Dowcipy o weterynarzu
Facet był posiadaczem papugi, aczkolwiek pechowym bo ptaszek non stop przeklinał. W końcu wybrał się do weterynarza po radę, a ten poradził mu, aby założył papudze na dzień worek na głowę.
- Papuga powiedz coś. - mówi zdejmując worek po całym dniu!
- Ty chu*u! Nic nie widziałem cały dzień! - skrzeczy papuga.
Facet jednak nie poddawał się i znów trafił do weterynarza, tym razem miał nakarmić papugę dwoma kilogramami bananów. Nafaszerował ptaka ”remedium” i mówi:
- Papuga! Powiedz coś!
- Do ku*wy nędzy! Zaraz się porzygam!
Koleś jednak dalej postanowił walczyć, więc udał się po raz trzeci do lekarza, a ten poradził mu wsadzić papugę na noc do lodówki. Facet włożył więc wieczorem ptaszka do lodówki, a sam poszedł w kimę. Rano budzi się, otwiera drzwi lodówki i widzi biedne stworzenie białe, sine, całe zmarznięte i wyczerpane.
- Papuga? - próbuje nawiązać kontakt ze zwierzątkiem.
- Nie, ku*wa, pingwin!
- Papuga powiedz coś. - mówi zdejmując worek po całym dniu!
- Ty chu*u! Nic nie widziałem cały dzień! - skrzeczy papuga.
Facet jednak nie poddawał się i znów trafił do weterynarza, tym razem miał nakarmić papugę dwoma kilogramami bananów. Nafaszerował ptaka ”remedium” i mówi:
- Papuga! Powiedz coś!
- Do ku*wy nędzy! Zaraz się porzygam!
Koleś jednak dalej postanowił walczyć, więc udał się po raz trzeci do lekarza, a ten poradził mu wsadzić papugę na noc do lodówki. Facet włożył więc wieczorem ptaszka do lodówki, a sam poszedł w kimę. Rano budzi się, otwiera drzwi lodówki i widzi biedne stworzenie białe, sine, całe zmarznięte i wyczerpane.
- Papuga? - próbuje nawiązać kontakt ze zwierzątkiem.
- Nie, ku*wa, pingwin!
018
Dowcip #10145. Facet był posiadaczem papugi w kategorii: „Kawały o weterynarzu”.
Rolnik miał byka, który miał zeza i wpadał na wszystko dookoła. Wezwał weterynarza, by go wyleczył. Weterynarz mówi:
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli włoży się w jego tyłek rurkę i dmuchnie się naprawdę mocno i wtedy jego oczy się naprostują.
Po tych słowach weterynarz, siedemdziesięcioletni staruszek, wtyka rurkę w zad byka i dmucha. Oczy byka naprostowują się, ale trwa to tylko chwilę, bo lekarz traci siły i znowu wraca zez. Próbuje jeszcze raz, ale nie daje rady. Weterynarz patrzy na rolnika i mówi:
- Wygląda pan na silnego, proszę spróbować.
Rolnik się zgadza. Wyjmuje rurkę z byka, odwraca ją i wkłada z powrotem, a potem dmucha.
- Kurde!? Po co ją pan odwracał?
- Chyba nie myśli pan, że będę dmuchał w rurkę, którą przed chwilą miał pan w ustach!
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli włoży się w jego tyłek rurkę i dmuchnie się naprawdę mocno i wtedy jego oczy się naprostują.
Po tych słowach weterynarz, siedemdziesięcioletni staruszek, wtyka rurkę w zad byka i dmucha. Oczy byka naprostowują się, ale trwa to tylko chwilę, bo lekarz traci siły i znowu wraca zez. Próbuje jeszcze raz, ale nie daje rady. Weterynarz patrzy na rolnika i mówi:
- Wygląda pan na silnego, proszę spróbować.
Rolnik się zgadza. Wyjmuje rurkę z byka, odwraca ją i wkłada z powrotem, a potem dmucha.
- Kurde!? Po co ją pan odwracał?
- Chyba nie myśli pan, że będę dmuchał w rurkę, którą przed chwilą miał pan w ustach!
68
Dowcip #30398. Rolnik miał byka, który miał zeza i wpadał na wszystko dookoła. w kategorii: „Śmieszny humor o weterynarzu”.
Rolnik wezwał weterynarza do swojego konia, który zachorował. Weterynarz zbadał konia i rzecze:
- Pański koń zaraził się paskudnym wirusem! Masz tu pan lekarstwo. Trzeba mu je dawać przez trzy najbliższe dni. Za trzy dni przyjadę. Jeśli mu się nie poprawi trzeba będzie go uśpić.
Tę rozmowę usłyszała świnia. Pierwszego dnia koń dostał lekarstwo, ale nic mu się nie poprawiło. Świnia podeszła do niego i mówi:
- Dawaj, dawaj! Wstawaj!
Drugiego dnia to samo, lekarstwo nie poprawiło samopoczucia konia.
- Wstawaj! - nakrzyczała na konia świnia. - Jak nie wstaniesz to Cię uśpią!
Trzeciego dnia koniowi znowu dali lekarstwo. Znowu bez żadnego rezultatu. Przyszedł weterynarz i mówi:
- Niestety nie mamy wyboru!. Koń jest zarażony wirusem, który może się przenieść na pozostałe konie!
Usłyszawszy to świnia pobiegła do konia i mówi:
- Wstawaj! Weterynarz tu przyszedł! Ostatnia Twoja szansa! Teraz albo nigdy! Wstawaj!
A koń ostatnim wysiłkiem woli podniósł się na nogi i truchtem oddalił się na koniec pastwiska.
- To cud! - krzyknął farmer zobaczywszy oddalającego się konika. - Musimy to oblać! Z tej okazji zarżniemy świnię!
- Pański koń zaraził się paskudnym wirusem! Masz tu pan lekarstwo. Trzeba mu je dawać przez trzy najbliższe dni. Za trzy dni przyjadę. Jeśli mu się nie poprawi trzeba będzie go uśpić.
Tę rozmowę usłyszała świnia. Pierwszego dnia koń dostał lekarstwo, ale nic mu się nie poprawiło. Świnia podeszła do niego i mówi:
- Dawaj, dawaj! Wstawaj!
Drugiego dnia to samo, lekarstwo nie poprawiło samopoczucia konia.
- Wstawaj! - nakrzyczała na konia świnia. - Jak nie wstaniesz to Cię uśpią!
Trzeciego dnia koniowi znowu dali lekarstwo. Znowu bez żadnego rezultatu. Przyszedł weterynarz i mówi:
- Niestety nie mamy wyboru!. Koń jest zarażony wirusem, który może się przenieść na pozostałe konie!
Usłyszawszy to świnia pobiegła do konia i mówi:
- Wstawaj! Weterynarz tu przyszedł! Ostatnia Twoja szansa! Teraz albo nigdy! Wstawaj!
A koń ostatnim wysiłkiem woli podniósł się na nogi i truchtem oddalił się na koniec pastwiska.
- To cud! - krzyknął farmer zobaczywszy oddalającego się konika. - Musimy to oblać! Z tej okazji zarżniemy świnię!
37
Dowcip #16404. Rolnik wezwał weterynarza do swojego konia, który zachorował. w kategorii: „Śmieszny humor o weterynarzu”.
Siedzą trzy psy w poczekalni u weterynarza. Jeden z nich, pekińczyk, opowiada jak tu trafił:
- Bawiłem się spokojnie w ogródku, podeszła do mnie taka mała dziewczynka i uderzyła mnie łopatką. Doskoczyłem do szyi, póki była schylona, wyszarpałem kawał mięska, ledwo ją odratowali.
- I co?
- Do uśpienia.
Koledzy smutno pokiwali głowami... Opowiada drugi - doberman:
- Bawiłem się spokojnie w ogródku aż tu sąsiad, taki dziesięciolatek, wziął patyk i zaczął go przeciągać po płocie. To stukanie tak mnie zdenerwowało, że wsadziłem łeb przez dziurę w płocie i odgryzłem rękę z patykiem...
- I co?
- Do uśpienia.
Pokiwali głowami... Odezwał się trzeci, dobrze zbudowany rottweiler.
- A ja zostałem sam na sam z panią w domu. Pan na delegacji, lato, upał, pani tylko w fartuszku i niczym więcej na sobie, schyliła się po pranie, no i nie wytrzymałem. Doskoczyłem do niej, wziąłem ją od tyłu.
Koledzy smutno pokiwali głowami:
- I co, do uśpienia?
- Nie, do obcięcia pazurów.
- Bawiłem się spokojnie w ogródku, podeszła do mnie taka mała dziewczynka i uderzyła mnie łopatką. Doskoczyłem do szyi, póki była schylona, wyszarpałem kawał mięska, ledwo ją odratowali.
- I co?
- Do uśpienia.
Koledzy smutno pokiwali głowami... Opowiada drugi - doberman:
- Bawiłem się spokojnie w ogródku aż tu sąsiad, taki dziesięciolatek, wziął patyk i zaczął go przeciągać po płocie. To stukanie tak mnie zdenerwowało, że wsadziłem łeb przez dziurę w płocie i odgryzłem rękę z patykiem...
- I co?
- Do uśpienia.
Pokiwali głowami... Odezwał się trzeci, dobrze zbudowany rottweiler.
- A ja zostałem sam na sam z panią w domu. Pan na delegacji, lato, upał, pani tylko w fartuszku i niczym więcej na sobie, schyliła się po pranie, no i nie wytrzymałem. Doskoczyłem do niej, wziąłem ją od tyłu.
Koledzy smutno pokiwali głowami:
- I co, do uśpienia?
- Nie, do obcięcia pazurów.
213
Dowcip #12873. Siedzą trzy psy w poczekalni u weterynarza. w kategorii: „Kawały o weterynarzu”.
Weterynarz przyjechał do pewnego gospodarstwa zapłodnić krowy. Kiedy skończył, wsiadł do samochodu i chce odjeżdżać lecz krowy otoczyły samochód. Próbuje ruszyć, a krowy zaciskają coraz ciaśniej kółko. W końcu weterynarz odkręca szybkę i pyta:
- Drogie panie, ale o co chodzi?
Na to krowy:
- A buzi?
- Drogie panie, ale o co chodzi?
Na to krowy:
- A buzi?
28
Dowcip #10050. Weterynarz przyjechał do pewnego gospodarstwa zapłodnić krowy. w kategorii: „Śmieszny humor o weterynarzu”.
Wezwał gospodarz weterynarza do chorej krowy. Gdy ten przyjechał, kazał chłopu patrzeć pod ogon, sam zaś zagląda do pyska:
- Czy pan mnie widzi?
- Nie.
- To pewnie będzie skręt kiszek.
- Czy pan mnie widzi?
- Nie.
- To pewnie będzie skręt kiszek.
47
Dowcip #6964. Wezwał gospodarz weterynarza do chorej krowy. w kategorii: „Śmieszny humor o weterynarzu”.
Telefon do weterynarza...
- Panie doktorze, zaraz przyjdzie moja teściowa z naszą suką. Trzeba ją uśpić, żeby się biedaczka nie męczyła, więc ja bym prosił, żeby pan jej dał najmocniejszy środek jaki pan ma.
- A ta suka, sama trafi do domu?
- Panie doktorze, zaraz przyjdzie moja teściowa z naszą suką. Trzeba ją uśpić, żeby się biedaczka nie męczyła, więc ja bym prosił, żeby pan jej dał najmocniejszy środek jaki pan ma.
- A ta suka, sama trafi do domu?
212
Dowcip #880. Telefon do weterynarza... w kategorii: „Śmieszne dowcipy o weterynarzu”.
Jaki lekarz nie może poślubić swojej pacjentki?
- Weterynarz.
- Weterynarz.
019
Dowcip #24986. Jaki lekarz nie może poślubić swojej pacjentki? w kategorii: „Śmieszne dowcipy o weterynarzu”.
Do weterynarza dzwoni telefon.
- Panie doktorze, naszą Misię ukąsiła pchła!
- Czy to pies, czy to kot?
- Owad, panie doktorze, owad!
- Panie doktorze, naszą Misię ukąsiła pchła!
- Czy to pies, czy to kot?
- Owad, panie doktorze, owad!
36
Dowcip #18999. Do weterynarza dzwoni telefon. w kategorii: „Żarty o weterynarzu”.
- Wiesz wychodzę za mąż - mówi blondynka do blondynki.
- Super! Za kogo?
- Za weterynarza.
- To taki stary facet?
- Nie to ten, który nie je mięsa.
- Super! Za kogo?
- Za weterynarza.
- To taki stary facet?
- Nie to ten, który nie je mięsa.
13