Dowcipy o Rosjanach
Ciemna, zimna, jesienna noc. Granica polsko - radziecka. Po stronie polskiej przy ognisku siedzi Polak, zajada pieczone kiełbaski, ziemniaczki, popija piwkiem. Po stronie wschodniej Rosjanin, wygłodniały, wynędzniały, skóra i kości. Zerka chciwie na drugą stronę granicy:
- Oj, taki głodny jestem, od trzech dni nic w ustach nie miałem ... Polaku kochany, my to jak bracia, dajcie mi co do zjedzenia, wspomóżcie.
Polak zamyślił się, myśl przetrawił i odrzekł:
- Dobrze, bracie, ale jeść wam dam, jak trzy wiadra wody dacie radę wypić!
- Ach, cóż to trzy wiadra - pomyślał Rosjanin - kiedy można będzie co zjeść!
Pije jedno, półtora, dwa, coraz wolniej, skurczony kilkudniowym głodem żołądek ledwo nadąża za następnymi porcjami wody, dwa i pół, Rosjanin usiadł, dwa i trzy czwarte, jeszcze tylko kilka łyków i trzy. Odstawił wiadro, z wysiłkiem spojrzał w stronę polskiej granicy, skąd Polak już krzyczy:
- No, bracie, za taki wyczyn dam wam tyle jadła, ile chcecie!
- Oj, bracie, już nie chcę, nie chcę, nie mogę ...
Na to Polak, uśmiechając się od ucha do ucha:
- A widzicie, wam to się pić chciało!
- Oj, taki głodny jestem, od trzech dni nic w ustach nie miałem ... Polaku kochany, my to jak bracia, dajcie mi co do zjedzenia, wspomóżcie.
Polak zamyślił się, myśl przetrawił i odrzekł:
- Dobrze, bracie, ale jeść wam dam, jak trzy wiadra wody dacie radę wypić!
- Ach, cóż to trzy wiadra - pomyślał Rosjanin - kiedy można będzie co zjeść!
Pije jedno, półtora, dwa, coraz wolniej, skurczony kilkudniowym głodem żołądek ledwo nadąża za następnymi porcjami wody, dwa i pół, Rosjanin usiadł, dwa i trzy czwarte, jeszcze tylko kilka łyków i trzy. Odstawił wiadro, z wysiłkiem spojrzał w stronę polskiej granicy, skąd Polak już krzyczy:
- No, bracie, za taki wyczyn dam wam tyle jadła, ile chcecie!
- Oj, bracie, już nie chcę, nie chcę, nie mogę ...
Na to Polak, uśmiechając się od ucha do ucha:
- A widzicie, wam to się pić chciało!
39
Dowcip #14031. Ciemna, zimna, jesienna noc. Granica polsko - radziecka. w kategorii: „Dowcipy o Rosjanach”.
Druga wojna światowa. Ruszyła radziecka ofensywa. W okopie siedzi Tawariszcz Pałkawnik i patrzy przez lornetkę na pole bitwy. Po chwili bierze radiostację i mówi:
- Pierwyj tank. Atak!
Z lasu wyjeżdża czołg i strzela w Niemców.
Tawariszcz Pałkawnik spojrzał przez lornetkę i znów:
- Wtaroj tank. Atak!
Z lasu wyjechał drugi czołg i wali ogniem w Niemców.
Tawariszcz Pałkawnik popatrzył przez lornetkę i mówi:
- Trietij tank. Atak!
Nic... Cisza... więc powtarza:
- Trietij! Atak!
Znowu nic. Wsiada więc w gazika i jedzie do lasu.
Wjeżdża na polanę i widzi stojący trzeci czołg.
Wdrapuje się na wieżyczkę, otwiera właz i widzi Saszkę siedzącego i wpatrującego się w swój hełmofon.
- Saszka szto ty?!
- Tawariszcz Pałkawnik nie możet być. Czapka gawarit!
- Pierwyj tank. Atak!
Z lasu wyjeżdża czołg i strzela w Niemców.
Tawariszcz Pałkawnik spojrzał przez lornetkę i znów:
- Wtaroj tank. Atak!
Z lasu wyjechał drugi czołg i wali ogniem w Niemców.
Tawariszcz Pałkawnik popatrzył przez lornetkę i mówi:
- Trietij tank. Atak!
Nic... Cisza... więc powtarza:
- Trietij! Atak!
Znowu nic. Wsiada więc w gazika i jedzie do lasu.
Wjeżdża na polanę i widzi stojący trzeci czołg.
Wdrapuje się na wieżyczkę, otwiera właz i widzi Saszkę siedzącego i wpatrującego się w swój hełmofon.
- Saszka szto ty?!
- Tawariszcz Pałkawnik nie możet być. Czapka gawarit!
58
Dowcip #14267. Druga wojna światowa. Ruszyła radziecka ofensywa. w kategorii: „Śmieszny humor o Rosjanach”.
Lata siedemdziesiąte, świetlisty okres ZSRR. Do Moskwy przyjeżdża eskadra kosmonautów na polecenie władz partii. Wita ich pierwszy sekretarz i mówi:
- Witajcie Towarzysze, mamy dla was bardzo ważną i odpowiedzialną misję! Polecicie na Słońce.
Wszystkim kosmonautom zrzedły miny, w końcu ich dowódca mówi:
- Ale towarzyszu. Tam jest chyba z milion stopni Celsjusza. Spalimy się!
Na to pierwszy sekretarz odpowiada ze stoickim spokojem.
- Spokojnie towarzysze, partia o wszystkim pomyślała. Polecicie nocą.
- Witajcie Towarzysze, mamy dla was bardzo ważną i odpowiedzialną misję! Polecicie na Słońce.
Wszystkim kosmonautom zrzedły miny, w końcu ich dowódca mówi:
- Ale towarzyszu. Tam jest chyba z milion stopni Celsjusza. Spalimy się!
Na to pierwszy sekretarz odpowiada ze stoickim spokojem.
- Spokojnie towarzysze, partia o wszystkim pomyślała. Polecicie nocą.
26
Dowcip #14521. Lata siedemdziesiąte, świetlisty okres ZSRR. w kategorii: „Kawały o Rosjanach”.
Na Syberii idą dwaj rosyjscy myśliwi i niosą na żerdzi niedźwiedzia. Spotyka ich Amerykanin i pyta:
- Grizzli?
- Nie. Strielali!
- Grizzli?
- Nie. Strielali!
37
Dowcip #14671. Na Syberii idą dwaj rosyjscy myśliwi i niosą na żerdzi niedźwiedzia. w kategorii: „Śmieszne kawały o Rosjanach”.
W Moskwie gość ogląda prognozę pogody. Informują, że na Syberii są sześćdziesięciostopniowe mrozy. Facet nie dowierza i dzwoni do kolegi z wojska.
- Słuchaj, w tv mówili, że u was straszne mrozy.
- Eee, nie jest tak źle, minus dwadzieścia, może trzydzieści.
- W tv podają, że minus sześćdziesiąt!
- Eee, to chyba na dworze.
- Słuchaj, w tv mówili, że u was straszne mrozy.
- Eee, nie jest tak źle, minus dwadzieścia, może trzydzieści.
- W tv podają, że minus sześćdziesiąt!
- Eee, to chyba na dworze.
25
Dowcip #14771. W Moskwie gość ogląda prognozę pogody. w kategorii: „Dowcipy o Rosjanach”.
Francuski turysta w Moskwie. Chodzi z dwoma książkami: przewodnikiem i słownikiem. Sam sobie wszystko tłumaczy, bo jest lotny gość. No, ale w końcu musiał skorzystać z szaletu. Podchodzi i patrzy, a tam dwoje drzwi i dwie dziwne literki, a nie kółko i trójkącik. Przyjrzał im się bliżej, spojrzał do słownika i wykoncypował: M - muzczina, Ż - żenszczina. Wszedł za drzwi z napisem M i wypadł goniony przez stado rozwrzeszczanych kobitek. Nic nie pomogły tłumaczenia, że on myślał, że muzczina i żenszczina. Jedna z kobitek wyjaśnia turyście:
- Nu kak? U nas w Moskwie kak w Paryże: M - madam, Ż - żentelmen.
- Nu kak? U nas w Moskwie kak w Paryże: M - madam, Ż - żentelmen.
26
Dowcip #14904. Francuski turysta w Moskwie. w kategorii: „Humor o Rosjanach”.
Rosyjski uczony miał wykonać doświadczenie na muszce. Urwał jej jedną nogę i mówi do niej:
- Mucha idź.
Mucha poszła. Wyrwał drugą nogę i powiedział:
- Mucha idź.
Mucha poszła. Wtedy urwał trzecią i czwartą nogę - mucha szła. W końcu urwał piątą nogę i mówi do muchy:
- Mucha idź!
Mucha się nie rusza. Uczony zapisuje w dzienniku: ”Po urwaniu piątej nogi mucha ogłuchła”.
- Mucha idź.
Mucha poszła. Wyrwał drugą nogę i powiedział:
- Mucha idź.
Mucha poszła. Wtedy urwał trzecią i czwartą nogę - mucha szła. W końcu urwał piątą nogę i mówi do muchy:
- Mucha idź!
Mucha się nie rusza. Uczony zapisuje w dzienniku: ”Po urwaniu piątej nogi mucha ogłuchła”.
39
Dowcip #15148. Rosyjski uczony miał wykonać doświadczenie na muszce. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Rosjanach”.
Amerykanie postanowili wysłać eksperymentalna ekspedycje w kosmos. Aby zrobić coś nowego, miała ona trwać pięć lat. Urządzili ogólnonarodowy casting. Po długich poszukiwaniach i testach zakwalifikowali Johnego. Mówią mu:
- Johny, pięć lat to szmat czasu, co chcesz zabrać żebyś się nie nudził?
A Johny, jak to Amerykanin, lubił tego, no wiecie, pociupciać. Wiec zapakowali mu pól rakiety takich super amerykańskich ”girls” i posłali go w kosmos. Ruski wywiad się dowiedział. Rosjanie gorsi być nie mogli. Wybrali ”na ochotnika” Wanie.
- Wania słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Jak na typowego Rosjanina Wania lubił wypić, wiec zapakowali mu pol rakiety przedniego ruskiego samogonu i posłali go w kosmos. Polacy też się jakoś o tym dowiedzieli. Wiadomo - my naród zadziorny - gorsi być nie możemy. Zrobiliśmy ściepę narodowa na rakietę, bo dziura w budżecie. W przeciągu miesięcy zbudowaliśmy taką super rakietę całą z żelaza.
- Heniek słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Nasz kosmonauta nie był taki wymagający jak jego poprzednicy i lubił sobie po prostu zapalić. Zapakowali mu pol rakiety przednich polskich czerwonych Marsów i wystrzelili go w kosmos.
Mija rok pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piaty Ląduje rakieta amerykańska. Show z transmisją na cały świat. Masa dziennikarzy, turyści, orkiestry, transmisja na cały świat. Otwiera się luk w lądowniku.
Wypada Johny z obłędem w oczach i krzyczy:
- I can’t, I can’t, nie mogę patrzeć, myśleć, a robić to już w ogóle, impotentem psychicznym zostałem.
Ubrali go w kaftan i zawieźli na leczenie do zakładu niezmełtego. Trochę później ląduję rakieta rosyjska. Show trochę skromniejsze. Otwiera się właz lądownika, wypada z niego Wania cały zarzygany:
- Niemagu, niemagu, ani pracienta, ani pracienta.
No i zabrali go na odwyk.
Ląduje rakieta polska. Show skromne bo dziura w budżecie nie załatana, ale TV i tak są z całego świata. Po przykrych doświadczeniach poprzednich pilotów wszyscy z niecierpliwością czekają co się zdarzy.
W drzwiach staje Heniu, wszystkie kamery zbliżenie na niego i ... Wygląda całkiem normalnie, tylko bardzo czerwony na twarzy, Jego pierwsze słowa:
- Zapałki do cholery!
- Johny, pięć lat to szmat czasu, co chcesz zabrać żebyś się nie nudził?
A Johny, jak to Amerykanin, lubił tego, no wiecie, pociupciać. Wiec zapakowali mu pól rakiety takich super amerykańskich ”girls” i posłali go w kosmos. Ruski wywiad się dowiedział. Rosjanie gorsi być nie mogli. Wybrali ”na ochotnika” Wanie.
- Wania słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Jak na typowego Rosjanina Wania lubił wypić, wiec zapakowali mu pol rakiety przedniego ruskiego samogonu i posłali go w kosmos. Polacy też się jakoś o tym dowiedzieli. Wiadomo - my naród zadziorny - gorsi być nie możemy. Zrobiliśmy ściepę narodowa na rakietę, bo dziura w budżecie. W przeciągu miesięcy zbudowaliśmy taką super rakietę całą z żelaza.
- Heniek słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Nasz kosmonauta nie był taki wymagający jak jego poprzednicy i lubił sobie po prostu zapalić. Zapakowali mu pol rakiety przednich polskich czerwonych Marsów i wystrzelili go w kosmos.
Mija rok pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piaty Ląduje rakieta amerykańska. Show z transmisją na cały świat. Masa dziennikarzy, turyści, orkiestry, transmisja na cały świat. Otwiera się luk w lądowniku.
Wypada Johny z obłędem w oczach i krzyczy:
- I can’t, I can’t, nie mogę patrzeć, myśleć, a robić to już w ogóle, impotentem psychicznym zostałem.
Ubrali go w kaftan i zawieźli na leczenie do zakładu niezmełtego. Trochę później ląduję rakieta rosyjska. Show trochę skromniejsze. Otwiera się właz lądownika, wypada z niego Wania cały zarzygany:
- Niemagu, niemagu, ani pracienta, ani pracienta.
No i zabrali go na odwyk.
Ląduje rakieta polska. Show skromne bo dziura w budżecie nie załatana, ale TV i tak są z całego świata. Po przykrych doświadczeniach poprzednich pilotów wszyscy z niecierpliwością czekają co się zdarzy.
W drzwiach staje Heniu, wszystkie kamery zbliżenie na niego i ... Wygląda całkiem normalnie, tylko bardzo czerwony na twarzy, Jego pierwsze słowa:
- Zapałki do cholery!
06
Dowcip #15500. Amerykanie postanowili wysłać eksperymentalna ekspedycje w kosmos. w kategorii: „Śmieszne żarty o Rosjanach”.
Od zawsze największym przyjacielem PRLu był ZSRR. Więc pewnego razu spotykają się Rusek i Amerykaniec. Obaj opowiadają jak im się wiedzie.
- Ja mam trzy samochody: jeden do pracy, drugi dla żony, trzecim jeżdżę do przyjaciół - mówi Amerykanin.
- A ja mam dwa samochody: jeden do pracy, a drugi dla żony.
- A do przyjaciół?!
- Do przyjaciół to my czołgiem.
- Ja mam trzy samochody: jeden do pracy, drugi dla żony, trzecim jeżdżę do przyjaciół - mówi Amerykanin.
- A ja mam dwa samochody: jeden do pracy, a drugi dla żony.
- A do przyjaciół?!
- Do przyjaciół to my czołgiem.
416
Dowcip #15571. Od zawsze największym przyjacielem PRLu był ZSRR. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Rosjanach”.
Rosjanie kupują od Japończyków pilę spalinową do drzew. Jest na niej napisane: ścina do czterdziestu pięciu drzew. Rosjanie zatrudnili najlepszego drwala ale on wyciął tylko dwadzieścia pięć drzew i piła się zepsuła. Rosjanie dzwonią więc do Japończyków z reklamacją i mówią:
- Na pile jest napisane, że ścina ona do czterdziestu pięciu drzew, a nasz drwal ściął tylko dwadzieścia pięć!
Japończycy przyjechali do Rosji, odpalają piłę, a Rosjanie na to:
- To ona warczy?!
- Na pile jest napisane, że ścina ona do czterdziestu pięciu drzew, a nasz drwal ściął tylko dwadzieścia pięć!
Japończycy przyjechali do Rosji, odpalają piłę, a Rosjanie na to:
- To ona warczy?!
927