Dowcipy o duchownych
Jedzie ksiądz trasą nr siedem, nagle zauważa stojącą przy drodze wyzywająco ubraną panią. Zatrzymuje się, podchodzi do niej i mówi:
- Córeczko widzę, że zeszłaś na złą drogę.
Zaskoczona rozglądając się odpowiada:
- A co Tiry już tędy nie jeżdżą?!
- Córeczko widzę, że zeszłaś na złą drogę.
Zaskoczona rozglądając się odpowiada:
- A co Tiry już tędy nie jeżdżą?!
217
Dowcip #7627. Jedzie ksiądz trasą nr siedem w kategorii: „Śmieszne dowcipy o duchownych”.
Przychodzi baba do spowiedzi i mówi te grzechy i mówi, a ksiądz patrzy za nią wielka kolejka i mówi:
- To niech pani jutro przyniesie tyle ziemniaków ile pani ma grzechów.
Na drugi dzień baba przyniosła worek ziemniaków. Ksiądz mówi:
- Aż tyle?
A baba mówi:
- Mój syn stoi jeszcze ciągnikiem z dwoma wozami.
- To niech pani jutro przyniesie tyle ziemniaków ile pani ma grzechów.
Na drugi dzień baba przyniosła worek ziemniaków. Ksiądz mówi:
- Aż tyle?
A baba mówi:
- Mój syn stoi jeszcze ciągnikiem z dwoma wozami.
411
Dowcip #7631. Przychodzi baba do spowiedzi i mówi te grzechy i mówi w kategorii: „Kawały o duchownych”.
Mama dała Jasiowi ostatnie pięćdziesiąt złotych złotych na zakupy, do wypłaty było jeszcze dwa tygodnie, i mówi:
- Jasiek, kupisz chleb, margarynę i kawałek sera. Reszta kasy trafia na stół.
Jasiek poszedł do sklepu, ale po drodze spodobał mu się misiek za całe pięćdziesiąt złotych. Kupił misia i pędzi do domu. Matka na to:
- Jasiu coś Ty zrobił! Natychmiast idź i sprzedaj tego misia.
Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce.
Wchodzi do jej mieszkania, a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta:
- Kup pan misia.
- Spadaj chłopcze.
- Bo będę krzyczał.
- Masz pięćdziesiąt złotych i siedź cicho.
- Oddaj misia.
- Nie oddam.
- Oddaj, bo będę krzyczał.
Sytuacja powtórzyła się paręnaście razy, Jasiu zarobił kasy od cholery, wraca do domu z zakupami kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalu jeszcze przytargał. Matka do Jasia:
- Jasiek chyba Bank obrabowałeś!? Natychmiast idź do księdza i się wyspowiadaj!
Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:
- Ja w sprawie Misia.
- Spadaj, już nie mam kasy!
- Jasiek, kupisz chleb, margarynę i kawałek sera. Reszta kasy trafia na stół.
Jasiek poszedł do sklepu, ale po drodze spodobał mu się misiek za całe pięćdziesiąt złotych. Kupił misia i pędzi do domu. Matka na to:
- Jasiu coś Ty zrobił! Natychmiast idź i sprzedaj tego misia.
Jasiek bez namysłu poszedł opchnąć misia sąsiadce.
Wchodzi do jej mieszkania, a sąsiadka w łóżku z jakimś facetem. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Sąsiadka wpycha faceta razem z Jasiem do szafy. Jasiek w szafie do faceta:
- Kup pan misia.
- Spadaj chłopcze.
- Bo będę krzyczał.
- Masz pięćdziesiąt złotych i siedź cicho.
- Oddaj misia.
- Nie oddam.
- Oddaj, bo będę krzyczał.
Sytuacja powtórzyła się paręnaście razy, Jasiu zarobił kasy od cholery, wraca do domu z zakupami kawior, krewetki, szynki, i całą furę szmalu jeszcze przytargał. Matka do Jasia:
- Jasiek chyba Bank obrabowałeś!? Natychmiast idź do księdza i się wyspowiadaj!
Jasiek poszedł do kościoła, podchodzi do konfesjonału i mówi:
- Ja w sprawie Misia.
- Spadaj, już nie mam kasy!
28238
Dowcip #8090. Mama dała Jasiowi ostatnie pięćdziesiąt złotych złotych na zakupy w kategorii: „Dowcipy o duchownych”.
Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii, więc poprosił kościelnego żeby do święconej wody dolewał kilka kropel wódki, aby się rozlużnić. No i tak się stało. Na drugiej mszy zrobił tak samo i czuł się tak dobrze a nawet lepiej jak na pierwszej mszy, ale jak wrócił do pokoju znalazł list:
Drogi bracie,
- Następnym razem dolej kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki,
- Krzyż trzeba nazwać po imieniu, a nie to duże ”T”,
- Nie wolno na Judasza mówić ten ”skurw.syn”,
- Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara,
- Jest dziesięć przykazań, a nie dwanaście,
- Jest dwunastu apostołów, a nie dziesięciu,
- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu,
- Inicjatywa aby ludzie klaskali była imponująca ale tańczyć makarenę i robić ”pociąg” to przesada,
- Opłatki są dla wiernych, a nie jako deser do wina,
- Pamiętaj, że msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po czterdzieści pięć minut,
- Ten obok w ”Czerwonej sukni” to nie był transwestyta, lecz to byłem ja Biskup.
Drogi bracie,
- Następnym razem dolej kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki,
- Krzyż trzeba nazwać po imieniu, a nie to duże ”T”,
- Nie wolno na Judasza mówić ten ”skurw.syn”,
- Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara,
- Jest dziesięć przykazań, a nie dwanaście,
- Jest dwunastu apostołów, a nie dziesięciu,
- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu,
- Inicjatywa aby ludzie klaskali była imponująca ale tańczyć makarenę i robić ”pociąg” to przesada,
- Opłatki są dla wiernych, a nie jako deser do wina,
- Pamiętaj, że msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po czterdzieści pięć minut,
- Ten obok w ”Czerwonej sukni” to nie był transwestyta, lecz to byłem ja Biskup.
110
Dowcip #8642. Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii w kategorii: „Humor o duchownych”.
Dwóch księży miało odprawiać drogę krzyżową, ale staremu się nie chciało i kazał to robić młodemu, do czasu aż nie wróci. Młody ksiądz zaczął drogę krzyżową i po czterdziestu minutach z niepokojem patrzy na drzwi, a starego księdza nadal nie ma. Po dwóch godzinach przyjeżdża stary, wchodzi do kościoła i słyszy:
- Stacja pięćdziesiata czwarta - pan Jezus idzie do wojska, śpiewamy: przyjedź mamo na przysięgę.
- Stacja pięćdziesiata czwarta - pan Jezus idzie do wojska, śpiewamy: przyjedź mamo na przysięgę.
210
Dowcip #8649. Dwóch księży miało odprawiać drogę krzyżową w kategorii: „Śmieszne kawały o duchownych”.
Chłopak odchodzi już od konfesjonału, po zrobieniu kilku kroków uświadamia sobie, że nie dostał pokuty. Wraca więc do księdza mówiąc:
- Ojcze, nie zadałeś mi pokuty!
- Synu, co cię będę dręczył... Wystarczy, że się żenisz!
- Ojcze, nie zadałeś mi pokuty!
- Synu, co cię będę dręczył... Wystarczy, że się żenisz!
311
Dowcip #1946. Chłopak odchodzi już od konfesjonału w kategorii: „Śmieszne dowcipy o duchownych”.
Kowalski zawsze przechwalał się kumplom z pracy, jaki to z niego światowy człowiek. Popisywał się, że zna różnych sławnych ludzi. Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale pewnego razu przyjechał do ich zakładu Wałęsa. Idzie przez teren fabryki, aż tu nagle zobaczył Kowalskiego. Zamachał do niego, wyciskali się, wycałowali. Potem zamknęli się w pokoju i obalili parę piw. Chłopaków trochę to zbiło z tropu, ale dalej nie wierzą we wszystko, co gada Kowalski. Pewnego razu, do Polski przyjechał Clinton. Wszyscy stoją na ulicy, machają chorągiewkami. Jedzie samochód Clintona i nagle zatrzymuje się. Wysiada Bill
i Hilary, podchodzą do Kowalskiego, ciskają się jak starzy znajomi, wspominają jakie stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet. No to już zupełnie przyłamało kumpli Kowalskiego, ale dalej nie do końca mu wierzą. Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczyć Papieża. Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Kowalski mówi.
- Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z Papieżem na balkon, pobłogosławi tłum na placu.
- Eeee, zalewasz Kowalski.
- No to zobaczycie.
I faktycznie poszedł gdzieś. Za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się Papież i Kowalski. To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią. W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka Arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzna:
- Excuse me, panowie, czy moglybyszcie nam powiedzecz, czo to za faczet w białym kitlu sztoi na balkonie z Kowalskim?
i Hilary, podchodzą do Kowalskiego, ciskają się jak starzy znajomi, wspominają jakie stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet. No to już zupełnie przyłamało kumpli Kowalskiego, ale dalej nie do końca mu wierzą. Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczyć Papieża. Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Kowalski mówi.
- Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z Papieżem na balkon, pobłogosławi tłum na placu.
- Eeee, zalewasz Kowalski.
- No to zobaczycie.
I faktycznie poszedł gdzieś. Za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się Papież i Kowalski. To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią. W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka Arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzna:
- Excuse me, panowie, czy moglybyszcie nam powiedzecz, czo to za faczet w białym kitlu sztoi na balkonie z Kowalskim?
427
Dowcip #1999. Kowalski zawsze przechwalał się kumplom z pracy w kategorii: „Śmieszne żarty o duchownych”.
Siostra Przełożona udając się na poranne modlitwy, minęła po drodze dwie młode zakonnice, które właśnie z porannych modlitw wracały. Mijając, pozdrowiła je:
- Dzień dobry dziewczęta, niech Bóg będzie z Wami.
- Dzień dobry Siostro Przełożona, Bóg z Tobą.
Kiedy młódki oddalały się, Siostra Przełożona usłyszała jak jedna z nich mówi:
- Chyba wstała ze złej strony łóżka.
Zaskoczyło to Siostrę Przełożoną, ale zdecydowała się nie zgłębiać tematu, poszła dalej. Idąc korytarzem spotkała dwie Siostry, które nauczały już w klasztorze od kilku lat. Po wymianie powitań Siostra Przełożona znowu odchodząc usłyszała jak jedna mówi do drugiej:
- Siostra Przełożona chyba wstała dziś nie z tej strony łóżka.
Zmieszana Siostra Przełożona zaczęła się zastanawiać czy może mówiła opryskliwie, albo jej spojrzenie było nie takie jak powinno. Rozmyślając tak podążała do kaplicy. Wtedy na schodach ujrzała Siostrę Marie, lekko przygłuchą, najstarszą zakonnicę w klasztorze. Siostra Maria pomalutku, schodek po schodku wchodziła na górę. Siostra Przełożona miała dużo czasu aby uśmiechnąć się i wyglądać na szczęśliwą, podczas pozdrawiania Siostry Marii.
- Siostro Mario, cieszę się że Cię widzę w ten piękny poranek. Będę się modliła do Boga, abyś miała dziś piękny dzień!
- Witam Cię Siostro Przełożona, i dziękuje. Widzę, że wstałaś dziś ze złej strony łóżka.
To stwierdzenie powaliło Siostrę Przełożoną na kolana.
- Siostro Mario, co ja takiego zrobiłam? Staram się być miła, a już trzeci raz dzisiaj słyszę, że wstałam nie tą stroną łóżka.
Siostra Maria zatrzymała się, spojrzała Siostrze Przełożonej w oczy i rzekła:
- Och, nie bierz tego do siebie, po prostu włożyłaś pantofle Ojca Michała.
- Dzień dobry dziewczęta, niech Bóg będzie z Wami.
- Dzień dobry Siostro Przełożona, Bóg z Tobą.
Kiedy młódki oddalały się, Siostra Przełożona usłyszała jak jedna z nich mówi:
- Chyba wstała ze złej strony łóżka.
Zaskoczyło to Siostrę Przełożoną, ale zdecydowała się nie zgłębiać tematu, poszła dalej. Idąc korytarzem spotkała dwie Siostry, które nauczały już w klasztorze od kilku lat. Po wymianie powitań Siostra Przełożona znowu odchodząc usłyszała jak jedna mówi do drugiej:
- Siostra Przełożona chyba wstała dziś nie z tej strony łóżka.
Zmieszana Siostra Przełożona zaczęła się zastanawiać czy może mówiła opryskliwie, albo jej spojrzenie było nie takie jak powinno. Rozmyślając tak podążała do kaplicy. Wtedy na schodach ujrzała Siostrę Marie, lekko przygłuchą, najstarszą zakonnicę w klasztorze. Siostra Maria pomalutku, schodek po schodku wchodziła na górę. Siostra Przełożona miała dużo czasu aby uśmiechnąć się i wyglądać na szczęśliwą, podczas pozdrawiania Siostry Marii.
- Siostro Mario, cieszę się że Cię widzę w ten piękny poranek. Będę się modliła do Boga, abyś miała dziś piękny dzień!
- Witam Cię Siostro Przełożona, i dziękuje. Widzę, że wstałaś dziś ze złej strony łóżka.
To stwierdzenie powaliło Siostrę Przełożoną na kolana.
- Siostro Mario, co ja takiego zrobiłam? Staram się być miła, a już trzeci raz dzisiaj słyszę, że wstałam nie tą stroną łóżka.
Siostra Maria zatrzymała się, spojrzała Siostrze Przełożonej w oczy i rzekła:
- Och, nie bierz tego do siebie, po prostu włożyłaś pantofle Ojca Michała.
211
Dowcip #2008. Siostra Przełożona udając się na poranne modlitwy w kategorii: „Śmieszny humor o duchownych”.
Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii, więc poprosił kościelnego, żeby mógł do świętej wody dołożyć kilka kropelek wódki, aby się rozluźnić. I tak się stało. Na drugiej mszy zrobił tak samo i czuł się tak dobrze, a nawet lepiej, jak na pierwszej mszy, ale gdy wrócił do pokoju znalazł list:
DROGI BRACIE
Następnym razem dołóż kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki. Na początku mówi się ”Niech będzie pochwalony”, a nie ”cholera jasna”. Po drugie, Jezusa ukrzyżowali Żydzi, a nie Indianie. Po trzecie Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla. Po czwarte po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a
nie zjeżdża po poręczy. A na koniec mówi się ”Bóg zapłać”, a nie ”Ciao”. Krzyż trzeba nazwać po imieniu a nie to ”duże t” Nie wolno na Judasza mówić ”ten sukinsyn”. Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara. Jest dziesięć przekazań, a nie dwanaście oraz jest dwunastu apostołów, a nie dziesięciu. Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu. Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić ”pociąg” to przesada. Opłatki są dla wiernych, a nie na deser do wina. Pamiętaj, że msza trwa godzinę, a nie dwie polówki po czterdzieści pięć minut. Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą, a nie ku*wą. Jezusa ukrzyżowali, a nie zaj*bali. Ten obok w ”czerwonej sukni” to nie był transwestyta, to byłem ja, Biskup. I w końcu Jezus był pasterzem, a nie domokrążcą!
DROGI BRACIE
Następnym razem dołóż kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki. Na początku mówi się ”Niech będzie pochwalony”, a nie ”cholera jasna”. Po drugie, Jezusa ukrzyżowali Żydzi, a nie Indianie. Po trzecie Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla. Po czwarte po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a
nie zjeżdża po poręczy. A na koniec mówi się ”Bóg zapłać”, a nie ”Ciao”. Krzyż trzeba nazwać po imieniu a nie to ”duże t” Nie wolno na Judasza mówić ”ten sukinsyn”. Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara. Jest dziesięć przekazań, a nie dwanaście oraz jest dwunastu apostołów, a nie dziesięciu. Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu. Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić ”pociąg” to przesada. Opłatki są dla wiernych, a nie na deser do wina. Pamiętaj, że msza trwa godzinę, a nie dwie polówki po czterdzieści pięć minut. Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą, a nie ku*wą. Jezusa ukrzyżowali, a nie zaj*bali. Ten obok w ”czerwonej sukni” to nie był transwestyta, to byłem ja, Biskup. I w końcu Jezus był pasterzem, a nie domokrążcą!
514
Dowcip #3255. Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii w kategorii: „Dowcipy o duchownych”.
Księgowy, świeżo po studiach, znalazł pracę w urzędzie skarbowym i na pierwszy ogień miał sprawdzić księgi podatkowe starego Rabina. Z nad sterty ksiąg oszczędnego rabina sprawdzając należności podatkowe wpadł mu do głowy pewien pomysł. Zażartuje sobie z wielebnego.
- Rabbi, - powiedział - widzę, że kupujesz dużo świec ...
- Tak. - odparł Rabin.
- A co robisz ze skapującym woskiem i niedopalonymi świecami?
- Dobre pytanie, - powiedział Rabin - zbieramy to i kiedy uzbiera się całe pudełko wysyłamy do producenta, a on, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe pudełko za darmo.
- Aha. - powiedział księgowy niezadowolony z tego, że jego niecodzienne pytanie miało najzwyklejszą w świecie odpowiedź. Myślał więc dalej ...
- Rabinie, a co z zakupem macy. Co robisz z okruszkami, które ci zostaną?
- A tak, - powiedział Rabin - zbieramy je, a kiedy jest ich całe pudełko wysyłamy do producenta, a ten, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe opakowanie za darmo.
- Aha. - powiedział księgowy i jeszcze intensywniej zastanawiał się jak podejść Rabina.
- Dobrze Rabinie, - kontynuował - a co robicie z napletkami, które zostaną po obrzezaniu?
- Tak, tu też nie ma marnotrawstwa. Wszystkie dokładnie zbieramy i kiedy uzbiera się pudełko wysyłamy do urzędu skarbowego.
- Do Urzędu skarbowego? - spytał zmieszany księgowy.
- A tak, do Urzędu, a oni mniej więcej raz w roku przysyłają nam takiego małego cholernika, jak ty ...
- Rabbi, - powiedział - widzę, że kupujesz dużo świec ...
- Tak. - odparł Rabin.
- A co robisz ze skapującym woskiem i niedopalonymi świecami?
- Dobre pytanie, - powiedział Rabin - zbieramy to i kiedy uzbiera się całe pudełko wysyłamy do producenta, a on, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe pudełko za darmo.
- Aha. - powiedział księgowy niezadowolony z tego, że jego niecodzienne pytanie miało najzwyklejszą w świecie odpowiedź. Myślał więc dalej ...
- Rabinie, a co z zakupem macy. Co robisz z okruszkami, które ci zostaną?
- A tak, - powiedział Rabin - zbieramy je, a kiedy jest ich całe pudełko wysyłamy do producenta, a ten, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe opakowanie za darmo.
- Aha. - powiedział księgowy i jeszcze intensywniej zastanawiał się jak podejść Rabina.
- Dobrze Rabinie, - kontynuował - a co robicie z napletkami, które zostaną po obrzezaniu?
- Tak, tu też nie ma marnotrawstwa. Wszystkie dokładnie zbieramy i kiedy uzbiera się pudełko wysyłamy do urzędu skarbowego.
- Do Urzędu skarbowego? - spytał zmieszany księgowy.
- A tak, do Urzędu, a oni mniej więcej raz w roku przysyłają nam takiego małego cholernika, jak ty ...
29