
Dowcipy o politykach
Po ostatnim radiowym starciu Jana Marii Rokity z Andrzejem Lepperem, gdy już obydwaj interlokutorzy wychodzili ze studia, jak zwykle dociekliwa Monika Olejnik, patrząc na czekających na nich ochroniarzy, zapytała jakimi kryteriami kierowali się przy doborze tych panów. Rokita odpowiedział, że jego bodyguard musi przede wszystkim szybko działać, a dopiero potem zastanawiać się nad konsekwencjami. Na to oczywiście Lepper przedstawił zupełnie odwrotne wymagania:
- Mój goryl zawsze najpierw pomyśli zanim coś zrobi.
Olejnik poprosiła więc o zademonstrowanie ich podejścia do obowiązków.
- Przywal temu łysemu. - szybko powiedział Lepper do swojego mięśniaka.
Ten jednak zaczął się głośno zastanawiać:
- Przecież to poseł, a jak potem będzie mnie ciągał po sądach...
Rokita w rewanżu polecił swojemu aby uderzył Leppera. Ten bez zastanowienia rypnął w to coś wielkiego, brzydkiego i opalonego, umieszczonego na końcu szyi i przewodniczący mimo całej nabytej przez lata uprawiania boksu, odporności na ciosy zwalił się na ziemię. Ochroniarz zaś stanął i drapiąc się w głowę intensywnie myślał.
- O czym teraz pan myśli? - zapytała Monika.
- Zastanawiam się czy mu jeszcze z kopa nie przypi*rdolić.
- Mój goryl zawsze najpierw pomyśli zanim coś zrobi.
Olejnik poprosiła więc o zademonstrowanie ich podejścia do obowiązków.
- Przywal temu łysemu. - szybko powiedział Lepper do swojego mięśniaka.
Ten jednak zaczął się głośno zastanawiać:
- Przecież to poseł, a jak potem będzie mnie ciągał po sądach...
Rokita w rewanżu polecił swojemu aby uderzył Leppera. Ten bez zastanowienia rypnął w to coś wielkiego, brzydkiego i opalonego, umieszczonego na końcu szyi i przewodniczący mimo całej nabytej przez lata uprawiania boksu, odporności na ciosy zwalił się na ziemię. Ochroniarz zaś stanął i drapiąc się w głowę intensywnie myślał.
- O czym teraz pan myśli? - zapytała Monika.
- Zastanawiam się czy mu jeszcze z kopa nie przypi*rdolić.
107
Dowcip #33324. Po ostatnim radiowym starciu Jana Marii Rokity z Andrzejem Lepperem w kategorii: „Śmieszne żarty o politykach”.
Leciały sobie dwa ogromne, białe orły. Leciały marszcząc szlachetne brwi i wypatrywały żeru.
- Zenek, głodny jestem, szukaj no dobrze bo zaraz z głodu zdechnę..
- Szukam...
- Hej! Patrz tam, myszka w polu! Dajemy?
- Nieee, malutka jest, nie pojemy...
- A tam? Bocian! Spory, mięska trochę ma.
- Nie, pożyteczny jest, żaby i gryzonie wyjada, dzieci dostarcza, szukaj dalej..
- O! Tam! Kurak chodzi, walimy?
- Nieee, może i spory, może i pożytku z niego żadnego, ale jeden jest a nas dwóch, szlachetnych, kłócić się nie będziemy...
- No to kurna patrz tam! Widzisz? Koło tego białego budynku? Nieduże ale spasione, dwie, po jednej dla każdego, głupie jak but, zawistne, nikt ich nie lubi, no i bezużyteczne, szkodniki wręcz, nikt płakał nie będzie... Pikujemy?
- Pikujemy!
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Z niewyjaśnionych, tajnych acz obiektywnych względów w Rzeczypospolitej konieczne stało się przeprowadzenie nowych wyborów...
- Zenek, głodny jestem, szukaj no dobrze bo zaraz z głodu zdechnę..
- Szukam...
- Hej! Patrz tam, myszka w polu! Dajemy?
- Nieee, malutka jest, nie pojemy...
- A tam? Bocian! Spory, mięska trochę ma.
- Nie, pożyteczny jest, żaby i gryzonie wyjada, dzieci dostarcza, szukaj dalej..
- O! Tam! Kurak chodzi, walimy?
- Nieee, może i spory, może i pożytku z niego żadnego, ale jeden jest a nas dwóch, szlachetnych, kłócić się nie będziemy...
- No to kurna patrz tam! Widzisz? Koło tego białego budynku? Nieduże ale spasione, dwie, po jednej dla każdego, głupie jak but, zawistne, nikt ich nie lubi, no i bezużyteczne, szkodniki wręcz, nikt płakał nie będzie... Pikujemy?
- Pikujemy!
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Z niewyjaśnionych, tajnych acz obiektywnych względów w Rzeczypospolitej konieczne stało się przeprowadzenie nowych wyborów...
1869
Dowcip #33147. Leciały sobie dwa ogromne, białe orły. w kategorii: „Dowcipy o politykach”.

Lech Kaczyński przechadzał się po gabinecie, starając się nie nadepnąć jaśniejszych odcieni wzoru na dywanie. W związku z podejrzeniami o dalszą inwigilację własnej osoby zwolnił parę dni temu zaufaną sprzątaczkę, zgodnie zresztą z sugestią Jarosława. Lech, który zawsze wierzył swemu bratu, skonstatował jednak, że decyzja ta odbiła się ujemnie na poziomie zakurzenia prezydenckiego gabinetu. Unoszone każdym krokiem drobiny zaatakowały wrażliwe nozdrza prezydenta i już po chwili nieśmiałe kichnięcie zakłóciło zalegającą dotąd w pomieszczeniu ciszę. W chwilę później rozległ się dzwonek telefonu... Lech, spodziewając się ostatecznego raportu agentów ochrony odebrał telefon. To był Ludwik Dorn, który osobiście pragnął poinformować prezydenta o jego całkowitym bezpieczeństwie.
- Panie prezydencie, sprawdziliśmy każdy skrawek gabinetu, budynku i otoczenia w promieniu dwustu metrów. Pańską łazienkę sprawdził osobiście Wasserman. Pańska siedziba jest bezpieczna i wolna od jakiejkolwiek inwigilacji. To tyle, życzę dobrej nocy. Aha i na zdrowie, panie prezydencie.
- Panie prezydencie, sprawdziliśmy każdy skrawek gabinetu, budynku i otoczenia w promieniu dwustu metrów. Pańską łazienkę sprawdził osobiście Wasserman. Pańska siedziba jest bezpieczna i wolna od jakiejkolwiek inwigilacji. To tyle, życzę dobrej nocy. Aha i na zdrowie, panie prezydencie.
29
Dowcip #33026. Lech Kaczyński przechadzał się po gabinecie w kategorii: „Dowcipy o politykach”.
Ksiądz, chirurg i polityk rozgrywają cotygodniową partyjkę golfa. Mniej więcej przy czwartej jamce podchodzi do nich menedżer z klubu z prośbą o przerwanie partii.
- Dlaczego? ! - pyta lekko podenerwowany polityk.
- Wiecie panowie, mamy mały problem. Ta grupa, która grała przed wami, jeszcze nie skończyła...
- Co nas to obchodzi! Jesteśmy członkami klubu, gramy tu co tydzień! - krzyczy zdenerwowany już polityk.
- Przepraszam, ale jest to grupa strażaków, którzy stracili wzrok przy akcji gaszenia szkoły w naszym mieście, zrozumcie panowie...
Konsternacja... Pierwszy odzywa się lekarz:
- Hm, to rzeczywiście zmienia postać rzeczy. Mimochodem, jutro jadę na sympozjum, porozmawiam z kolegami, może moglibyśmy coś zrobić dla tych odważnych ludzi...
- W niedziele odprawię mszę w ich intencji. - deklaruje ksiądz.
W końcu odzywa się polityk:
- I tak nie rozumiem, czemu nie mogliby grać w nocy!
- Dlaczego? ! - pyta lekko podenerwowany polityk.
- Wiecie panowie, mamy mały problem. Ta grupa, która grała przed wami, jeszcze nie skończyła...
- Co nas to obchodzi! Jesteśmy członkami klubu, gramy tu co tydzień! - krzyczy zdenerwowany już polityk.
- Przepraszam, ale jest to grupa strażaków, którzy stracili wzrok przy akcji gaszenia szkoły w naszym mieście, zrozumcie panowie...
Konsternacja... Pierwszy odzywa się lekarz:
- Hm, to rzeczywiście zmienia postać rzeczy. Mimochodem, jutro jadę na sympozjum, porozmawiam z kolegami, może moglibyśmy coś zrobić dla tych odważnych ludzi...
- W niedziele odprawię mszę w ich intencji. - deklaruje ksiądz.
W końcu odzywa się polityk:
- I tak nie rozumiem, czemu nie mogliby grać w nocy!
311
Dowcip #32839. Ksiądz, chirurg i polityk rozgrywają cotygodniową partyjkę golfa. w kategorii: „Śmieszny humor o politykach”.

Do Kaczyńskiego przychodzi szef jego sztabu wyborczego:
- Panie Premierze, mam dwie informacje: dobrą i złą, od której zacząć?
- Od złej!
- Kopacz otrzymała dziewięćdziesiąt dziewięć procent głosów poparcia!
- Ku*wa mać! To jaka może być dobra?
- Pan wygrał wybory! Gratulacje!
- Panie Premierze, mam dwie informacje: dobrą i złą, od której zacząć?
- Od złej!
- Kopacz otrzymała dziewięćdziesiąt dziewięć procent głosów poparcia!
- Ku*wa mać! To jaka może być dobra?
- Pan wygrał wybory! Gratulacje!
1168
Dowcip #32723. Do Kaczyńskiego przychodzi szef jego sztabu wyborczego w kategorii: „Śmieszne żarty o politykach”.
Jest rok 2019. Jarosław Kaczyński wchodzi na spotkanie z prywatnymi przedsiębiorcami:
- Jak się macie, moi drodzy? - zażartował Kaczyński, witając się z nimi.
- Świetnie, panie prezydencie. - zażartowali przedsiębiorcy.
- Jak się macie, moi drodzy? - zażartował Kaczyński, witając się z nimi.
- Świetnie, panie prezydencie. - zażartowali przedsiębiorcy.
945
Dowcip #32686. Jest rok 2019. w kategorii: „Dowcipy o politykach”.

Rok 2008. Do żołnierza pilnującego wejścia do kancelarii premiera podchodzi staruszek i prosi:
- Panie oficerze, ja tak bardzo chciałbym się widzieć z premierem Kaczyńskim...
- Proszę pana, - tłumaczy wojak. - Jarosław Kaczyński nie jest już premierem.
- No tak, dziękuje. - mówi staruszek i odchodzi.
Następnego dnia sytuacja się powtarza:
- Panie oficerze, ja tak bardzo chciałbym się widzieć z premierem Kaczyńskim...
- Proszę pana. Pytał pan już wczoraj, a ja panu odpowiedziałem że pan Kaczyński nie jest już premierem...
Staruszek znów dziękuje i odchodzi. Tak się dzieje przez kilka dni. W końcu po kolejnym pytaniu żołnierz nie wytrzymuje:
- Przychodzi pan tu od tygodnia i za każdym razem tłumacze panu, że pan Jarosław Kaczyński nie jest już premierem.
- Wiem panie oficerze - uśmiecha się staruszek - ale ja tego po prostu uwielbiam słuchać.
Żołnierz salutuje, uśmiecha się i mówi:
- Zatem do zobaczenia jutro!
- Panie oficerze, ja tak bardzo chciałbym się widzieć z premierem Kaczyńskim...
- Proszę pana, - tłumaczy wojak. - Jarosław Kaczyński nie jest już premierem.
- No tak, dziękuje. - mówi staruszek i odchodzi.
Następnego dnia sytuacja się powtarza:
- Panie oficerze, ja tak bardzo chciałbym się widzieć z premierem Kaczyńskim...
- Proszę pana. Pytał pan już wczoraj, a ja panu odpowiedziałem że pan Kaczyński nie jest już premierem...
Staruszek znów dziękuje i odchodzi. Tak się dzieje przez kilka dni. W końcu po kolejnym pytaniu żołnierz nie wytrzymuje:
- Przychodzi pan tu od tygodnia i za każdym razem tłumacze panu, że pan Jarosław Kaczyński nie jest już premierem.
- Wiem panie oficerze - uśmiecha się staruszek - ale ja tego po prostu uwielbiam słuchać.
Żołnierz salutuje, uśmiecha się i mówi:
- Zatem do zobaczenia jutro!
1364
Dowcip #32245. Rok 2008. w kategorii: „Śmieszny humor o politykach”.
Zebranie partyjne. Wstaje jeden z aktywistów:
- Nazywam się Walczak, walczyłem - walczę i będę walczył!!!
Nagle zrywa się drugi:
- Nazywam się Pieprz....
- Siadajcie towarzyszu, siadajcie!
- Nazywam się Walczak, walczyłem - walczę i będę walczył!!!
Nagle zrywa się drugi:
- Nazywam się Pieprz....
- Siadajcie towarzyszu, siadajcie!
09
Dowcip #32218. Zebranie partyjne. w kategorii: „Humor o politykach”.

Lepper jedzie swoją limuzyną przez wieś, prowadzi jego szofer. Nagle na drogę wybiega świnia. Szofer nie zdążył wyhamować i przejechał zwierzę. Lepper każe mu iść do gospodarstwa, z którego przybiegła świnia i zapłacić za nią. Mija godzina, dwie godziny. W końcu szofer wraca, jest upity i szczęśliwy.
- Co Ci się stało?! - pyta zaskoczony Lepper.
- No, bo jak powiedziałem, że wiozłem Leppera i zabiłem tę świnię, to tak się ucieszyli, że mnie nie chcieli z domu wypuścić...
- Co Ci się stało?! - pyta zaskoczony Lepper.
- No, bo jak powiedziałem, że wiozłem Leppera i zabiłem tę świnię, to tak się ucieszyli, że mnie nie chcieli z domu wypuścić...
1116
Dowcip #32188. Lepper jedzie swoją limuzyną przez wieś, prowadzi jego szofer. w kategorii: „Humor o politykach”.
Co robi Jarosław Kaczyński, gdy ktoś pyta go o życie seksualne?
- Odwraca kota ogonem.
- Odwraca kota ogonem.
1283
Dowcip #32169. Co robi Jarosław Kaczyński, gdy ktoś pyta go o życie seksualne? w kategorii: „Śmieszne kawały o politykach”.
