Dowcipy o duchownych
Raz w kościele przy konfesjonale staruszek sobie siedzi i słucha spowiedzi.
Przychodziły tam mężatki, panny wdówki, aż przyszedł chłopczyk malutki.
- Nie jadłem, nie piłem, lecz mam wielką winę. Całowałem dziewczynę.
- Całowałeś pewnie w czoło?
- Niżej ...
- Straszny twój los, całowałeś pannę w nos?
- Niżej ...
- Wielka twa rozpusta, całowałeś pannę w usta?
- Niżej ...
- Ja tego nie przeżyję, całowałeś pannę w szyję?
- Niżej ...
- Wielki twój występek, całowałeś pannę w pępek?
- Trochę niżej, proszę księdza.
- No to weźmy wszystko w kupę, całowałeś pannę w dupę?
- Niechaj będę potępiony, całowałem z drugiej strony!
- Mały jak Cię gwizdnę, całowałeś pannę w pi*dę. Nie dostaniesz rozgrzeszenia.
- Ciul Ci w dupę do widzenia.
Przychodziły tam mężatki, panny wdówki, aż przyszedł chłopczyk malutki.
- Nie jadłem, nie piłem, lecz mam wielką winę. Całowałem dziewczynę.
- Całowałeś pewnie w czoło?
- Niżej ...
- Straszny twój los, całowałeś pannę w nos?
- Niżej ...
- Wielka twa rozpusta, całowałeś pannę w usta?
- Niżej ...
- Ja tego nie przeżyję, całowałeś pannę w szyję?
- Niżej ...
- Wielki twój występek, całowałeś pannę w pępek?
- Trochę niżej, proszę księdza.
- No to weźmy wszystko w kupę, całowałeś pannę w dupę?
- Niechaj będę potępiony, całowałem z drugiej strony!
- Mały jak Cię gwizdnę, całowałeś pannę w pi*dę. Nie dostaniesz rozgrzeszenia.
- Ciul Ci w dupę do widzenia.
74
Dowcip #30804. Raz w kościele przy konfesjonale staruszek sobie siedzi i słucha w kategorii: „Śmieszne żarty o duchownych”.
Pewien Polak dowiedział się, że w Indiach żyje mnich, który potrafi lewitować. Postanowił, że uda się do niego na nauki tej mistycznej sztuki. Podróżował dwa lata i wreszcie dotarł. Mówi do mnicha:
- Witaj mnichu, chciałbym się nauczyć mistycznej sztuki lewitacji!
- Zatem udaj się na pustynie i medytuj przez pięć lat, i odkryj tajniki cierpliwości ...
Polak poszedł, medytował te pięć lat i odkrył tajniki cierpliwości. Przybył znowu do mnicha i mówi.
- Mnichu nauczyłem się cierpliwości.
- Dobrze, teraz udaj się w najwyższe góry świata i medytuj tam przez dziesięć lat, abyś stał się odporny na wszelkie obrażenia.
I znowu polak poszedł, medytował, stał się odporny i wrócił.
- Mnichu, stałem się odporny!
- Ostatnia próba. Jedź w dzicz i przeżyj tam bez nikogo przez piętnaście lat!
Polak pojechał i przeżył. Wrócił jako starzec do mnicha. Mnich mówi:
- Pokaż co potrafisz.
Polak usiadł skupił się i zaczął się unosić w powietrze, a mnich.
- O cholera!
- Witaj mnichu, chciałbym się nauczyć mistycznej sztuki lewitacji!
- Zatem udaj się na pustynie i medytuj przez pięć lat, i odkryj tajniki cierpliwości ...
Polak poszedł, medytował te pięć lat i odkrył tajniki cierpliwości. Przybył znowu do mnicha i mówi.
- Mnichu nauczyłem się cierpliwości.
- Dobrze, teraz udaj się w najwyższe góry świata i medytuj tam przez dziesięć lat, abyś stał się odporny na wszelkie obrażenia.
I znowu polak poszedł, medytował, stał się odporny i wrócił.
- Mnichu, stałem się odporny!
- Ostatnia próba. Jedź w dzicz i przeżyj tam bez nikogo przez piętnaście lat!
Polak pojechał i przeżył. Wrócił jako starzec do mnicha. Mnich mówi:
- Pokaż co potrafisz.
Polak usiadł skupił się i zaczął się unosić w powietrze, a mnich.
- O cholera!
118
Dowcip #24092. Pewien Polak dowiedział się, że w Indiach żyje mnich w kategorii: „Śmieszny humor o duchownych”.
Pani nauczycielka mówi dzieciom kto to jest Matka Boska, na co Jasiu nagle:
- Ja ją widziałem.
Nauczycielka pyta Jasia, kiedy?
Jasiu na to:
- Gdy sprzątałem w ogródku księdza z plebani wyszła jakaś Pani, a Ksiądz na to: ”O Matko Boska, żeby cię nikt nie zobaczył”.
- Ja ją widziałem.
Nauczycielka pyta Jasia, kiedy?
Jasiu na to:
- Gdy sprzątałem w ogródku księdza z plebani wyszła jakaś Pani, a Ksiądz na to: ”O Matko Boska, żeby cię nikt nie zobaczył”.
57
Dowcip #24683. Pani nauczycielka mówi dzieciom kto to jest Matka Boska w kategorii: „Żarty o duchownych”.
Pod bramą do raju stoją: ksiądz i kierowca autobusu. Oboje pukają do bramy raju. Otwiera im Piotr i pyta:
- Co żeście robili w życiu, że chcecie wejść do nieba?
Na to kierowca autobusu:
- No ja jeździłem autobusem i rozwoziłem ludzi.
Potem ksiądz:
- Ja byłem księdzem i odprawiałem msze ku chwale niebu.
Święty Piotr pomyślał chwilę i odpowiada:
- Ty kierowco witaj w niebie bo twoje czyny zostały zważone, a były dobre, a ty księże idź do czyśćca na kilka lat.
Na to ksiądz zaczął się rzucać i burzyć mówiąc:
- Jak to, ja dla chwały wiary służyłem, a ten tylko jeździł i dostaje się zamiast mnie do nieba?
Święty Piotr odpowiada:
- Tak, właśnie on. Jak ty dawałeś kazania to wszyscy spali w kościele, a jak on prowadził autobus to wszyscy zaczynali się modlić!
- Co żeście robili w życiu, że chcecie wejść do nieba?
Na to kierowca autobusu:
- No ja jeździłem autobusem i rozwoziłem ludzi.
Potem ksiądz:
- Ja byłem księdzem i odprawiałem msze ku chwale niebu.
Święty Piotr pomyślał chwilę i odpowiada:
- Ty kierowco witaj w niebie bo twoje czyny zostały zważone, a były dobre, a ty księże idź do czyśćca na kilka lat.
Na to ksiądz zaczął się rzucać i burzyć mówiąc:
- Jak to, ja dla chwały wiary służyłem, a ten tylko jeździł i dostaje się zamiast mnie do nieba?
Święty Piotr odpowiada:
- Tak, właśnie on. Jak ty dawałeś kazania to wszyscy spali w kościele, a jak on prowadził autobus to wszyscy zaczynali się modlić!
231
Dowcip #25050. Pod bramą do raju stoją: ksiądz i kierowca autobusu. w kategorii: „Kawały o duchownych”.
Proboszcz pewnej małej wioski świętuje dwudziestą piątą rocznicę święceń kapłańskich. Na specjalnie wynajętej sali zebrało się pokaźne grono miejscowych znakomitości.
Proboszcz, siedzący za specjalnym stołem na podwyższeniu, zwraca się do przybyłych parafian:
- Kochani moi! Nie łatwo jest osobie takiej jak ja, mówić o rzeczach nie związanych z naszą wiarą.
- Dlatego potraktujmy to spotkanie na wesoło!
- Gdyby nie ”tajemnica spowiedzi” mógłbym was tutaj rozbawić, zacznę jednak poważniej.
- W pierwszym dniu po przybyciu tutaj, zmuszony byłem zadać sobie pytanie: gdzie ja trafiłem? Pierwszą osobą, którą wyspowiadałem był młody mężczyzna, który wyznał, że zdradza żonę z jej siostrą. Wyznał również, że zaraził się chorobą weneryczną od sekretarki swojego szefa. Jednak z upływem czasu nabrałem przekonania, że mieszkający tutaj ludzie są dobrzy i uczciwi, a to co przedstawiłem to był tylko incydent.
Po dwudziestu minutach na salę wchodzi zdyszany wójt, który bardzo przeprasza za spóźnienie. Siada na miejscu obok proboszcza i poprawiając wąsa zaczyna mówić:
- Doskonale pamiętam dzień, w którym nasz dostojny jubilat zawitał do naszej parafii. Zresztą nie będę się chwalił, ale miałem zaszczyt być pierwszą osobą, którą nasz proboszcz wyspowiadał!
Proboszcz, siedzący za specjalnym stołem na podwyższeniu, zwraca się do przybyłych parafian:
- Kochani moi! Nie łatwo jest osobie takiej jak ja, mówić o rzeczach nie związanych z naszą wiarą.
- Dlatego potraktujmy to spotkanie na wesoło!
- Gdyby nie ”tajemnica spowiedzi” mógłbym was tutaj rozbawić, zacznę jednak poważniej.
- W pierwszym dniu po przybyciu tutaj, zmuszony byłem zadać sobie pytanie: gdzie ja trafiłem? Pierwszą osobą, którą wyspowiadałem był młody mężczyzna, który wyznał, że zdradza żonę z jej siostrą. Wyznał również, że zaraził się chorobą weneryczną od sekretarki swojego szefa. Jednak z upływem czasu nabrałem przekonania, że mieszkający tutaj ludzie są dobrzy i uczciwi, a to co przedstawiłem to był tylko incydent.
Po dwudziestu minutach na salę wchodzi zdyszany wójt, który bardzo przeprasza za spóźnienie. Siada na miejscu obok proboszcza i poprawiając wąsa zaczyna mówić:
- Doskonale pamiętam dzień, w którym nasz dostojny jubilat zawitał do naszej parafii. Zresztą nie będę się chwalił, ale miałem zaszczyt być pierwszą osobą, którą nasz proboszcz wyspowiadał!
16
Dowcip #25060. Proboszcz pewnej małej wioski świętuje dwudziestą piątą rocznicę w kategorii: „Śmieszne żarty o duchownych”.
Przychodzi biskup na wizytację do kościoła. Przegląda księgi wieczyste. Nagle, patrzy ochrzczono psa. Zdziwił się i mówi do księdza:
- Księże Piotrze, psa? Tak nie wolno!
Na to ksiądz:
- Biskupie ja wiem, ale dali sto tysięcy złotych, a dach przecieka i ogrzewanie szwankuje.
- Aaa, no to trzeba pieska przygotować do bierzmowania.
- Księże Piotrze, psa? Tak nie wolno!
Na to ksiądz:
- Biskupie ja wiem, ale dali sto tysięcy złotych, a dach przecieka i ogrzewanie szwankuje.
- Aaa, no to trzeba pieska przygotować do bierzmowania.
115
Dowcip #26419. Przychodzi biskup na wizytację do kościoła. w kategorii: „Kawały o duchownych”.
Umarł stary pobożny ksiądz - poszedł do nieba i staje przed Św. Piotrem. Św. Piotr pyta:
- Faktycznie byłeś pobożny, nigdy nie zgrzeszyłeś nawet myślą?
- Nie.- mówi ksiądz.
Ale Św. Piotr dalej go wypytuje. Ksiądz ukradkiem zagląda przez bramę do nieba patrzy, a tam z jego parafii taki obrzępała Józik, kierowca autobusu chodzi sobie po niebie. Ksiądz mówi:
- Św. Piotrze ale to niesprawiedliwe, całe życie żyłem w celibacie, a Józik to nawet do kościoła nie chodził, a już po raju spaceruje A Św. Piotr na to:
- Bo widzisz, ty jak odprawiałeś mszę to cały kościół spał, ale jak Józik prowadził autobus to wszyscy się modlili.
- Faktycznie byłeś pobożny, nigdy nie zgrzeszyłeś nawet myślą?
- Nie.- mówi ksiądz.
Ale Św. Piotr dalej go wypytuje. Ksiądz ukradkiem zagląda przez bramę do nieba patrzy, a tam z jego parafii taki obrzępała Józik, kierowca autobusu chodzi sobie po niebie. Ksiądz mówi:
- Św. Piotrze ale to niesprawiedliwe, całe życie żyłem w celibacie, a Józik to nawet do kościoła nie chodził, a już po raju spaceruje A Św. Piotr na to:
- Bo widzisz, ty jak odprawiałeś mszę to cały kościół spał, ale jak Józik prowadził autobus to wszyscy się modlili.
513
Dowcip #19327. Umarł stary pobożny ksiądz - poszedł do nieba i staje przed Św. w kategorii: „Śmieszne żarty o duchownych”.
Misjonarza idącego przez pustynię goni lew, nagle misjonarz upada ze zmęczenia, klęka i zaczyna się modlić:
- Boże! Spraw by to zwierzę miało duszę chrześcijanina!
Lew:
- Panie! Pobłogosław ten posiłek, który za chwilę będę spożywał.
- Boże! Spraw by to zwierzę miało duszę chrześcijanina!
Lew:
- Panie! Pobłogosław ten posiłek, który za chwilę będę spożywał.
29
Dowcip #24028. Misjonarza idącego przez pustynię goni lew w kategorii: „Śmieszne żarty o duchownych”.
Starzec leży na łożu śmierci. Chciał zabrać ze sobą do grobu swoje pieniądze. Zawołał swojego księdza, lekarza i prawnika:
- Tutaj każdy z was dostanie na przechowanie po trzydzieści tysięcy dolarów. Chcę, żebyście położyli je na mojej trumnie, kiedy umrę i wtedy będę mógł je zabrać ze sobą.
Na pogrzebie każdy z mężczyzn kładzie kopertę na trumnie starca. Wracają limuzyną i ksiądz nagle wyznaje ze łzami:
- Dałem tylko dwadzieścia tysięcy, bo potrzebowałem dziesięć tysięcy na nową świątynię.
- Cóż, skoro się sobie zwierzamy - powiedział lekarz - muszę przyznać, że dałem tylko dziesięć tysięcy bo potrzebowaliśmy nowej maszyny w szpitalu, a ta kosztowała dwadzieścia tysięcy.
Prawnik był przerażony.
- Wstyd mi za was! - wykrzyknął - Chcę, żebyście wiedzieli, że w kopercie położyłem własnoręcznie wypisany czek na pełną sumę trzydziestu tysięcy dolarów!
- Tutaj każdy z was dostanie na przechowanie po trzydzieści tysięcy dolarów. Chcę, żebyście położyli je na mojej trumnie, kiedy umrę i wtedy będę mógł je zabrać ze sobą.
Na pogrzebie każdy z mężczyzn kładzie kopertę na trumnie starca. Wracają limuzyną i ksiądz nagle wyznaje ze łzami:
- Dałem tylko dwadzieścia tysięcy, bo potrzebowałem dziesięć tysięcy na nową świątynię.
- Cóż, skoro się sobie zwierzamy - powiedział lekarz - muszę przyznać, że dałem tylko dziesięć tysięcy bo potrzebowaliśmy nowej maszyny w szpitalu, a ta kosztowała dwadzieścia tysięcy.
Prawnik był przerażony.
- Wstyd mi za was! - wykrzyknął - Chcę, żebyście wiedzieli, że w kopercie położyłem własnoręcznie wypisany czek na pełną sumę trzydziestu tysięcy dolarów!
05
Dowcip #13882. Starzec leży na łożu śmierci. w kategorii: „Żarty o duchownych”.
Małżeństwo przyszło do księdza po radę, ponieważ nie mogli mieć dzieci. Ksiądz poradził im:
- Jedźcie na Jasną Górę i zapalcie świecę.
Po dziesięciu latach ten sam ksiądz przychodzi z kolędą do tego małżeństwa i widząc gromadkę dzieci, pyta:
- A gdzie wasi rodzice?
- Pojechali na Jasną Górę zgasić świecę, proszę księdza!
- Jedźcie na Jasną Górę i zapalcie świecę.
Po dziesięciu latach ten sam ksiądz przychodzi z kolędą do tego małżeństwa i widząc gromadkę dzieci, pyta:
- A gdzie wasi rodzice?
- Pojechali na Jasną Górę zgasić świecę, proszę księdza!
211