Dowcipy o politykach
Zjazd delegatów partii komunistycznych w Moskwie. Po kolei przedstawiani są kolejni goście. Przychodzi pora na Zdenka Smetane, ministra ds. żeglugi śródoceanicznej z Czechosłowacji. Gdy słyszy to Breżniew wstaje i zataczając się ze śmiechu pyta:
- Towarzyszu Smetana, a co to za ministerstwo, jak wy dostępu do morza nie macie?
Na co minister odpowiada:
- Towarzyszu Breżniew, my Wam ministerstwa kultury nie wypominamy!
- Towarzyszu Smetana, a co to za ministerstwo, jak wy dostępu do morza nie macie?
Na co minister odpowiada:
- Towarzyszu Breżniew, my Wam ministerstwa kultury nie wypominamy!
17
Dowcip #16374. Zjazd delegatów partii komunistycznych w Moskwie. w kategorii: „Śmieszny humor o politykach”.
Lipiec - premier Miller na wakacjach, nieco się zmęczył. Niedaleko Białego Dunajca zauważył gazdę wiozącego długaśne pnie smrekowe. Poprosił go więc o podwiezienie.
- A siednicie se, panie, hań na końcu tego najdłuższego pnia!
Kiedy dojechali do Zakopanego i premier zlazł ledwie żywy po straszliwym husaniu, spytał górala:
- Czemuście posadzili mnie w takim miejscu?
- A bo kazali, żeby na najbardziej wystającym drągu mieć czerwoną szmatę.
- A siednicie se, panie, hań na końcu tego najdłuższego pnia!
Kiedy dojechali do Zakopanego i premier zlazł ledwie żywy po straszliwym husaniu, spytał górala:
- Czemuście posadzili mnie w takim miejscu?
- A bo kazali, żeby na najbardziej wystającym drągu mieć czerwoną szmatę.
13
Dowcip #17365. Lipiec - premier Miller na wakacjach, nieco się zmęczył. w kategorii: „Śmieszne żarty o politykach”.
Lecący balonem mężczyzna uświadomił sobie nagle, że się zgubił. Zmierzył wysokość lotu i zobaczył w dole kobietę. Opuścił się jeszcze niżej i krzyknął do niej:
- Przepraszam, czy może mi pani pomóc? Obiecałem przyjacielowi, że dolecę do niego w ciągu godziny, ale sam już nie wiem gdzie jestem.
Kobieta odpowiedziała:
- Jest pan w balonie napełnionym gorącym powietrzem, unoszącym się około nad ziemią. Znajduje się pan między czterdziestym, a czterdziestym pierwszym stopniem północnej szerokości geograficznej oraz między pięćdziesiątym dziewiątym, a sześćdziesiątym stopniem długości zachodniej.
- Pani jest inżynierem? Rzekł mężczyzna z balonu.
- Tak - odpowiedziała kobieta - a skąd pan wie?
- No cóż - rzekł baloniarz - wszystko to co pani powiedziała jest z merytorycznego i fachowego punktu widzenia prawdziwe, ale ja w dalszym ciągu nie mam bladego pojęcia co zrobić z tymi wszystkimi informacjami, a fakty są takie, że się zgubiłem. Szczerze mówiąc, w ogóle pani mi nie pomogła, a tak zasadniczo, to nawet przez panią jestem jeszcze bardziej spóźniony.
- A pan jest na pewno dyrektorem departamentu! - odpowiedziała kobieta.
- Niesamowite. Faktycznie jestem dyrektorem departamentu. Skąd pani wie?
- No cóż - nie wie pan, gdzie pan jest. Nie wie pan dokąd pan zmierza. Osiągnął pan tę pozycję zużywając dużo powietrza, złożył pan obietnicę, której nie jest pan w stanie dotrzymać. Oczekuje pan od ludzi, którzy znajdują się niżej, że rozwiążą za pana pańskie problemy. Poza tym,
fakty są takie, że jest pan nadal dokładnie w tej samej sytuacji, w jaką Pan sam się wprowadził, ale uważa pan, że to moja wina...
- Przepraszam, czy może mi pani pomóc? Obiecałem przyjacielowi, że dolecę do niego w ciągu godziny, ale sam już nie wiem gdzie jestem.
Kobieta odpowiedziała:
- Jest pan w balonie napełnionym gorącym powietrzem, unoszącym się około nad ziemią. Znajduje się pan między czterdziestym, a czterdziestym pierwszym stopniem północnej szerokości geograficznej oraz między pięćdziesiątym dziewiątym, a sześćdziesiątym stopniem długości zachodniej.
- Pani jest inżynierem? Rzekł mężczyzna z balonu.
- Tak - odpowiedziała kobieta - a skąd pan wie?
- No cóż - rzekł baloniarz - wszystko to co pani powiedziała jest z merytorycznego i fachowego punktu widzenia prawdziwe, ale ja w dalszym ciągu nie mam bladego pojęcia co zrobić z tymi wszystkimi informacjami, a fakty są takie, że się zgubiłem. Szczerze mówiąc, w ogóle pani mi nie pomogła, a tak zasadniczo, to nawet przez panią jestem jeszcze bardziej spóźniony.
- A pan jest na pewno dyrektorem departamentu! - odpowiedziała kobieta.
- Niesamowite. Faktycznie jestem dyrektorem departamentu. Skąd pani wie?
- No cóż - nie wie pan, gdzie pan jest. Nie wie pan dokąd pan zmierza. Osiągnął pan tę pozycję zużywając dużo powietrza, złożył pan obietnicę, której nie jest pan w stanie dotrzymać. Oczekuje pan od ludzi, którzy znajdują się niżej, że rozwiążą za pana pańskie problemy. Poza tym,
fakty są takie, że jest pan nadal dokładnie w tej samej sytuacji, w jaką Pan sam się wprowadził, ale uważa pan, że to moja wina...
318
Dowcip #13210. Lecący balonem mężczyzna uświadomił sobie nagle, że się zgubił. w kategorii: „Śmieszny humor o politykach”.
Zatrzymuje się samochód na sejmowym parkingu. Wychodzi facet. Podchodzi do niego ochroniarz i mówi:
- Co pan tu parkuje?! Nie wolno!
- Dlaczego?!
- Tu sejm, tylko ministrowie, politycy, posłowie.
- Nie szkodzi, włączyłem alarm.
- Co pan tu parkuje?! Nie wolno!
- Dlaczego?!
- Tu sejm, tylko ministrowie, politycy, posłowie.
- Nie szkodzi, włączyłem alarm.
37
Dowcip #14991. Zatrzymuje się samochód na sejmowym parkingu. Wychodzi facet. w kategorii: „Śmieszne żarty o politykach”.
W centrum Warszawy facet stoi w olbrzymim korku już dobre pół godziny. Kolejka wcale się nie przesuwa. Widząc za oknem przechodzącego policjanta otwiera okno i pyta:
- Co się stało, dlaczego tak długo stoimy bez ruchu?
- Na środku skrzyżowania usiadł minister do spraw infrastruktury i powiedział, że jeśli każdy kierowca nie zapłaci sto osiemdziesiąt złotych za winietkę, to on obleje się benzyną i podpali, a ja właśnie zbieram składkę.
- I ile już pan uzbierał?
- Jakieś piętnaście litrów.
- Co się stało, dlaczego tak długo stoimy bez ruchu?
- Na środku skrzyżowania usiadł minister do spraw infrastruktury i powiedział, że jeśli każdy kierowca nie zapłaci sto osiemdziesiąt złotych za winietkę, to on obleje się benzyną i podpali, a ja właśnie zbieram składkę.
- I ile już pan uzbierał?
- Jakieś piętnaście litrów.
24
Dowcip #15130. W centrum Warszawy facet stoi w olbrzymim korku już dobre pół godziny. w kategorii: „Humor o politykach”.
Na bezludnej wyspie rozbili się Lepper, Kwaśniewski i Wałęsa. Ten ostatni po trzech dniach osobnego włóczenia się po wyspie zgłodniał jak cholera. Nagle widzi Kwaśniewski, jak ten coś sobie je. Wielki Elektryk zastanawia się, jak zdobyć żarcie, wreszcie podchodzi, siada obok prezydenta i mówi przymilnie:
- Wiesz co Olek, ja tego Leppera nie lubię.
- To nie jedz.
- Wiesz co Olek, ja tego Leppera nie lubię.
- To nie jedz.
311
Dowcip #15461. Na bezludnej wyspie rozbili się Lepper, Kwaśniewski i Wałęsa. w kategorii: „Dowcipy o politykach”.
Dziadek parkuje starego poobijanego malucha przed budynkiem sejmu. Nagle wyskakuje ochroniarz i zaczyna krzyczeć:
- Zjeżdżaj stąd! To jest sejm. Tu się kręcą posłowie i senatorowie!
A dziadek na to:
- Ja się nie boję, mam założony alarm.
- Zjeżdżaj stąd! To jest sejm. Tu się kręcą posłowie i senatorowie!
A dziadek na to:
- Ja się nie boję, mam założony alarm.
212
Dowcip #16032. Dziadek parkuje starego poobijanego malucha przed budynkiem sejmu. w kategorii: „Kawały o politykach”.
W pewnym zoo zabrakło środków na utrzymanie obiektu. Zwierzęta uradziły, że postarają się zdobyć pieniądze w Sejmie. Jako delegatkę wysłały żyrafę, bo to potrafi daleko wyciągnąć szyję... Wróciła bez pieniędzy. Wysłały lisa, bo jest chytry... Też wrócił bez pieniędzy. Wysłały lwa, bo silny i może wziąć kogoś ”na strach”... Też wrócił bez pieniędzy. Wysłały w końcu osła. Długo nie było go widać. Wreszcie wrócił z pieniędzmi. Uradowane zwierzęta zbiegły się i pytają, w jaki sposób mu się to udało.
- A no, normalnie. Wszedłem do Sejmu i okazało się, że tam wszyscy to moi koledzy.
- A no, normalnie. Wszedłem do Sejmu i okazało się, że tam wszyscy to moi koledzy.
412
Dowcip #8966. W pewnym zoo zabrakło środków na utrzymanie obiektu. w kategorii: „Kawały o politykach”.
Przeciwnik Kwaśniewskiego idzie do nieba. Po szóstym dniu zwiedzania doszedł do sali, w której jest pełno zegarów.
- Do czego są te zegary? - pyta anioła.
Anioł na to:
- Za każde kłamstwo dostajesz jedną minutę.
- A mogę zobaczyć zegar Kwaśniewskiego?
- Tak, ale musisz zejść dwa piętra niżej do sali sportowej! Używamy ich jako wentylatorów!
- Do czego są te zegary? - pyta anioła.
Anioł na to:
- Za każde kłamstwo dostajesz jedną minutę.
- A mogę zobaczyć zegar Kwaśniewskiego?
- Tak, ale musisz zejść dwa piętra niżej do sali sportowej! Używamy ich jako wentylatorów!
1226
Dowcip #3190. Przeciwnik Kwaśniewskiego idzie do nieba. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o politykach”.
Donald Tusk spotyka się z Chińczykami na budowie autostrady. Chińczycy siedzą i nic nie robią.
- Panowie, dlaczego wy tych autostrad nie budujecie? - pyta oburzony Tusk.
Jeden z Chińczyków odpowiada:
- Bo ja nie umiem, ja jestem kucharz.
- Jak pan nie umie, to po cholerę się pan bierze za budowanie? - pyta zdziwiony premier.
- A pan po co się bierze za rządzenie? - mówi Chińczyk.
- Panowie, dlaczego wy tych autostrad nie budujecie? - pyta oburzony Tusk.
Jeden z Chińczyków odpowiada:
- Bo ja nie umiem, ja jestem kucharz.
- Jak pan nie umie, to po cholerę się pan bierze za budowanie? - pyta zdziwiony premier.
- A pan po co się bierze za rządzenie? - mówi Chińczyk.
335