Dowcipy o Chińczykach
Dyskutowali żołnierze rosyjscy i chińscy kto kogo zwycięży. Chińczycy mówią:
- A my na Was jądrową bombę zrzucimy.
- To co takiego?
- A to wszystko materialne pozostaje, a żywe ginie!
- Fiuuuuu. A my na Was wtedy pluton chorążych napuścimy.
- O. A to co takiego?
- A wtedy to wszystko żywe pozostaje, a materialne ginie!
- A my na Was jądrową bombę zrzucimy.
- To co takiego?
- A to wszystko materialne pozostaje, a żywe ginie!
- Fiuuuuu. A my na Was wtedy pluton chorążych napuścimy.
- O. A to co takiego?
- A wtedy to wszystko żywe pozostaje, a materialne ginie!
510
Dowcip #4391. Dyskutowali żołnierze rosyjscy i chińscy kto kogo zwycięży. w kategorii: „Śmieszne kawały o Chińczykach”.
Spotyka się czterech kanibali. Trzech pyta się pierwszego:
- Jadłeś coś dzisiaj?
- Zjadłem Japończyka. Fuj same ryby.
To samo pytanie zadają drugiemu.
- Ja dziś zjadłem Chińczyka. Sam ryż.
- Ja zjadłem Francuza - mówi trzeci - łee same żaby.
- A Ty? - pytają czwartego.
- Ja zjadłem Polaka.
- Ooo, chuchnij!
- Jadłeś coś dzisiaj?
- Zjadłem Japończyka. Fuj same ryby.
To samo pytanie zadają drugiemu.
- Ja dziś zjadłem Chińczyka. Sam ryż.
- Ja zjadłem Francuza - mówi trzeci - łee same żaby.
- A Ty? - pytają czwartego.
- Ja zjadłem Polaka.
- Ooo, chuchnij!
819
Dowcip #548. Spotyka się czterech kanibali. w kategorii: „Humor o Chińczykach”.
Na granicy rosyjsko - chińskiej, wzdłuż przedzielającej jej rzeki, vis a vis przechadzają się żołnierze pogranicza obu narodów. Dzień nie był za specjalny. Z nieba siąpił deszcz, od rzeki wiało chłodem, a i do kogo gęby nie było otworzyć. Myśli ruski:
- Zagadam może do tego Chińczyka, to może jakoś raźniej się na duszy zrobi, ale jak? Poprzez rzekę się nie da - za szeroka i pewnie mnie nie usłyszy, a co gorsze to i chińskiego nie znam. Ale, ale... może spróbuję na migi.
Jak pomyślał, tak też zrobił i kiedy mijał go Chińczyk, gwizdnął na niego i imitując dwoma rękami opadanie, chciał się go zapytać, czy przypadkiem nie służy on w wojskach desantowych. Chińczyk nic nie odpowiedział, tylko zaciekawiony patrzył się na niego. No, więc kontynuował... Wykonując ruchy rękoma naśladujące crawl, chciał mu przekazać, że on sam jest z marynarki. Chińczyk, trochę jakby się wystraszył, ale przyglądał się dalej, co ten Rusek mu nadaje. Ten zaś, nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi, kontynuował. - ”Tym razem - pomyślał Rusek - zapytam się go, czy jest może z artylerii i zademonstrował ruch posuwisto - zwrotny, imitujący załadunek pocisku. Tu chińczyk już naprawdę zaczął okazywać coraz większe zdenerwowanie. Co chwila rozglądał się nerwowo wokoło. Ale Rusek, wcale tym nie zrażony, kontynuował.
- Czekaj, czekaj - pomyślał w duchu - ty na pewno jesteś ze zwiadu skoroś taki małomówny - i aby to potwierdzić, zaczął dłońmi udawać lornetkę, a oczy wybałuszył tak, jakby chciał coś dokładnie obserwować.
Tego Chińczyk nie wytrzymał i dał drapaka z posterunku, aż zatrzymał się na odwachu. Gdy zdziwiony dowódca zapytał go:
- Co, się stało?
Opowiedział mu całą przerażającą relację z zajścia z mocnym postanowieniem, że dopóki na drugim brzegu będzie ten świrnięty Rusek, to on na ten posterunek nie pójdzie. Dokładnie w jego relacji wyglądało to tak:
- Najpierw Ruski, pokazał mi na migi, że jak mgła opadnie, to on do mnie przepłynie, a jest świetnym pływakiem, i potem tak mi załaduje, że mi oczy z orbit wyjdą!
- Zagadam może do tego Chińczyka, to może jakoś raźniej się na duszy zrobi, ale jak? Poprzez rzekę się nie da - za szeroka i pewnie mnie nie usłyszy, a co gorsze to i chińskiego nie znam. Ale, ale... może spróbuję na migi.
Jak pomyślał, tak też zrobił i kiedy mijał go Chińczyk, gwizdnął na niego i imitując dwoma rękami opadanie, chciał się go zapytać, czy przypadkiem nie służy on w wojskach desantowych. Chińczyk nic nie odpowiedział, tylko zaciekawiony patrzył się na niego. No, więc kontynuował... Wykonując ruchy rękoma naśladujące crawl, chciał mu przekazać, że on sam jest z marynarki. Chińczyk, trochę jakby się wystraszył, ale przyglądał się dalej, co ten Rusek mu nadaje. Ten zaś, nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi, kontynuował. - ”Tym razem - pomyślał Rusek - zapytam się go, czy jest może z artylerii i zademonstrował ruch posuwisto - zwrotny, imitujący załadunek pocisku. Tu chińczyk już naprawdę zaczął okazywać coraz większe zdenerwowanie. Co chwila rozglądał się nerwowo wokoło. Ale Rusek, wcale tym nie zrażony, kontynuował.
- Czekaj, czekaj - pomyślał w duchu - ty na pewno jesteś ze zwiadu skoroś taki małomówny - i aby to potwierdzić, zaczął dłońmi udawać lornetkę, a oczy wybałuszył tak, jakby chciał coś dokładnie obserwować.
Tego Chińczyk nie wytrzymał i dał drapaka z posterunku, aż zatrzymał się na odwachu. Gdy zdziwiony dowódca zapytał go:
- Co, się stało?
Opowiedział mu całą przerażającą relację z zajścia z mocnym postanowieniem, że dopóki na drugim brzegu będzie ten świrnięty Rusek, to on na ten posterunek nie pójdzie. Dokładnie w jego relacji wyglądało to tak:
- Najpierw Ruski, pokazał mi na migi, że jak mgła opadnie, to on do mnie przepłynie, a jest świetnym pływakiem, i potem tak mi załaduje, że mi oczy z orbit wyjdą!
224
Dowcip #9659. Na granicy rosyjsko - chińskiej, wzdłuż przedzielającej jej rzeki w kategorii: „Kawały o Chińczykach”.
Pierwszego dnia szkoły, przed rozpoczęciem lekcji, nauczycielka przedstawia nowego ucznia amerykańskiej klasie:
- To jest Sakiro Suzuki z Chin.
Lekcja się zaczyna. Nauczycielka mówi:
- Dobrze, zobaczymy jak sobie radzicie z historią. Kto mi powie, czyje to są słowa: ”Dajcie mi wolność albo śmierć”
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Suzuki podnosi rękę i mówi:
- Patrick Henry, 1775 w Filadelfii.
- Bardzo dobrze Suzuki.
A kto powiedział:
- ”Państwo to ludzie, ludzie nie powinni więc ginąć”
Znowu wstaje Suzuki:
- Abraham Lincoln, 1863 w Waszyngtonie.
Nauczycielka spogląda na uczniów z wyrzutem i mówi:
- Wstydźcie się. Suzuki jest Japończykiem i zna amerykańską historię lepiej od was!
W klasie zapadła cisza i nagle słychać czyjś głośny szept:
- Pocałuj mnie w dupę pieprzony Japończyku.
- Kto to powiedział? - krzyknęła nauczycielka, na co Suzuki podniósł - rękę i bez czekania wyrecytował:
- Generał McArthur, 1942 w Guadalcanal, oraz Lee Iacocca, 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze.
W klasie zrobiło się jeszcze ciszej i tylko dało się usłyszeć cichy szept:
- Rzygać mi się chce.
- Kto to był? wrzasnęła nauczycielka, na co Suzuki szybko odpowiedział:
- George Bush senior do japońskiego premiera Tanaki w 1991 podczas obiadu.
Jeden z naprawdę już wkurzonych uczniów wstał i powiedział:
- Obciągnij mi druta!
Na to nauczycielka zrezygnowanym tonem:
- To już koniec. Kto tym razem?
- Bill Clinton do Moniki Levinsky w 1997 roku w Gabinecie Owalnym w Białym Domu - odparł Suzuki bez drgnienia oka.
Na to inny uczeń wstał i krzyknął:
- Suzuki to kupa gówna!
Na co Suzuki:
- Valentino Rossi po Grand - Prix Brazylii formuły 1 w Rio de Janeiro w 2002 roku.
Klasa już całkowicie popada w histerię, nauczycielka mdleje, gdy otwierają się drzwi i wchodzi dyrektor:
- Cholera, takiego burdelu to ja jeszcze nie widziałem.
Na co odpowiada Suzuki:
- Premier Jarosław Kaczyński do wicepremiera Andrzeja Leppera na posiedzeniu komisji budżetowej w Warszawie w 2007 roku.
- To jest Sakiro Suzuki z Chin.
Lekcja się zaczyna. Nauczycielka mówi:
- Dobrze, zobaczymy jak sobie radzicie z historią. Kto mi powie, czyje to są słowa: ”Dajcie mi wolność albo śmierć”
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Suzuki podnosi rękę i mówi:
- Patrick Henry, 1775 w Filadelfii.
- Bardzo dobrze Suzuki.
A kto powiedział:
- ”Państwo to ludzie, ludzie nie powinni więc ginąć”
Znowu wstaje Suzuki:
- Abraham Lincoln, 1863 w Waszyngtonie.
Nauczycielka spogląda na uczniów z wyrzutem i mówi:
- Wstydźcie się. Suzuki jest Japończykiem i zna amerykańską historię lepiej od was!
W klasie zapadła cisza i nagle słychać czyjś głośny szept:
- Pocałuj mnie w dupę pieprzony Japończyku.
- Kto to powiedział? - krzyknęła nauczycielka, na co Suzuki podniósł - rękę i bez czekania wyrecytował:
- Generał McArthur, 1942 w Guadalcanal, oraz Lee Iacocca, 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze.
W klasie zrobiło się jeszcze ciszej i tylko dało się usłyszeć cichy szept:
- Rzygać mi się chce.
- Kto to był? wrzasnęła nauczycielka, na co Suzuki szybko odpowiedział:
- George Bush senior do japońskiego premiera Tanaki w 1991 podczas obiadu.
Jeden z naprawdę już wkurzonych uczniów wstał i powiedział:
- Obciągnij mi druta!
Na to nauczycielka zrezygnowanym tonem:
- To już koniec. Kto tym razem?
- Bill Clinton do Moniki Levinsky w 1997 roku w Gabinecie Owalnym w Białym Domu - odparł Suzuki bez drgnienia oka.
Na to inny uczeń wstał i krzyknął:
- Suzuki to kupa gówna!
Na co Suzuki:
- Valentino Rossi po Grand - Prix Brazylii formuły 1 w Rio de Janeiro w 2002 roku.
Klasa już całkowicie popada w histerię, nauczycielka mdleje, gdy otwierają się drzwi i wchodzi dyrektor:
- Cholera, takiego burdelu to ja jeszcze nie widziałem.
Na co odpowiada Suzuki:
- Premier Jarosław Kaczyński do wicepremiera Andrzeja Leppera na posiedzeniu komisji budżetowej w Warszawie w 2007 roku.
47225
Dowcip #59. Pierwszego dnia szkoły, przed rozpoczęciem lekcji w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Chińczykach”.
Pewnego słonecznego dnia spotyka się góral z Chińczykiem. Pokłócili się, potem pobili i góral wylądował w szpitalu. Chińczykowi zrobiło się głupio, więc poszedł go odwiedzić. Kiedy wszedł na salę, ten zapytał:
- Ty Chińczyk, co to było?
- Kung - Fu. - odpowiada Chińczyk.
Po miesiącu spotkali się znowu i znów się pobili. Tym razem to Chińczyk trafił do szpitala, a góral postanowił go odwiedzić:
- Ty, góral, co to było? - pyta Chińczyk.
- CIU - PA - GA. - odpowiada góral.
- Ty Chińczyk, co to było?
- Kung - Fu. - odpowiada Chińczyk.
Po miesiącu spotkali się znowu i znów się pobili. Tym razem to Chińczyk trafił do szpitala, a góral postanowił go odwiedzić:
- Ty, góral, co to było? - pyta Chińczyk.
- CIU - PA - GA. - odpowiada góral.
14
Dowcip #22515. Pewnego słonecznego dnia spotyka się góral z Chińczykiem. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Chińczykach”.
Chiński sztab wojskowy. Za stołem siedzi paru generałów, przegląda mapy i obmyśla strategie.
- Ja proponuje wysłać dwa miliony piechoty lewą flanką, dwa miliony prawą flanką, a pięć milionów zostawić w odwodzie.
- Panie generale ale co z czołgami?
- Czołgi puścimy środkiem.
- Ale obydwa?!
- Ja proponuje wysłać dwa miliony piechoty lewą flanką, dwa miliony prawą flanką, a pięć milionów zostawić w odwodzie.
- Panie generale ale co z czołgami?
- Czołgi puścimy środkiem.
- Ale obydwa?!
316
Dowcip #16189. Chiński sztab wojskowy. w kategorii: „Śmieszne żarty o Chińczykach”.
Do szkoły na zajęcia z wiedzy o świecie zaproszono Chińczyka Lao. Dzieci zadają pytania z różnych dziedzin dotyczących geografii, gospodarki, polityki i innych. Pan Lao wyczerpująco, interesująco i cierpliwie odpowiada. Pod koniec lekcji podchodzi do Jasia, który do tej pory o nic nie pytał.
- A ty co Jasiu, nie chcesz mnie o nic spytać?
- No wie pan... w zasadzie nie ... chociaż ... miałbym do pana jedno pytanie. Ilu pan ma ojców?
- No Jasiu - odpowiada Lao - tak jak wszyscy, jednego.
Jasiu z dziwnym wyrazem w oczach popatrzył na Chińczyka i mówi:
- Zaraz wiedziałem, że nie mówi pan całej prawdy, przecież z dwóch jajek nie byłby pan taki żółty!
- A ty co Jasiu, nie chcesz mnie o nic spytać?
- No wie pan... w zasadzie nie ... chociaż ... miałbym do pana jedno pytanie. Ilu pan ma ojców?
- No Jasiu - odpowiada Lao - tak jak wszyscy, jednego.
Jasiu z dziwnym wyrazem w oczach popatrzył na Chińczyka i mówi:
- Zaraz wiedziałem, że nie mówi pan całej prawdy, przecież z dwóch jajek nie byłby pan taki żółty!
45
Dowcip #17173. Do szkoły na zajęcia z wiedzy o świecie zaproszono Chińczyka Lao. w kategorii: „Śmieszny humor o Chińczykach”.
Do autobusu wsiada chłopak i zajmuje miejsce obok pewnej staruszki. Po chwili staruszka zaczepia chłopaka:
- Przepraszam bardzo, czy Pan aby nie jest Chińczykiem?
- Nie proszę pani, ja jestem Polakiem - odpowiada zdziwiony chłopak.
- Ale Pana matka to na pewno Chinka.
- Nie proszę pani, moja mama jest Polką.
- A Pana ojciec? On na sto procent jest Chińczykiem.
- Nie, mój tata też jest Polakiem.
- Eee tam! Ale Pan to na pewno Chińczyk.
Chłopak miał już dosyć namolnej staruszki więc odpowiedział:
- Niech już Pani będzie, jestem Chińczykiem.
Na to staruszka wykrzyknęła z radością w głosie:
- Patrzcie ludzie, Chińczyk, a wcale niepodobny!
- Przepraszam bardzo, czy Pan aby nie jest Chińczykiem?
- Nie proszę pani, ja jestem Polakiem - odpowiada zdziwiony chłopak.
- Ale Pana matka to na pewno Chinka.
- Nie proszę pani, moja mama jest Polką.
- A Pana ojciec? On na sto procent jest Chińczykiem.
- Nie, mój tata też jest Polakiem.
- Eee tam! Ale Pan to na pewno Chińczyk.
Chłopak miał już dosyć namolnej staruszki więc odpowiedział:
- Niech już Pani będzie, jestem Chińczykiem.
Na to staruszka wykrzyknęła z radością w głosie:
- Patrzcie ludzie, Chińczyk, a wcale niepodobny!
35
Dowcip #15183. Do autobusu wsiada chłopak i zajmuje miejsce obok pewnej staruszki. w kategorii: „Żarty o Chińczykach”.
Chińczyk kupił szwajcarski zegarek, który po kilku dniach stanął. Ze środka wypadła zdechła mrówka.
- To już koniec. - myśli Chińczyk. - Maszynista zmarł.
- To już koniec. - myśli Chińczyk. - Maszynista zmarł.
412
Dowcip #7519. Chińczyk kupił szwajcarski zegarek, który po kilku dniach stanął. w kategorii: „Kawały o Chińczykach”.
Donald Tusk spotyka się z Chińczykami na budowie autostrady. Chińczycy siedzą i nic nie robią.
- Panowie, dlaczego wy tych autostrad nie budujecie? - pyta oburzony Tusk.
Jeden z Chińczyków odpowiada:
- Bo ja nie umiem, ja jestem kucharz.
- Jak pan nie umie, to po cholerę się pan bierze za budowanie? - pyta zdziwiony premier.
- A pan po co się bierze za rządzenie? - mówi Chińczyk.
- Panowie, dlaczego wy tych autostrad nie budujecie? - pyta oburzony Tusk.
Jeden z Chińczyków odpowiada:
- Bo ja nie umiem, ja jestem kucharz.
- Jak pan nie umie, to po cholerę się pan bierze za budowanie? - pyta zdziwiony premier.
- A pan po co się bierze za rządzenie? - mówi Chińczyk.
335