Dowcipy o psach
Pijak leży na podłodze, ma kaca, ledwo nawet otworzył oczy. Nagle za mgły zobaczy swojego psa wpatrującego mu się w oczy:
- Ooo Ares dobrze, że jesteś.
Chuchnął mu w pysk i mówi:
- Szukaj.
- Ooo Ares dobrze, że jesteś.
Chuchnął mu w pysk i mówi:
- Szukaj.
26
Dowcip #4306. Pijak leży na podłodze, ma kaca, ledwo nawet otworzył oczy. w kategorii: „Dowcipy o psach”.
Przed domem siedzi charcica afgańska. Przechodząca pudlica spogląda na nią i pyta z przekąsem:
- Hej,ty! Nie wiesz, że teraz jest modne mini?!
- Hej,ty! Nie wiesz, że teraz jest modne mini?!
36
Dowcip #4552. Przed domem siedzi charcica afgańska. w kategorii: „Śmieszne żarty o psie”.
Złodziej włamał się do domu. Chodzi po pokojach w poszukiwaniu łupu, przyświecając sobie latarką. Nagle za plecami słyszy:
- Masz przechlapane u Świętego Antoniego.
Odwraca się, patrzy, a tam papuga w klatce.
- Aleś mnie przestraszyła! - mówi złodziej. - To ty mówisz?
- Mówię.
- A jak się nazywasz?
- Maria Magdalena.
- He, he! Trzeba być idiotą, żeby nazwać papugę Maria Magdalena!
- Niekoniecznie - mówi papuga. - Idiotą trzeba być, żeby rottweilera nazwać Święty Antoni. Święty Antoni, bierz go!
- Masz przechlapane u Świętego Antoniego.
Odwraca się, patrzy, a tam papuga w klatce.
- Aleś mnie przestraszyła! - mówi złodziej. - To ty mówisz?
- Mówię.
- A jak się nazywasz?
- Maria Magdalena.
- He, he! Trzeba być idiotą, żeby nazwać papugę Maria Magdalena!
- Niekoniecznie - mówi papuga. - Idiotą trzeba być, żeby rottweilera nazwać Święty Antoni. Święty Antoni, bierz go!
414
Dowcip #4595. Złodziej włamał się do domu. w kategorii: „Śmieszne żarty o psie”.
Lekcja biologii - nauczycielka wyjaśnia dzieciom fenomen jąkania. Opowiada, że jąkanie występuje jedynie u ludzi i żadna inna żyjąca istota nigdy nie została dotknięta wadą jąkania.
Na to Jasio podnosi rękę i mówi:
- To nie prawda pani profesor.
- W takim razie wytłumacz dlaczego tak myślisz?
- Wczoraj, gdy bawiłem się z kotem w ogródku, wskoczył przez płot wielki Rottweiler sąsiadów. Na to mój kot: ”ssss ... ssss ... ssss ... ” i zanim zdążył powiedzieć ”Spieprzaj” ten okropny pies zjadł go.
Na to Jasio podnosi rękę i mówi:
- To nie prawda pani profesor.
- W takim razie wytłumacz dlaczego tak myślisz?
- Wczoraj, gdy bawiłem się z kotem w ogródku, wskoczył przez płot wielki Rottweiler sąsiadów. Na to mój kot: ”ssss ... ssss ... ssss ... ” i zanim zdążył powiedzieć ”Spieprzaj” ten okropny pies zjadł go.
57
Dowcip #5686. Lekcja biologii - nauczycielka wyjaśnia dzieciom fenomen jąkania. w kategorii: „Dowcipy o psach”.
- Halo? Poproszę panią zamiejscowa, Lubartów 33... Czi co? Nie: czy? pytajne tylko: czy? wzięte liczebniczo... Taa, mój numer 333 ... Już jest połączenie? Dziękuję ślicznie...
Halo? Halo? HALO? - Halooo...
- Kuba?
- Kto mówi?
- Ale czy Kuba?
- Ale kto mówi?
- Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko panu nic nie powie ... Kuba?
- Jaki Kuba?
- Goldberg.
- A jeżeli Kuba, to kto mówi?
- Rappaport!
- BENIEK?
- Tak!
- Tu Kuba.
- Goldberg?
- Tak. Co jest?
- Jest interes do zrobienia.
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie, że się straci?
- Niewiele ... Dwa, trzy tysiące masz?
- Mam mieć. Co jest?
- Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator jest Barmsztajn ... On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest u Lutmana, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora.
- A co jej jest?
- Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyc musi mieć pięćset dolary.
- Cooo?
- Nie gotówką, tylko połowę, na resztę zwolnienie od protestu. Jasne?
- Oczywiście, że rozumiem.
- No!
- Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzionęła ducha?
- W tym właśnie sęk.
- Co?
- Sęk!
- Kto?
- Sęk!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w środku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? Lutmann?
- Jaki Lutmann? Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
- A gdzie jest ten las?
- Jaki las?
- No, że wspominałeś.
- Co ciebie obchodzi nagle? W puszczy Białowieszczańskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rżnie, jest deska, jest sęk.
- A kto ma ten las?
- Kuba, o co ci idzie? Nikt!
- To można kupić?
- Tę manufakturę?
- Nie, ten tartak.
- Jaki tartak, do cholery?
- No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie.
- Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!
- A ona sprzeda?
- Co?!
- Ten tartak.
- Kuba, przecież ... Jaki tartak do cholery?!
- No, że się ścina i się rżnie.
- Kuba! Że mnie co podkusiło powiedzieć ten ”sęk” ... Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!
- Co?
- Sęk.
- Który?
- Co pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. To ja go cofam.
- W Kurierze Warszawskim? To było ogłoszenie?
- Jakie ogłoszenie?
- No, że on sprzedaje.
- Kto?
- No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
- Kuba... Po co tobie ten tartak? Zleź z tego tartaka!
- No wiesz, Rappaport, że ja ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes?
- Kuba.
- Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daję dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jemu dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest Logika? To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
- Teoretycznie tak ... Tylko, że mnie coś podkusiło. Staropolszczyzny się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć ”tu leży pies pochowany”.
- Pies?
- Pies!
- Piesek! Jaka rasa?
- Szlag mnie trafi.
- Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest jaka rasa?
- Jaka rasa? Nordycka! Psiakrew, odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
- Słuchaj, Beniek, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać trzydzieści złotych. Duży piesek?
- Olbrzymie!
Słyszy telefonistkę:
- Złociutka, to nie do pani!
- Znaczy, co?
- Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote.
- No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa.
- Wiesz co ja ci powiem? Ty weź sobie ten las za darmo.
- A tartak?
- A Tar... A tartak, to ty sobie weź tyż za darmo.
- A pies?
- A pies? A pies ci mordę lizał!
Halo? Halo? HALO? - Halooo...
- Kuba?
- Kto mówi?
- Ale czy Kuba?
- Ale kto mówi?
- Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko panu nic nie powie ... Kuba?
- Jaki Kuba?
- Goldberg.
- A jeżeli Kuba, to kto mówi?
- Rappaport!
- BENIEK?
- Tak!
- Tu Kuba.
- Goldberg?
- Tak. Co jest?
- Jest interes do zrobienia.
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie, że się straci?
- Niewiele ... Dwa, trzy tysiące masz?
- Mam mieć. Co jest?
- Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator jest Barmsztajn ... On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest u Lutmana, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora.
- A co jej jest?
- Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyc musi mieć pięćset dolary.
- Cooo?
- Nie gotówką, tylko połowę, na resztę zwolnienie od protestu. Jasne?
- Oczywiście, że rozumiem.
- No!
- Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzionęła ducha?
- W tym właśnie sęk.
- Co?
- Sęk!
- Kto?
- Sęk!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w środku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? Lutmann?
- Jaki Lutmann? Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
- A gdzie jest ten las?
- Jaki las?
- No, że wspominałeś.
- Co ciebie obchodzi nagle? W puszczy Białowieszczańskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rżnie, jest deska, jest sęk.
- A kto ma ten las?
- Kuba, o co ci idzie? Nikt!
- To można kupić?
- Tę manufakturę?
- Nie, ten tartak.
- Jaki tartak, do cholery?
- No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie.
- Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!
- A ona sprzeda?
- Co?!
- Ten tartak.
- Kuba, przecież ... Jaki tartak do cholery?!
- No, że się ścina i się rżnie.
- Kuba! Że mnie co podkusiło powiedzieć ten ”sęk” ... Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!
- Co?
- Sęk.
- Który?
- Co pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. To ja go cofam.
- W Kurierze Warszawskim? To było ogłoszenie?
- Jakie ogłoszenie?
- No, że on sprzedaje.
- Kto?
- No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
- Kuba... Po co tobie ten tartak? Zleź z tego tartaka!
- No wiesz, Rappaport, że ja ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes?
- Kuba.
- Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daję dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jemu dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest Logika? To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
- Teoretycznie tak ... Tylko, że mnie coś podkusiło. Staropolszczyzny się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć ”tu leży pies pochowany”.
- Pies?
- Pies!
- Piesek! Jaka rasa?
- Szlag mnie trafi.
- Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest jaka rasa?
- Jaka rasa? Nordycka! Psiakrew, odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
- Słuchaj, Beniek, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać trzydzieści złotych. Duży piesek?
- Olbrzymie!
Słyszy telefonistkę:
- Złociutka, to nie do pani!
- Znaczy, co?
- Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote.
- No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa.
- Wiesz co ja ci powiem? Ty weź sobie ten las za darmo.
- A tartak?
- A Tar... A tartak, to ty sobie weź tyż za darmo.
- A pies?
- A pies? A pies ci mordę lizał!
39
Dowcip #4445. - Halo? Poproszę panią zamiejscowa, Lubartów 33... Czi co? Nie: czy? w kategorii: „Śmieszne kawały o psach”.
Na rogu ulicy stoją dwaj policjanci z psem. Podchodzi do nich zadyszany chłopiec. Pytają go co się stało a on na to:
- Nic, właśnie się dowiedziałem, że na rogu ulicy stoi pies z dwoma kutasami.
- Nic, właśnie się dowiedziałem, że na rogu ulicy stoi pies z dwoma kutasami.
411
Dowcip #6014. Na rogu ulicy stoją dwaj policjanci z psem. w kategorii: „Kawały o psie”.
Dwóch przyjaciół wybrało się na polowanie. Jeden z nich miał swoje ulubione miejsce gdzie polował od lat. Niestety, kiedy się tam znaleźli, okazało się, że cały teren jest w znakach ”TEREN PRYWATNY - NIE WCHODZIĆ”. Zaskoczony powiedział kumplowi, że pójdzie obgadać tę sprawę z właścicielem. Zapukał więc do drzwi rolnika i pyta:
- Proszę Pana, poluje tu od lat i nigdy nie robił mi Pan z tego powodu żadnych wyrzutów. Czy mogę i tym razem skorzystać z Pańskiej gościnności?
- Wie Pan, zgodzę się tylko dlatego, ze Pana znam. Ale pod jednym warunkiem. - rzekł rolnik.
- Jakim?
- Za domem stoi krowa, którą musimy niestety ubić. Jednak cała moja rodzina bardzo kocha nasze zwierzęta, więc nikt nie ma serca jej zabić. Jeśli ją Pan zastrzeli, to pozwolę Panu skorzystać z łowiska. Zadowolony myśliwy zgodził się na taki układ, ale wracając do swego przyjaciela, wpadł na genialny pomysł jak zadrwić z kumpla. Podszedł do niego i powiedział:
- Ten stary cap nie chce nam pozwolić polować. Już ja mu pokażę!
Chodź, za domem stoi jego krowa. Zaraz zobaczysz jak się robi polowanie. I kiedy znaleźli się za domem, koleś wymierzył w krowę i posłał jej kulkę prosto miedzy oczy... Nagle słyszy jeszcze dwa strzały i głos kumpla:
- Dawaj, spieprzamy! Zabiłem mu jeszcze konia i psa!
- Proszę Pana, poluje tu od lat i nigdy nie robił mi Pan z tego powodu żadnych wyrzutów. Czy mogę i tym razem skorzystać z Pańskiej gościnności?
- Wie Pan, zgodzę się tylko dlatego, ze Pana znam. Ale pod jednym warunkiem. - rzekł rolnik.
- Jakim?
- Za domem stoi krowa, którą musimy niestety ubić. Jednak cała moja rodzina bardzo kocha nasze zwierzęta, więc nikt nie ma serca jej zabić. Jeśli ją Pan zastrzeli, to pozwolę Panu skorzystać z łowiska. Zadowolony myśliwy zgodził się na taki układ, ale wracając do swego przyjaciela, wpadł na genialny pomysł jak zadrwić z kumpla. Podszedł do niego i powiedział:
- Ten stary cap nie chce nam pozwolić polować. Już ja mu pokażę!
Chodź, za domem stoi jego krowa. Zaraz zobaczysz jak się robi polowanie. I kiedy znaleźli się za domem, koleś wymierzył w krowę i posłał jej kulkę prosto miedzy oczy... Nagle słyszy jeszcze dwa strzały i głos kumpla:
- Dawaj, spieprzamy! Zabiłem mu jeszcze konia i psa!
612
Dowcip #6320. Dwóch przyjaciół wybrało się na polowanie. w kategorii: „Śmieszne dowcipy o psach”.
- Kogo będą chować? - pyta jakiś przechodzień, widząc kondukt pogrzebowy, na czele którego idzie mężczyzna z wilczurem, a za nim kilkudziesięciu mężczyzn.
- Teściową tego z psem.
- A na co zmarła?
- Zagryzł ją ten wilczur.
- Tak? Chętnie bym sobie pożyczył tego psa.
- To ustaw się pan na końcu kolejki.
- Teściową tego z psem.
- A na co zmarła?
- Zagryzł ją ten wilczur.
- Tak? Chętnie bym sobie pożyczył tego psa.
- To ustaw się pan na końcu kolejki.
38
Dowcip #6538. - Kogo będą chować? w kategorii: „Śmieszne kawały o psach”.
Z ZOO uciekł goryl. Wezwano specjalistę od chwytania goryli. Po godzinie zjawia się ze strzelbą, kajdankami i prowadzi na smyczy psa dobermana. Dyrektor ZOO pyta go:
- Jak pan zamierza schwytać tego goryla?
- Zwyczajnie. Pracownicy ZOO zlokalizują drzewo, na którym siedzi. Pójdę tam razem z panem i dam panu strzelbę oraz kajdanki. Potem wejdę na drzewo i strącę goryla na ziemię. Doberman zaatakuje mu jądra, goryl zasłoni się rękami, a wtedy pan do niego doskoczy i założy mu kajdanki.
- W porządku. Ale po co ta strzelba?
- Gdybym ja pierwszy spadł z drzewa, strzelaj pan do dobermana.
- Jak pan zamierza schwytać tego goryla?
- Zwyczajnie. Pracownicy ZOO zlokalizują drzewo, na którym siedzi. Pójdę tam razem z panem i dam panu strzelbę oraz kajdanki. Potem wejdę na drzewo i strącę goryla na ziemię. Doberman zaatakuje mu jądra, goryl zasłoni się rękami, a wtedy pan do niego doskoczy i założy mu kajdanki.
- W porządku. Ale po co ta strzelba?
- Gdybym ja pierwszy spadł z drzewa, strzelaj pan do dobermana.
115
Dowcip #6745. Z ZOO uciekł goryl. Wezwano specjalistę od chwytania goryli. w kategorii: „Kawały o psach”.
W restauracji rodzina posila się promocyjnym obiadem. Zostaje sporo jedzenia, więc ojciec prosi kelnera:
- Czy może pan nam zapakować te resztki? Wzięlibyśmy dla pieska.
- Hurrrrra! - woła Jasio - Będziemy mieć pieska.
- Czy może pan nam zapakować te resztki? Wzięlibyśmy dla pieska.
- Hurrrrra! - woła Jasio - Będziemy mieć pieska.
117