
Dowcipy o Amerykanach
Międzynarodowe zawody w przeklinaniu. Trzech finalistów: Amerykanin, Rosjanin, Polak. Finalistów usadzono w szczelnie zamkniętych kabinach, żeby nie mogli się podsłuchiwać i podpatrywać. Komisja dała znak. Pierwszy wystartował Amerykanin:
- Fak, mada faka, fak jo self ...
I tym podobne. I tak przez około pięć minut. Drugi Rosjanin:
- Job twoju mać, bladź, ch*j wam w żopu...
I tak dalej. Po dziesięciu minutach ostrych słów przyszła kolej na Polaka. Lekki rumor w kabince i leci wiązanka:
- O żesz Ty w mordę pierd*lona mać, w dupę ruc*ana kozia dupo, pier*ole cię i twoja matkę też ...
Polak nadaje tak około godziny. Nagle wystawia głowę z kabinki i mówi:
- Dobra, mogę zaczynać.
Komisja na to:
- Zaczynać!? A co to było przez ostatnią godzinę?!
- To? Nic. Sznurówka mi się rozwiązała, ciasno w tej kabinie jak ch*j i nie mogłem ku*wy zawiązać.
- Fak, mada faka, fak jo self ...
I tym podobne. I tak przez około pięć minut. Drugi Rosjanin:
- Job twoju mać, bladź, ch*j wam w żopu...
I tak dalej. Po dziesięciu minutach ostrych słów przyszła kolej na Polaka. Lekki rumor w kabince i leci wiązanka:
- O żesz Ty w mordę pierd*lona mać, w dupę ruc*ana kozia dupo, pier*ole cię i twoja matkę też ...
Polak nadaje tak około godziny. Nagle wystawia głowę z kabinki i mówi:
- Dobra, mogę zaczynać.
Komisja na to:
- Zaczynać!? A co to było przez ostatnią godzinę?!
- To? Nic. Sznurówka mi się rozwiązała, ciasno w tej kabinie jak ch*j i nie mogłem ku*wy zawiązać.
211
Dowcip #16865. Międzynarodowe zawody w przeklinaniu. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Amerykanach”.
Wojska rosyjskie mają stacjonować obok wojsk ONZ. Dowódca wojsk rosyjskich mówi do żołnierzy:
- Francuzi wymieniają bieliznę co tydzień. Anglicy wymieniają bieliznę co trzy dni. Amerykanie wymieniają bieliznę co dwa dni. Wy będziecie wymieniać codziennie. Po chwili dodaje: A kto z kim będzie zmieniać, to już sami sobie ustalicie.
- Francuzi wymieniają bieliznę co tydzień. Anglicy wymieniają bieliznę co trzy dni. Amerykanie wymieniają bieliznę co dwa dni. Wy będziecie wymieniać codziennie. Po chwili dodaje: A kto z kim będzie zmieniać, to już sami sobie ustalicie.
59
Dowcip #19364. Wojska rosyjskie mają stacjonować obok wojsk ONZ. w kategorii: „Śmieszne kawały o Amerykanach”.

Lecą Jelcyn z Clintonem samolotem, na misje dyplomatyczną na Jałtę. Lecą nad USA i Jelcyn mówi:
- Ehhh Bill, wy to taki bogaty kraj!
- Dlaczego tak uważasz Borys?
- Tyle drapaczy chmur, tyle drapaczy chmur.
Lecą nad Rosją i Clinton mówi:
- Ehhh Borys, ty mi mówisz, że my to bogaty kraj. Wy to dopiero bogaty kraj!
- My, dlaczego tak sądzisz?
- Tyle teleskopów, tyl ...
- Nie, nie, to nie teleskopy, to nasi chłopcy z gwinta walą.
- Ehhh Bill, wy to taki bogaty kraj!
- Dlaczego tak uważasz Borys?
- Tyle drapaczy chmur, tyle drapaczy chmur.
Lecą nad Rosją i Clinton mówi:
- Ehhh Borys, ty mi mówisz, że my to bogaty kraj. Wy to dopiero bogaty kraj!
- My, dlaczego tak sądzisz?
- Tyle teleskopów, tyl ...
- Nie, nie, to nie teleskopy, to nasi chłopcy z gwinta walą.
39
Dowcip #12209. Lecą Jelcyn z Clintonem samolotem, na misje dyplomatyczną na Jałtę. w kategorii: „Śmieszne żarty o Amerykanach”.
Pierestrojka zawitała do moskiewskiej szkoły. Dzieci naoglądały się amerykańskich filmów na video i zapragnęły zmienić imiona. Pani się
zgodziła, więc Sasza został Johnem, Wania Stevenem, a Alosza Michaelem.
Przychodzi Sasza do domu, a ojciec mówi:
- Sasza, masz tu wiadro i skocz do piwnicy po ziemniaki.
- Ja nie jestem żaden Sasza, tylko John i po ziemniaki nie pójdę.
- Jesteś John? Już ja ci dam te amerykańskie wymysły.
Na drugi dzień ”John” siedzi w klasie markotny.
- John, co się stało?
- A, taki jeden Ruski wkropił mi w dupę.
zgodziła, więc Sasza został Johnem, Wania Stevenem, a Alosza Michaelem.
Przychodzi Sasza do domu, a ojciec mówi:
- Sasza, masz tu wiadro i skocz do piwnicy po ziemniaki.
- Ja nie jestem żaden Sasza, tylko John i po ziemniaki nie pójdę.
- Jesteś John? Już ja ci dam te amerykańskie wymysły.
Na drugi dzień ”John” siedzi w klasie markotny.
- John, co się stało?
- A, taki jeden Ruski wkropił mi w dupę.
39
Dowcip #12211. Pierestrojka zawitała do moskiewskiej szkoły. w kategorii: „Śmieszne kawały o Amerykanach”.

W kawiarni spotykają się dwaj przyjaciele: Amerykanin i Rosjanin. Dawno się nie widzieli, więc opowiadają, jak im się wiedzie. John mówi, że świetnie mu się powodzi, ma nowy dom, ciągle podróżuje z żoną po świecie, w pracy dostał podwyżkę i kupił trzeci samochód.
- Po co Ci aż trzy samochody? - pyta go Wania.
- No wiesz, jednym jeżdżę do pracy, drugi bierze żona, kiedy wybiera się na zakupy, a trzecim jeździmy do przyjaciół. A ty, ile masz samochodów?
- Dwa - odpowiada Rosjanin. - Jednym żona po zakupy, a drugim ja do pracy.
- A do przyjaciół czym jeździcie? - pyta John.
- Do przyjaciół - to czołgiem.
- Po co Ci aż trzy samochody? - pyta go Wania.
- No wiesz, jednym jeżdżę do pracy, drugi bierze żona, kiedy wybiera się na zakupy, a trzecim jeździmy do przyjaciół. A ty, ile masz samochodów?
- Dwa - odpowiada Rosjanin. - Jednym żona po zakupy, a drugim ja do pracy.
- A do przyjaciół czym jeździcie? - pyta John.
- Do przyjaciół - to czołgiem.
410
Dowcip #13165. W kawiarni spotykają się dwaj przyjaciele: Amerykanin i Rosjanin. w kategorii: „Śmieszne żarty o Amerykanach”.
Amerykański szpieg dostał od swoich szefów zadanie w Rosji. Przebrany za Rosjanina miał wkraść się do wioski przy bazie wojskowej. Przez kilka miesięcy szlifował mowę, kulturę i zwyczaje rosyjskie. Po wylądowaniu na spadochronie, ruszył do wioski. Spotkał po drodze drwala:
- Zdrastwuj, amerykański szpiegu.
Zdziwiony agent dotarł do wioski, ale każdy mieszkaniec wołał do niego:
- Zdrastwuj, amerykański szpiegu.
- Skąd wiecie, że jestem amerykańskim szpiegiem? Przecież doskonale znam wasz język, kulturę i zwyczaje...
- Bo czarnych u nas niet.
- Zdrastwuj, amerykański szpiegu.
Zdziwiony agent dotarł do wioski, ale każdy mieszkaniec wołał do niego:
- Zdrastwuj, amerykański szpiegu.
- Skąd wiecie, że jestem amerykańskim szpiegiem? Przecież doskonale znam wasz język, kulturę i zwyczaje...
- Bo czarnych u nas niet.
513
Dowcip #14029. Amerykański szpieg dostał od swoich szefów zadanie w Rosji. w kategorii: „Humor o Amerykanach”.

Amerykanin składa ofertę Watykanowi. Proponuje sto milionów dolarów za zmianę jednego słowa w Biblii. O jakie słowo chodzi, powie tylko papieżowi w cztery oczy. Kuria podchodzi sceptycznie do propozycji, ale pieniądze bardzo by się przydały. Zaaranżowano audiencję, ale trwała ona bardzo krótko.
- Co pan zaproponował? - zapytują papieża kardynałowie.
- Tylko tyle, żeby każde ”Amen” zamienić na ”Texas Oil”.
- Co pan zaproponował? - zapytują papieża kardynałowie.
- Tylko tyle, żeby każde ”Amen” zamienić na ”Texas Oil”.
128
Dowcip #14476. Amerykanin składa ofertę Watykanowi. w kategorii: „Żarty o Amerykanach”.
Na Syberii idą dwaj rosyjscy myśliwi i niosą na żerdzi niedźwiedzia. Spotyka ich Amerykanin i pyta:
- Grizzli?
- Nie. Strielali!
- Grizzli?
- Nie. Strielali!
47
Dowcip #14671. Na Syberii idą dwaj rosyjscy myśliwi i niosą na żerdzi niedźwiedzia. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Amerykanach”.

Amerykanie postanowili wysłać eksperymentalna ekspedycje w kosmos. Aby zrobić coś nowego, miała ona trwać pięć lat. Urządzili ogólnonarodowy casting. Po długich poszukiwaniach i testach zakwalifikowali Johnego. Mówią mu:
- Johny, pięć lat to szmat czasu, co chcesz zabrać żebyś się nie nudził?
A Johny, jak to Amerykanin, lubił tego, no wiecie, pociupciać. Wiec zapakowali mu pól rakiety takich super amerykańskich ”girls” i posłali go w kosmos. Ruski wywiad się dowiedział. Rosjanie gorsi być nie mogli. Wybrali ”na ochotnika” Wanie.
- Wania słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Jak na typowego Rosjanina Wania lubił wypić, wiec zapakowali mu pol rakiety przedniego ruskiego samogonu i posłali go w kosmos. Polacy też się jakoś o tym dowiedzieli. Wiadomo - my naród zadziorny - gorsi być nie możemy. Zrobiliśmy ściepę narodowa na rakietę, bo dziura w budżecie. W przeciągu miesięcy zbudowaliśmy taką super rakietę całą z żelaza.
- Heniek słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Nasz kosmonauta nie był taki wymagający jak jego poprzednicy i lubił sobie po prostu zapalić. Zapakowali mu pol rakiety przednich polskich czerwonych Marsów i wystrzelili go w kosmos.
Mija rok pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piaty Ląduje rakieta amerykańska. Show z transmisją na cały świat. Masa dziennikarzy, turyści, orkiestry, transmisja na cały świat. Otwiera się luk w lądowniku.
Wypada Johny z obłędem w oczach i krzyczy:
- I can’t, I can’t, nie mogę patrzeć, myśleć, a robić to już w ogóle, impotentem psychicznym zostałem.
Ubrali go w kaftan i zawieźli na leczenie do zakładu niezmełtego. Trochę później ląduję rakieta rosyjska. Show trochę skromniejsze. Otwiera się właz lądownika, wypada z niego Wania cały zarzygany:
- Niemagu, niemagu, ani pracienta, ani pracienta.
No i zabrali go na odwyk.
Ląduje rakieta polska. Show skromne bo dziura w budżecie nie załatana, ale TV i tak są z całego świata. Po przykrych doświadczeniach poprzednich pilotów wszyscy z niecierpliwością czekają co się zdarzy.
W drzwiach staje Heniu, wszystkie kamery zbliżenie na niego i ... Wygląda całkiem normalnie, tylko bardzo czerwony na twarzy, Jego pierwsze słowa:
- Zapałki do cholery!
- Johny, pięć lat to szmat czasu, co chcesz zabrać żebyś się nie nudził?
A Johny, jak to Amerykanin, lubił tego, no wiecie, pociupciać. Wiec zapakowali mu pól rakiety takich super amerykańskich ”girls” i posłali go w kosmos. Ruski wywiad się dowiedział. Rosjanie gorsi być nie mogli. Wybrali ”na ochotnika” Wanie.
- Wania słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Jak na typowego Rosjanina Wania lubił wypić, wiec zapakowali mu pol rakiety przedniego ruskiego samogonu i posłali go w kosmos. Polacy też się jakoś o tym dowiedzieli. Wiadomo - my naród zadziorny - gorsi być nie możemy. Zrobiliśmy ściepę narodowa na rakietę, bo dziura w budżecie. W przeciągu miesięcy zbudowaliśmy taką super rakietę całą z żelaza.
- Heniek słuchaj, lecisz w kosmos na pięć lat, to szmat czasu, weź coś ze sobą żebyś się nie nudził.
Nasz kosmonauta nie był taki wymagający jak jego poprzednicy i lubił sobie po prostu zapalić. Zapakowali mu pol rakiety przednich polskich czerwonych Marsów i wystrzelili go w kosmos.
Mija rok pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piaty Ląduje rakieta amerykańska. Show z transmisją na cały świat. Masa dziennikarzy, turyści, orkiestry, transmisja na cały świat. Otwiera się luk w lądowniku.
Wypada Johny z obłędem w oczach i krzyczy:
- I can’t, I can’t, nie mogę patrzeć, myśleć, a robić to już w ogóle, impotentem psychicznym zostałem.
Ubrali go w kaftan i zawieźli na leczenie do zakładu niezmełtego. Trochę później ląduję rakieta rosyjska. Show trochę skromniejsze. Otwiera się właz lądownika, wypada z niego Wania cały zarzygany:
- Niemagu, niemagu, ani pracienta, ani pracienta.
No i zabrali go na odwyk.
Ląduje rakieta polska. Show skromne bo dziura w budżecie nie załatana, ale TV i tak są z całego świata. Po przykrych doświadczeniach poprzednich pilotów wszyscy z niecierpliwością czekają co się zdarzy.
W drzwiach staje Heniu, wszystkie kamery zbliżenie na niego i ... Wygląda całkiem normalnie, tylko bardzo czerwony na twarzy, Jego pierwsze słowa:
- Zapałki do cholery!
06
Dowcip #15500. Amerykanie postanowili wysłać eksperymentalna ekspedycje w kosmos. w kategorii: „Kawały o Amerykanach”.
Od zawsze największym przyjacielem PRLu był ZSRR. Więc pewnego razu spotykają się Rusek i Amerykaniec. Obaj opowiadają jak im się wiedzie.
- Ja mam trzy samochody: jeden do pracy, drugi dla żony, trzecim jeżdżę do przyjaciół - mówi Amerykanin.
- A ja mam dwa samochody: jeden do pracy, a drugi dla żony.
- A do przyjaciół?!
- Do przyjaciół to my czołgiem.
- Ja mam trzy samochody: jeden do pracy, drugi dla żony, trzecim jeżdżę do przyjaciół - mówi Amerykanin.
- A ja mam dwa samochody: jeden do pracy, a drugi dla żony.
- A do przyjaciół?!
- Do przyjaciół to my czołgiem.
417
Dowcip #15571. Od zawsze największym przyjacielem PRLu był ZSRR. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Amerykanach”.
