
Dowcipy o staruszkach
Wracałem z pracy przepełnionym tramwajem gdy wszedł cygan. Przepychał się między ludźmi żebrząc, co nie spodobało się dresiarzowi obok. Chwycił cygana za chabety i wyrzucił na najbliższym przystanku. Skonsternowani ludzie wokół nie reagowali. Jedynie jakaś starsza pani miała wystarczająco dużo odwagi żeby podejść i powiedzieć:
- Proszę pana, tam z przodu jest jeszcze murzyn.
- Proszę pana, tam z przodu jest jeszcze murzyn.
1048
Dowcip #30683. Wracałem z pracy przepełnionym tramwajem gdy wszedł cygan. w kategorii: „Kawały o staruszkach”.
Jezus z Matką Boską zstąpili na Ziemię. Przechadzają się ulicą i widzą jak skini kopią staruszkę. Na to Matka Boska mówi:
- Słuchajcie chłopcy, przestańcie. Jak już koniecznie chcecie kogoś skopać, to skopcie nas.
Skini nie namyślając się długo zrobili to. Po wszystkim obolały Jezus podnosi się z chodnika, otrzepuje i mówi:
- Wiesz matka, ty jak już coś powiesz ...
- Słuchajcie chłopcy, przestańcie. Jak już koniecznie chcecie kogoś skopać, to skopcie nas.
Skini nie namyślając się długo zrobili to. Po wszystkim obolały Jezus podnosi się z chodnika, otrzepuje i mówi:
- Wiesz matka, ty jak już coś powiesz ...
105
Dowcip #30736. Jezus z Matką Boską zstąpili na Ziemię. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o staruszkach”.

Do kancelarii adwokackiej przychodzi staruszka i prosi o poradę. Po jej udzieleniu pyta adwokata:
- Ile płacę?
- Sto złotych. - odpowiada adwokat.
Staruszka sięga do portmonetki, wyciąga sto złotych i podaje adwokatowi. Niestety staruszka nie zauważyła, bo słaby wzrok miała, że do tych stu złotych przykleiła się jeszcze jedna setka. Adwokat natychmiast zauważył, ale wziął dwie sklejone setki. I w tym momencie zaczął go nękać dylemat etyczny:
- Podzielić się ze wspólnikiem czy się nie podzielić?
- Ile płacę?
- Sto złotych. - odpowiada adwokat.
Staruszka sięga do portmonetki, wyciąga sto złotych i podaje adwokatowi. Niestety staruszka nie zauważyła, bo słaby wzrok miała, że do tych stu złotych przykleiła się jeszcze jedna setka. Adwokat natychmiast zauważył, ale wziął dwie sklejone setki. I w tym momencie zaczął go nękać dylemat etyczny:
- Podzielić się ze wspólnikiem czy się nie podzielić?
26
Dowcip #27247. Do kancelarii adwokackiej przychodzi staruszka i prosi o poradę. w kategorii: „Humor o staruszkach”.
Byli sobie dwaj bliźniacy, Jacek i Janek. Jacek był właścicielem starej, zniszczałej łajby. Tak się złożyło, że żona Janka zmarła tego samego dnia, kiedy zatonęła lodź Jacka. Po kilku dniach, miła, starsza pani, pomyliła go z Jankiem, mówiąc:
- Tak mi przykro z powodu Twojej straty, musisz czuć się okropnie.
Jacek myśląc, że chodzi jej o starą łódkę, wykrzyknął:
- Wcale nie. Tak naprawdę, to jestem szczęśliwy, że się jej pozbyłem. Była zepsutą, starą rzeczą od samego początku. Cała pomarszczona i śmierdziała jak stara ryba. Marnowała wodę. Jej życie dobiegło końca. Teraz muszę po prostu znaleźć sobie lepszą. Cieszę się, że się jej pozbyłem! - właśnie wtedy kobieta zemdlała.
- Tak mi przykro z powodu Twojej straty, musisz czuć się okropnie.
Jacek myśląc, że chodzi jej o starą łódkę, wykrzyknął:
- Wcale nie. Tak naprawdę, to jestem szczęśliwy, że się jej pozbyłem. Była zepsutą, starą rzeczą od samego początku. Cała pomarszczona i śmierdziała jak stara ryba. Marnowała wodę. Jej życie dobiegło końca. Teraz muszę po prostu znaleźć sobie lepszą. Cieszę się, że się jej pozbyłem! - właśnie wtedy kobieta zemdlała.
411
Dowcip #29468. Byli sobie dwaj bliźniacy, Jacek i Janek. w kategorii: „Śmieszne żarty o staruszkach”.

15 lipca 1410 roku. Wstaje świt. W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by miast toczyć tu krwawą bitwę i stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą pojedynek, a który z nich zwycięży, tego strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek, pójdziesz walczyć o wygrana bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro ... Ale dziś nie dam rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no i ... Po prostu nie dam rady ... Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no i wiesz ... Pojutrze spoko, dziś nie dam po prostu rady ...
Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ...
- Tak, tak, wiem u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy ...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem ...
Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw król.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali. Nikt nie chce ... Nagle słychać:
- Ja! Ja! Ja chcę! Ja pójdę!
Rozglądają się i widzą - stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego?
No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie dziadek przez pole, miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą ... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę i jęczy, a Polacy wrzeszczą:
- Dziadek!! W nooooogiiiiii!! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś takie jęki słychać. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, a tam koń bez nóg, krzyżak bez nóg, a dziadek stoi i trzęsącą się ręką trzyma miecz na gardle Niemca. I mówi:
- Masz szczęście chuju, że krzyczeli ”w nogi”, bo bym ci łeb ucioł!
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by miast toczyć tu krwawą bitwę i stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą pojedynek, a który z nich zwycięży, tego strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek, pójdziesz walczyć o wygrana bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro ... Ale dziś nie dam rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no i ... Po prostu nie dam rady ... Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no i wiesz ... Pojutrze spoko, dziś nie dam po prostu rady ...
Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ...
- Tak, tak, wiem u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy ...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem ...
Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw król.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali. Nikt nie chce ... Nagle słychać:
- Ja! Ja! Ja chcę! Ja pójdę!
Rozglądają się i widzą - stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego?
No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie dziadek przez pole, miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą ... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę i jęczy, a Polacy wrzeszczą:
- Dziadek!! W nooooogiiiiii!! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś takie jęki słychać. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, a tam koń bez nóg, krzyżak bez nóg, a dziadek stoi i trzęsącą się ręką trzyma miecz na gardle Niemca. I mówi:
- Masz szczęście chuju, że krzyczeli ”w nogi”, bo bym ci łeb ucioł!
711
Dowcip #23648. 15 lipca 1410 roku. Wstaje świt. W lesie budzi się polski obóz. w kategorii: „Śmieszne kawały o staruszkach”.
Była sobie para z sześćdziesięcioletnim stażem małżeńskim. Nie byli bogaci, ale dawali sobie radę, ostrożnie gospodarując pieniędzmi. Mieli po osiemdziesiąt pięć lat, ale byli dobrego zdrowia, głównie dzięki żonie, która przez ostatnią dekadę kładła wielki nacisk na zdrowe jedzenie i ćwiczenia. Z pewnością żyliby jeszcze długo, jednak podczas podróży rozbił się ich samolot. Tak więc trafili do nieba. Stanęli przed niebiańskimi wrotami, a Święty Piotr wprowadził ich do wewnątrz. Zabrał ich do pięknego dworku, umeblowanego w złoto i jedwabie, z pięknie wyposażoną kuchnią i wodospadem w głównej łazience. Zobaczyli służącą, wieszającą ich ulubione ubrania w szafie. Westchnęli oszołomieni, gdy Piotr powiedział:
- Witamy w niebie. To będzie teraz wasz dom. Staruszek zapytał Piotra, ile to wszystko będzie kosztować.
- Ależ, nic. - odpowiedział Piotr - Pamiętajcie, to nagroda, którą otrzymujecie w niebie za wasze życie na ziemi.
Staruszek wyjrzał przez okno i zobaczył wielkie pole golfowe, wspanialsze niż jakiekolwiek na ziemi.
- A jakie tam są opłaty? - mruknął.
- To jest niebo. - odpowiedział św. Piotr. - Tu możesz grać codziennie, za darmo.
Potem udali się do klubu i zobaczyli obficie zastawiony stół, z każdą kuchnią, jaką sobie można wymarzyć. Staruszek patrzył na owoce morza, steki, egzotyczne desery i przeróżne rodzaje napojów.
- Nawet nie pytaj - Święty Piotr uprzedził staruszka. - To jest niebo, to wszystko jest za darmo dla was, cieszcie się.
Staruszek rozejrzał się wokół i nerwowo spojrzał na żonę.
- Dobrze, a gdzie są niskotłuszczowe, niskocholesterolowe potrawy i bezkofeinowa kawa? - zapytał.
- To jest najlepsza część. - odpowiedział Święty Piotr. - Możecie jeść i pić ile chcecie i nigdy nie będziecie grubi ani chorzy. To jest niebo!
Staruszek wciąż nie dowierzał.
- Żadnej gimnastyki, aby to zgubić? - zapytał.
- Nie, chyba że chcecie. - odpowiedział Piotr.
- Nie ma badania poziomu cukru ani ciśnienia krwi ani ...
- Już nigdy. Wszystko co tu robicie ma wam sprawiać radość.
Staruszek spojrzał na żonę i powiedział:
- Ty i te twoje otrębowe płatki! A mogliśmy tu być już dziesięć lat temu!
- Witamy w niebie. To będzie teraz wasz dom. Staruszek zapytał Piotra, ile to wszystko będzie kosztować.
- Ależ, nic. - odpowiedział Piotr - Pamiętajcie, to nagroda, którą otrzymujecie w niebie za wasze życie na ziemi.
Staruszek wyjrzał przez okno i zobaczył wielkie pole golfowe, wspanialsze niż jakiekolwiek na ziemi.
- A jakie tam są opłaty? - mruknął.
- To jest niebo. - odpowiedział św. Piotr. - Tu możesz grać codziennie, za darmo.
Potem udali się do klubu i zobaczyli obficie zastawiony stół, z każdą kuchnią, jaką sobie można wymarzyć. Staruszek patrzył na owoce morza, steki, egzotyczne desery i przeróżne rodzaje napojów.
- Nawet nie pytaj - Święty Piotr uprzedził staruszka. - To jest niebo, to wszystko jest za darmo dla was, cieszcie się.
Staruszek rozejrzał się wokół i nerwowo spojrzał na żonę.
- Dobrze, a gdzie są niskotłuszczowe, niskocholesterolowe potrawy i bezkofeinowa kawa? - zapytał.
- To jest najlepsza część. - odpowiedział Święty Piotr. - Możecie jeść i pić ile chcecie i nigdy nie będziecie grubi ani chorzy. To jest niebo!
Staruszek wciąż nie dowierzał.
- Żadnej gimnastyki, aby to zgubić? - zapytał.
- Nie, chyba że chcecie. - odpowiedział Piotr.
- Nie ma badania poziomu cukru ani ciśnienia krwi ani ...
- Już nigdy. Wszystko co tu robicie ma wam sprawiać radość.
Staruszek spojrzał na żonę i powiedział:
- Ty i te twoje otrębowe płatki! A mogliśmy tu być już dziesięć lat temu!
04
Dowcip #24435. Była sobie para z sześćdziesięcioletnim stażem małżeńskim. w kategorii: „Śmieszne kawały o staruszkach”.

Pewna staruszka, codziennie sprzedawała biszkopty własnego wypieku. Stała jak zwykle, obok wejścia do centrum handlowego. Cena jednego rumianego biszkopta wynosiła dwadzieścia groszy. Każdego dnia z biurowca, znajdującego się po drugiej stronie ulicy, wychodził około południa młody mężczyzna, podchodził do staruszki i kładł na tackę dwadzieścia groszy nigdy nie biorąc towaru, szedł dalej bez słowa. Sytuacja taka powtarzała się przez kilka lat. Wiosną, pewnego pogodnego dnia, mężczyzna jak zwykle podszedł do staruszki, położył dwadzieścia groszy na tackę i już miał iść dalej, a ona mówi:
- Jest pan od lat najlepszym moim klientem, dlatego z przykrością muszę pana poinformować, że od jutra biszkopty zdrożeją o pięć groszy.
- Jest pan od lat najlepszym moim klientem, dlatego z przykrością muszę pana poinformować, że od jutra biszkopty zdrożeją o pięć groszy.
03
Dowcip #16338. Pewna staruszka, codziennie sprzedawała biszkopty własnego wypieku. w kategorii: „Kawały o staruszkach”.
Jasiu miał lecieć samolotem. Tak wypadło, że obok niego usiadł sympatyczny staruszek. Samolot tylko co wystartował, kiedy dziadek zwrócił się Jasia mówiąc:
- Może porozmawiajmy. Słyszałem że lot mija szybciej, kiedy się rozmawia.
Jasiu, który właśnie otworzył książkę, zamknął ją powoli i powiedział do towarzysza podróży:
- A o czym chciałby pan porozmawiać?
- Och, nie wiem, może o energii jądrowej? - zażartował staruszek.
- Ok - powiedział Jasiu - to mogłoby być nawet interesujące. Ale pozwoli mi pan zadać najpierw jedno pytanie? Koń, krowa i jeleń - wszystkie te zwierzęta jedzą trawę. Ale jeleń wydala małe kulki, krowa płaski pasztecik, a koń produkuje kępy wysuszonej trawy. Jak pan przypuszcza, dlaczego tak się dzieje?
- O rany... - powiedział dziadek - nie mam zielonego pojęcia.
- Człowieku - odparł Jasiu - chcesz ze mną dyskutować o energii jądrowej, jak nawet nie masz pojęcia o gównie?!
- Może porozmawiajmy. Słyszałem że lot mija szybciej, kiedy się rozmawia.
Jasiu, który właśnie otworzył książkę, zamknął ją powoli i powiedział do towarzysza podróży:
- A o czym chciałby pan porozmawiać?
- Och, nie wiem, może o energii jądrowej? - zażartował staruszek.
- Ok - powiedział Jasiu - to mogłoby być nawet interesujące. Ale pozwoli mi pan zadać najpierw jedno pytanie? Koń, krowa i jeleń - wszystkie te zwierzęta jedzą trawę. Ale jeleń wydala małe kulki, krowa płaski pasztecik, a koń produkuje kępy wysuszonej trawy. Jak pan przypuszcza, dlaczego tak się dzieje?
- O rany... - powiedział dziadek - nie mam zielonego pojęcia.
- Człowieku - odparł Jasiu - chcesz ze mną dyskutować o energii jądrowej, jak nawet nie masz pojęcia o gównie?!
26
Dowcip #17212. Jasiu miał lecieć samolotem. w kategorii: „Śmieszne kawały o staruszkach”.

Jedzie Rydzyk swoją nową Audi. Oczywiście siedzi z tyłu, a prowadzi jego kierowca. Nagle coś rozjechali. Po cofnięciu do tyłu okazuje się, że to jakieś dwie staruszki. Widząc to kierowca, mówi:
- Ratujemy je czy nie?
Na co oburzony Rydzyk.
- Oczywiście, że ratujemy. Przecież ktoś musi spłacić moje nowe Audi.
- Ratujemy je czy nie?
Na co oburzony Rydzyk.
- Oczywiście, że ratujemy. Przecież ktoś musi spłacić moje nowe Audi.
912
Dowcip #19320. Jedzie Rydzyk swoją nową Audi. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o staruszkach”.
Wsiada punk do autobusu, na głowie ma irokeza, a na nogach glany. W tym momencie wstaje zatroskana starsza pani i łagodnym tonem przemawia do punka:
- Usiądź synu bo widzę, że jesteś po chemioterapii i nosisz buty ortopedyczne.
- Usiądź synu bo widzę, że jesteś po chemioterapii i nosisz buty ortopedyczne.
79
Dowcip #20835. Wsiada punk do autobusu, na głowie ma irokeza, a na nogach glany. w kategorii: „Humor o staruszkach”.
