Dowcipy o prezentach
Środek grudnia. Od dwóch miesięcy Rosja ma w Stanach swojego nowego ambasadora. W jego biurze właśnie dzwoni telefon.
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, Panie Smith: nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy. Następnego dnia dziennikarz z New York Timesa dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę.
Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu. Dwa dni później The New York Times publikuje:
Co ambasadorowie chcieliby na gwiazdkę:
”Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie. Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio - zachodnich stosunków. Szkocki ambasador życzy sobie aby zniknął problem głodu trzeciego świata. Rosyjski ambasador chce koszyk owoców.”
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, Panie Smith: nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy. Następnego dnia dziennikarz z New York Timesa dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę.
Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu. Dwa dni później The New York Times publikuje:
Co ambasadorowie chcieliby na gwiazdkę:
”Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie. Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio - zachodnich stosunków. Szkocki ambasador życzy sobie aby zniknął problem głodu trzeciego świata. Rosyjski ambasador chce koszyk owoców.”
315
Dowcip #4694. Środek grudnia. w kategorii: „Kawały o prezentach”.
Trzech znajomych spiera się kto kupił swojej żonie lepszy prezent na Dzień Kobiet.
Pierwszy:
- Ja kupiłem dwie wycieczki. Jedna nad morze, a druga w góry. Jak nie będzie chciała jechać w góry to pojedzie nad morze.
Drugi:
- Ja kupiłem mojej dwa auta. Jeepa i BMW. Jak nie będzie chciała BMW to będzie jeździć Jeepem.
Trzeci:
- A ja kupiłem skarpetki i wibrator. Jak nie będzie chciała skarpet to niech się spieprza!
Pierwszy:
- Ja kupiłem dwie wycieczki. Jedna nad morze, a druga w góry. Jak nie będzie chciała jechać w góry to pojedzie nad morze.
Drugi:
- Ja kupiłem mojej dwa auta. Jeepa i BMW. Jak nie będzie chciała BMW to będzie jeździć Jeepem.
Trzeci:
- A ja kupiłem skarpetki i wibrator. Jak nie będzie chciała skarpet to niech się spieprza!
27
Dowcip #5867. Trzech znajomych spiera się kto kupił swojej żonie lepszy prezent na w kategorii: „Śmieszne kawały o prezentach”.
Dwóch gejów w stałym związku od lat. Spacerują po mieście, dworze, polu, podwórku.
- Ale mnie ochota wzięła, chodźmy gdzieś w bramę. - mówi jeden.
- No co Ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie i jeden drugiemu wsadził w tyłek palec. Chwilę później sytuacja się powtarza:
- Ale mnie ochota wzięła, chodźmy gdzieś w bramę. Tylko tym razem wsadź całą dłoń.
- No co Ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie i jeden drugiemu wsadził w tyłek dłoń. Mija kolejna chwila i wraca ochota:
- Ale mnie wzięło na maksa, chodźmy gdzieś w bramę. Tylko tym razem wsadź mi rękę po sam łokieć, ok?
- No co Ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie, wsadza facet rękę po łokieć w tyłek i po chwili czuje pod palcami coś twardego. Wyciąga, wyciera, patrzy - złoty zegarek ... Odzywa się ten drugi.
- Sto lat, sto lat ...
- Ale mnie ochota wzięła, chodźmy gdzieś w bramę. - mówi jeden.
- No co Ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie i jeden drugiemu wsadził w tyłek palec. Chwilę później sytuacja się powtarza:
- Ale mnie ochota wzięła, chodźmy gdzieś w bramę. Tylko tym razem wsadź całą dłoń.
- No co Ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie i jeden drugiemu wsadził w tyłek dłoń. Mija kolejna chwila i wraca ochota:
- Ale mnie wzięło na maksa, chodźmy gdzieś w bramę. Tylko tym razem wsadź mi rękę po sam łokieć, ok?
- No co Ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie, wsadza facet rękę po łokieć w tyłek i po chwili czuje pod palcami coś twardego. Wyciąga, wyciera, patrzy - złoty zegarek ... Odzywa się ten drugi.
- Sto lat, sto lat ...
62
Dowcip #28542. Dwóch gejów w stałym związku od lat. w kategorii: „Humor o prezentach”.
Aby uratować życie pewnemu Arabowi potrzebna jest transfuzja krwi. Niestety, Arab ma tak niespotykaną grupę krwi, że trudno o dawce. W końcu na internecie znaleziono człowieka o tej samej grupie. Był nim Icek z Telavivu. Arab napisał list do Icka: ”Bracie ratuj i ofiaruj mi dwa litry krwi”. Icek przeczytał, pomyślał i postanowił natychmiast wysłać krew do Araba, bo miał już dosyć tych wojen i nieporozumień. Po tygodniu pojawia się goniec u drzwi Icka i podaje mu list i kluczyki. ”Drogi bracie za uratowanie mi życia przyjmij ten mały upominek w postaci nowego Rolls Roysa”. Icek aż skoczył do góry z radości. Po roku historia się powtarza. ”Ratuj!” Błaga Arab i Icek bez zastanowienia wysyła swoją krew do brata Araba. Po tygodniu pojawia się goniec z małym upominkiem i listem dziękczynnym. W pudełku Icek znajduje tylko złoty długopis. Rozczarowany Icek dzwoni do brata Araba i pyta co tak skromnie w porównaniu z pierwszym prezentem. ”No tak” - odpowiada Arab - ”widzisz teraz to ja mam żydowską krew w sobie”
223
Dowcip #15556. Aby uratować życie pewnemu Arabowi potrzebna jest transfuzja krwi. w kategorii: „Śmieszny humor o prezentach”.
Żyd, zapraszając znajomych na chrzciny swojego pierworodnego, tłumaczy im jak najlepiej trafić:
- Jak dojdziecie już do domu, macie mocno kopać nogą w drzwi.
- Dlaczego nogą? - pytają goście.
- Bo przecież ręce będziecie mieli zajęte prezentami!
- Jak dojdziecie już do domu, macie mocno kopać nogą w drzwi.
- Dlaczego nogą? - pytają goście.
- Bo przecież ręce będziecie mieli zajęte prezentami!
49
Dowcip #15229. Żyd, zapraszając znajomych na chrzciny swojego pierworodnego w kategorii: „Śmieszne żarty o prezentach”.
Marysia z okazji zaręczyn zaprosiła swego Jasia na Niedzielny obiad, gdzie prócz rodziców i Małgosi poznaje piękną, a na dodatek wyzywająco ubraną siostrę Małgosi, która podkochiwała się w Jasiu od dawna. Gdy wszyscy zjedli rodzice poprosili Małgosię na słówko, a w tym samym czasie siostra Małgosi kusi Jasia mówiąc:
- Jasiu nie mogę już wytrzymać! Zróbmy to u mnie w pokoju ten ostatni raz! Ja idę do siebie do pokoju i będę na Ciebie czekała, a Tobie daję wybór. Jeśli przyjdziesz do mnie do pokoju, oddam Ci się ten ostatni raz. Natomiast jeśli wyjdziesz z domu to już na zawszę o Tobie zapomnę!
Na co rozpalony Jasio rzecze:
- Chwileczkę, za chwile wracam, a Ty się już przygotuj!
Jasio wybiegł z domu niczym struś pędziwiatr i gdy otwiera wrota frontowe widzi na podwórku Małgosię i rodziców, którzy cieszą się. Podchodzi do niego ojciec i mówi:
- Gratuluję Jasiu! Przeszedłeś właśnie test godnego męża, teraz wiem, że nie skrzywdzisz Małgosi i będziesz jej wierny do końca życia.
Jaki morał z tej opowiastki?
Pamiętaj. Prezerwatywy trzymaj zawsze w samochodzie.
- Jasiu nie mogę już wytrzymać! Zróbmy to u mnie w pokoju ten ostatni raz! Ja idę do siebie do pokoju i będę na Ciebie czekała, a Tobie daję wybór. Jeśli przyjdziesz do mnie do pokoju, oddam Ci się ten ostatni raz. Natomiast jeśli wyjdziesz z domu to już na zawszę o Tobie zapomnę!
Na co rozpalony Jasio rzecze:
- Chwileczkę, za chwile wracam, a Ty się już przygotuj!
Jasio wybiegł z domu niczym struś pędziwiatr i gdy otwiera wrota frontowe widzi na podwórku Małgosię i rodziców, którzy cieszą się. Podchodzi do niego ojciec i mówi:
- Gratuluję Jasiu! Przeszedłeś właśnie test godnego męża, teraz wiem, że nie skrzywdzisz Małgosi i będziesz jej wierny do końca życia.
Jaki morał z tej opowiastki?
Pamiętaj. Prezerwatywy trzymaj zawsze w samochodzie.
312
Dowcip #5712. Marysia z okazji zaręczyn zaprosiła swego Jasia na Niedzielny obiad w kategorii: „Kawały o prezentach”.
Ojciec miał dwóch synów. Jednego pesymistę, drugiego optymistę. Pesymiście kupił na urodziny komputer, a optymiście obrzucił łajnami pokój. Po pewnym czasie zagląda do pokoju pesymisty, a ten wyrywając sobie włosy z głowy krzyczy:
- Zaraz na pewno zepsuje się głowica w komputerze!
Następnie zagląda do pokoju optymisty, a ten szczęśliwy przerzuca sobie łajenka i mówi:
- Gdzieś tu musi być kucyk!
- Zaraz na pewno zepsuje się głowica w komputerze!
Następnie zagląda do pokoju optymisty, a ten szczęśliwy przerzuca sobie łajenka i mówi:
- Gdzieś tu musi być kucyk!
814
Dowcip #30395. Ojciec miał dwóch synów. Jednego pesymistę, drugiego optymistę. w kategorii: „Humor o prezentach”.
Było sobie kiedyś dwóch gejów. Jeden z nich właśnie obchodził urodziny, ale mimo tego musiał iść do pracy. Wstał z łóżka i zaczął się ubierać, pakować, stroić itd. W końcu jego partner podniósł się z łóżka i mówi błagającym głosem:
- Kochanie ... Wsadź mi palca do dupy.
- Teraz jestem zajęty! Nie widzisz, że się przebieram? - odpowiada mu solenizant.
- No ale tylko ten jeden palec ...
- No OK ...
Wsadził mu tego palca do dupy i zaczął ubierać spodnie.
- Kochanie ... - przerwał mu głos partnera - a włóż mi dwa palce do dupy ...
- No teraz się ubieram! Nie mam czasu!
- No ale tylko te dwa palce ...
- No OK.
Wsadził mu te dwa palce do dupy. Partner odetchnął z ulgą. Solenizant zakłada już koszulę, krawat i znowu przerwał mu głos współpartnera:
- Kochanie, a wsadź mi całą dłoń do dupy.
- No ileż tego! Nie mam czasu!
- No ale tylko ten ostatni raz.
- No dobra.
Wsadza mu tą rękę do dupy. Ten odetchnął z ulgą i siedzi dalej. Solenizant już jest przy drzwiach ubrany, uczesany, spakowany, gotowy do wyjścia i znów słyszy głos:
- Kochanie, a włóż mi całą rękę aż po łokieć do dupy.
- Ale ja już wychodzę!
- No tylko ten ostatni raz.
- No OK.
Wsadził mu tą rękę aż po łokieć do dupy i nagle poczuł coś twardego. Wyciąga i widzi łyżwy, a współpartner:
- Happy Birsthday to you.
- Kochanie ... Wsadź mi palca do dupy.
- Teraz jestem zajęty! Nie widzisz, że się przebieram? - odpowiada mu solenizant.
- No ale tylko ten jeden palec ...
- No OK ...
Wsadził mu tego palca do dupy i zaczął ubierać spodnie.
- Kochanie ... - przerwał mu głos partnera - a włóż mi dwa palce do dupy ...
- No teraz się ubieram! Nie mam czasu!
- No ale tylko te dwa palce ...
- No OK.
Wsadził mu te dwa palce do dupy. Partner odetchnął z ulgą. Solenizant zakłada już koszulę, krawat i znowu przerwał mu głos współpartnera:
- Kochanie, a wsadź mi całą dłoń do dupy.
- No ileż tego! Nie mam czasu!
- No ale tylko ten ostatni raz.
- No dobra.
Wsadza mu tą rękę do dupy. Ten odetchnął z ulgą i siedzi dalej. Solenizant już jest przy drzwiach ubrany, uczesany, spakowany, gotowy do wyjścia i znów słyszy głos:
- Kochanie, a włóż mi całą rękę aż po łokieć do dupy.
- Ale ja już wychodzę!
- No tylko ten ostatni raz.
- No OK.
Wsadził mu tą rękę aż po łokieć do dupy i nagle poczuł coś twardego. Wyciąga i widzi łyżwy, a współpartner:
- Happy Birsthday to you.
82
Dowcip #30220. Było sobie kiedyś dwóch gejów. w kategorii: „Żarty o prezentach”.
Facet szukając prezentu trafił do sklepu ze starociami. Wypatrzył figurkę kota za dziesięć złotych. Sprzedawca:
- Do figurki proponuję zakup historii tej figurki za tysiąc złotych.
- Nie, dziękuję.
Sprzedawca do wychodzącego klienta:
- Niech się Pan zdecyduje bo i tak jestem przekonany, że Pan wróci po tą historię.
Facet wychodzi ze sklepu z figurką kota w kieszeni i zaraz po wyjściu widzi, że wszystkie koty z okolicy zaczynają się do niego coraz bezczelniej garnąć, ocierać i drapać. Po chwili nie mogąc znieść presji zwierzaków rusza biegiem w kierunku rzeki i tam wrzuca na środek nurtu figurkę kota. Wszystkie koty jak jeden mąż rzucają się się za figurką kota w odmęty rzeki i toną. Facet biegiem wraca do sklepu. Sprzedawca z uśmiechem:
- Byłem pewien, że Pan wróci po historię tej figurki!
- Do diabła z historią tego kota! Nie mam Pan figurki muzułmanina?!
- Do figurki proponuję zakup historii tej figurki za tysiąc złotych.
- Nie, dziękuję.
Sprzedawca do wychodzącego klienta:
- Niech się Pan zdecyduje bo i tak jestem przekonany, że Pan wróci po tą historię.
Facet wychodzi ze sklepu z figurką kota w kieszeni i zaraz po wyjściu widzi, że wszystkie koty z okolicy zaczynają się do niego coraz bezczelniej garnąć, ocierać i drapać. Po chwili nie mogąc znieść presji zwierzaków rusza biegiem w kierunku rzeki i tam wrzuca na środek nurtu figurkę kota. Wszystkie koty jak jeden mąż rzucają się się za figurką kota w odmęty rzeki i toną. Facet biegiem wraca do sklepu. Sprzedawca z uśmiechem:
- Byłem pewien, że Pan wróci po historię tej figurki!
- Do diabła z historią tego kota! Nie mam Pan figurki muzułmanina?!
220
Dowcip #28569. Facet szukając prezentu trafił do sklepu ze starociami. w kategorii: „Kawały o prezentach”.
Czterech panów dyskutuje w knajpie o życiu. Po pewnym czasie i kilku piwach jeden z nich wychodzi do ubikacji, pozostali kontynuują rozmowę.
- Bardzo się bałem, że mój syn będzie niedorajdą. - zaczynał od mycia samochodów. Kiedyś ktoś dał mu szansę i zatrudnił go jako sprzedawcę, no i syn się sprawdził. Sprzedał tyle samochodów, że po pewnym czasie wykupił firmę. Dziś jest wielkim biznesmenem i ma tyle pieniędzy, że kupił swojemu najlepszemu przyjacielowi mercedesa na urodziny - mówi pierwszy.
Na to drugi:
- Ja też się bałem, że mój będzie nieudacznikiem. Zaczynał jako pomocnik ogrodnika u pewnego handlarza nieruchomościami. Ale ten kiedyś dał mu szansę, syn się sprawdził i dziś sam obraca tyloma domami i fabrykami, że swojemu najlepszemu przyjacielowi kupił na urodziny luksusową willę.
Trzeci mówi:
- Ja byłem załamany, bo mój syn zaczynał jako sprzątacz w budynku giełdy. Ale ktoś dał mu szansę, syn się sprawdził i zarobił na giełdzie mnóstwo pieniędzy, cały świat leży mu u stop. A swojemu najlepszemu przyjacielowi dał na urodziny milion dolców.
Tymczasem z toalety wraca czwarty pan. Pozostali wprowadzają go w temat rozmowy, na co on opowiada:
- Mój syn to dopiero kompletny nieudacznik. Zatrudnił się jako fryzjer i jest nim do dziś już od piętnastu lat. Co gorsza, lubi tylko chłopców i ma ich całą masę. Ale ma to i swoje dobre strony: jeden taki chłopak dał mu na urodziny mercedesa, drugi - willę, a trzeci milion dolarów.
- Bardzo się bałem, że mój syn będzie niedorajdą. - zaczynał od mycia samochodów. Kiedyś ktoś dał mu szansę i zatrudnił go jako sprzedawcę, no i syn się sprawdził. Sprzedał tyle samochodów, że po pewnym czasie wykupił firmę. Dziś jest wielkim biznesmenem i ma tyle pieniędzy, że kupił swojemu najlepszemu przyjacielowi mercedesa na urodziny - mówi pierwszy.
Na to drugi:
- Ja też się bałem, że mój będzie nieudacznikiem. Zaczynał jako pomocnik ogrodnika u pewnego handlarza nieruchomościami. Ale ten kiedyś dał mu szansę, syn się sprawdził i dziś sam obraca tyloma domami i fabrykami, że swojemu najlepszemu przyjacielowi kupił na urodziny luksusową willę.
Trzeci mówi:
- Ja byłem załamany, bo mój syn zaczynał jako sprzątacz w budynku giełdy. Ale ktoś dał mu szansę, syn się sprawdził i zarobił na giełdzie mnóstwo pieniędzy, cały świat leży mu u stop. A swojemu najlepszemu przyjacielowi dał na urodziny milion dolców.
Tymczasem z toalety wraca czwarty pan. Pozostali wprowadzają go w temat rozmowy, na co on opowiada:
- Mój syn to dopiero kompletny nieudacznik. Zatrudnił się jako fryzjer i jest nim do dziś już od piętnastu lat. Co gorsza, lubi tylko chłopców i ma ich całą masę. Ale ma to i swoje dobre strony: jeden taki chłopak dał mu na urodziny mercedesa, drugi - willę, a trzeci milion dolarów.
48