Dowcipy o sprzedawcach
Elegancko ubrana kobieta poszła do salonu samochodowego. Przechadzając się miedzy nimi dotknęła jednego z nich i o zgrozo! W tym samym momencie głośno pierdnęła. Obejrzała się szybko za siebie mając nadzieje, że nie ma świadka tego niefortunnego zdarzenia lecz miała pecha, bo za nią stał sprzedawca.
- W czym mogę pani służyć? - pyta.
Kobieta by zamaskować zmieszania pyta szybko.
- Ile kosztuje ten model?
- Wie pani, .skoro pierdnęła pani tylko go dotykając to jeśli powiem pani cenę to się pani zesra.
- W czym mogę pani służyć? - pyta.
Kobieta by zamaskować zmieszania pyta szybko.
- Ile kosztuje ten model?
- Wie pani, .skoro pierdnęła pani tylko go dotykając to jeśli powiem pani cenę to się pani zesra.
23
Dowcip #24953. Elegancko ubrana kobieta poszła do salonu samochodowego. w kategorii: „Żarty o sprzedawcach”.
Pewna staruszka, codziennie sprzedawała biszkopty własnego wypieku. Stała jak zwykle, obok wejścia do centrum handlowego. Cena jednego rumianego biszkopta wynosiła dwadzieścia groszy. Każdego dnia z biurowca, znajdującego się po drugiej stronie ulicy, wychodził około południa młody mężczyzna, podchodził do staruszki i kładł na tackę dwadzieścia groszy nigdy nie biorąc towaru, szedł dalej bez słowa. Sytuacja taka powtarzała się przez kilka lat. Wiosną, pewnego pogodnego dnia, mężczyzna jak zwykle podszedł do staruszki, położył dwadzieścia groszy na tackę i już miał iść dalej, a ona mówi:
- Jest pan od lat najlepszym moim klientem, dlatego z przykrością muszę pana poinformować, że od jutra biszkopty zdrożeją o pięć groszy.
- Jest pan od lat najlepszym moim klientem, dlatego z przykrością muszę pana poinformować, że od jutra biszkopty zdrożeją o pięć groszy.
03
Dowcip #16338. Pewna staruszka, codziennie sprzedawała biszkopty własnego wypieku. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o sprzedawcach”.
Żona wysłała męża policjanta do sklepu po cytryny. Po godzinie policjant wraca do domu z pustą siatką.
- Nie było cytryn?
- Były. Kupiłem pół kilo i w drodze powrotnej chciałem sprawdzić, czy są dobre. Wtedy sprzedawczyni tak dziwnie na mnie patrzyła, jakby te cytryny były naprawdę stare i zepsute. No więc jedną spróbowałem i okazała się kwaśna. Sprawdziłem po kolei cytryny i wszystkie okazały się kwaśne! Więc co miałem robić? Wyrzuciłem je do śmietnika, wróciłem się do sklepu i powiedziałem ekspedientce, co o niej myślę!
- Nie było cytryn?
- Były. Kupiłem pół kilo i w drodze powrotnej chciałem sprawdzić, czy są dobre. Wtedy sprzedawczyni tak dziwnie na mnie patrzyła, jakby te cytryny były naprawdę stare i zepsute. No więc jedną spróbowałem i okazała się kwaśna. Sprawdziłem po kolei cytryny i wszystkie okazały się kwaśne! Więc co miałem robić? Wyrzuciłem je do śmietnika, wróciłem się do sklepu i powiedziałem ekspedientce, co o niej myślę!
28
Dowcip #12306. Żona wysłała męża policjanta do sklepu po cytryny. w kategorii: „Kawały o sprzedawcach”.
Kowalski chce kupić dla żony prezent. Dlatego wybiera w sklepie, patrzy na ceny i nie może się na nic zdecydować. Prosi o pomoc obserwującą go ekspedientkę.
- Przepraszam bardzo, gdyby pani była moją żoną, to co by pani wybrała?
- Innego męża. - odpowiada sprzedawczyni.
- Przepraszam bardzo, gdyby pani była moją żoną, to co by pani wybrała?
- Innego męża. - odpowiada sprzedawczyni.
38
Dowcip #14676. Kowalski chce kupić dla żony prezent. w kategorii: „Śmieszne kawały o sprzedawcach”.
Przychodzi klient do warzywniaka. Jest oburzony widzi, że sprzedawczyni ma brudne ręce, pyta:
- Dlaczego ma pani takie brudne ręce?
A ona odpowiada:
- Bo jeszcze nie sprzedałam kiszonej kapusty!
- Dlaczego ma pani takie brudne ręce?
A ona odpowiada:
- Bo jeszcze nie sprzedałam kiszonej kapusty!
04
Dowcip #15421. Przychodzi klient do warzywniaka. w kategorii: „Śmieszne kawały o sprzedawcach”.
Pracownicy Microsoftu na delegacji, jadąc samochodem, łapią gumę. Sprzedawca proponuje następujące wyjście z sytuacji:
- Zadzwonimy do centrali, niech przyślą nam nową oponę.
Pracownik serwisu ma inny pomysł:
- Jakoś załatajmy dziurę, byle dojechać na miejsce.
Programista na to:
- Ach co tam! Po prostu pojedźmy dalej, może nikt nie zauważy.
- Zadzwonimy do centrali, niech przyślą nam nową oponę.
Pracownik serwisu ma inny pomysł:
- Jakoś załatajmy dziurę, byle dojechać na miejsce.
Programista na to:
- Ach co tam! Po prostu pojedźmy dalej, może nikt nie zauważy.
02
Dowcip #15518. Pracownicy Microsoftu na delegacji, jadąc samochodem, łapią gumę. w kategorii: „Śmieszne żarty o sprzedawcach”.
Przychodzi facet do sklepu i prosi o pół arbuza. Sprzedawca na to, że połówek nie sprzedają, tylko całe. Klient się jednak cały czas upiera, w końcu mówi, że chciałby rozmawiać z kierownikiem. Sprzedawca wchodzi na zaplecze i mówi do kierownika:
- Panie kierowniku przyszedł jakiś palant i upiera się, że chce kupić pół arbuza, powtarzam mu, że sprzedajemy tylko całe.
Wtedy dostrzegł kątem oka, że klient stoi w drzwiach i się przysłuchuje.
- Ale teraz przyszedł ten pan i też chciałby kupić pół arbuza, więc chyba mu sprzedamy.
- Panie kierowniku przyszedł jakiś palant i upiera się, że chce kupić pół arbuza, powtarzam mu, że sprzedajemy tylko całe.
Wtedy dostrzegł kątem oka, że klient stoi w drzwiach i się przysłuchuje.
- Ale teraz przyszedł ten pan i też chciałby kupić pół arbuza, więc chyba mu sprzedamy.
37
Dowcip #15617. Przychodzi facet do sklepu i prosi o pół arbuza. w kategorii: „Żarty o sprzedawcach”.
Facet przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną do pracy w hucie. Sekretarka daje mu do wypełnienia formularz osobowy, a on tak patrzy i przygląda się temu.
- Proszę to wypełnić. - mówi.
- Ale ja nie umiem pisać. - przyznaje się facet..
- Przykro mi, ale nie ma pan co tutaj szukać. - odpowiada kobieta i wyrzuca go za drzwi.
Minęło parę lat, a ten sam facet na najdroższej ulicy w Nowym Jorku, w najdroższym sklepie jubilerskim, prosi ekspedientkę o dwa roleksy, jeden naszyjnik i sześć sygnetów, prosi aby to zapakować i podliczyć. Ekspedientka wystawiła rachunek na dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów, a facet wyciąga gotówkę i płaci. Ona na to:
- Nie może pan wypisać czeku?
- Jak bym umiał pisać, to bym do dziś w hucie pracował ...
- Proszę to wypełnić. - mówi.
- Ale ja nie umiem pisać. - przyznaje się facet..
- Przykro mi, ale nie ma pan co tutaj szukać. - odpowiada kobieta i wyrzuca go za drzwi.
Minęło parę lat, a ten sam facet na najdroższej ulicy w Nowym Jorku, w najdroższym sklepie jubilerskim, prosi ekspedientkę o dwa roleksy, jeden naszyjnik i sześć sygnetów, prosi aby to zapakować i podliczyć. Ekspedientka wystawiła rachunek na dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów, a facet wyciąga gotówkę i płaci. Ona na to:
- Nie może pan wypisać czeku?
- Jak bym umiał pisać, to bym do dziś w hucie pracował ...
24
Dowcip #15903. Facet przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną do pracy w hucie. w kategorii: „Śmieszne kawały o sprzedawcach”.
Jeden chłop kupował raz u Łabędzia trzewiki. Przymierza je, ale widzi że ma oba lewe. Leci prędko do Żyda i mówi:
- Jezusie Nazaretański, przecież wyście mi sprzedali dwa lewe!
A Łabędź na niego z gębą:
- Czy wy chłopi dzisiaj wszyscy powariowali?! Przed chwilą był tu taki jeden i wrzeszczał, że mu dwa prawe sprzedałem.
- Jezusie Nazaretański, przecież wyście mi sprzedali dwa lewe!
A Łabędź na niego z gębą:
- Czy wy chłopi dzisiaj wszyscy powariowali?! Przed chwilą był tu taki jeden i wrzeszczał, że mu dwa prawe sprzedałem.
12
Dowcip #9308. Jeden chłop kupował raz u Łabędzia trzewiki. w kategorii: „Kawały o sprzedawcach”.
W sklepie z bielizną klientka ogląda koronkowe body. W końcu wybiera jedno i pyta ekspedientkę:
- Jak pani myśli, czy mojemu mężowi to się spodoba?
- No nie wiem. Mój to w życiu by czegoś takiego nie założył!
- Jak pani myśli, czy mojemu mężowi to się spodoba?
- No nie wiem. Mój to w życiu by czegoś takiego nie założył!
210