Dowcipy o śmierci
Biznesmen na łożu śmierci, zadzwonił do swojego przyjaciela i powiedział:
- Bill, chcę, żebyś mi obiecał, że kiedy umrę poddasz moje ciało kremacji.
- A co mam zrobić z popiołem? - zapytał przyjaciel.
Biznesmen odpowiedział:
- Wystarczy umieścić je w kopertę i wysłać je do Agencji Rządowej. Napisz na kopercie ”Teraz, masz wszystko”.
- Bill, chcę, żebyś mi obiecał, że kiedy umrę poddasz moje ciało kremacji.
- A co mam zrobić z popiołem? - zapytał przyjaciel.
Biznesmen odpowiedział:
- Wystarczy umieścić je w kopertę i wysłać je do Agencji Rządowej. Napisz na kopercie ”Teraz, masz wszystko”.
17
Dowcip #31209. Biznesmen na łożu śmierci w kategorii: „Kawały o umieraniu”.
Mężczyzna jechał polną drogą, gdy nagle zauważył dużą grupę ludzi przed domem. Zatrzymał się i zapytał, dlaczego zebrał się tam taki tłum. Rolnik odpowiedział:
- Muł Joe kopnął mu teściową i umarła.
- Musiała mieć dużo przyjaciół.- stwierdził mężczyzna.
- Nic z tych rzeczy. - powiedział rolnik - Wszyscy chcą kupić od Joe jego muła.
- Muł Joe kopnął mu teściową i umarła.
- Musiała mieć dużo przyjaciół.- stwierdził mężczyzna.
- Nic z tych rzeczy. - powiedział rolnik - Wszyscy chcą kupić od Joe jego muła.
020
Dowcip #31204. Mężczyzna jechał polną drogą w kategorii: „Śmieszny humor o umieraniu”.
Rozmawia dwóch kolegów. W pewnym momencie jeden odzywa się:
- Wiesz... Mój dziadek znał dokładny dzień swojej śmierci. Znał datę swojej śmierci, ale to nie wszystko. On wiedział o jakiego godzinie tego dnia umrze. I tak się stało. Miał rację.
Na to kolega pyta z niedowierzaniem:
- To niesamowite. Skąd wiedział to wszystko?
- Sędzia mu powiedział.
- Wiesz... Mój dziadek znał dokładny dzień swojej śmierci. Znał datę swojej śmierci, ale to nie wszystko. On wiedział o jakiego godzinie tego dnia umrze. I tak się stało. Miał rację.
Na to kolega pyta z niedowierzaniem:
- To niesamowite. Skąd wiedział to wszystko?
- Sędzia mu powiedział.
421
Dowcip #31192. Rozmawia dwóch kolegów. w kategorii: „Żarty o śmierci”.
Siedzi facet przy barze i spostrzega swojego przyjaciela, pijącego w samotności. Podchodząc do przyjaciela stwierdza:
- Wyglądasz okropnie. Co się stało?
- Moja matka umarła w sierpniu - mówi - zostawiając mi dwadzieścia pięć tysięcy dolarów.
- Rety, to straszne - komentuje przyjaciel.
- Potem we wrześniu - kontynuuje - Umarł mój ojciec zostawiając mi dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów.
- Rety stracić dwoje rodziców w ciągu dwóch miesięcy. Nic dziwnego, że jesteś zdołowany.
- To nie wszystko, w zeszłym miesiącu umarła moja ciotka, zostawiając mi piętnaście tysięcy dolarów.
- Troje najbliższych członków rodziny odeszło w ciągu trzech miesięcy. To takie smutne.
- Tak, a najgorsze, że w tym miesiącu absolutnie zero - kończy facet.
- Wyglądasz okropnie. Co się stało?
- Moja matka umarła w sierpniu - mówi - zostawiając mi dwadzieścia pięć tysięcy dolarów.
- Rety, to straszne - komentuje przyjaciel.
- Potem we wrześniu - kontynuuje - Umarł mój ojciec zostawiając mi dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów.
- Rety stracić dwoje rodziców w ciągu dwóch miesięcy. Nic dziwnego, że jesteś zdołowany.
- To nie wszystko, w zeszłym miesiącu umarła moja ciotka, zostawiając mi piętnaście tysięcy dolarów.
- Troje najbliższych członków rodziny odeszło w ciągu trzech miesięcy. To takie smutne.
- Tak, a najgorsze, że w tym miesiącu absolutnie zero - kończy facet.
610
Dowcip #29703. Siedzi facet przy barze i spostrzega swojego przyjaciela w kategorii: „Śmieszne dowcipy o śmierci”.
Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy. Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.
- I co? Co z nią, panie doktorze?!.
- Cóż żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona niestety, będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: dwadzieścia pięć tysięcy złotych.
- Oczywiście, oczywiście. - na to mąż.
- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt ok. pięć tysięcy miesięcznie.
- Tak, tak ... - kiwa głową mąż.
- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje. Koszt sanatorium dziesięć tysięcy.
- Boże ...
- Tak mi przykro. To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki.
- Ile? - blednie mąż.
- Miesięcznie piętnaście tysięcy złotych.
- Jezu.
- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za dziesięć złotych za godzinę.
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:
- Żartowałem! Nie żyje!
- I co? Co z nią, panie doktorze?!.
- Cóż żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona niestety, będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: dwadzieścia pięć tysięcy złotych.
- Oczywiście, oczywiście. - na to mąż.
- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt ok. pięć tysięcy miesięcznie.
- Tak, tak ... - kiwa głową mąż.
- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje. Koszt sanatorium dziesięć tysięcy.
- Boże ...
- Tak mi przykro. To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki.
- Ile? - blednie mąż.
- Miesięcznie piętnaście tysięcy złotych.
- Jezu.
- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za dziesięć złotych za godzinę.
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu:
- Żartowałem! Nie żyje!
410
Dowcip #27633. Mąż został wezwany do szpitala w kategorii: „Śmieszne żarty o umieraniu”.
Dlaczego blondynka postrzelona w głowę umiera dopiero po pięciu minutach?
- Bo kula szuka mózgu!
- Bo kula szuka mózgu!
419
Dowcip #18944. Dlaczego blondynka postrzelona w głowę umiera dopiero po pięciu w kategorii: „Dowcipy o śmierci”.
W drodze do nieba spotykają się dusze dwóch facetów i zaczynają rozmowę:
- Ja to zmarłem przez zimno. No wiesz, niska temperatura, organizm nie wytrzymał i zgon ... A Ty?
- Ja zmarłem ze zdziwienia.
- Jak to ze zdziwienia?
- Wracam wcześniej z pracy, widzę gołą żonę w rozbabranym łóżku, no to szukam faceta. Sprawdzam pod łóżkiem, za szafą, na szafie, na balkonie, w łazience, w kuchni, no jednym słowem wszędzie i nie mogłem go znaleźć. I z tego zdziwienia zmarłem.
- Oj, żebyś Ty wtedy zajrzał do lodówki to obaj byśmy żyli.
- Ja to zmarłem przez zimno. No wiesz, niska temperatura, organizm nie wytrzymał i zgon ... A Ty?
- Ja zmarłem ze zdziwienia.
- Jak to ze zdziwienia?
- Wracam wcześniej z pracy, widzę gołą żonę w rozbabranym łóżku, no to szukam faceta. Sprawdzam pod łóżkiem, za szafą, na szafie, na balkonie, w łazience, w kuchni, no jednym słowem wszędzie i nie mogłem go znaleźć. I z tego zdziwienia zmarłem.
- Oj, żebyś Ty wtedy zajrzał do lodówki to obaj byśmy żyli.
112
Dowcip #21857. W drodze do nieba spotykają się dusze dwóch facetów i zaczynają w kategorii: „Dowcipy o umieraniu”.
Więzienie. Dzień egzekucji. Na korytarzu kolejka skazańców. Wchodzi pierwszy. Kat ma małe pytanko:
- Krzesełko, powieszonko czy rozstrzelanie?
- Eee, niech będzie krzesełko.
Koleś siada na krzesełku, kat zaciera łapska i ciągnie za wajchę ... Nic się nie dzieje ... Jeszcze raz - nic.
- No cóż,- zgodnie z zasadą - jesteś ułaskawiony ... Następny!
- Ooo, dzięki! - więzień wstaje z krzesła i wychodząc, kiedy mijał się z następnym klientem wycedził:
- Krzesło jest popsute.
Kumpel wyczaił, o co chodzi. Kat pyta go:
- No to co... krzesełko, powieszonko czy rozstrzelanie?
- Krzesełko!
- Dobrze - pan siada.
I znowu kat zaciera łapska i ciągnie za wajchę ... Nic, jeszcze raz - nic, jeszcze raz - nic.
- No cóż, - zgodnie z zasadą - jesteś ułaskawiony, następny!
Ten też podczas wyjścia zdążył przekazać cichaczem następnemu:
- Krzesło jest popsute.
Wchodzi trzeci koleś a kat:
- No to co krzesełko, powieszonko czy rozstrzelanie?
A ten:
- Ja wiem, hmmm ... Krzesło popsute - to nie wiem, może rozstrzelanie?
- Krzesełko, powieszonko czy rozstrzelanie?
- Eee, niech będzie krzesełko.
Koleś siada na krzesełku, kat zaciera łapska i ciągnie za wajchę ... Nic się nie dzieje ... Jeszcze raz - nic.
- No cóż,- zgodnie z zasadą - jesteś ułaskawiony ... Następny!
- Ooo, dzięki! - więzień wstaje z krzesła i wychodząc, kiedy mijał się z następnym klientem wycedził:
- Krzesło jest popsute.
Kumpel wyczaił, o co chodzi. Kat pyta go:
- No to co... krzesełko, powieszonko czy rozstrzelanie?
- Krzesełko!
- Dobrze - pan siada.
I znowu kat zaciera łapska i ciągnie za wajchę ... Nic, jeszcze raz - nic, jeszcze raz - nic.
- No cóż, - zgodnie z zasadą - jesteś ułaskawiony, następny!
Ten też podczas wyjścia zdążył przekazać cichaczem następnemu:
- Krzesło jest popsute.
Wchodzi trzeci koleś a kat:
- No to co krzesełko, powieszonko czy rozstrzelanie?
A ten:
- Ja wiem, hmmm ... Krzesło popsute - to nie wiem, może rozstrzelanie?
310
Dowcip #15059. Więzienie. Dzień egzekucji. Na korytarzu kolejka skazańców. w kategorii: „Dowcipy o śmierci”.
Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy. Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną.
- I co?! Co z nią, panie doktorze?!
- Cóż żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona niestety, będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: dwadzieścia pięć tysięcy złotych.
- Oczywiście, oczywiście. - na to mąż.
- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt około pięć tysięcy miesięcznie.
- Tak, tak. - kiwa głową mąż.
- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje. Koszt sanatorium to dziesięć tysięcy.
- Boże ...
- Tak mi przykro ... To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki.
- Ile? - blednie mąż.
- Miesięcznie około piętnaście tysięcy złotych.
- Ojejku ...
- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za dziesięć zł za godzinę.
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem i klepie męża po ramieniu:
- Żartowałem! Nie żyje!
- I co?! Co z nią, panie doktorze?!
- Cóż żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona niestety, będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: dwadzieścia pięć tysięcy złotych.
- Oczywiście, oczywiście. - na to mąż.
- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt około pięć tysięcy miesięcznie.
- Tak, tak. - kiwa głową mąż.
- Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje. Koszt sanatorium to dziesięć tysięcy.
- Boże ...
- Tak mi przykro ... To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki.
- Ile? - blednie mąż.
- Miesięcznie około piętnaście tysięcy złotych.
- Ojejku ...
- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za dziesięć zł za godzinę.
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem i klepie męża po ramieniu:
- Żartowałem! Nie żyje!
512
Dowcip #16326. Mąż został wezwany do szpitala w kategorii: „Humor o umieraniu”.
Magdalena, gorliwa katoliczka, wyszła za mąż i miała dziesięcioro dzieci. Niedługo po urodzeniu się ostatniego dziecka, jej mąż zmarł. Wyszła więc za mąż ponownie i też miała dziesięcioro dzieci. Dwa tygodnie, po narodzinach ostatniego dziecka, zmarła Magdalena. Niedługo później, zmarł jej mąż.
Na pogrzebie Magdaleny, ksiądz spojrzał w niebo i powiedział:
- W końcu są razem!
Siostra Magdaleny siedząc w pierwszym rzędzie, usłyszała co ksiądz powiedział, dlatego zapytała:
- Przepraszam proszę księdza, ale czy to znaczy, że ona i jej pierwszy mąż są razem, czy ona i jej drugi mąż?
Ksiądz odpowiedział:
- Miałem na myśli jej nogi.
Na pogrzebie Magdaleny, ksiądz spojrzał w niebo i powiedział:
- W końcu są razem!
Siostra Magdaleny siedząc w pierwszym rzędzie, usłyszała co ksiądz powiedział, dlatego zapytała:
- Przepraszam proszę księdza, ale czy to znaczy, że ona i jej pierwszy mąż są razem, czy ona i jej drugi mąż?
Ksiądz odpowiedział:
- Miałem na myśli jej nogi.
17