Dowcipy o Arce Noego
Noe siedzi w swojej Arce - drzwi są już zamknięte - zaraz ma odpływać... Nagle słyszy pukanie:
- Puk, Puk...
- Kto tam?.
- Hipopotam...
- Puk, Puk...
- Kto tam?.
- Hipopotam...
1022
Dowcip #33895. Noe siedzi w swojej Arce - drzwi są już zamknięte - zaraz ma odpływać. w kategorii: „Śmieszny humor o Arce Noego”.
Noe na Arce wraca po kwadransie z wędkowania:
- Cholera, że też wziąłem tylko dwa robaki.
- Cholera, że też wziąłem tylko dwa robaki.
412
Dowcip #8637. Noe na Arce wraca po kwadransie z wędkowania w kategorii: „Śmieszne dowcipy o Arce Noego”.
Sprzecza się trzech chłopców, który ma starszego pradziadka. Pierwszy mówi:
- Mój pra, pra, pradziadek był cieślą i strugał belki na Arkę Noego.
Drugi mówi:
- Mój pra, pra, pra, pra pradziadek był ogrodnikiem i sadził drzewka w raju.
Trzeci mówi:
- Mój pra, pra, pra, i jeszcze długo bym musiał mówić pra, pra był elektrykiem. Jak Pan Bóg powiedział: ”niech będzie światło” - to kable już były podłączone.
- Mój pra, pra, pradziadek był cieślą i strugał belki na Arkę Noego.
Drugi mówi:
- Mój pra, pra, pra, pra pradziadek był ogrodnikiem i sadził drzewka w raju.
Trzeci mówi:
- Mój pra, pra, pra, i jeszcze długo bym musiał mówić pra, pra był elektrykiem. Jak Pan Bóg powiedział: ”niech będzie światło” - to kable już były podłączone.
521
Dowcip #9838. Sprzecza się trzech chłopców, który ma starszego pradziadka. w kategorii: „Śmieszny humor o Arce Noego”.
Po wielu latach Bóg spojrzał znów na ziemię i stwierdził, że się bardzo źle dzieje. Ludzie byli zepsuci i skłonni do przemocy, więc postanowił znów zesłać potop i zniszczyć ludzkość. Ale przedtem zawołał Noego i powiedział:
- Zbuduj arkę z drzewa cedrowego, tak jak wtedy: trzysta łokci długa, pięćdziesiąt łokci szeroka, trzydzieści łokci wysoka. Zabierz żonę i dzieci, i z każdego gatunku zwierząt po parze. A za sześć tygodni ześlę wielki deszcz.
Noe nie był zachwycony - znów czterdzieści dni deszczu, sto pięćdziesiąt dni bez wygód na arce, bez telewizora i z tymi wszystkimi zwierzętami - ale był posłuszny i obiecał spełnić wymagania Boga. Po sześciu tygodniach zaczęło padać dzień i noc. Noe siedział i płakał, bo nie miał arki. Bóg wychylił się z nieba i zapytał:
- Dlaczego nie spełniłeś mojego rozkazu?
Noe odpowiedział:
- Panie, coś mi uczynił? Jako pierwsze musiałem złożyć podanie o budowę. W urzędzie myśleli, że chcę budować stajnie dla baranów. Potem nie podobała im się architektura - za wymyślna dla baranów, a w budowę statku na lądzie nie chcieli wierzyć. Także wymiary nie znalazły poparcia, bo dziś nikt nie wie, jaką miarą jest łokieć. Po przedłożeniu nowych planów dostałem znów odmowę, bo budowa stoczni w terenie zamieszkanym jest niedozwolona. Po kupnie odpowiedniej działki zaczęły się nowe kłopoty. W tej chwili np. chodzi o to, że w planach nie są uwzględnione systemy do gaszenia w czasie pożaru. Na moją uwagę, że będę przecież otoczony wodą, przysłali mi psychiatrę powiatowego. Kiedy psychiatra upewnił się, że jednak buduję statek, zadzwonili do mnie z województwa, żeby mi uświadomić, że na transport statku do morza będzie potrzebne nowe zezwolenie, a będzie o nie trudno, bo minister podał się do dymisji. Kiedy powiedziałem, że statku nie muszę transportować, bo będzie i tak otoczony wodą, kazali mi z ministerstwa marynarki wojennej, według przepisów unii, złożyć podanie do Brukseli w ośmiu odbitkach i trzech urzędowych językach o zezwolenie na zalanie terenów zamieszkałych. Z drzewa cedrowego musiałem zrezygnować - nie wolno go już ze względów ekologicznych sprowadzać. Próbowałem kupić tutejsze drzewo, ale nie dostałem tej ilości ze względu na przepis o ochronie środowiska, najpierw musiałbym zadbać o sadzenie drzew zastępczych. Na moją wzmiankę o tym, że i tak będzie potop i nie opłaca się tu sadzić żadnych drzew, przysłali mi nowego psychiatrę - tym razem z województwa. Krótko mówiąc - dałem kilka łapówek, kupiłem drzewo, znalazłem nawet cieśli do budowy, ale oni najpierw utworzyli związki zawodowe. Kiedy się okazało, że nie mogę ich płacić wg taryfy, to rozpoczęli strajk, tak, że budowa arki znów się odwlekała. W międzyczasie zacząłem sprowadzać zwierzęta. Tylko, że wmieszał się związek ochrony zwierząt i zabronił mi transportu jeleni w okresie rykowiska. Poza tym, musiałem podać cel transportu tych zwierząt, jestem na stronie 22 pierwszego formularza z 47, moi adwokaci sprawdzają, czy przepisy dotyczące królików obejmują również zające. A działacze z Greenpeace wskazali na konieczność specjalnego urządzenia do pozbycia się gnoju i innych odpadów pochodzących z hodowli zwierząt. Panie Boże, teraz jeszcze podał mnie mój sąsiad do sądu, twierdząc, że buduję prywatne zoo bez zezwolenia. Moje nerwy są zszarpane, nie mogę spać, arka nie gotowa a ty zesłałeś deszcz.
W tej chwili przestało padać, wyszło słońce i tęcza. Noe spojrzał w niebo i powiedział:
- Czyżbyś się Boże rozmyślił i nie chcesz już zniszczyć ludzkości?
Bóg odpowiedział:
- Nie trzeba. To załatwi biurokracja.
- Zbuduj arkę z drzewa cedrowego, tak jak wtedy: trzysta łokci długa, pięćdziesiąt łokci szeroka, trzydzieści łokci wysoka. Zabierz żonę i dzieci, i z każdego gatunku zwierząt po parze. A za sześć tygodni ześlę wielki deszcz.
Noe nie był zachwycony - znów czterdzieści dni deszczu, sto pięćdziesiąt dni bez wygód na arce, bez telewizora i z tymi wszystkimi zwierzętami - ale był posłuszny i obiecał spełnić wymagania Boga. Po sześciu tygodniach zaczęło padać dzień i noc. Noe siedział i płakał, bo nie miał arki. Bóg wychylił się z nieba i zapytał:
- Dlaczego nie spełniłeś mojego rozkazu?
Noe odpowiedział:
- Panie, coś mi uczynił? Jako pierwsze musiałem złożyć podanie o budowę. W urzędzie myśleli, że chcę budować stajnie dla baranów. Potem nie podobała im się architektura - za wymyślna dla baranów, a w budowę statku na lądzie nie chcieli wierzyć. Także wymiary nie znalazły poparcia, bo dziś nikt nie wie, jaką miarą jest łokieć. Po przedłożeniu nowych planów dostałem znów odmowę, bo budowa stoczni w terenie zamieszkanym jest niedozwolona. Po kupnie odpowiedniej działki zaczęły się nowe kłopoty. W tej chwili np. chodzi o to, że w planach nie są uwzględnione systemy do gaszenia w czasie pożaru. Na moją uwagę, że będę przecież otoczony wodą, przysłali mi psychiatrę powiatowego. Kiedy psychiatra upewnił się, że jednak buduję statek, zadzwonili do mnie z województwa, żeby mi uświadomić, że na transport statku do morza będzie potrzebne nowe zezwolenie, a będzie o nie trudno, bo minister podał się do dymisji. Kiedy powiedziałem, że statku nie muszę transportować, bo będzie i tak otoczony wodą, kazali mi z ministerstwa marynarki wojennej, według przepisów unii, złożyć podanie do Brukseli w ośmiu odbitkach i trzech urzędowych językach o zezwolenie na zalanie terenów zamieszkałych. Z drzewa cedrowego musiałem zrezygnować - nie wolno go już ze względów ekologicznych sprowadzać. Próbowałem kupić tutejsze drzewo, ale nie dostałem tej ilości ze względu na przepis o ochronie środowiska, najpierw musiałbym zadbać o sadzenie drzew zastępczych. Na moją wzmiankę o tym, że i tak będzie potop i nie opłaca się tu sadzić żadnych drzew, przysłali mi nowego psychiatrę - tym razem z województwa. Krótko mówiąc - dałem kilka łapówek, kupiłem drzewo, znalazłem nawet cieśli do budowy, ale oni najpierw utworzyli związki zawodowe. Kiedy się okazało, że nie mogę ich płacić wg taryfy, to rozpoczęli strajk, tak, że budowa arki znów się odwlekała. W międzyczasie zacząłem sprowadzać zwierzęta. Tylko, że wmieszał się związek ochrony zwierząt i zabronił mi transportu jeleni w okresie rykowiska. Poza tym, musiałem podać cel transportu tych zwierząt, jestem na stronie 22 pierwszego formularza z 47, moi adwokaci sprawdzają, czy przepisy dotyczące królików obejmują również zające. A działacze z Greenpeace wskazali na konieczność specjalnego urządzenia do pozbycia się gnoju i innych odpadów pochodzących z hodowli zwierząt. Panie Boże, teraz jeszcze podał mnie mój sąsiad do sądu, twierdząc, że buduję prywatne zoo bez zezwolenia. Moje nerwy są zszarpane, nie mogę spać, arka nie gotowa a ty zesłałeś deszcz.
W tej chwili przestało padać, wyszło słońce i tęcza. Noe spojrzał w niebo i powiedział:
- Czyżbyś się Boże rozmyślił i nie chcesz już zniszczyć ludzkości?
Bóg odpowiedział:
- Nie trzeba. To załatwi biurokracja.
433
Dowcip #6418. Po wielu latach Bóg spojrzał znów na ziemię i stwierdził w kategorii: „Humor o Arce Noego”.
Kiedy drzwi arki zamknęły się za zwierzętami, Noe zwołał zebranie.
- Słuchajcie wszyscy. - powiedział - Zero seksu przez cały rejs. Wszystkie samce zdejmą swoje penisy i przekażą je mym synom. Ja zaś usiądę i będę wypisywał pokwitowania. Gdy zobaczymy ląd, każdy dostanie swój penis z powrotem.
Po tygodniu Pan Królik przykicał do klatki swej żony i bardzo podekscytowany krzyknął:
- Szybko, stań na moich ramionach i spójrz przez okno, czy nie widać tam czasem lądu.
Pani Królikowa wlazła na jego ramiona, spojrzała przez okno i powiedziała:
- Niestety, nic nie widać.
- Cholera. - zaklął szpetnie Pan Królik.
I tak każdego dnia przychodził Pan Królik do Pani Królikowej, ta sprawdzała przez okno, ale ciągle nie widziała lądu. W końcu spytała męża:
- O co Ci właściwie chodzi? Wiesz przecież, że będzie padało przez czterdzieści dni i nocy. I dopiero, gdy woda spłynie, będziemy w stanie ujrzeć ziemię. Czemu zatem się tak ekscytujesz?
- Spójr. - powiedział Pan Królik z chytrym błyskiem w oku i podsunął żonie kawałek papieru - Dostałem pokwitowanie konia.
- Słuchajcie wszyscy. - powiedział - Zero seksu przez cały rejs. Wszystkie samce zdejmą swoje penisy i przekażą je mym synom. Ja zaś usiądę i będę wypisywał pokwitowania. Gdy zobaczymy ląd, każdy dostanie swój penis z powrotem.
Po tygodniu Pan Królik przykicał do klatki swej żony i bardzo podekscytowany krzyknął:
- Szybko, stań na moich ramionach i spójrz przez okno, czy nie widać tam czasem lądu.
Pani Królikowa wlazła na jego ramiona, spojrzała przez okno i powiedziała:
- Niestety, nic nie widać.
- Cholera. - zaklął szpetnie Pan Królik.
I tak każdego dnia przychodził Pan Królik do Pani Królikowej, ta sprawdzała przez okno, ale ciągle nie widziała lądu. W końcu spytała męża:
- O co Ci właściwie chodzi? Wiesz przecież, że będzie padało przez czterdzieści dni i nocy. I dopiero, gdy woda spłynie, będziemy w stanie ujrzeć ziemię. Czemu zatem się tak ekscytujesz?
- Spójr. - powiedział Pan Królik z chytrym błyskiem w oku i podsunął żonie kawałek papieru - Dostałem pokwitowanie konia.
519