta.
- Założyłem się z Zenkiem o butelkę wódki i zamierzam wygrać ten zakład.
- Wejdź do domu bo sobie tyłek odmrozisz!
- Nie ma takiej możliwości. - zaprotestował Jan.
Żona pomyślała chwilę i wymyśliła:
- Kiedy Zenek nie będzie patrzył zamienimy się miejscami.
Ubrała ciuchy męża, ciepłą czapkę i pod nieuwagę sąsiada zajęła miejsce męża.
Do domu wróciła również żona Zenka.
- Co Ty wyprawiasz? Wracaj do domu! - zawołała.
- Nie wrócę, jestem zdeterminowany.
- Jesteś szalony. Właź do domu! - krzyczała żona.
- Oczywiście, że nie jestem szalony. Już jestem po stronie zwycięstwa. Jan pół godziny temu stracił jaja.
610
Dowcip #31289. Dwóch rolników, Jan i Zenon byli sąsiadami w kategorii: „Żarty o zakładach”.
Wchodzi facet do burdelu i zamawia loda. Jedna z dziewczyn bierze go do pokoju i zaczyna jazdę zupełnie bez zabezpieczenia. W czasie zabawy gość zauważa wiaderko na w pół wypełnione spermą niedaleko łóżka. A że to obciąganko jakiego jeszcze nigdy nie miał zapomina o tym. W końcu strzela w usta panienki. Ona zbiera każdą krople, ale zamiast połknąć wypluwa do wcześniej zauważonego wiaderka. Gość się pyta:
- Co? Nie lubisz połykać?
Ona, po wytarciu ust mówi:
- Nieee. Założyłam się z koleżanką, że która pierwsza wypełni wiaderko wypija obydwa.
- Co? Nie lubisz połykać?
Ona, po wytarciu ust mówi:
- Nieee. Założyłam się z koleżanką, że która pierwsza wypełni wiaderko wypija obydwa.
425
Dowcip #33403. Wchodzi facet do burdelu i zamawia loda. w kategorii: „Śmieszne żarty o zakładach”.
Pewnego dnia pewna starsza dama przyszła do Deutsche Bank z torbą pełną pieniędzy. Podeszła do stanowiska i poprosiła o prywatną rozmowę z prezesem banku, gdyż chciała otworzyć konto, a proszę zrozumieć, chodzi o wielką sumę pieniędzy. Po długotrwałych dyskusjach pozwolono starszej pani spotkać się z prezesem, bo w końcu nasz klient - nasz pan.
Prezes spytał o kwotę, jaką starsza pani zamierzała wpłacić. Ona zaś odpowiedziała, że chodzi o pięćdziesiąt milionów EUR. Po czym otworzyła torbę, żeby go przekonać, iż tak jest w rzeczywistości.
Naturalnie zaciekawiony prezes pyta o pochodzenie tych pieniędzy.
- Szanowna pani, jestem zaskoczony ilością pieniędzy, jaką ma pani przy sobie! Jak pani tego dokonała?
Klientka na to:
- Całkiem prosto. Zakładam się.
- Zakłada się pani? - pyta prezes - Ale o co?
Starsza pani odpowiada:
- Cóż, o wszystko co możliwe. Na przykład mogę się z panem założyć o dwadzieścia pięć tysięcy EUR, że pańskie jaja są kwadratowe!
Prezes zaśmiał się głośno i powiedział:
- Przecież to śmieszne! W ten sposób nie mogłaby pani nigdy tak dużo zarobić.
- Cóż, przecież powiedziałam, że w ten sposób zarobiłam moje pieniądze. Byłby pan gotowy założyć się ze mną?
- Ależ oczywiście - odpowiedział prezes - zakładam się, że moje jaja nie są kwadratowe.
Starsza pani odpowiada:
- Zakład stoi, ale ponieważ stawką są duże pieniądze, czy mogę przyjść jutro o dziesiątej razem z moim prawnikiem, żeby sprawdzić naocznie i przy świadku?
- Jasne - prezes wykazał zrozumienie.
Całą noc był prezes niesamowicie nerwowy i spędził wiele godzin na sprawdzeniu, czy jego jaja znajdują się w swojej dotychczasowej formie. Z jednej i drugiej strony. W końcu przy pomocy głupiego testu osiągnął stuprocentową pewność. Wygra ten zakład. Następnego ranka o dziesiątej przyszła starsza dama ze swoim prawnikiem do banku. Przedstawiła sobie obu panów i powtórzyła, iż chodzi o zakład, którego stawką jest dwadzieścia pięć tysięcy EUR. Prezes zaakceptował zakład, iż jego jaja nie są kwadratowe. W celu przekonania się o tym fakcie, poprosiła go dama o opuszczenie spodni. Prezes opuścił spodnie. Starsza pani
nachyliła się, spojrzała uważnie i spytała ostrożnie, czy może dotknąć jaj.
- No dobrze - odpowiedział prezes. - te pieniądze są tego warte i mogę zrozumieć, że chce się pani do końca przekonać.
Starsza pani ponownie się nachyliła i wzięła ”piłeczki ” w swoje dłonie. Wtedy zauważa prezes, że prawnik zaczyna uderzać głową w ścianę.
Prezes pyta więc kobietę:
- Co się stało z tym pani prawnikiem?
Na to ona:
- Nic, założyłam się z nim tylko o milion EUR, że dzisiaj o godz. dzieiątej będę trzymała w dłoniach jaja prezesa Deutsche Bank.
Prezes spytał o kwotę, jaką starsza pani zamierzała wpłacić. Ona zaś odpowiedziała, że chodzi o pięćdziesiąt milionów EUR. Po czym otworzyła torbę, żeby go przekonać, iż tak jest w rzeczywistości.
Naturalnie zaciekawiony prezes pyta o pochodzenie tych pieniędzy.
- Szanowna pani, jestem zaskoczony ilością pieniędzy, jaką ma pani przy sobie! Jak pani tego dokonała?
Klientka na to:
- Całkiem prosto. Zakładam się.
- Zakłada się pani? - pyta prezes - Ale o co?
Starsza pani odpowiada:
- Cóż, o wszystko co możliwe. Na przykład mogę się z panem założyć o dwadzieścia pięć tysięcy EUR, że pańskie jaja są kwadratowe!
Prezes zaśmiał się głośno i powiedział:
- Przecież to śmieszne! W ten sposób nie mogłaby pani nigdy tak dużo zarobić.
- Cóż, przecież powiedziałam, że w ten sposób zarobiłam moje pieniądze. Byłby pan gotowy założyć się ze mną?
- Ależ oczywiście - odpowiedział prezes - zakładam się, że moje jaja nie są kwadratowe.
Starsza pani odpowiada:
- Zakład stoi, ale ponieważ stawką są duże pieniądze, czy mogę przyjść jutro o dziesiątej razem z moim prawnikiem, żeby sprawdzić naocznie i przy świadku?
- Jasne - prezes wykazał zrozumienie.
Całą noc był prezes niesamowicie nerwowy i spędził wiele godzin na sprawdzeniu, czy jego jaja znajdują się w swojej dotychczasowej formie. Z jednej i drugiej strony. W końcu przy pomocy głupiego testu osiągnął stuprocentową pewność. Wygra ten zakład. Następnego ranka o dziesiątej przyszła starsza dama ze swoim prawnikiem do banku. Przedstawiła sobie obu panów i powtórzyła, iż chodzi o zakład, którego stawką jest dwadzieścia pięć tysięcy EUR. Prezes zaakceptował zakład, iż jego jaja nie są kwadratowe. W celu przekonania się o tym fakcie, poprosiła go dama o opuszczenie spodni. Prezes opuścił spodnie. Starsza pani
nachyliła się, spojrzała uważnie i spytała ostrożnie, czy może dotknąć jaj.
- No dobrze - odpowiedział prezes. - te pieniądze są tego warte i mogę zrozumieć, że chce się pani do końca przekonać.
Starsza pani ponownie się nachyliła i wzięła ”piłeczki ” w swoje dłonie. Wtedy zauważa prezes, że prawnik zaczyna uderzać głową w ścianę.
Prezes pyta więc kobietę:
- Co się stało z tym pani prawnikiem?
Na to ona:
- Nic, założyłam się z nim tylko o milion EUR, że dzisiaj o godz. dzieiątej będę trzymała w dłoniach jaja prezesa Deutsche Bank.
420
Dowcip #6315. Pewnego dnia pewna starsza dama przyszła do Deutsche Bank z torbą w kategorii: „Dowcipy o zakładach”.
Polak, Niemiec i Rusek założyli się, który z nich przepłynie samochodem jezioro gówna. Pierwszy pojechał Niemiec limuzyną i utoną. Potem Rusek pojechał ciężarówką i też utoną. Na końcu Polak przyjechał maluchem i Niemiec się go pyta:
- Chcesz tym gównem przejechać?
- Tak. -powiedział Polak i przepłyną.
Jaki z tego morał?
- Gówno w gównie nie utonie!
- Chcesz tym gównem przejechać?
- Tak. -powiedział Polak i przepłyną.
Jaki z tego morał?
- Gówno w gównie nie utonie!
24
Dowcip #27803. Polak, Niemiec i Rusek założyli się w kategorii: „Żarty o zakładach”.
Założył się Polak z murzynem o arbuza, że jak murzyn zje całe gówno bez zwymiotowania to wygrywa. Czarnuch chwyta łyżeczkę i zaczyna konsumpcje.
Mijają pierwsze dwie minuty ... Zjadł połowę. Mijają drugie dwie i już został mały kawalątek, ale nagle się zrzygał.
Polak się go pyta:
- Już tak dobrze Ci szło, ale przegrałeś! Tylko nie rozumiem dlaczego dopiero teraz?
A murzyn tak patrzy wkurzony i mówi:
- Cholera, włos!
Mijają pierwsze dwie minuty ... Zjadł połowę. Mijają drugie dwie i już został mały kawalątek, ale nagle się zrzygał.
Polak się go pyta:
- Już tak dobrze Ci szło, ale przegrałeś! Tylko nie rozumiem dlaczego dopiero teraz?
A murzyn tak patrzy wkurzony i mówi:
- Cholera, włos!
46