Dowcipy o małżeństwie

Dwadzieścia pięć lat po ślubie budzą się małżonkowie rano.
Ona myśli - ojej dwadzieścia pięć lat razem jak to szybko zleciało!
On myśli - ojej dwadzieścia pięć lat, jakbym ją zabił pierwszego dnia, to dzisiaj bym wychodził na wolność.

W muzeum grupa zwiedza wystawę rzeźb.
- To jest posąg Minerwy z III wieku naszej ery - mówi przewodniczka.
- A ten bożek obok, to jej mąż?
- Nie. Minerwa nigdy nie wyszła za mąż. Ona była boginią mądrości.

Dwie gwiazdy filmowe spotykają się po wielu miesiącach w Cannes.
- Och, moja droga, tak dawno nie widzieliśmy się. Jak się masz? - pyta pierwsza.
- Właśnie wyszłam po raz siódmy za mąż i jestem zadowolona.
- A jak nazywa się twój nowy małżonek?
- Moment, zaraz ci powiem, w torebce mam jego wizytówkę.

Jak kobieta może się przekonać, czym jest życie bez mężczyzny?
- Wychodząc za mąż.

Jak nazywa się choroba, która paraliżuje blondynki od pasa w dół?
- Małżeństwo.

Mężczyzna jest niekompletny, dopóki się nie ożeni - wtedy to on jest już naprawdę skończony.

Ożenić się to jak pójść do restauracji z przyjaciółmi: zamawiasz to co chcesz, potem widzisz co wzięli inni i żałujesz, że tego nie masz.

Co to jest miłość?
- Światło życia.
A małżeństwo?
- Rachunek za światło.

Dwaj koledzy przy piwie.
- Nie ożeniłbym się nigdy z mądrą kobietą.
- I słusznie, małżeństwa powinny być dobrane.

Spotykają się dwaj przyjaciele.
- Ja ci się wiedzie stary, słyszałem, że się ożeniłeś?
- Wiedzie mi się nieźle. Dręczy mnie tylko to, że moja żona lepiej wyszła za mąż niż ja się ożeniłem.