Dowcipy o Rosjanach
Po zakończeniu zimnej wojny jednostki specjalne USA i Rosji przeprowadzają wspólne manewry. Do sali, w której zgromadzili się żołnierze obu nacji wchodzi amerykański sierżant i mówi:
- Dzisiaj ćwiczymy skoki z małych wysokości, pułap dwieście metrów.
Na to Rosjanie wpadają w panikę. Po naradzie jeden z nich występuje i pyta czy nie mogliby skakać ze stu metrów. Zdziwiony sierżant odpowiada:
- Ale na stu metrach lotu nie rozwiną się nam spadochrony!
Na to wszyscy Rosjanie zgodnie:
- Oo. To dzisiaj skaczemy ze spadochronami?
- Dzisiaj ćwiczymy skoki z małych wysokości, pułap dwieście metrów.
Na to Rosjanie wpadają w panikę. Po naradzie jeden z nich występuje i pyta czy nie mogliby skakać ze stu metrów. Zdziwiony sierżant odpowiada:
- Ale na stu metrach lotu nie rozwiną się nam spadochrony!
Na to wszyscy Rosjanie zgodnie:
- Oo. To dzisiaj skaczemy ze spadochronami?
09
Dowcip #27788. Po zakończeniu zimnej wojny jednostki specjalne USA i Rosji w kategorii: „Śmieszne kawały o Rosjanach”.
Rosyjski samolot nad Kijowem zrzucił wszystkie bomby, ale załodze wciąż mało.
- Wania, zniż lot, ostrzelam ich z automatu.
Po wystrzelaniu całej taśmy:
- Wania, zniż lot, będę strzelał z pistoletu.
Po wystrzelaniu magazynka:
- Wania, zniż lot, zrzucę granaty.
Gdy skończyły się granaty:
- Wania, zniż lot, będę pasem napieprzał.
- Wania, zniż lot, ostrzelam ich z automatu.
Po wystrzelaniu całej taśmy:
- Wania, zniż lot, będę strzelał z pistoletu.
Po wystrzelaniu magazynka:
- Wania, zniż lot, zrzucę granaty.
Gdy skończyły się granaty:
- Wania, zniż lot, będę pasem napieprzał.
122
Dowcip #27940. Rosyjski samolot nad Kijowem zrzucił wszystkie bomby w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Rosjanach”.
Ruski mafioso wybrał się na ryby i jak to ruski mafioso miał dwa grube złote łańcuchy na szyi, na każdym palcu złoty sygnet, a w kieszeni gruby rulon dolarów, zarzuca złotą wędkę, ze złotym haczykiem i wyciąga oczywiście złotą rybkę. Patrzy na nią, jakaś taka mała i już chce ją wyrzucić, a tu rybka się odzywa:
- Chwileczkę, a trzy życzenia?
Mafioso patrzy na nią i mówi po chwili:
- No dobra, gadaj czego chcesz.
- Chwileczkę, a trzy życzenia?
Mafioso patrzy na nią i mówi po chwili:
- No dobra, gadaj czego chcesz.
112
Dowcip #27958. Ruski mafioso wybrał się na ryby i jak to ruski mafioso miał dwa w kategorii: „Śmieszny humor o Rosjanach”.
Dwaj Rosjanie wyjechali do USA i postanowili, że będą postępować dokładnie tak, jak rodowici Amerykanie. Jak postanowili, tak zrobili. Na samym początku pojawił się problem, bo nie znali żadnych amerykańskich potraw. Dorwali więc jakiegoś gościa na ulicy i pytają, co jedzą amerykanie. No to facet im mówi, że hot-dogi. Pomyśleli, pomyśleli, co też może być ciekawego w gorącym psie i w końcu zdecydowali się na zakup. Jeden dostał swoją bułkę, otwiera ją i z nieciekawa mina pyta drugiego:
- A Ty jaka cześć psa dostałeś?
- A Ty jaka cześć psa dostałeś?
18
Dowcip #28539. Dwaj Rosjanie wyjechali do USA i postanowili w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Rosjanach”.
Ałła i Zina na dużej przerwie wlazły w kącik i zaczęły rozmawiać po cichu.
- Niepotrzebnie ty, Ałła, - powiedziała Zina, - się z nim zadajesz. To nieuk.
- Ja też nie jestem prymuską.
- Bije się.
- Ze mną nie bije się.
- Chodzi nieuczesany.
- To teraz modnie. Za to wiesz, jak ma na nazwisko? - Pugaczow.
- No i co z tego?
- Bo! Jeżeli wyjdę za niego za mąż, wiesz, kim będę?
- Kim?
- Ałła Pugaczowa.
- Niepotrzebnie ty, Ałła, - powiedziała Zina, - się z nim zadajesz. To nieuk.
- Ja też nie jestem prymuską.
- Bije się.
- Ze mną nie bije się.
- Chodzi nieuczesany.
- To teraz modnie. Za to wiesz, jak ma na nazwisko? - Pugaczow.
- No i co z tego?
- Bo! Jeżeli wyjdę za niego za mąż, wiesz, kim będę?
- Kim?
- Ałła Pugaczowa.
53
Dowcip #19366. Ałła i Zina na dużej przerwie wlazły w kącik i zaczęły rozmawiać po w kategorii: „Dowcipy o Rosjanach”.
W domu Stalina światło zapalało się i gasło równocześnie we wszystkich pokojach. Z zewnątrz nie można było ustalić, w którym pokoju znajduje się generalissimus. Znajdowało się tam kilka identycznych pokoi, urządzonych bardzo skromnie: biurko, łóżko, krzesło. Nikt nie wiedział, w którym z nich Stalin w danej chwili pracuje, a w którym będzie spał. Mieszkanie to oddzielały od reszty świata opancerzone drzwi, w których znajdowało się niewielkie okienko, służące do przekazywania posiłków. Chyba żaden więzień na świecie nie znajdował się w takiej izolacji, jaką sam sobie narzucił Stalin.
W domu tym mieszkał - i miał dostęp do wydzielonych pokoi - młody agent ochrony, pełniący funkcję ordynansa. Wycierał kurze, czyścił obuwie, w ogóle utrzymywał porządek w tych więzienno - spartańskich pomieszczeniach. W przypływie pobożnego uwielbienia, młody ordynans pomyślał, że, mimo iż stara się chodzić jak najciszej, musi z pewnością budzić wodza stukotem swych wojskowych butów. Kupił więc za własne pieniądze domowe pantofle. Ale wydało mu się, że i one zanadto hałasują. Podszył je więc grubym suknem. Teraz stąpał cicho i bezszelestnie. Pewnego dnia Stalina obudziła cisza. Nie słyszał, jak co dzień, stukotu wojskowych butów, do którego przywykł, ale czuł, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Odbezpieczył nagan, który zawsze trzymał pod poduszką i wówczas dostrzegł ordynansa, bezgłośnie poruszającego się po pokojach.
Następnego dnia poskarżył się Berii:
- Dlaczego on chodzi w kapciach, a nie w butach. Chce się cichcem podkraść, kiedy śpię.
Chłopca rozstrzelano za próbę zamachu na życie Stalina.
Pod koniec lat pięćdziesiątych matka owego żołnierza wystąpiła z prośbą o rehabilitację syna i przyznanie jej emerytury, stąd też cała sprawa wyszła na światło dzienne.
W domu tym mieszkał - i miał dostęp do wydzielonych pokoi - młody agent ochrony, pełniący funkcję ordynansa. Wycierał kurze, czyścił obuwie, w ogóle utrzymywał porządek w tych więzienno - spartańskich pomieszczeniach. W przypływie pobożnego uwielbienia, młody ordynans pomyślał, że, mimo iż stara się chodzić jak najciszej, musi z pewnością budzić wodza stukotem swych wojskowych butów. Kupił więc za własne pieniądze domowe pantofle. Ale wydało mu się, że i one zanadto hałasują. Podszył je więc grubym suknem. Teraz stąpał cicho i bezszelestnie. Pewnego dnia Stalina obudziła cisza. Nie słyszał, jak co dzień, stukotu wojskowych butów, do którego przywykł, ale czuł, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Odbezpieczył nagan, który zawsze trzymał pod poduszką i wówczas dostrzegł ordynansa, bezgłośnie poruszającego się po pokojach.
Następnego dnia poskarżył się Berii:
- Dlaczego on chodzi w kapciach, a nie w butach. Chce się cichcem podkraść, kiedy śpię.
Chłopca rozstrzelano za próbę zamachu na życie Stalina.
Pod koniec lat pięćdziesiątych matka owego żołnierza wystąpiła z prośbą o rehabilitację syna i przyznanie jej emerytury, stąd też cała sprawa wyszła na światło dzienne.
49
Dowcip #19367. W domu Stalina światło zapalało się i gasło równocześnie we w kategorii: „Dowcipy o Rosjanach”.
Na zlecenie Komisji Europejskiej w całej Europie przeprowadzono prosty test. Była to ankieta z tylko jednym pytaniem:
- Ile to jest dziesięć razy sto gramów?
Prawie we wszystkich krajach dziewięćdziesiąt dziewięć procent ankietowanych odpowiedziało, że jest to jeden kilogram. Jedynie w Polsce i w Rosji ponad dziewięćdziesiąt pięć odpowiedzi brzmiało - jeden litr.
- Ile to jest dziesięć razy sto gramów?
Prawie we wszystkich krajach dziewięćdziesiąt dziewięć procent ankietowanych odpowiedziało, że jest to jeden kilogram. Jedynie w Polsce i w Rosji ponad dziewięćdziesiąt pięć odpowiedzi brzmiało - jeden litr.
06
Dowcip #22417. Na zlecenie Komisji Europejskiej w całej Europie przeprowadzono w kategorii: „Śmieszne żarty o Rosjanach”.
Nowy Ruski zajeżdża do Stacji Kontroli Pojazdów na przegląd techniczny swojego pojazdu. Inspektor ogląda uważnie piękny kabriolet, tu dotknie, tu pogłaszcze ... Nagle zauważa duży, czerwony przycisk.
- Można wiedzieć do czego służy? - pyta Nowego Ruskiego.
- Jak deszcz pada, naciska się i ...
- Aaa, Rozumiem, rozumiem, Naciskasz Pan i dach się zasuwa?
- Nie .. - uśmiecha się Nowy Ruski - Naciskam i deszcz przestaje padać.
- Można wiedzieć do czego służy? - pyta Nowego Ruskiego.
- Jak deszcz pada, naciska się i ...
- Aaa, Rozumiem, rozumiem, Naciskasz Pan i dach się zasuwa?
- Nie .. - uśmiecha się Nowy Ruski - Naciskam i deszcz przestaje padać.
04
Dowcip #22465. Nowy Ruski zajeżdża do Stacji Kontroli Pojazdów na przegląd w kategorii: „Śmieszne żarty o Rosjanach”.
Nowy Ruski w rodzaju Chodorkowskiego lub Berezowskiego postanowił wybrać się na Złote Wybrzeże na całe dwa miesiące. Wysyła swego osobistego Wołodię, żeby wszystko przygotował. Wołodia wybrał hotel i rozmawia z właścicielem.
- Mój szef chce spędzić w pana hotelu dwa miesiące.
- Oczywiście, mamy znakomity apartament ...
- Nie, nie. Szef nie lubi wokół siebie obcych ludzi. Wynajmiemy cały hotel.
- Wykluczone, mam rezerwacje, nie mogę odwołać.
- To zróbmy tak. Proszę sumę wszystkich pieniędzy, które uzyskałby Pan przez te dwa miesiące pomnożyć przez dwa. Oto czek.
- Oczywiście, będzie jak Pan sobie życzy.
- No i wie Pan, trzeba będzie coś zrobić z widokiem, bo wie Pan, te drzewa, rosną nierówno, a szef lubi porządek, wojskowy sznyt. O te drzewa się wytnie, zostaną te po bokach po trzy w rzędzie, a w środku dosadzi się dwa czworoboki iglastych.
- Jakżeż to!?
- Dopiszmy do kwoty na czeku zero na końcu.
- Oczywiście, za tydzień będzie gotowe.
- Ale to nie wszystko, Te wydmy ... Nierówne, tu coś rośnie, tam nic. Wszystkie wydmy rozrzucić, wyrównać, piasek piękny, żadnych roślin.
- Ale ...
- Dopiszmy zero.
- Tak jest, to nawet nie będzie trudne. To chyba wszystko?
- Nie, bo są tu mewy. Jedne całe białe, inne z czarnymi znaczeniami. Trzeba zostawić całe białe, bo to szlachetnie wygląda. Pozostałych się pozbyć. I żeby nie latały nieporządnie. Mają latać parami.
- To się już na pewno nie uda.
- No więc, jeszcze jedno zero.
- Doskonale. Zrobi się.
Przyjeżdża szef, idzie do apartamentu, obejmuje Wołodię ramieniem i wygłasza naukę.
- Widzisz Wołodia, natura to dopiero jest coś, zobacz, jak tu jest pięknie, te równe drzewa, ten piasek, który jak złoty dywan prowadzi do morza, te regularne białe akcenty mew na niebie. Tak Wołodia, wszystkiego za pieniądze nie kupisz.
- Mój szef chce spędzić w pana hotelu dwa miesiące.
- Oczywiście, mamy znakomity apartament ...
- Nie, nie. Szef nie lubi wokół siebie obcych ludzi. Wynajmiemy cały hotel.
- Wykluczone, mam rezerwacje, nie mogę odwołać.
- To zróbmy tak. Proszę sumę wszystkich pieniędzy, które uzyskałby Pan przez te dwa miesiące pomnożyć przez dwa. Oto czek.
- Oczywiście, będzie jak Pan sobie życzy.
- No i wie Pan, trzeba będzie coś zrobić z widokiem, bo wie Pan, te drzewa, rosną nierówno, a szef lubi porządek, wojskowy sznyt. O te drzewa się wytnie, zostaną te po bokach po trzy w rzędzie, a w środku dosadzi się dwa czworoboki iglastych.
- Jakżeż to!?
- Dopiszmy do kwoty na czeku zero na końcu.
- Oczywiście, za tydzień będzie gotowe.
- Ale to nie wszystko, Te wydmy ... Nierówne, tu coś rośnie, tam nic. Wszystkie wydmy rozrzucić, wyrównać, piasek piękny, żadnych roślin.
- Ale ...
- Dopiszmy zero.
- Tak jest, to nawet nie będzie trudne. To chyba wszystko?
- Nie, bo są tu mewy. Jedne całe białe, inne z czarnymi znaczeniami. Trzeba zostawić całe białe, bo to szlachetnie wygląda. Pozostałych się pozbyć. I żeby nie latały nieporządnie. Mają latać parami.
- To się już na pewno nie uda.
- No więc, jeszcze jedno zero.
- Doskonale. Zrobi się.
Przyjeżdża szef, idzie do apartamentu, obejmuje Wołodię ramieniem i wygłasza naukę.
- Widzisz Wołodia, natura to dopiero jest coś, zobacz, jak tu jest pięknie, te równe drzewa, ten piasek, który jak złoty dywan prowadzi do morza, te regularne białe akcenty mew na niebie. Tak Wołodia, wszystkiego za pieniądze nie kupisz.
15
Dowcip #23562. Nowy Ruski w rodzaju Chodorkowskiego lub Berezowskiego postanowił w kategorii: „Śmieszne żarty o Rosjanach”.
Pewnego dnia Stalin przejeżdżał obok pięknej, z białego kamienia wzniesionej, cerkwi pod wezwaniem Zbawiciela na Puszczy. Pod cerkwią walało się drewno.
- Skandal, sprzątnąć to. - burknął Stalin.
Niestety nikt nie śmiał zapytać, co właściwie miał na myśli. Na wszelki wypadek drwa wywieziono, a cerkiew zrównano z ziemią.
- Skandal, sprzątnąć to. - burknął Stalin.
Niestety nikt nie śmiał zapytać, co właściwie miał na myśli. Na wszelki wypadek drwa wywieziono, a cerkiew zrównano z ziemią.
512